Najnowsze wpisy, strona 126


sty 04 2004 2003-12-08 I'll be waiting in the shadows...
Komentarze: 0

Drogi Eljocie!!!

Wczoraj już nie zdążyłam się podzielić z Tobą wrażeniami z hawdalowego koncertu we wrocławskiej Synagodze Pod Białym Bocianem. A było bardzo przyjemnie. Występował młody zespół z Izraela. Chłopaki grali muzykę klezmersko-jazzową. Bardzo porywająco grali. Aż chciało się tańczyć. Ciekawie też wyglądali. Dwóch miało włosy ciemne (jak to Żydzi), do ramion lekko kręcone. Trzeci (lider) wyglądał jak żywcem wyjęty ze „Sklepów Cynamonowych” Schultza. Niewysoki, szczupły, z brodą (prawie jak rabin) i kapeluszu. Typowy Żyd. A jak genialnie „zapodawał” na saksofonie!!! Eljot, żałuj, że tego nie mogłeś posłuchać. Na koncercie byłam z moją koleżanką N i jej mamą. Muszę Ci powiedzieć Eljot, że dawno już tak się nie śmiałam. Śmiałam się szczerze i nie wymuszenie. Obie panie są moimi sąsiadkami, mieszkają dwa piętra niżej, i są rewelacyjne! Co prawda N jest młodsza ode mnie, ale ma wpływ odstresowujący. I bardzo dobrze!

Do domu wróciłam ok. 21. postanowiłyśmy z N zrobić sobie babski wieczór. Zamówiłyśmy pizzę, która okazała się nie najlepsza, i włączyłyśmy film. Wybrałyśmy film nie wymagający zbytniego wysiłku myślowego „Poznaj mojego tatę” z Robertem de Niro w roli głównej. Fajna komedia. Tylko jak dla mnie akcja trochę rozciągnęła się, przez co zakończenie zostały jakby (możliwe, że z braku czasu) spłaszczone. Ale i tak było fajnie. 

Do łóżeczka poszłam ok. 23. położyłam się i nie mogłam zasnąć. Na pewno wiesz, Eljot, jak to jest leżeć i nie móc zasnąć. Przewracasz się z boku na bok a w głowie masz same kretyńskie myśli. Myślisz wtedy o rzeczach, o których najmniej chcesz w tym momencie myśleć. Zresztą ja ostatnio mam trochę problemów zarówno z zasypianiem jak i wstawaniem. Wczorajszego ranka na przykład obudziłam się ok. 8. Nie wstałam od razu, ale jeszcze postanowiłam poczytać. I wiesz co Eljot? Nie mogłam się skupić zupełnie na tym co czytam. Fakt, że „Zwierciadło” jest poważną gazetą i troszkę trzeba poważniej podejść do niej, ale ja nie byłam wyjątkowo w stanie. Najchętniej leżałabym cały dzień i patrzyła w sufit... Najchętniej w ogóle bym o niczym nie myślała. Przestraszyłam się trochę bo takie stany to depresji towarzyszą. Ale przecież ja nie mam depresji. Chociaż, tu zacytuję „Wprost” (jeden z ubiegłorocznych numerów), depresja to podobno „rak duszy”. A z moją duszą ostatnio nie najlepiej... Mam jednak nadzieję, a może tylko chcę ją mieć, że już wkrótce wszystko się zmieni. Na lepsze się zmieni. Tak jeszcze na koniec Ci powiem, że ja już i tak nie mam spokojnych nocy a jeszcze w snach zaczął mnie prześladować Ł. Mój współlokator. Lub, jak wolisz, „kolega zza ściany”. Otóż śniło mi się, ze jestem w łazience, biorę prysznic, a ten stoi pod drzwiami i mnie bez przerwy pyta kiedy wyjdę. Nawet nie podaje konkretnego powodu dla którego musi tam wejść. Tylko stoi i marudzi... Brrr.

