Archiwum 28 sierpnia 2004


sie 28 2004 Dla Was.
Komentarze: 5

Wiecie, jak czytam wasze komentarze, szczególnie te z ostatniego okresu, to ryczeć mi się chce. Czytam, chwytam się za głowę i ryczę. Naprawdę. Ja myślę, że bez Was nie wytrzymałabym. Załamała, zwątpiła. Ale wytrzymałam i duża w tym Wasza zasługa.

 

Można powiedzieć, że razem dobrnęliśmy do końca 4 miesięcy. Pełnych łez, zwątpienia, ale jednocześnie nadziei i wiary, że jest na co czekać i do kogo tęsknić. I to nie jest tak, że ja nie skaczę z radości. Nawet nie wiecie jak mam ochotę skakać, ale brakuje mi odwagi. Tylko dlatego siedzę na krześle tępo wpatrując się raz w monitor, raz w to, co za oknem. A w środku... w środku wszystko się burzy. Piję kolejną herbatkę z melisy, od ponad godziny nieustannie słucham „To, co dobre” Kasi Kowalskiej. Już znam tę piosenkę na pamięć.

 

On-line nie mam ochoty rozmawiać. Zresztą nawet nie wiem kto, czego ode mnie chce, o co pyta. Nie wiem. Tylko wieczorem umówiłam się na pogawędkę z Bratem Moim Kochanym. Może jemu uda się mnie przywrócić do życia.

 

Hm, a zakładałam sobie (jeszcze dziś rano nawet), że dla zabicia czasu rzucę się w wir zajęć. Jakichkolwiek, byle tylko mieć czym zająć ręce i myśli. A szczególnie te drugie. Ale nic nie wyszło z moich planów. Sprzątanie wydaje mi się bezsensu, na kąpiel za wcześnie, w The Sims już nie mam ochoty grać na razie, czytanie też odpada. Najlepiej byłoby pójść spać, ale na to też za wcześnie jest.

 

I tylko zastanawiam się dlaczego ciągle mam przed oczami biały autokar z zielonym logo przewoźnika i tabliczką za przednią szybą oznajmiającą, że jedzie on trasą Kraków – Wrocław – Dover – Londyn. Dlaczego widzę ten obrazek, zamiast zupełnie przeciwnego??? I łzy, znowu je czuję.

 

A zaraz potem zamykam oczy i znowu jest radość, że to już. Ale za chwilę odwaga mnie opuszcza. Znowu najbezpieczniejszym miejscem wydaje mi się „schowek” zrobiony z koca.

A w głowie tysiące scenariuszy, miliony słów, wyobrażenia ciepła pocałunków i bliskości.

 

Jutro. Już jutro.

 

A póki co on nawet nie napisał jak się jedzie. (A ja też nic nie piszę. Na dorą sprawę nawet nie wiem czemu choć ręce się rwą do wystukania czegoś.) A może jednak został??? Może ten e-mail sprzed paru dni to tylko taki haczyk???

 

 „Zamknij się głupia, pewnie, że jedzie”.

 

Wiecie, ja nie lubię polskiej produkcji serialowej. Zresztą ja ostatnio nawet za filmową produkcją rodzimą nie przepadam. Poza kilkoma wyjątkami nie dzieje się tam nic godnego uwagi. (Oczywiście to moje czysto subiektywne zdanie) W każdym razie, jedno z założeń na dzień dzisiejszy chciałam wypełnić. Mianowicie obejrzeć nie wiem który bo specjalnie mnie to nie interesuje, odcinek „Na dobre i na złe”. Serial jak dla mnie obrzydliwie słodki, wszystko z happy endem i w ogóle. Dla mnie za dużo tam lukru. No, ale dziś to był jedyny punkt w programie TV, który dało się jeszcze obejrzeć. Ostatecznie skończyło się na pierwszych 3 minutach (znowu zostałam zamroczona wizją białego autokaru z zielonym logo przewoźnika i tabliczką, że jego celem jest Londyn). W każdym razie w ciągu tych pierwszych 3 minut usłyszałam słowa, które nawet sobie zapisałam, potem przeanalizowałam, a na końcu chwyciłam za głowę i rozpłakałam.

 

„JAK CZŁOWIEK SIĘ ZAKOCHUJE TO JAKBY WSIADŁ DO DIABELSKIEJ KOLEJKI. WSZYSTKO WIRUJE, CZUJE POŻĄDANIE, NIE MOŻE O NICZYM MYŚLEĆ. A POTEM TO MIJA I CZŁOWIEK ZACZYNA SOBIE UŚWIADAMIAĆ, ŻE (...)* MIŁOŚĆ TO JEST CHYBA TO, CO ZOSTAJE PO ZAKOCHANIU.”

 

Podobno stan zakochania trwa do 6 miesięcy. Hm, już tyle znam Eśka. Czyli, że teraz czuję miłość, tak by wynikało. Ale ja ją czuję do cholery. Czuję, czuję, czuję. I nie chcę jej/tego stracić. 

 

... to już jutro...

 

[* na razie nieistotne co tam było pod kropkami schowane]

 

 

 

alexbluessy : :
sie 28 2004 ...a jakby mnie nie było...
Komentarze: 4

„TAK, TO JA I SAMOTNOŚĆ TUŻ PRZY NODZE W ROLI PSA(...)TAK, TO JA KTÓREJ CZASEM PO POLICZKU PŁYNIE ŁZA...”

 

Nie wyspałam się. Jestem, a jakby mnie nie było. Kilka godzin przewracałam się z boku na bok nie mogąc zasnąć. Za dużo wrażeń??? Nie, to raczej nie to. Raczej standardowe siedzenie do zbyt późna przy komputerze, rozmowa z M. i jej chłopakiem i jakaś duszność powietrza.

