Archiwum 20 czerwca 2004


cze 20 2004 Kap kap płyną łzy...
Komentarze: 1

No, z nastrojem to się idealnie do dnia dopasowałam. Za oknem pada od rana, a ja od rana płaczę. Nie wiem czemu, przecież nie mam nawet żadnego konkretnego powodu żeby płakać. Może tego potrzebuję??? Płacz oczyszcza, ponadto przynosi radość, o ile płacze się w spokoju.

„kap, kap płyną łzy..”

Brakuje mi go, strasznie mi go brakuje. Zaraz idę zwinąć się pod kołdrą w pozycji embriona, może zasnę. Chciałabym zasnąć, chciałabym żeby było już jutro. Może to będzie lepszy dzień...

Płaczę... Esio przed chwilą wysłał sygnał. To znaczy, że wszystko dobrze. Ale mimo tego, że poczułam Ciepło nadal płaczę. Wracają kolejne wspomnienia. Kolejne fragmenty wspólnych chwil. Staram się je uporządkować, ale nie umiem. Nie mam siły...

„znaleźć siłę w sobie chcę...”

Za oknem szaro, ponuro, smutno. Wsłuchuję się w deszcz, ale to tylko potęguje moją tęsknotę za bliskością, ciepłem, za obecnością jednym słowem, Esia. Spacery po Ostrowie... wspólne oglądanie filmów... słuchanie Michała Bajora przy czerwonym winie... i takie zupełnie codzienne i „ludzkie” nicnierobienie – leżenie na łóżku... blisko i tyle... I ja wiem, że to wróci, że to znowu będzie, ale teraz, dzisiaj tak bardzo tęsknię. Tak bardzo tęsknię, że mam ochotę Krzyczeć. Nie, nie krzyczeć, ja mam ochotę Wyć. Z tej tęsknoty i tego bólu.

Esio... Esio... Esio... Esiu wracaj już!!!

Z każdą chwilą coraz bardziej, wyraźniej, uświadamiam sobie, że chcę mieć go blisko. Że chcę mieć tą (komfortową, jeśli można tak powiedzieć) świadomość, że jest. Nawet niech sobie będzie na drugim końcu miasta. Ale jednego, tego samego miasta. A teraz... teraz tylko przechodzi mnie dreszcz, a do oczu napływają kolejne łzy na samą myśl o cieple, które mnie ogarnia kiedy on całuje moją twarz, ramiona, kiedy ogarnia z czoła niesforne kosmyki włosów. I nazywa „swoim kochanym Czatem” i uśmiecha się, przytula i jest dobrze, nie trzeba nic więcej... Kiedy leżę pod kołdrą wsłuchana w miarowe uderzenia kropel o szybę wyobrażam sobie (nawet blado uśmiecham się do tych/takich myśli), że on jest obok mnie, że czyta swoją ulubioną „GW” albo ogląda „Wiadomości”. A ja leżę cicho i jest mi dobrze. Znowu jest dobrze...

 

 

alexbluessy : :
cze 20 2004 ...jednak łatwiej jest mi śnić...
Komentarze: 0

„Tak trwać nie mogę w powietrzu(...)tak żyć nie mogę bez sensu(...)jednak łatwiej jest mi śnić niż tutaj żyć. I wybacz Boże, podaruj, gdy zechcę odejść dziś stąd Już nie namawiaj i nie obiecuj Tam czuję się bezpieczniej i tam jest mój dom(...)” [K. Kowalska – „Cofnij czas”]

...jednak łatwiej jest mi śnić niż tutaj żyć... Dzisiaj mam wrażenie, że nic nie ma sensu, że nic nie mogę, na nic nie mam wpływu, nic mi się nie uda. Jest mi z tym ciężko, nie będę ukrywać. Od rana usiłuję skupić się na testach z angielskiego, nawet nieźle mi idą. Tyle, że skupienie uwagi na ćwiczeniach wymaga ode mnie maksimum wysiłku. Co chwilę myśli gdzieś uciekają, ktoś się w nich pojawia... Jak długo jeszcze, co??? Wiem, że za tydzień egzamin, że muszę się uczyć, że... I dzisiaj moje myślenie sprowadza się do: „Boże, a co jeśli nie zdam tego egzaminu??? Co jeśli znowu się nigdzie nie dostanę??? Wtedy Esio powie mi „goodbye”, bo po co mu dziewczyna, która nawet na głupie studia nie może się dostać. Jestem do d***, jestem do niczego...”. Wiem, że może przesadzam, że przecież gdzieś, tam w głębi wiem, że będzie dobrze. A jednak jest we mnie jakiś niepokój. Zaczynam panikować??? Być może.