Wróciłam z badania słuchu. Koleżanka mamy, pani Agnieszka, wpisała mnie na listę pacjentów jako „Oleńka” i pani Jadzia (sekretarka) z panią Mariolą (audiolog – osoba, która bada słuch) nie bardzo wiedziały o kogo chodzi. Dopiero jak weszłam do Poradni to wszystko stało się jasne. „Cała Agnieszka” – jak podsumowała moja mama, kiedy do niej zadzwoniłam. Ale kobieta ma serce na dłoni. Zawsze chętnie pomoże. Dlatego kiedy zostałam sama, bez rodziny, to wiedziałam, ze zawsze mogę na nią liczyć. W każdym razie z uchem wszystko w porządku. Ubytku na słuchu też nie mam. Laryngolog tylko przepisał mi leki za kwotę 60 złotych. Kurcze w dzisiejszych czasach nie opłaca się chorować. A przecież mi właściwie nic nie dolega. Normalnie szok! 60 złotych na leki! Syropek, jakiś specyfik do picia musujący i kropelki do nosa. Z mojego studenckiego budżetu? Straszne!

 

 

 

alexbluessy : :
sty 04 2004 2003-12-07 "(...) jest tyle cieni i chmur...
Komentarze: 0

Witaj ponownie Eljot,

Niedzielne popołudnie mija mi nawet w sympatycznym nastroju. Nie wiem czym sobie zasłużyłam na to, ale „kolega zza ściany” uśmiechnął się do mnie. I nawet powiedział „cześć Ola”. Postanowiłam wprowadzić trochę świątecznego nastroju do mojego mieszkanka toteż ubrałam malutką choinkę i postawiłam ją na kuchennym parapecie. Od razu się cieplej w kuchni zrobiło. Poza tym włączyłam też świąteczne piosenki from America. George Michael i jego nieśmiertelne chyba „Last Christmas”, Chris Rea i inne. Fajnie. Tylko na dłuższą metę to smętnie się robi. Pomyślałam sobie, że niedługo trzeba będzie po prezenty jakieś się wybrać. Mojemu kochanemu Piotrusiowi kupię krawat z Tweety’m. On tego ptaszka bardzo lubi. I całkiem prawidłowo. Świrek to jedna z ulubionych postaci mojego dzieciństwa, poza Gumisiami i smerfem Osiłkiem. J

Mama dostanie perfumy a tata... Właśnie co można kupić mojemu ukochanemu tatusiowi? Może książkę? Nie, książkę dostanie wspólną z mamą. Kupię im „Microcosmos” Normana Davisa. Książkę o historii Wrocławia. Tata uwielbia książki historyczne, mama strasznie tęskni za Wrocławiem, toteż myślę, że prezent będzie trafiony. Jeszcze tylko jakąś ciekawą dedykację wymyślę...

Ojej już prawie ta godzina! Musze się pośpieszyć i jakiś obiadek sobie przygotować. Powiem Ci Eljot, że ostatnimi czasy jadam bardzo nieregularnie. Co więcej jadam absolutnie, i w pełnej tego świadomości, niezdrowo. Jakoś tak mi się czas układa, że zapominam o zjedzeniu obiadu. Albo obiad miesza mi się z kolacją... W lodówce jak zwykle prawie same jogurty i kilka twarożków. Ale co tam! Pojadę na święta to mnie mama odkarmi. Już nie mogę się doczekać! Tych świątecznych smakołyków oczywiście, hahaha! Dobra, jak na razie koniec gadania. Muszę coś zjeść i przygotować się do wyjścia. Co prawda nie wiem czy dobrze robię bo zimno jest a moje ucho w coraz gorszym stanie. Ale niech tam! Idę do tej Synagogi! Doszłam do wniosku, że życie można przesiedzieć w domu. A ja tak nie chcę! Życie jest na zewnątrz, a nie w czterech ścianach mojego pokoju! I dlatego wyjdę! Na zewnątrz można oddychać – a w „zamknięciu” się udusić! Na zewnątrz może się wiele wydarzyć ciekawego – można spotkać nowych ludzi, dowiedzieć się czegoś nowego. Wiele można. Tylko trzeba wyjść życiu naprzeciw...