 

Bo M. ma już wszystko za sobą. I jest szczęśliwa. A ja jej zazdroszczę. Wiem, że i mnie to czeka, że ja też będę, ale zazdroszczę jej, że „najgorsze” ma już za sobą. Wczoraj mi powiedziała, że najbardziej stresujący jest moment czekania, a potem, kiedy już Esia zobaczę, będzie dobrze. Żebym się nie martwiła. Powiedziała, że mnie podziwia, że tyle wytrzymałam, że tyle czekałam. Hm, gdybym nie Czuła, gdybym nie chciała to bym nie czekała. Nie wylałabym tylu łez i nie wypiła kilku opakowań herbatki z melisy. No, ale ta melisa to nie tylko Esiowym wyjazdem była spowodowana, więc nie można jej tak do końca liczyć.

 

Jak Penelopa na Odysa czekałam. A jutro moje „cierpienia” zostaną wynagrodzone. Za godzinę ruszy z Londynu autobus Esia. Ta świadomość (na nią zrzucam „winę”) kazała obudzić mi się wcześnie rano, po zaledwie kilku godzinach niespokojnego snu. Zrobiłam sobie mocnej kawy i dwie kanapki z odrobiną ziemniaczanej sałatki. Obejrzałam 2 odcinki „Co ludzie powiedzą”, a potem włączyłam muzykę i zaczęłam tańczyć po pokoju. Jak wariatka tańczyłam i miałam ochotę się śmiać i wycałować zdjęcie Esia.

 

„NIE NAPISZĘ O MIŁOŚCI KOLEJNEJ PIOSENKI, MIŁOŚĆ SAMA WE MNIE ŚPIEWA..”. Tak się dziś czuję. to we mnie śpiewa. I kołyszę się w rytm tego czegoś. Zabawne, ale piosenka, która stała się przebojem lata A.D. 2004 „Jej czarne oczy”, a która wyjątkowo działa mi na nerwy (być może dlatego, że za dużo jej wszędzie) dzisiaj powoduje u mnie chęć śmiania się, śpiewania i tańczenia. Tylko żeby to nie oklapło wszystko...

 

„ZŁE KILOMETRY DZIELĄ NAS...”. Ale już ich coraz mniej. Z każdą godziną, minutą, sekundą będzie ich mniej. Moje Kochanie będzie bliżej.

 

Wczoraj do późna rozmawiałam z Moim Bratem Kochanym na gg. On umie pocieszyć, rozśmieszyć, pozytywnie nastawić. Najbardziej rozbroił mnie (śmiałam się jak głupia do monitora), kiedy stwierdził, że jego emotikonki umarły. Nagle przestały się ruszać. Zapytał czy one nie żyją. Słodkie... A zaraz sam się zaczął śmiać. Taki Brat to skarb, mówię Wam. No a potem poskarżyłam się, że się boję, że niepokoję. A on na to „Nie martw się Oluśka, będzie dobrze. Wypij sobie głębszego przed wyjściem z domu, chociaż to może nie najlepsze wyjście bo nogi będą ci się plątać.” Ja o tym wiem, dlatego o żadnym głębszym mowy nie ma. W końcu stwierdziliśmy z P., że idziemy spać. I poszliśmy. On w B-stoku, ja we Wrocławiu. Prawie 600 kilometrów od siebie. Dobrze, że chociaż gg jest.

 

...pierwszą myślą, jaka do mnie przyszła po otwarciu oczu był cytat z „Kamyka”. Ten o rozstaniach. Już nie raz go przytaczałam, więc nie będę znowu powtarzać. Ale przyszedł też drugi, trochę zapomniany, ale również bardzo adekwatny. Tylko trochę późno mi się o nim przypomniało. W zasadzie, kiedy już jest po wszystkim. No, ale ostatecznie lepiej późno niż wcale, right???

 

„TO TYLKO PRZERWA – myślałem. CZAS POTRZEBNY NAM OBOJGU DO ZASTANOWIENIA SIĘ, DO ODCZUCIA CZYM JEST SAMOTNOŚĆ. GDYBY NIE BYŁO CISZY, NIE ODRÓŻNIALIBYŚBY DŹWIĘKÓW.”

 

Mądre i piękne słowa.

 

Zza ściany dobiega radosny śmiech M. rany, jak jej dobrze, że ma „to” już za sobą. Nie powinno tak być, wiem, że to złe, ale denerwuje mnie to. A w głowie jedno pytanie „dlaczego ja tak nie mogę???”. Wczoraj przez chwilkę porozmawiałam z nią i R. Stali szczęśliwi, uśmiechnięci, zakochani. „Esiu, Mój Kochany, wracaj szybko!!!”. 

 

A teraz słucham „Kołysanki dla serca” by Kayah. Chciałabym się uspokoić, wyciszyć, uciec. Chociaż na chwilę. W ciągu półtorej godziny od pościelenia łóżka zdążyłam zrobić pranie, prasowanie, zmyłam brudne naczynia i wyniosłam śmieci. Wszystko po to, żeby jakoś zabić Czas. Ale dziś on przeleci wyjątkowo szybko. chciałam poczytać wypożyczonego „Greka Zorbę”, ale jakoś nie dociera do mnie akcja książki. Dlatego chyba odwiedzę The SimsVille. Zatopię się w życie Seriala i Noweli, przez jakiś czas będę żyć ich życiem.

 

Tak, tak zrobię. A potem będę oglądać wszystko, co tylko dziś w telewizji da się obejrzeć.

 

A Tobie, Kochanie, życzę szczęśliwej podróży . :*

 

alexbluessy : :