Archiwum 28 września 2004


wrz 28 2004 Bez niego...
Komentarze: 4

Ja tak nie umiem Aniele Mój. Nie wiedziałam, że może mi kogoś tak bardzo brakować, że mogę za kimś tak bardzo tęsknić.

 

Nie wierzyłam...

 

Teraz już wiem i wierzę. Doświadczam tego każdego dnia. Każdego dnia bardziej.

A bez niego, bez niego to:

 

Wszyscy są głupi

drzewo jest głupie

słońce jest głupie

motyl jest głupi

żuczek jest głupi

kwiatek jest głupi

i ja też.

 

... i ja chcę żeby on zadzwonił i powiedział, że przyjeżdża. Chcę mieć pewność/świadomość, ze dziś go zobaczę i przytulę się do niego. Potrzebuję tego bardzo, ale sama nie zadzwonię, nie powiem mu o tym.

 

W zamian za to postaram się jakoś naprawić mój bordowy golf co by się do noszenia nadawał. Zobaczymy co wyjdzie z tego mojego improwizowania. Bo nie będę ukrywać, że to będzie wielka improwizacja.

 

... zresztą zrobię dużo żeby czas szybciej biegł...

 

 

 

alexbluessy : :
wrz 28 2004 (nie)Błogo.
Komentarze: 1

... takie wieczory i takie poranki to mogłabym mieć codziennie Eljot. To znaczy wieczór może być co drugi bo jednak spać też czasem trzeba, nie??? Ale za to poranki w życie wprowadzę jak już zostanę translatorem i moja praca będzie polegała na siedzeniu przed komputerem.

 

Bo póki co musi mi wystarczyć kawa (Prima Rumba z dodatkiem czekoladowego cappuccino z łyżeczką cukru i mleczkiem), trochę ryżu z jabłkiem i Simple Minds w odtwarzaczu. I jest „ o, jak błogo...” – jak mawia Esio.

Szkoda, że Esio już musiał iść. Ale cóż, jak chce się mieć prace trzeba się poświęcać, prawda??? No, tylko niekoniecznie trzeba ustawiać orkiestrę symfoniczną jako budzik. Wrrr...

 

... teraz cicho Aniele Mój, „See the lights” to moja ulubiona piosenka. Pytasz jak wczorajszy wieczór??? Powinieneś to wiedzieć, ale przeżyjmy go raz jeszcze. Wyszłam wcześniej bo chciałam jeszcze wstąpić do Galerii D. Widziałam ładną sukienkę, jak potem mówiłam o niej Esiowi to najpierw powiedział, ze jemu by się taka nie podobała, a chwilę zmienił „zeznania” mówiąc, że jeśli będę się tak ubierać (np. tak, jak wczoraj albo w „zajebiście krótką” spódniczkę w kratkę, która tez moją uwagę zwróciła, to jak on normalnie nie jest zazdrosny tak teraz będzie. To niech będzie. :D :D :D... Żadnej z tych rzeczy nie kupiłam. Po pierwsze brak kasy, a po drugie i tak miałabym dylemat czy nie zdecydować się na perfumy. Jednak „Light Blue” Dolce & Gabbany to jest coś... Ale wydać dwie stówy na buteleczkę pachnidła to lekka przesada chyba jednak.

 

... no w każdym razie skończyło się na pomadce i mgiełce do układania włosów. A potem żartowałam, że teraz czekam na kredyt studencki żeby sobie kupić perfumy. A Esio na to, że ma rozrzutną „żonę” bo skoro on nie ma pracy to ja powinnam go „utrzymywać” (z kredytu rzecz jasna), i kupić mu nowe spodnie. Hehehe...

a w ogóle to przez większość wieczoru chodziła mi po głowie piosenka „Blue velvet”. Nie wiem czemu mnie tak „opętała”.

 

... Byliśmy w takiej nowej knajpie na Rynku. „Jazda” się nazywa i jest bardzo przyjemna – z klimatem i świetną muzyką. Tylko piwo diabelsko drogie bo aż osiem zeta kosztuje. Eljot, przecież za taką kasę to jakiegoś drinka można kupić. Posiedzieliśmy ze dwie godzinki i wróciliśmy do domu. W międzyczasie Esio wszedł na temat mojego Bloga, ale jak zwykle został bez adresu w rączkach. Za dużo chciałby wiedzieć. Nie ma lekko, niestety. Zapytał na jakim portalu mam Bloga to będzie mu łatwiej szukać. Wiesz co mu odpowiedziałam??? Że jak tylko się dowiem, że choćby szukać go zaczął to nie mamy o czym rozmawiać i nie chcę go znać. Drastyczne??? Nie ma innej rady.