Powiedz Eljot. Nie mam racji? Chyba mam...

A mały Kuba już czuje się lepiej. Ale musi zostać jeszcze w szpitalu przez kilka dni. W przyszłym tygodniu już chyba wyjdzie. Dziś na obiadek mam makaron z sosem słodko-kwaśnym i parmezanem. Na deser ciasto i kawa. (A Kenny G wygrywa te wspaniałe melodie na swoim saksofonie...)

Nie wiem co mu się dzisiaj stało. „Koledze zza ściany” oczywiście. Przyczepił się do mojego ciasta i nie mógł się nachwalić. Chory jakiś czy co? Chociaż nie! On się chyba zakochał... A może się mylę? Nie wiem, w każdym razie dziwny jest. Jak nie on zupełnie.

 Nie doceniam tego jakich kool ludzi mam wokół siebie. Ludzi, którzy zawsze powiedzą miłe słowo. Teraz, nagle doszłam do takich wniosków. Kilka dni temu kolega z roku dał mi malutką świeczkę – złotego aniołka. Powiedział, że mam ładny uśmiech i mam się częściej uśmiechać. Miłe to było tym bardziej, że niezbyt dobrze się znamy.

Człowiek musi stać się samotnym, albowiem dopiero wtedy spostrzeże, że nie jest sam, że nigdy nie był sam” (Franklin) [Jasiu! Nawet nie wiesz ile się naszukałam w archiwach naszego gg tego cytatu! J. Wiedziałam, że gdzieś musi być.. Ale w końcu się udało. Ufff.]

Za kilka minut wychodzę. Na pewno będzie ciekawie...

Ale o tym następnym razem ;-)

 

 

 

alexbluessy : :
sty 04 2004 2003-12-07 "tak to ja i samotność tuż...
Komentarze: 1

No i stało się Eljot. Teraz to wiem na pewno. Zakochałam się. Czekając na Ciebie się zakochałam. Zakochałam się zakochaniem najgłupszym, ślepym i bez większego sensu. Eljot czemu się nie pojawiłeś przed panem K? Dlaczego???!!!

Co ja teraz powinnam zrobić??? Nie wiem... Gubię się już. Nie chcę być niewolnicą czasu pana K. Nie chcę czekać aż on łaskawie zechce poświęcić mi swój czas. NIE CHCĘ!!!

A czekam...

Eljot dlaczego to nie Ty byłeś pierwszy???!!! Po stokroć pytam dlaczego???

Zakochałam się beznadziejnie głupio i bez większego sensu... Nie wiem jak to się mogło stać. Nie wiem. Może wystarczyło jedno muśnięcie warg, może wystarczyła jedna rozmowa żebym odpłynęła? Nie chcę tego uczucia, a ono we mnie siedzi, niszczy mnie od środka i nie chce się poddać. Jak mam się go pozbyć? Jak???

Zaczynam być trochę monotematyczna. Zdaję sobie sprawę z tego bardzo dobrze. Jestem samotną, monotematyczną dziewczyną. Nie jest mi z tym dobrze........ Może już niedługo...

Dzisiejszej nocy prawie nie spałam. Najpierw coś działo się z moim komputerem. Nie chciał otwierać stron, cały czas się zawieszał.  Potem wrócił mój współlokator i zaczął robić awantury (rzucać przekleństwami, że ktoś mu ręcznik przewiesił), na koniec, kiedy już komputer został ujarzmiony, wparował mi do pokoju, że niby dlaczego go wyłączam jak on chce siedzieć w Sieci. A ja mam do w... Niech załatwi tego switcha w końcu i swój zdefiniuje jako centralny. Kiedy już Łukasz wściekły zamknął się w pokoju dziewczyny zaczęły się chichrać.. Stały w przedpokoju i śmiały się jak głupie. Również z naszego kolegi – księcia się śmiały. Nawet miałam ochotę do nich dołączyć, ale ucho zaczęło mi potwornie dokuczać. Zakryłam głowę kołdrą, ale nie wiele pomogło. Nie zakryłam bólu... Jeśli dziś się nic nie zmieni nie wiem jak wytrzymam do jutrzejszej wizyty.

