Komentarze: 3
I co ja mam powiedzieć???
Wciąż tak samo jestem zakochana, a ostatnio nawet jakoś tak inaczej. Odwiedziłam Ukochanego w sobotę, postawiłam bańki (a ile zabawy przy tym było (bo to były takie gumowe, akupunkturowe).
... jego słowa: „stęskniłem się za tobą, cieszę się, że jesteś...” I ten jego wzrok, który na sobie poczułam... Wczoraj też tak patrzył.
Mikołaj się spisał. Przyniósł ciepluchne, mięciuchne papucie w kształcie głowy... to chyba piesek jest, oczy ma, nosek też i rudo-brązowe pokrycie. Na drugą część prezentu muszę poczekać, bo Mikołaj przez Internet zamówił, z racji tego, że w całym mieście nie mógł dostać Anielskich Kart „Życie z Aniołami”, o których pamiętał, że chciałabym je dostać.
Mikołaj zasnął w nowej piżamie na nowej poduszce, wcześniej pokręcił tyłeczkiem przed lustrem, że jaki to on jest seksowny i jak go piżamka wyszczupla. Ano jest, a czy wyszczupla... On i tak jest szczupły.
Wypiliśmy grzańca, zjedliśmy mandarynki, pomarańcze, marcepana i nasze ulubione kokosowe jeżyki. Trochę posłuchaliśmy American Christmas Songs i było milusio.
A za oknem biało... I z nieba sypie. Kociątko obserwuje świat bo nigdy jeszcze śniegu nie widziało. Jeszcze muszę napisać jedno wypracowanie, poczytać trochę „Zbrodnię i karę”, pojechać na uczelnię.
Do końca tygodnia musimy dopłacić za Sylwestra, za 2 tygodnie wsiadam w pociąg i jadę do Rodziców. A potem na narty...
Jakieś to chyba nieskładne, ale co ja mogę napisać...