Komentarze: 13
„Very Drake” nie polecam jako filmu dla odprężenia ciała i umysłu. Mimo, że z tych ambitniejszych, nominacje do Oscara, itp. to zrelaksować mogłam się dopiero w domu. :D Hm, a może ja się skupić nie mogłam bo mi Esio pachniał obok i chciejstwa przychodziły, a poza tym czasem ans nachodziły wybuchy śmiechu, które musieliśmy dusić w sobie. I tak naprawdę film warty obejrzenia dla ostatniej sceny.
To, co nastąpiło potem pominę nadmieniając jedynie, że U(ni)milanie sobie życia z Esiem jest szalenie... hm... przyjemne. Aż się rozpłynąć można, albo coś... mocniejszego. A potem zasypiać w ramionach swych... I tu znowu muszę coś przemilczeć. Coś, co miało miejsce bardzo wcześnie rano kilka dni temu, było wypowiedzianą w moim kierunku prośbą, i wywołuje szeroki uśmiech na twarzy. Nawet w tramwaju jadąc zaczynam się śmiać do siebie na samą myśl. Ukochany to ma pomysły (i poczucie humoru)... I nie starajcie się odgadnąć o czym rzecz bo i tak nie zgadniecie. :]
Łacina nie musi być taka straszna, jak myśleliśmy, wczorajsza kartkówka – niespodzianka z „zegara” chyba nie poszła źle. Jak przeżyję dzień dzisiejszy to wszystko przeżyję. Dostałam przykazanie żeby trzymać jutro kciuki, za egzamin Ukochanego. Tak między 18 a 19, akurat będę na wykładzie z Historii Filozofii więc nie będę musiała pisać tylko keep my fingers crossed. I Wy też potrzymajcie, co??? :o)
W sobotę muszę przysiąść na tyłku i pogrzebać w „Kompendium Pilota Wycieczek” bo egzamin coraz bliżej. Co to będzie, co to będzie???
P.S. Do „kropkowego komentatora” – może nie pamiętam, a może nie chcę pamiętać. Nie wiem czemu sobie nagle przypomniałeś o tym Blogu i czemu się nie podpisujesz, i zostawiasz po sobie konsternację.
A poza tym to z coraz większą pewnością i przekonaniem stwierdzam, że coś się tu niedobrego dzieje, na Blogowisku. Jak tak dalej pójdzie to się stąd wyniosę.