Tak więc miałam spore problemy z zaśnięciem. Z jednej strony ucho. Z drugiej dla spokojności duszy poczytałam sobie kilka wierszy. Tetmajer, Bartoszewicz, ks. Twardowski. Tak się zaczytałam, zamyśliłam, że nie zauważyłam jak szybko minął czas. A potem... Potem, kiedy już naprawdę postanowiłam zasnąć okazało się to niemożliwe. Przyszły natrętne myśli, przyszły natrętne obrazy. Nie chciały odejść. Dopiero nad ranem...

Wczoraj ktoś ze znajomych powiedział, że powinnam napisać książkę o mojej Samotności. Przyznam się, że myślę nad tym od jakiegoś czasu. Jest tylko jeden problem. Książki o Samotności już powstały. Najpiękniejsze dwie, jakie przeczytałam to wielbiona przeze mnie „Samotność w Sieci” Janusza L. Wiśniewskiego, a druga to „Moulin Rouge” Pierra La Mre’a. Traktują o tym samym, a jednak są tak bardzo różne. W „Samotności...” Sieć, nazywana też przez autora Internetem jest tu tylko przykrywką. Tak naprawdę Wiśniewski skupia się na emocjach. Emocjach, które rządzą człowiekiem Samotnym. Pokazał jak bardzo człowiek może być Samotny, do czego jest zdolny, jak się wtedy zachowuje, co myśli. Bardzo pięknie opisał Wiśniewski Samotność dwojga ludzi. Jego i Jej. Oboje młodzi, z pełnym kontem bankowy. A jednak Samotni. On nawet bardziej. Podczas czytania Jego Samotność boli czytelnika... Kiedy Los stawia na ich na swojej drodze oboje myślą, że to już koniec ich Samotności. Ale Los bywa przewrotny. Daje im czas na nacieszenie się sobą, na jedno, jedyne spotkanie. A potem... Potem ich rozdziela. To Ona odchodzi... On znowu zostaje Sam. Najpierw Natalia, teraz Ona – „(...)dlaczego wszyscy mnie zostawiają(...)”. Piękna jest ta Jego Samotność, choć smutna..

La Mre opisał inną Samotność. Samotność człowieka schorowanego, oszpeconego i wyklętego przez otoczenie. Opisał życie malarza impresjonisty Henri’ego de Toulouse – Lautreca. Oszpecony w dzieciństwie ciężką chorobą nie mógł znaleźć swojego miejsca. Ojciec się do niego nie przyznawał, nie miał przyjaciół. Jego najbliższe otoczenie to domy publiczne oraz miejsca spotkań „wyklętych” impresjonistów – paryski Montmartre i Montparnasse. Pił, eksperymentował z używkami, żył w obleśnej kamienicy zupełnie Sam. Czasem tylko odwiedzała go schorowana matka. To trochę inny rodzaj Samotności. Ale też ważny. Chociaż tutaj raczej mamy do czynienia z niezrozumieniem i nietolerancją. To był XIX wiek, jego schyłek. Ale czy teraz jest lepiej...? Można by z tym polemizować. Tak więc ten wielki impresjonista zbliżył się do dziwek i zamieszkał razem z nimi. Ale nie można powiedzieć, że osiągnął dno. Co to, to zdecydowanie nie. Znalazł wśród nich przyjaciół (oczywiście z braku innych). W końcu po długiej chorobie umarł... W przeciwieństwie do bohatera książki Wiśniewskiego, który co prawda chciał popełnić samobójstwo, ale w ostatniej chwili ten przewrotny Los postawił na jego drodze odpowiednią osobę... Ale o tym przeczytaj sam Eljot.

Dlatego nie napiszę książki o Samotności. O czekaniu, o czymkolwiek innym owszem mogę się pokusić o spróbowanie (kto wie, może z tego bloga w przyszłości coś powstanie), ale nie o Samotności.