Na koniec zjedliśmy po pajdzie z warzywami, befsztykiem i czosnkowym sosem. Ale była jakaś oszukana bo warzyw to tam było tyle, że prawie wcale.

 

... po drodze do domu Esio mnie nastraszył opowieścią o jakiejś ręce na zdjęciu, której tam być nie powinno. I w ogóle o horrorach mówiliśmy i w końcu jak zwykle wraz z wejściem na klatkę moją schodową pojawiają się kosmatki, tak teraz najbardziej chciałam znaleźć się w bezpiecznym mieszkanku. No, ale Moje Kochanie winę za przestraszenie wzięło na siebie.

 

... zanim jeszcze położyliśmy się spać dowiedziałam się, że on bardzo cieszy się, że z nim jestem. Że bardzo się cieszy. Położył się za mną, przytulił mocno i cicho to powiedział. A w jego ustach takie słowa to już bardzo dużo.

Kenny G. grał, lampka była zgaszona, i byłam ja i był Esio. I jego zapach, dotyk i delikatność. Tym razem nie było Preludium nawet, ale to nie ważne bo przecież był blisko, right??? Powiedziałam mu, że chciałabym się upić w wannie z gorącą wodą i pachnącą pianą, ze świecami i muzyką (najlepiej Natalie Cole), a potem żeby było ciepło i blisko. No a Esio stwierdził, że to niezły pomysł i trzeba o tym pomyśleć. Tylko może nie upijać się do końca, żeby nie stracić Czucia. Kochanie Moje...

I jeszcze można by jakieś erotyki czytać...

 

(... dobra nie rozmarzam się już bo zaraz musze wychodzić na inaugurację, a chcę jeszcze przejść się po sklepach żeby torby pooglądać).

 

... No, a na koniec to Esio ułożył się na brzuszku i poprosił o nasmarowanie balsamem. Dałam mu do wyboru balsam ze złotymi drobinkami, balsam z masłem kakaowym poprawiający koloryt skóry (ale to odpadło bo jemu póki co kolorytu nie trzeba poprawiać, to raczej ja powinnam co by za bardzo się nie odróżniać) i płynny talk (AVON). Esio wybrał talk. Zachwycił się zapachem i chłodzeniem jakie ten kosmetyk funduje skórze. W połowie moich „działań” stwierdził, że nie o to mu chodziło bo on raczej myślał o czymś na schodzącą skórę. Rany ale maruda z wymaganiami, nie??? Skoro kakao odpadło zostały drobinki. Znowu zachwyt był zapachem i w ogóle ogólny wrażeniem. Tylko jednego Moje Kochanie nie przewidziało. Że te drobinki złote są naprawdę widoczne. Zapalił lampkę i się przeraził, że jak on pójdzie na job interview taki świecący. Po oględzinach doszliśmy do obopólnego wniosku, że koszulę zapnie pod samą szyję (moja wina, zapomniałam, że on ma tą rozmowę i na szyję mu trochę rozsmarowałam), poza tym weźmie prysznic i powinno się zmyć.

A potem zasnęliśmy. Kurcze, tylko to łóżko jest jakby trochę za wąskie. Esio to ja razy dwa, szczególnie teraz, kiedy te wszystkie ostatnie stresy mnie wychudziły jeszcze. No, ale w końcu jakoś się ułożyliśmy i zasnęliśmy. Tylko rano ta orkiestrowa pobudka. Wrrr...

 

A wiesz Eljot, że Esio to chyba naprawdę trochę się „obawia” tego, że będę sama z trzema chłopakami. Nie mówi tego, raczej też nie pokazuje, ale czasem coś napomknie czy zapyta. Wczoraj też chciał wiedzieć czy kręciłyśmy coś z A. (byłą współlokatorką) ze współlokatorami-amerykanami. Hm...

 

... jakieś zniechęcenie mnie dopadło. Na płacz też mi się zebrało, nie wiem dlaczego. A przecież kupiłam nową torebkę, jest śliczna. Z płócienka, pojemna, w sam raz na słowniki i notatnik. Przecież jak ją zobaczyłam, wiedziałam  że musi być moja. To czemu jakoś tak mi niewyraźnie, co???

A może to PMS...??? Może jest tak, jak w/o książce J. L. Wiśniewskiego???

 

„Przychodzą, odchodzą, znikają i pojawiają się znowu. Najczęściej jednak po prostu są. Jak wschody słońca, tylko że przez kilka dni w miesiącu. Są epicentrum kobiecości, misternym tworem ewolucji(...)”.

 

... smutno mi i zimno. Niech mnie ktoś przytuli... Idę ryczeć.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

alexbluessy : :