Archiwum 14 stycznia 2004


sty 14 2004 różowa tabletka na uspokojenie
Komentarze: 0

Witaj ponownie! Zrobiłam zadania, nauczyłam się czego trzeba. Ciężko mi było się skupić, ale się udało. Nawet udało mi się poczytać. Wiersze Ewy Sonnenberg i Anne Sexton...

...świeca się dopala... Anita Lipnicka śpiewa o ostatnim liście... A ja najchętniej zwinęłabym się w kłębek i usnęła na jakiś czas. Najlepiej dopóki wiosna nie zawita albo na świecie, albo w mojej duszy. Dziś znów czułam ten ból. Potworny ból. Nie wiem skąd się wydobywał, ale był nie do zniesienia. Czułam się tak, jakby za chwilę miało mnie rozerwać.  Ostatnio on  często przychodzi – ten ból... Wtedy najlepiej chwyciłabym się czegoś, żeby czasem nie odlecieć, nie rozerwać się na małe kawałeczki. Ostatnio jest we mnie częstym gościem. A kiedy przychodzi, tak nagle nieproszony to czuję go każdą, najmniejszą nawet, cząstką swojego ciała. Rozchodzi się do najciemniejszych zakamarków, jest wszędzie. Pulsuje i rozsiewa coś... Pewnie to jakiś rodzaj trucizny... Gorącej trucizny. Inaczej nie umiem Ci go opisać. Ostatnio mnie odwiedzał „w czasach Darka...” A czas jak rzeka, jak rzeka płynie... Jak to było dawno... Ciekawe swoją drogą co u niego teraz słychać....

A może byłoby mi łatwiej gdybym bardziej wierzyła, że nie jestem sama w tłumie... Że nade mną Ktoś czuwa, że w razie czego mnie ochroni, że trzyma swoją rękę nad moją głową... Ale ciężko mi uwierzyć. Chcę wierzyć, ale ciężko mi to ogarnąć. Z jednej strony człowiek musi czuć, że nie jest sam, że nad nim jest Ktoś (Coś) jeszcze. Z drugiej strony to jest tak Wielkie, tak Niepojęte, że ciężkie do ogarnięcia. Może ja jestem jak naukowcy. Bez dowodu nie wierzę w nic... Chociaż kiedyś, ktoś mi powiedział o Einsteinie. Wielki naukowiec w pewnym momencie zatrzymał się w swoich badaniach i nie mógł zrozumieć o co chodzi, nie mógł ruszyć z nimi dalej i wtedy stwierdził, że musi być jakaś siła wyższa bo żadne wzory tego nie wyliczą. Coś w tym jest. Ale i tak ciężko mi pojąć, że Tam, na górze Ktoś jest i Tym wszystkim kieruje...

Jutro idę do B. Jak odprowadzę małego na angielski to pójdę do mojej ulubionej księgarni i jestem pewna, że nie wyjdę z pustymi rękoma. Brakuje mi nowych książek. Lubię je widzieć na półce. Kiedyś Ci tą półkę opiszę... Nawet jeśli ich od razu nie przeczytam, a dopiero za jakiś czas to lubię widzieć, że one tam są... Że w każdej chwili będę mogła do którejś z nich zajrzeć. Przecież jak mawiał Edi z filmu Piotra Trzaskalskiego „słowo jest wieczne. Jeśli czegoś nie rozumiem mogę przeczytać to jeszcze raz. Słowa nie znikają...”.

Dzwonił mój brat. Raz na jakiś czas dzwoni. Szkoda, że tylko on... Powiedział, że przyjeżdża na ferie. To znaczy jego drugi tydzień ferii a więc około 3 lutego. Będzie przez tydzień. Już nie mogę się doczekać. Wiem, że to okropne, ale jego brakuje mi najbardziej. I gdybym miała zamieszkać w B-stoku to ze względu na niego. Bo rodziców kocham, ale odkąd zaczęłam życie na własny rachunek nie umiem się z nimi dogadać. A w B-stoku nawet mogłabym mieszkać, czasem, kiedy przechodzę koło dworca mam ochotę kupić bilet i tam pojechać... Dlaczego tam? Podobno w takich wypadkach jedzie się gdziekolwiek. Dokądkolwiek odjeżdża najbliższy pociąg. Chociaż ostatnio czuję, że najchętniej pojechałabym do (mojego) Sopotu. Pokluczyłabym między starymi, o tej porze roku pogrążonymi w głębokim śnie, willami. Odwiedziłabym „moje sopockie miejsca”. Chciałabym pochodzić po pustej plaży, dojść aż do końca mola i poczuć chłodny, orzeźwiający wiatr na twarzy. Może on zabrałby moje smutki... Może tam odnalazłabym różowe chmurki...???