Zadzwoniła sąsiadka zapraszając mnie na koncert hawdalowy do Synagogi. Mogę kogoś zabrać ze sobą. Dlaczego od razu pomyślałam o panu K? Nie! Z panem K nie pójdę. Wezmę koleżankę. Tak będzie najlepiej. Wieczór zapowiada się więc interesująco.

 

Spójrz na mnie spojrzeniem

nazwij słowem prostym

i dotknij jak najczulej

struną mgnienia dźwięku

Sfotografuj mnie teraz

póki słońce w górze

i obdarz imieniem

pierwszym lepszym – Ewa

Niech zastygną na moment

niespójne Madonny

i niech ból już nie boli

gdy patrzą na syna

Razem połączone w zacierpieniu

zwiędły

Pokochaj mnie proszę

i spróbuj zatrzymać

(Ewa Bartoszewicz)

 

P.S. Okazało się, ze jaśnie panu Ł. nikt ręcznika nie przewiesił – on go po prostu z torby nie wyjął.

 

alexbluessy : :
sty 04 2004 2003-12-06 "(...)idę bez celu - nic mię...
Komentarze: 0

Cześć,

Ta Natalie Cole wprowadza mnie w genialny nastrój. Jeśli do tego dodać  lampkę (w samotności wypijam tylko jedną) czerwonego wina to jest po prostu genialnie. Siedzę, sączę wino i zamyślam się... Świeca się dopala. Najczęściej myślę o tym, co może mnie spotkać. Albo mam inne przyjemne myśli.

Właściwie Natalie Cole odkryłam dzięki „Samotności w Sieci”. Książka jest absolutnie genialna. Tam są wszystkie emocje. One muszą się ujawnić. Nawet w najbardziej twardym człowieku (jak mój tata chociażby – poważny profesor uniwersytetu, wykładowca fizyki teoretycznej i analizy matematycznej) muszą się pojawić. Tam jest radość, smutek, miłość, nienawiść, przyjaźń, zazdrość... Tam jest wszystko. Ciekawa  jestem jak temu facetowi to się udało. Zgromadzić tyle emocji w jednej książce. Czytałam ją już trzy razy. Właśnie zaczynam czwarty. Możecie mówić, że jestem trzepnięta (a kto nie jest???), zwariowana (pewnie!!!)... Możecie mówić co chcecie... Dla mnie ta książka jest relikwią. Choć nie powiem bym była zwolenniczką poznawania ludzi przez Internet...

Jednak w dzisiejszych czasach... Jest to chyba tak normalne, jak poznanie kogoś w knajpie, na przystanku autobusowym, w bibliotece czy  kolejce po chleb. Trzeba tylko wpisać odpowiednie wytyczne w wyszukiwarkę. Można podać imię, wiek, miasto... Komputer sam nam znajdzie odpowiednią (czasem mniej odpowiednią) osobę. I już można się poznawać...

(Chyba trochę za dużo wina... J)

„Kiedy budzę się rano i wyglądam przez okno ten sam wiatr wieje i te same drzewa mokną...” jak śpiewa Grammatik. Sobota przywitała mnie deszczem, gradem, wyciem wiatru... Czego potrzeba więcej żeby się zdołować??? I to od samego rana! Ale jak mówiłam, upiekę ciasto i będzie mi ładnie pachniało. Tylko szkoda, że nie mam z kim go zjeść...

Obudziłam się wcześnie. Nie miałam spokojnego snu. Wszystko przez niego. Nie wiem czy powinnam pisać o nim, czekając jednocześnie na Ciebie Eljot... A jednak napiszę. Bo widzisz Eljot to jest tak. Z nim i ze mną. Ja czekam... Hmmm może lepiej byłoby napisać czekałam. Chociaż prawdę mówiąc to już sama nie wiem. Przyzwyczaiłam się do myśli, że jego mało interesuje co się ze mną dzieje. (A może tylko tak mi się wydaje?) Ale kilka dni temu dostałam wiadomość: „Cześć Olusiu! Ostatnio jestem zabiegany i chyba trochę Cię zaniedbałem. Postaram się to zmienić. Może w weekend zabierzemy się za Twojego cudownego kompika? Całusy”. I co ja mam o tym myśleć? Mój ład został zburzony. Nie wiem, czy to Ty nim jesteś Eljot... Raczej chyba nie. Nie mniej po przeczytaniu tej krótkiej notatki dostałam strasznego powera. Raz cieszyłam się jak głupia, a zaraz potem płakałam wyrzucając sobie naiwność.

