Najnowsze wpisy, strona 6


sie 30 2006 Coś nowego :)
Komentarze: 3

Ukochany już prawie się wprowadził. Wczoraj zrywaliśmy kawałki tapet w przedpokoju – dzisiaj będziemy naklejać świeże i malować. Ściana w kuchni pomalowana. W naszym pokoju wykładzina – tak cieplutko się zrobiło od razu. W niedzielę przychodzą na obiad rodzice Ukochanego i siostra. Będzie pysznie!!!

Od piątku zaczynam staż w Stowarzyszeniu. Za dwa tygodnie lecę na tygodniowe szkolenie do Turcji. Stowarzyszenie mnie wysyła.... Mam zapłacić 30% podróży tylko. I tak się opłaca. Pierwszy lot do tak egzotycznego kraju. Hm, dobrze, że nie lecę sama. Stresy już przeżywam bo to pierwszy lot i w ogóle. No i to, co się teraz tam dzieje... A poza tym to już teraz wiem, że nie będę umiała cieszyć się tym wyjazdem tak, jakbym chciała, bo przecież Ukochanego tam nie będzie :( Ale, kto wie, może wrócimy tam na Sylwestra...

Cieszę się tą naszą coraz bardziej wspólną codziennością. Póki jestem w domu bawię się w domową kurkę – gotuję, piekę, sprzątam. Dzisiaj np. Pomalowałam ścianę, ugotowałam pomidorową, wymyśliłam menu na niedzielę, zaraz będę działać przy drugim daniu. A potem, kiedy już zacznę stażować i studiować jednocześnie będziemy sobie lepić pierogi na tydzień z góry (na każdy dzień inny farsz ;) ) , smażyć mielone itepe. Będzie milusio.

Na kilka dni ubiegłego tygodnia Ukochany zabrał mnie do Boszkowa. Było super – cicho, wspólnie, trochę chłodno – a jednak ciepło, bezludnie. Cudnie!!! opalaliśmy się trochę, grillowaliśmy i wypróbowywaliśmy nasz nowy, wspólny sprzęt – aparacik foto. :)

Ukochany wygrał też (dzięki mnie) zestaw narzędzi do owoców i teraz czekamy niecierpliwie na paczkę.

Tyle nowości. Poza tym ciągle, niezmiennie – miłośnie mi.


alexbluessy : :
lip 24 2006 Jest jak jest.
Komentarze: 1

Przeprowadziłam się chwilowo na K******. Opiekuję się kwiatkami i pieskiem. Oprócz tego Eśkiem i Kociątkiem. Niedługo wracam do siebie. Po sobotnim grillowaniu, niedzuielnym byczeniu zbieramy siły na sobotnie wesele kuzynki. Przygotowujemy też się do wspólnego zamieszkania (tfu tfu tfu), na razie w pokoju moim panieńskim, a może już za niedługo w mieszkanku. Odseparowani od Rodziców, Siostry i Brata... Fajnie by było. Martwię się tylko trochę finansami. Bo już jest u mnie kiepsko - wyskoczyło kanałowe leczenie zeba i wymiana opony w rowerze. A przynajmniej przeczytam "Ognistego anioła"... Zapowiada się mistycznie... I z tego, czego dowiedziałam się na wykładach wynika, że takie jest.

Projekt w toku. Dzisiaj skończyłam podstawy Linuxa, za tydzień zaczynam teorię z pozyskiwania funduszy unijnych i innych takich. Potem jeszcze trzy dni specjalistycznej informatyki i na staż, a potem do pracy... Już się doczekać nie mogę. Mam nadzieję, że przez ten trydzień nie stracę kondycji bez śmigania na rowerku.

