Komentarze: 2
Zaspana jestem. Osttanio ciągle chodzę niedospana. Być może ma to związek ze zblizającą się sesją i moją świadomością, że nic nie robię w jej kierunku. Inna rzecz, że praca mnie pochłania. Właśnie - praca. Praca, która mi się szalenie podoba, w której chciałabym zostać, a jednak w perspektywie mam jej zmianę. Bo nie stać mnie na wolontariat. Jestem za stara i mam jakieś tam swoje plany... A nie będę pracować za mniejszą kasę, niż mam teraz, a tak się skończy jeśli Miasto Wrocław się naszym Centrum nie zaopiekuje finansowo. Bo choć lepsze zarabiać takie pieniądze niż żadne i zdobywać doświadczenie, pani w OFE powiedziała mi, że od sumy 820 złotych nie ma nawet jak składek odprowadzić w miarę normalnych. Dlatego muszę zacząć rozglądać się za czymś innym.
Poza tym to sen z powiek spędza mi sesja. Niby tylko 2 egzaminy, ale jakoś tak kiepsko je widzę. Zwłaszcza literaturę. Chociaż jeśli rok temu zdałam u faceta, który jest kilkakrotnie bardziej strsazny i wymagający od "tegorocznej" babki to nie mam się czego bać. Babka jest z tyhc, którzy wpisują trzy jeśli się cokolwiek wie bo nie chce jej się przychodzić i przeprowadzać poprawki. No, ale nie chwalmy dnia przed zachodem słońca. I tak mam nadzieję, że może po sesji uda nam się z Ukochanym wyjechać na 3-4 dni na narty. Bo śnieg podobno się zbliża.
I jeszcze wczoraj zapomniałam o imieninach Ukochanego. Mimo, że obchodzimy je tylko we dwoje to jakoś tak głupio i nieprzyjemnie. Bo zawsze pamiętam, kilka dni przed już myślę co ugotuję, co sprezentuję. A wczoraj... Szkoda gadać, mimo, że on mówi, że nic się nie stało to jakoś tak dziwnie mi. Bo prawdę mówiąc, gdyby w piątek koleżanka nie złożyła Ukochanemu życzeń to bym dat nie skojarzyła.... Ale wiem, że to ze zmęczenia... Najchętniej to bym cały czas spała...
Ale wyjdę zaraz z domu, na króciutki spacer. Potem zorbimy sobie z Ukochanym pizzę na obiad i będzie nam błogo i leniwie...
Pozdrawiam.