Moja koleżanka twierdzi, że jeśli swędzi lewa strona nosa (ta od serca) to znak, że spotka się miłość. Jeśli to prawda to ja bym chciała aby mnie swędziało cały czas. Ale wracając do niego. Nie wiem z czego to wynikało, ale nocy spokojnej nie miałam. Nad ranem zaczęły mnie męczyć dziwne sny. Wszystkie dwa o nim. W pierwszym o ile dobrze pamiętam miał przyjść, a nie przyszedł. Obudziłam się z dziwnym uczuciem strachu i smutku. Kiedy uświadomiłam sobie, że  to był tylko sen poczułam się uspokojona i usnęłam. Ale nie na długo. Nadszedł kolejny, niespokojny i dziwny sen. Tym razem chyba zbliżały się wakacje. Nie zdążyliśmy się pożegnać ze sobą przed wyjazdem. Ja pojechałam w swoją stronę, on został jeszcze we Wrocławiu. W pewnym momencie dostałam wiadomość, że może byśmy się spotkali. Byłam przerażona! Co robić? Jechać spod Warszawy do Wrocławia żeby się z nim spotkać? To głupie. Najgłupsze co mogło mi przyjść do głowy. Został tylko komputer z podłączeniem do Internetu... Została tylko rozmowa na gg. A to coś zupełnie innego niż poczucie zapachu jego włosów czy poczucie na swojej twarzy jego jednodniowego (uroczego!) zarostu. To nie to samo!

Według tej samej koleżanki sny tłumaczy się na zasadzie przeciwieństw. Czyżbym w takim przypadku miała szansę na spotkanie z nim? Eljot znajdź mnie w końcu i uratuj!

Dlaczego ciągle pada??? Uwielbiam słuchać deszczu, ale wieczorem. Wtedy mogę nawet powiedzieć, że uwielbiam słuchać jak krople spadają na szybę. Eljot! Jak mnie już znajdziesz to Cię namaluję kroplą deszczu...

 

 

 

 

 

alexbluessy : :
sty 04 2004 2003-12-06 ("Heaven is in the palm of my...
Komentarze: 0

Witaj Eljot!!!

Wyszłam po zakupy. Musiałam przecież kupić kilka rzeczy do mojego ciasta. Wyszłam i o mały włos nie straciłam głowy. Wiatr wyrywał i przewracał wszystko co napotkał na swojej drodze. Zrobiłam zakupy i wróciłam do domu. Kupiłam też mikołajka z czekolady w nadziei, że może on przyjdzie... Jak na razie nie przyszedł.

Czekam... Cuda się zdarzają. Ale też mówię sobie: „głupia czekasz nie na tego faceta...”. A na jakiego? Kiedy ten „pan właściwy” się pojawi??? Na kogo mam czekać?

Jedno jest pewne już nigdy nie uwierzę w wiadomości, które do mnie zawitają od pana K. Bo pan K.... Ma najładniejsze imię na świecie! Taka jest prawda! Oczywiście imię to nie wszystko. Pan K ma coś jeszcze. Trudno powiedzieć co, ale on to ma. Ile można czekać??? Długo można...

Czasem mam taką olbrzymią ochotę powiedzieć mu wszystko, co mi na wątrobie leży. Ale co by to zmieniło? Wydaje mi się, że nic. Ewentualnie na gorsze.

Oszukuję sama siebie. On nie przyjdzie, nie zadzwoni, nie zainteresuje się tym, co się ze mną dzieje. Nie on.  To boli. To tak okropnie boli. Myślałam, że jeśli wyrzucę go z myśli póki jest jeszcze czas to będzie dobrze. Nie jest. Mimo najszczerszych chęci nie mogę go wyrzucić. On wraca jak bumerang.