Dostałam e-maila od Z. Bardzo smutnego e-maila. Jak pierwszy raz go czytałam to nie bardzo rozumiałam o co chodzi. Za drugim razem poczułam łzy pod powiekami, a potem to już nic nie widziałam bo obraz mi się całkowicie rozmazywał.... Z. napisał, że martwi go to, jaka ostatnio się stałam. Smutna i bez wiary. Że chce żebym znowu się śmiała, miała marzenia.... Z. czuje się winny mojego stanu. Przecież to nie jego wina!!!!!! To we mnie się pogmatwało. To ja muszę się poukładać... Znaleźć siebie... Odnaleźć się na nowo. Czekam na moją „KATHARSIS”. Ona w końcu nadejdzie. Ja wciąż w to wierzę.  

(...)rośnie w siłę, zabija spokój boję się

on zabiera wszystko mi

wszystko czym mogłam żyć(...)

a tkwi gdzieś we mnie

dławi oddech przenika moje wnętrze

ból jest dzisiaj mym kochankiem

On jest niebem On jest piekłem

Dlatego daje by zabrać dużo więcej(...)

Kto mnie podtrzyma gdy zabraknie sił?

Kto poda rękę w zamian nie chcąc nic?

Kto powie mi gdzie mam iść dalej?

Kto może mi to dać? (...)

 

 

 

 

 

alexbluessy : :
sty 14 2004 dekadencja. c.d.
Komentarze: 0

Cześć, siedzę sobie w ciepłym pokoju. Przede mną monitor, nad nim wiszą zreprodukowane „Słoneczniki” van Gogha. W głośnikach „StereoTyp” Kayah. A dokładniej jeden z moich ulubionych utworów: „Teren Zaminowany”.  Do domu wróciłam około 15... Usiadłam przed komputerem bo podjęłam się zrobienia pewnego tłumaczenia... Na gg czekała na mnie wiadomość. To H. przesłał mi tekst piosenki. Nie wiem czyja to piosenka, ale treść mnie zaciekawiła toteż odłożyłam słowniki techniczne i zajęłam się tłumaczeniem piosenki. Nie wiem jak mi poszło bo nie mogłam tego skonfrontować z oryginałem, a i specjalistą od tłumaczeń też nie jestem. H. pyta czy mi się podoba. A ja nie wiem... I just don’t know...

Myślę o wczorajszym wieczorze. Dziwny był... Dziwny nastrój mu towarzyszył. Miałam (od kilku dni mam) aurę refleksyjno-nostalgiczną. Pogasiłam światło, wyłączyłam monitor, zapaliłam świeczkę i tak leżałam w mroku. Na ścianie widziałam nienaturalnie duży cień draceny stojącej na biurku. Leżałam i myślałam... Jestem na siebie zła bo ostatnio nie czytam niczego, co nie byłoby listami do Ciebie Eljot albo tekstami, które muszę przygotować na zajęcia. Bardzo mnie to martwi. Ale nie mam siły, czuję dziwne  zmęczenie Może to ta pogoda...??? J. wczoraj też miał nastrój z gatunku tych gorszych. Też zwątpił w sens Wirtualnego Świata. Pytał o sens „tego wszystkiego”. Mówił, że E. się nie odzywa. Może ona też zwątpiła...

Bo w Wirtualnym Świecie przecież w jakiś sposób kreujemy samych siebie . Decydujemy jacy chcemy być dla drugiej osoby. Na pewno tak jest i nikt nie wmówi mi, że jest inaczej...

