Archiwum 08 maja 2006


maj 08 2006 Może...
Komentarze: 1

Koleżanka szuka chętnych, którzy pojechaliby z nią popracować trochę za granicę. Nie wiem... Na test językowy mogę pójść, ale na wyjazd się raczej nie zdecyduję. Muszę zresztą jeszcze z Ukochanym porozmawiać. Z jednej strony 4000 PLN na pewno bym zarobiła i odszedłby mi problem z czego opłacić czesne na uczelni. Z drugiej strony nie chcę zostawiać Ukochanego, Kociątka, mojej wrocławskiej rzeczywistości. I to nawet nie dlatego, że się boję (choć to też, gdzieś tam, w głębi), po prostu nie wiem czy ten wyjazd dałby mi coś w przyszłości (poza kasą na studia). Nie jest mi wszystko jedno, gdzie będę pracować. Być może źle robię, ale wolę wziąć udział w projekcie EFSu, który mi kiedyś na pewno zaprocentuje, który trwa 10 miesięcy i nic nie wykładam od siebie oprócz chęci.

Tak więc mam dylemat... Choć i tak decyzje już w zasadzie podjęłam, jeśli tylko się zakwalifikuję na to szkolenie wybieram naukę. Poza tym nie wiem tez jak się sesja potoczy (tfuuu) bo jestem w lesie, coraz bliżej do czerwca, czas zaczął nagle gnać z kopyta, a ja nie bardzo wiem co się dookoła mnie dzieje.

 

Ja już i tak będę kombinować jak kobyła pod górę żeby magisterkę robić na zaocznych. W tygodniu praca, potem Ukochany, Najlepsiejszy Brat i Kociątko, a reszta w de. Dwa razy w miesiącu pojadę na uczelnię i lajcik. Będę gotować, prasować, dbać o mężczyzn swoich. MI to pasuje, może jakaś niedzisiejsza jestem, ale tak właśnie jest.

 

... nie wiem, co się dzieje w tym kraju. Nie wierzę!!! Po prostu oczy przecieram każdego dnia i mam mniej lub bardziej myśli o tym żeby strzelić. Se w łeb na przykład. Czarno widzę.

 

Spacery z Kociątkiem mnie nie dotleniają, muszę sobie chyba jakieś doświetlanie zafundować, może złapię trochę chociaż energii.

Może...

 

alexbluessy : :