Nie chcę czuć tego, co czuję. To mnie niszczy. Wiem to. Nie chcę, że by tak było. Uciekam przed tym. Ale dlaczego kiedy on przypadkiem dotknie mojej ręki przechodzi mnie prąd, dlaczego kiedy sobie przypominam tych kilka wspólnych chwil coś dziwnego się ze mną dzieje... Dlaczego? Przecież uciekam przed tym jak się da. A jednak nie mogę zatrzymać łez...

Co z tymi facetami pieprzonymi jest, ze tylko ryczymy przez nich???

Dziś włączył mi się na gg pan K. Powiedział, że jak zwykle ma mało czasu. Jak zwykle. Nawet nie komentowałam tego. bo co tu jest do komentowania? Ja się narzucać nie będę! Powiedział na zakończenie, że o mnie pamięta i jak będzie miał czas to się odezwie. A niech się odzywa na zdrowie. Odpowiedziałam mu tylko: „tak tak jasne”. Nawet nie miałam ochoty gadać z nim. Ale co wypłakałam dzisiaj to moje. W każdym razie zatroszczył się o moje uszy. A co go moje uszy obchodzą??? Moje uszy są wyłącznie moje! To mu powiedziałam, a on na to, że jak ogłuchnę to też na tym straci bo już sobie ze mną nie porozmawia! Phi... Koń by się uśmiał. A kiedy on ostatnio znalazł czas żeby ze mną porozmawiać?! Ale kurcze brakuje mi go okropnie! Zapachu... Dotyku... Śmiechu...Tego jak na mnie patrzy... Brakuje mi... Ale nie będę się rozczulać! Ja na Ciebie czekam Eljot!

Drożdżowe wyszło super. Trochę się na wierzchu spiekło, ale jest jadalne. Pulchne, pachnące i ma dużo rodzynek! Mniam Mniam!

Włączyłam sobie Michała Bajora... Dawno go nie słuchałam i tak mnie naszło. Jego głos działa jak balsam. Nie wiem co ludzie mają przeciwko niemu... Jeśli o muzykę to ja jestem w ogóle trochę nie w tym świecie... Można powiedzieć, że nie jestem na bieżąco. Nie, zdecydowanie nie jestem na bieżąco. Nie słucham tego, co moi rówieśnicy. Nie śmieję się z tych samych filmów... Ale żyjemy w wolnym kraju, gdzie słucha i śmieje się z czego chce.

Ja mogę w nieskończoność słuchać „genialnego” akcentu Hugh Granta w „Notting Hill”, albo po raz nie wiem który oglądać „U Pana Boga za piecem” albo „Uprowadzenie Agaty”.

Natalie Cole i Ozzy’ego Osbourne’a mogłabym nie wyłączać. Nicka Cave’a także...

Czasem sobie myślę, że żyję na innej, własnej planecie. Że jestem odrealniona trochę. Ale dobrze mi z tym. Nie widzę nic dziwnego w tym, że słucham tego, czego słucham, że uwielbiam „Zamyślenia” Tetmajera, że zaczytuję się w książkach Wiśniewskiego. Myślę, ze w życiu trzeba mieć jakąś pasję... Ja swoją mam, nie mogę jej co prawda zrealizować. Jeszcze nie mogę. Kiedyś się uda. Napiszę trzy przewodniki... Będę wysyłać turystów do kołhozów...

Wierzę, że tak będzie.. A co do tych przewodników to już teraz widzę ich okładki i tytuły...