Na arzie siedzę sama bo Ukochany w tym tygodniu na nocki jeździ. A mnie otoczyły zwierzaki i tak sobie razem siedzimy. dziwnie trochę... Nigdy tu sama nie zostawałam na noc. Kociątko osttanio całe noce przesypia na parapecie w otwartym oknie, piesek wędruje tylko  po kafelkach od kuchni przez przedpokój do łazienki. A my z Eśkiem nawet nie mamy siły lepić się do siebie. Ja chcę deszcz!!! Dobrze, że w piątek  jedziemy relaksować się nad wodę.

Aaaa, chyba jeszcze nie powiedziałam, że oficjalnie mam wakacje - indeks w dziekanacie!!! Jupi!!! Tak więc czekając na dlasze szkolenia odmużdżam się. Buziaki! :o)

alexbluessy : :
lip 07 2006 Z radością.
Komentarze: 4

Sesja prawie zdana. Jeszcze tylko jeden egzamin, ale to już formalność. Autograf od profesora literatury też już mam, na pewno będzie się lepiej książka czytała. Esiek za tydzień ma obronę, a ja dylemat co mu sprezentować. Długopisy gubi i sam powiedział, żeby mu żadnego nie kupować. Wobec tego wymyśliłam jakieś etui na dokumenty, bo to, co ma je teraz jest już posklejane taśmą klejącą. A wszak wypada, aby magister inżynier – człowiek poważny (choć można by polemizować rzecz jasna) dokumenty nosił w czymś porządnym.

 

Czuję się, jakbym miała już wakacje. Nie ważne, że od przyszłego tygodnia zaczynam intensywne szkolenia, które zakończą się w kwietniu. To znaczy szkolenia skończą się z końcem sierpnia, ale projekt do którego szczęśliwie się dostałam trwa całe 10 miesięcy. Super, jupi.

Jestem właśnie w trakcie wybierania organizacji pozarządowej na staż i do późniejszej pracy. Mam przewodnik po takich organizacjach na DŚ, ale trochę jest przedawniony (dwa lata to dużo),więc muszę szukać też w sieci./ a problem zaklucza się w tym, że wszystkie najfajniejsze organizacje powybierali uczestnicy zeszłorocznej edycji. A wymóg jest taki, że miejsca stażu i pracy nie mogą się powtarzać. Wobec tego jesteśmy ograniczeni.

B. tez się dostała, ale zrezygnowała bo się przestraszyła umowy, mówi że ta ją zaskoczyła. A mnie wcale, jeśli ktoś daje kasę to nie dziwota, że chce się zabezpieczyć przed ewentualną rezygnacją ludzi. Wycenili je na 3 tysiące PLN, Unia daje kasę, ale też chce czegoś w zamian. Mnie to nie dziwi i szkoleń nie mogę się już doczekać. B. mówi, ze ta umowa spowodowałaby, że nie byłaby to przyjemność, ale obowiązek i takie tam. Jej sprawa, choć nie powiem, żebym jej postępowanie rozumiała. Bo nie czaję tego wcale, czasem żeby coś mieć trzeba trochę zaryzykować i się poświęcić i nie można unikać odpowiedzialności. Niby to moja Kumpela, ale straciła w moich oczach. I poważnie zastanawiam się, czy w przyszłości angażować się w starania o realizację planów/zamierzeń/marzeń, (które bądź, co bądź, mamy podobne) razem z nią. Czy też nie będzie robić uników…

 

Na razie nie zaprzątam sobie tym głowy i relaksuję się przy kobiecej literaturze. Wczoraj spędziłam na balkonie super wieczór z Ukochanym, Tatą, pizzą i piwkiem. Potem jeszcze dołączyli nowi współlokatorzy. Rozmawiali o czarnych dziurach, co wsysają i wyrzucają materię, o rozciągającym się wszechświecie i takich tam. Tata popełnia na takie tematy prace naukowe, nowa współlokatorka studiowała na jego byłym wydziale, a jej chłopak (nowy współlokator) też ścisłowiec. No i Ukochany też rzecz jasna… Tylko mnie nic to wszystko nie mówiło.