...jednak łatwiej jest mi śnić...

Tam, w świecie wyobraźni wszystko jest proste, na wszystko jest jakaś rada. Tam nie ma labiryntów, wszystko jest różowe... A tu??? Tu, jak to dziś powiedział ksiądz: „każdy musi dźwigać swój krzyż. Nie za ciężki, On wie kto, jaki ciężar może udźwignąć, ale każdy musi nieść swój krzyż.” A jaki jest mój krzyż??? Ciężko powiedzieć, mogę się tylko domyślać co nim jest. No, chyba, że jestem w błędzie, co też jest bardzo możliwe. Zresztą czy ktoś mi może powiedzieć dlaczego ostatnio wszystko u mnie musi się sprowadzać do jednej” rzeczy???

Bo jestem zakochana??? Bardzo być może. Zresztą aż się tego boję. Boję się myśleć, bo zaraz pojawiają się myśli: „a jeśli będzie zupełnie inaczej, jeśli znowu się zawiodę???”. Ale taka jest prawda. Mam ochotę krzyczeć imię Esia, mam ochotę każdemu, kto się nawinie opowiadać o nim, o tym jak bardzo tęsknię. Do samego Esia mam ochotę wysyłać smsy. Ale nie wysyłam, nie chcę przesadzić... Ale on wie. No, przynajmniej taką mam nadzieję. I jest jeszcze coś. Boję się też, że naprawdę Czas leci bardzo szybko, coraz szybciej i że niedługo dzień, na który tak długo czekałam stanie się faktem. I co wtedy??? Co powinnam zrobić, jak się zachować??? Hm, wiem, że to trochę za wcześnie na takie problemy, ale... Serce powie co powinnam zrobić??? Tak przynajmniej mówią moje koleżanki. Ja wiem jedno: coraz bardziej chcę mieć go już przy sobie, każdego dnia to sobie uświadamiam. Każdego dnia budzę się rano i chcę go zobaczyć, zdjęcie już nie wystarcza. Siedzę na łóżku, rozwiązuję testy, godzina jest popołudniowa i co??? I łapię się na tym, że czekam na dźwięk domofonu. Ale co mogę zrobić, no co??? nic. Wielkie nic. Kiedy zamknę oczy wracają kolejne obrazy wspólnych chwil. Kolorowe, uśmiechnięte, każda inna, każda ważna. Ze wszystkich sił staram się żadnej nie zgubić. I nawet mi się to udaje, co więcej wracają wciąż nowe szczegóły. To chyba dobrze, prawda??? Ale jest coś jeszcze. Kiedy patrzę na zdjęcie, które stoi przy moim łóżku z jednej strony czuję w środku Ciepło i Czułość, ale jednocześnie pojawia się Ból. Każde zerknięcie na zdjęcie sprawia mi przykrość. A dlaczego??? Tak chyba nie powinno być, co???

...jednak łatwiej jest mi śnić...

Jeśli zawalę egzamin, a wiem, że nie mogę sobie na to pozwolić, będzie to tylko moja wina. Bo byłam słaba, bo nie potrafiłam wziąć się w garść, bo... Jeśli coś pójdzie nie tak, będzie to tylko moja wina. Moja wina, moja wina, moja bardzo... Nie wiem co zrobić. Może powinnam pozbyć się na jakiś czas komputera, albo najlepiej zamknąć się w odosobnieniu na te kilka dni. Już sama nie wiem. Wiem natomiast jedno:

I WANT TO SEE THE SUN AGAIN!!!

A ja wiem, że mimo wszystko, mimo tego, co się dzieje, co mi się przydarza nie mogę się poddać. Muszę być silna i muszę walczyć. Żebym czegoś nie straciła, żeby coś mnie nie ominęło. Bo w codziennej gonitwie, w pogoni za sowimi ideałami, wyobrażeniami można stracić coś Ważnego. A ja tego nie chcę. Z całego serca nie chcę!!!

„Wieczorami, w blasku świec, przy muzyce, w absolutnej ciszy przychodziło do mnie Zrozumienie. Zatem było nas siedmioro... Ciało, Serce, Rozum, Tęsknota, Czekanie, Smutek, Zrozumienie. „ [J. L Wiśniewski – „Martyna”]

Proszę, trzymajcie kciuki...

 

 

alexbluessy : :