Leżałam wczoraj i patrzyłam na te wyolbrzymione liście na ścianie. W tle śpiewała Anna Maria Jopek... Wysłałam e-maila do H. Nie wiem czy dobrze zrobiłam, może nie powinnam, ale czułam, że muszę.... I jak już się stało, kiedy już nie było odwrotu, kiedy zobaczyłam komunikat: „Wiadomość została wysłana i zapisana w folderze: Wysłane” zwątpiłam. Ogarnęły mnie wątpliwości. Ale cóż, co się stało to się nieodstanie. Może nie będzie źle... To się okaże, wszak wszystko się może zdarzyć. Kiedy już miałam dość głupich i niepotrzebnych myśli tłukących się po mojej głowie wstałam i napisałam e-maila do rodziców. Kiedy wiadomość się wysyłała huknęło i błysnęło. Komputer i światło zgasło. Przestraszyłam się co się stało. Okazało się, że stało się podobnie w pokoju Ł. U dziewczyn nic się nie zadziało. Ł. od razu stwierdził, że to moja wina bo majstrowałam coś przy komputerze. Jak on mógł! Ja z nim nie wytrzymam! Stałam w odległości 20 metrów od komputera i to moja wina, że dane mu skasowało! Kiedyś mu coś powiem... A przestraszyłam się tym bardziej, że nie miałam czegoś, co nazywa się listwą przepięciową. Toteż dzisiaj zaraz po zajęciach poszłam więc do salonu Media Markt i dokonałam pierwszego w moim życiu „elektrycznego” zakupu. Nie mogę przecież stracić mojego komputerka... Czuję się teraz spokojniejsza o jego los. J

Za każdym razem, kiedy na outlooku pojawia się komunikat: „odbieranie poczty” coś się dziwnego dzieje we mnie. Niestety, najczęściej dostaję informację o promocji w księgarni albo o zmianie repertuaru w Teatrze Polskim.

Panowie, którzy kładą kafelki na klatce schodowej nadal wiercą i robią straszny hałas. Myśli nie słychać. A może to dobrze z drugiej strony??? Swoją drogą też są nieźli. Siedzą przy tych kaflach od grudnia. Widzą przecież kto, gdzie mieszka, kiedy wychodzi i kiedy wraca.... I mogą to wykorzystać...

Źle mi jest Eljot... Smutno... Pierwszy raz taki stan utrzymuje się we mnie przez taki długi czas. Nie mam ochoty z nikim rozmawiać. Nie mam ochoty oglądać filmów. Nie mam ochoty czytać... Depresja??? Pewnie coś w tym rodzaju. Teraz z H. zamieniliśmy się rolami. Teraz to ja mam doła. No tak, ale jemu to bardzo szybko przeszło. A ja mam wrażenie, że jest coraz gorzej. I nie wiem dlaczego... To znaczy nie do końca nie wiem.

Ostatnio zauważyłam dziwną rzecz. Im więcej o tym myślę, tym bardzie się upewniam. Upewniam się, że się boję. Boję się H. Boję się tej Wirtualności... Czasem jestem tym wręcz przerażona. A tak naprawdę to nie chodzi tylko o H. Przecież nie tylko on z listy wirtualnych znajomych na gg czyta mojego bloga. Robi to jeszcze kilka osób. Przecież ja właściwie nic o nich nie wiem, podczas gdy oni znają mnie bardzo dobrze. Wiedzą jaka jestem, co lubię, a czego nie. Na dobrą sprawę mogą to wykorzystać przeciwko mnie... Teraz mogą być tacy, jacy ja bym chciała, żeby byli. W każdej chwili mogą pokazać swoją drugą twarz... Boję się, Eljot. Najzwyczajniej w świecie się boję... I chyba nie jest to tak do końca nieuzasadnione, prawda??? Zresztą nie tylko tego się boję. Boję się tego, co się ze mną dzieje od jakiegoś czasu... Ale o tym kiedy indziej, dobrze???

I wiesz co? Zauważyłam, że ta moja niechęć do rozmów on-line zaczęła się jakiś czas po rozpoczęciu pisania listów do Ciebie...

Kończę na tę chwilę. Może się jeszcze dzisiaj odezwę... Nie wiem. teraz będę się uczyć... Trzymaj się kolorowo...

 

 

 

alexbluessy : :