Komentarze: 4
FUCK!!! Już mi się nie chce pracować. Nie mam siły do lajtowości z jaką do życia szefowa podchodzi. Mma już dość braku przepływu informacji. Już nie mogę... A winna się nie czuję. Prosiła mnie o załątwienie cateringu - załatwiłam, a teraz całkiem przypadkiem dowiaduję się, że jeszcze coś w zwiazku z tym miała mi powiedzieć. Tyle tylko, że widocznie zapomniała. Albo myśli, że wszyscy czytają w jej myślach. I że jak pstryknie palcami to firma jej zrobi jedzonko i przywiezie. Śmieszne. Od 8 rano zbywałam ludzi, żeby chwilę poczekali, ale jak do 10 nie miałam żadnych wieści to w końcu zamówiłam. Ale murem stoi za mną koleżanka z pracy - jak powiedziałą, trudno nie będziemy się przejmować coś będzie. Ja się winna nie czuję. Ale chcę już do domu... Do bezpiecznych ramion Ukochanego. I do notatek z literatury...
Dość mam niezdecydowania, wykorzystywania ludzi, braku współpracy, braku informacji, dziecinności tej kobiety. A to miała być wymarzona praca, moje miejsce na ziemi... Chyba się pomyliłam, zawiodłam, nie będę charującym murzynkiem. Dobrze, że S. w biurze jest to przynajmniej obie możemy się sobie nawazajem pożalić.
A jutro wcale nie chce mi się iść na imprezę firmową. Nie mam ochoty patrzeć na szefową. Ale na chwilę pójdę, zobaczę. A za 2 tygodnie na narty, w góry... Już nie mogę się doczekać. Komórka zostanie w domu...
Zmęczona jestem. Głowa mnie od rana boli. Chyba urwę się z pracy dzisiaj, zważywszy, że wczoraj byłam dłużej i jutro też będę.
FUCK!
Pozdrawiam.