Wprowadzili się w ub. Sobotę i przynieśli ze sobą piękną, malutką koteczkę. Na początku z Fiodorem nie bardzo sobie ufali, a teraz wyśpiewują tęskniące serenady pod drzwiami pokoju, albo kiedy na dłużej stracą się z oczu. Wesoło przy tym jest i im i nam. Znaczy nie przy tym jak tęsknią, ale jak się wspólnie bawią. J

 

Picie herbatek daje rezultaty i po miesiącu udało mi się zrzucić sporo. Polecam – na początek Slim Figurę Herbapolu, a potem Slim Program Vitax-u. Smakuje i działa. I nie mam żadnej prowizji od reklamy… Hihihi. Czuję się rewelacyjnie. Tylko upał mógłby zelżeć. Uczucie kwitnie… A będzie (jestem przekonana o tym) jeszcze bardziej.

 

No to buźka, miłego dnia!

 

alexbluessy : :
cze 26 2006 Sto lat, sto lat!!!
Komentarze: 6

Dziś są moje urodziny, wzniosę więc jakiś skromny toast...

W zasadzie świętowałam już w sobotę. Było SUPER. Ukochany sprezentował mi śliczne sandałki i książkę mojego profesora od literatury (nomen omen jutro zdaję u niego egzmain) "Pożar serca czyli 16 s,mutnych esejów o miłości, o pisarzach rosyjskich i ich muzach". Znając dowcip profesora K. książka będzie świetną wakacyjną lekturą. Oby tylko ten egzamin zdać... A nie umien NIC. SCIO ME NIHIL SCIRE, ale to już dużo wiem - zaśmiała się mama mojej Koleżanki B., która dokładnie tyle samo wie, co ja. :o)

E. podarowała mi przecudnego słonia i jesczze gop zareikowała więc musi się udać. Na razie uprawiam wizualizację pytań: naturalizm, Achmatowa i powiedzmy "Anna Karenina". Codziennie sobie reikuję i czuję się spokojniejsza, odporniejsza, pewnie bardziej wyciszona, ale za to bardziej doładowana energetycznie.

Na niebie zaczynają się wyładowania atmosferyczne więc idę wznosić toast... Buźka.

alexbluessy : :
cze 15 2006 Jak powinno.
Komentarze: 3

… i jest tak, jak być powinno… Ukochana wyszukuje pomysłu na ślubny prezent dla kuzynki, Ukochany odsypia noc w biurze spędzoną. Kociątko spogląda na świat i domaga się codziennej porcji Kitekata z kurczakiem i marchewką, żeby zaraz rzucić się na maskotkę w promocji tejże karmy otrzymaną. J

Oprócz tego snuję marzenia o (być może) świąteczno-sylwestrowej wyprawie do Egiptu. Albo Tunezji… Bo nie muszą być w końcu tylko narty, co nie??? Postanowiłam, że muszę sobie koniecznie przywieźć wodną fajkę…

 

W indeksie wciąż nowe, całkiem niezłe, zaliczenia. Przede mną jeszcze 4 miejsca do wypełnienia. Wiem, że będzie dobrze. Musi być.

Doenergetyzowuję się codziennie energią reiki (w sobotę skończyłam I stopień) i czuję się świetnie. Nawet w poniedziałek, zamiast denerwować się przed usuwaniem zęba chciało mi się śpiewać… Hm, a wczoraj to dobrze, że się jedynie na ostrym dyżurze i antybiotyku skończyło. Bo zaczął się robić obrzęk i bolało… Grunt, że jest już dobrze. I miłośnie. I słonecznie.

 

Mam ochotę na spacer, pyszne lody z Ukochanym i romantyczny wieczór w Rynku. Coś sobie zrobimy na obiadek i musimy trochę pouczyć bo Ukochany ma zaliczenie w sobotę z francuskiego, a ja egzamin z rosyjskiego J Trzymać kciuki! Buźka!!!

 

alexbluessy : :