Komentarze: 3
… i jest tak, jak być powinno… Ukochana wyszukuje pomysłu na ślubny prezent dla kuzynki, Ukochany odsypia noc w biurze spędzoną. Kociątko spogląda na świat i domaga się codziennej porcji Kitekata z kurczakiem i marchewką, żeby zaraz rzucić się na maskotkę w promocji tejże karmy otrzymaną. J
Oprócz tego snuję marzenia o (być może) świąteczno-sylwestrowej wyprawie do Egiptu. Albo Tunezji… Bo nie muszą być w końcu tylko narty, co nie??? Postanowiłam, że muszę sobie koniecznie przywieźć wodną fajkę…
W indeksie wciąż nowe, całkiem niezłe, zaliczenia. Przede mną jeszcze 4 miejsca do wypełnienia. Wiem, że będzie dobrze. Musi być.
Doenergetyzowuję się codziennie energią reiki (w sobotę skończyłam I stopień) i czuję się świetnie. Nawet w poniedziałek, zamiast denerwować się przed usuwaniem zęba chciało mi się śpiewać… Hm, a wczoraj to dobrze, że się jedynie na ostrym dyżurze i antybiotyku skończyło. Bo zaczął się robić obrzęk i bolało… Grunt, że jest już dobrze. I miłośnie. I słonecznie.
Mam ochotę na spacer, pyszne lody z Ukochanym i romantyczny wieczór w Rynku. Coś sobie zrobimy na obiadek i musimy trochę pouczyć bo Ukochany ma zaliczenie w sobotę z francuskiego, a ja egzamin z rosyjskiego J Trzymać kciuki! Buźka!!!