Mama dzwoniła. Z Gdańska. Pojechała tam na zajęcia z tej swojej emisji i higieny głosu. Swoją drogą jestem pełna podziwu dla niej. Nie, moja mama nie jest stara, ale że chce jej się jeszcze dokształcać... Jeździć pół Polski do Gdańska, wracać i biec do pracy... Podziwiam, szczerze podziwiam. No więc mama dzwoniła i popłakałyśmy sobie obie bo już za sobą tęsknimy strasznie. W końcu nie widzieć się od września to kawał czasu... Tata dostał zaproszenie do Wilna. Dla rodziny także. Jego uniwersytet otwiera filię w Wilnie, a on jest koordynatorem czegoś tam (nie wiem bo to jak zwykle jakaś mądrze i jakby nieco po chińsku brzmiąca nazwa) toteż go zaprosili.  Dumna jestem z niego! Wreszcie go docenili! Po latach pracy we Wrocławiu gdzie w zasadzie nie miał szansy rozwinięcia skrzydeł należy mu się! On też ma satysfakcję, doceniają go to najważniejsze jest. Tylko kasy mógłby więcej dostawać. Kinga (moja kuzynka) jakieś trzy lata temu studia skończyła a zarabia jako sekretarka (fakt, że w Warszawie) tyle co mój tata z tytułami po 20 latach pracy naukowej! Powinno być jakieś zróżnicowanie! Ale cóż... Naszemu Państwu to raczej nie w głowie. Może kiedyś to się zmieni... Prawdę mówiąc osobiście bardzo w to wątpię.

Tak więc tata dostał zaproszenie do Wilna. Tylko nie wiadomo jeszcze dokładnie kiedy ta wycieczka miałaby się odbyć. Mam nadzieję, ze jak już cieplej będzie. A i tak rodzicom ważność paszportów się skończyła więc sobie na nowe trochę poczekają. Nawet wniosków jeszcze nie złożyli.

Z mojego brata jestem naprawdę dumna. Wreszcie zaprzyjaźnił się z Białymstokiem. Znalazł nowych znajomych. Nagrywa płytę. Na razie oczywiście domowej produkcji, ale zawsze to coś. Gra z kolegami, w jego slangu to się ziomale chyba nazywają, koncerty. I wreszcie ma dwóje! Genialny Piotruś ma wreszcie dwóje! Z rosyjskiego... w zasadzie to nie dziwię się on zapałał uczuciem do gramatyki francuskiej. Nawet nie polubił angielskiego, tak jak ja. A teraz przyszło mu uczyć się rosyjskiego. Ale cóż miał wybór albo klasa politechniczno-informatyczna z rosyjskim, albo tylko politechniczna z francuskim. Dokonał wyboru. Widocznie na informatyce bardziej mu zależało. Na francuski i tak chodzi dodatkowo.

Ach! Ta muzyka! Ona prowadzi mnie do odległych krain, o których istnieniu nie miałam pojęcia! Ona towarzyszy mi od zawsze! I niech tak zostanie... Niech muzyka i Tetmajer zawsze będą ze mną. Po co ludzie topią smutki w alkoholu??? To głupie powinni włączyć sobie takiego Kenny’ego G., Natalie Cole, Mozarta albo „Mysterę”. Powinni poczytać Tetmajera (względnie Baudelaira – choć ten może mieć wpływ nieco depresyjny). Wylali by trochę łez, podołowali by się. Ale w końcu doszli do wniosku, że świat nie jest zły.

Hmmm. Mądrala jestem nie ma co! Daję genialne rady, a czy sama się do nich stosuję? NIE! Przyznaję się bez bicia. Ja żyję w mydlanej bańce krążącej wysoko nad ziemią. „czasem mi z tym dobrze, a czasem niewygodnie” – już nie pamiętam kto to śpiewał. Nie znalazłam swojej krainy... Jeszcze nie!

 

„Nie mam już dziś przy sobie nikogo, nikogo

pusto jest w mojej duszy i pusto dokoła---

idę mą głuchą, smutną i męczącą drogą bez kierunku

bo nikt mię i nic mię nie woła(...)”

 

 z „Zamyśleń” (VIII) K. Przerwy Tetmajera

 

 

Teraz chcę tylko żeby ktoś mnie przytulił. Nawet nic nie mówił. Tylko żebym poczuła, ze nie jestem sama... Tylko tyle.

A samotnością długo się nie nacieszyłam. Współlokator wrócił z podróży do rodzinnego domu...

alexbluessy : :