Komentarze: 11
Od rana niebo płacze, a ja z nim razem.
Wieczór zapowiadał się taki, na jaki miałam ochotę. Pizza serowa, białe wino, jakiś rozluźniający film i elektryzująca obecność Ukochanego. I wszystko byłoby tak, jakbym chciała, żeby było. Wygłupy, dokuczanie sobie nawzajem, dogadywanie wspólne. I nagle telefon Esia zadźwięczał. Okazało się potem, że to jego eks dzwoniła bo dziś leci do Stanów.
Spochmurniałam, coś zakłuło. Niby takie nic, niby takie życie, takie prawo Esia, a dla mnie??? Jakoś zabolało.
Kilka cudownych chwil później, kiedy Esio zasypiał już powoli, patrzyłam na niego. Jaki jest spokojny, jaki kochany, pogładziłam go po policzku. W odpowiedzi dostałam całusa.
Z głośników leciały Moje Kołysanki, oddech Esia wskazywał na sen. Ciągle patrzyłam, łzy mi ciekły, bo myślałam jak bardzo boję się go stracić, jak Wielkie Szczęście mnie przy nim spotyka.
Jednocześnie wróciło to, o czym z całych sił nie chcę pamiętać, co chcę wyrzucić, co mimo upływu mnóstwa czasu wywołuje irytujący ból i złość. A może to wszystko przez moją naiwność??? (wtajemniczeni wiedzą, o czym mówię. Szczególnie ty, D.). I to wróciło, a ja nie chcę nic oprócz Eśka przy boku, oprócz tego szczęścia, które mam od niego i dzięki niemu. I nie chcę żeby tamto wracało.
A wszystko przez jeden telefon. :o(