Archiwum 15 grudnia 2004


gru 15 2004 Bardowie.
Komentarze: 10

... znowu stałam na przystanku ARKADY i czekałam aż pospieszny autobus „A” zawiezie mnie do domu. Dzisiaj się nie denerwowałam bo wiedziałam co mnie w czterech ścianach pokoju czeka. A czeka mnie muzyczna uczta, wieczór z rosyjskimi bardami. Pożyczyłam dzisiaj dwie płyty (Песни нашего века) od dr. K. z zaznaczeniem, że jutro przyniosę. Pewnie, że jutro – więcej czasu na cztery kliknięcia myszką mi nie potrzeba. Przepiękne, nie mogę się nasłuchać (i ta piosenka o Aleksandrze z filmu „Moskwa nie wierzy łzom”). Dlatego biorę prysznic, zaparzam melisę, uruchamiam mój музыкальный центр, czyli wieżę po prostu i udaję się na zasłużony odpoczynek. Ale musicie wiedzieć, ze nie obyło się bez stresu. Dr. K (od fonetyki) dając mi płyty powiedział „pani Aleksandro, proszę jak oka w głowie, to jedyne egzemplarze”. Wyobrażacie sobie??? Czułam się strasznie, że mogę zgubić, złamać czy coś. Torebki nie spuszczałam z oka. Już są bezpieczne, i wcale nie mówię tego z sarkazmem czy ironią.

Jutro po zajęciach wybieram się do B. i jej chłopaków. Dobrze, że postanowiłam zmienić plany i pierniki upiec jutro. Bo jutro też nie mamy fonetyki ostatniej i zajęcia kończymy już o 18, Esio też nie przyjeżdża bo uczy się do kolokwium, a ja idę w odwiedziny. Aż mi głupio, że dopiero teraz, ale ten czas tak leci... Ale jutro wezmę piernik, świeży, pachnący i polany polewą i pójdę złożyć życzenia...

Właśnie życzenia... Dzisiaj zastanawiałam się jakie życzenia świąteczne/noworoczne mogę złożyć Esiowi. Wymyśliłam, że powiem mu po prostu, że nie wiele mu mogę dać bo tak nie wiele mam. I żebym go kochała tak, jak on zasługuje na to. I żeby był ze mną szczęśliwy...

Tak po prostu. Dobranoc, mam nadzieję, że dziś się wyśpię.

alexbluessy : :
gru 15 2004 Coming soon.
Komentarze: 7

Jak co wtorek rano zamknęłam za Eśkiem drzwi, a sama zajęłam się zmywaniem naczyń, które jeszcze z wczorajszej kolacji zostały. Dopijam kawę, przecieram zaspane oczy, włączam muzykę – zaczyna się kolejny dzień, kolejna środa, która minie równie szybko jak się zaczęła. Przykro...

Nie wiem nawet od czego chciałabym zacząć. W zasadzie to myślę już o jakimś podsumowaniu minionego Roku. Wiele się wydarzyło przez ten czas, co najważniejsze więcej dobrego, niż złego. I niech już tak zostanie. Czy ktoś mi to może zagwarantować??? Bo ja jestem jak ta ćma z wiersza Iłłakiewiczówny, że lecę do światła – potrzebuję światłą i ciepła. Eh...

Wiecie, że facet od łaciny nie zrobił kartkówki?! Szok, prawda??? Wszyscy siedzą zestresowani, kartki przygotowane, a on nagle mówi, że zapomniał, że dziś kartkówki miało nie być. To już na mniejszym lub większym luzie zajęcia się odbyły (odmiana rzeczowników i przymiotników III koniugacji), potem kilka osób pisało jakieś zaległe rzeczy, a potem mogłam mury Instytutu opuścić. Pod bramą już (prawie) czekał Eśko, na wstępie poinformował, że jedziemy do Auchan’a (Oszołoma po prostu), a potem do Tesco. Bo najpierw chciał oddać stary akumulator do utylizacji, a potem kupić pianki na narty. I kiedy Esio stał w kolejce żeby akumulator oddać mnie zainteresowała jakaś bluzka na wystawie jakiegoś sklepu i udałam się w jej kierunku nic Esiowi nie mówiąc. Duże było moje zdumienie, kiedy po kilku minutach okazało się, że Esia nie ma tam, gdzie go zostawiłam. Skierowałam się w kierunku wejścia na halę, już miałam wyciągać telefon kiedy zobaczyłam machającą, esiową rękę. Podeszłam, a on się uśmiechał od ucha do ucha. Ale ja tak mam, że gubię się na dużych powierzchniach. Oj, i ten jego zapach... Jakiś pan przed nami reklamował bułeczki, bo podobno dwa razy mu na kasę nabili a on kupował jedną paczkę, jacyś państwo czekali na kogoś z obsługi, w końcu Esio dostał swoje pieniądze i mogliśmy pójść rozejrzeć się za piankami. W Auchan’ie nie było nic takiego,  a jeśli nawet to drogie.

Następnym przystankiem było Tesco. Tutaj pianek też nie znaleźliśmy, a zgubiliśmy się nawzajem i trochę czasu nam zajęło. A potem zrobiliśmy zakupy: wino, mrożona pizza, Pepsi Spice, piwo dla Esia i serek pleśniowy Sekret Mnicha pakowany po 2 serki i do tego słoiczuszek żurawin – cały zestaw nazywał się „Kolacja dla Dwojga”. :D :D :D. Kiedy wracaliśmy w radiu akurat leciała piosenka, taka z typu american christmas songs, którą podobno Esio bardzo lubi. I zaczął śpiewać... Pięknie, aż mi się gęba śmiała. <serducho>

... głodna to ja byłam już nieźle bo nie spodziewałam się wycieczki na Bielany, ale nie ma złego bez dobrego. Zanim pizza się podgrzała, zjedliśmy serki i mięsko od mamy Eśka z żurawinami, popiliśmy winem i pepsi (ja) albo piwem (Esio). Potem pizza, deser (pycha wyszedł) i można było pójść spać. No, przyznam się, że w pierwotnych moich zamierzeniach to trochę inaczej miały się wypadki potoczyć, ale niech będzie.

Dzisiaj czeka mnie powtórka przed kartkówką u dr. Z., robienie tłumaczenia dla Taty i... chyba z obowiązkowych rzeczy na dziś to wszystko. Już się nie mogę doczekać kiedy wsiądę do pociągu i mnie tu nie będzie bo coraz mniej mi się chce. A to wszystko ze zmęczenia, głównie psychicznego. W zasadzie od roku nie miałam jako takiego odpoczynku, a potrzebny mi jest bardzo. Poza tym bank się nie odzywa w sprawie kredytu, boję się sprawdzać czy przelew od K. w końcu dotarł. Z Esiem wczorajsze zakupy rozliczę w sobotę, jakoś będzie. Tylko, że jakoś będzie na chwilę obecną, co będzie potem, po powrocie ze świąt i z Sylwestra??? Tego nie wiem niestety i czasem nie mogę spać z tego powodu.

... i mimo, że nie wierzę w sny, to dziś znowu miałam jeden niepokojący. Niepokojący tym bardziej, że sny tłumaczy się na odwrót. Śnił mi się Esio mówiący, że on czuje, że on w swoich działaniach czy zachowaniach pokazuje, że mnie kocha. A kiedy się obudziłam to chciało mi się płakać.

I tym mało optymistycznym akcentem kończę na chwilę obecną swoje wywody. Na razie.

alexbluessy : :