Najnowsze wpisy, strona 113


lut 04 2004 Ale się działo.....
Komentarze: 1

Cześć Aniele!!!!!! Wreszcie możemy spokojnie porozmawiać. A mam Ci dużo do opowiedzenia!! Wczoraj Cię zaniedbałam nieco. Chciałam Ci tyle powiedzieć, ale mój komputer siadł ostatecznie i nim musiałam zająć się w pierwszej kolejności. Miałeś więc wolne od moich wynurzeń... Odpocząłeś trochę??? Cieszę się, że jesteś z powrotem. Dziękuję, że wczoraj przyszedłeś powiedzieć mi dobranoc. Razem z Tobą przyfrunęły zaczarowane i kolorowe sny... Takie kolorowe dawno nie były. No, ale Z. Obiecał przecież, że takie właśnie będą... A to, że nad ranem zaczęły mnie w snach prześladować wirusy komputerowe to inna rzecz...

To chyba zrządzenie losu, że tata jechał akurat na tą konferencję do Lądka. Jak zobaczył co się stało z moją zabawką to nawet się za głowę nie złapał tylko od razu przystąpił do reanimacji. Zainstalował Nortona, geniusza w świecie antywirusowych zabezpieczeń. Ale on (ten Norton) rozkładał tylko bezradnie rączki i się zawieszał. Nie mógł sobie biedaczek poradzić. Okazało się, że mam jakąś podłą bestię w samym jądrze systemu. I kilka setek mniejszych robali. Poza tym nie wiem jakim cudem, ale przy odpalaniu systemu zaczynało chodzić 40% mojego 2 gigowego procesora (cokolwiek to znaczy bo brzmi jak po chińsku). To tylko ja umiem takie cuda odczyniać... Pozostała tylko reinstalacja systemu. Straciłam wszystko. Książki od H., piosenki od Z., zdjęcia, listy, programy... Wszystko. Koszmar. Teraz czeka mnie żmudne odbudowywanie ruin. Ale poradzę sobie. Muszę. Człowiek uczy się na błędach – od dziś będę wszystko zapisywać na dyskach – wcześniej nie wpadłam na ten genialny pomysł bo „przecież nic się z komputerem nie stanie). Mam nauczkę na przyszłość...

Zdolna jestem, prawda??? Wiem.......

A powiedz mi Eljot – Aniele Mój dlaczego jak wczoraj rano przyszedłeś to miałeś taką zatroskaną minę??? Martwiłeś się, że nie mogłam spać... Ja też. Radio znowu grało do 6. Co chwilę się budziłam i to akurat wtedy, kiedy w RMFie zaczynały się „Fakty”. Rejestrowałam to, co złe: wybuch ptasie grypy – co prawda w Tajlandii, ale nie wiem czemu ubzdurałam sobie, że w Polsce. Jakiś wybuch... znowu gdzieś zginęli ludzie. Z tego przerywanego snu, około 8, wyrwał mnie telefon – tata. Będą z T. Przed południem. Zasnęłam na nowo, spałam do 10. A potem zaczęły się cyrki z komputerem.. Może ta moja bezsenność wynikała z tego, że podświadomie czułam, ze coś z komputerem??? 

Cieszę się, że już nie mam żadnych robali. Ale z drugiej strony chciałam wczoraj z Tobą porozmawiać. Wczoraj bardzo tego potrzebowałam. A jak miałam to zrobić? Przy tacie i T.??? Wykluczone. Ale jak się wczoraj obudziłam to tylko czekałam kiedy przyjdziesz. A Ty przyszedłeś z tą swoją zatroskaną miną. A potem przyszedł tata i już nie miałam jak Ci tego wszystkiego powiedzieć. Bo wczoraj Eljot to chciałam Ci się wyspowiadać. Bo to chyba byłoby coś jak spowiedź. Tak mi się wydaje. Mówiąc inaczej wygadać się chciałam. Chciałam się też ciebie zapytać wczoraj o jedno. To wynikało z moich przemyśleń podczas na wpół bezsennej nocy. Powiedz mi Eljot – Aniele dlaczego ja się ciągle zawodzę??? A może ja po prostu taka naiwna jestem... Bo najpierw był pan D. Pięknie mówił. Broniłam się przed tym bo wiedziałam, że odległość, że każde z nas ma swoje życie, że na dłuższą metę tak się nie da... Chociaż moi rodzice też tak żyli, a są szczęśliwym nawet małżeństwem. Mama kiedyś wyliczyła, że na 22 lata małżeństwa oni tak naprawdę razem to mieszkali może 10 lat... Broniłam się przed słowami pana D. Bałam się, nie chciałam. Ale przekonał mnie. A może to ja chciałam zostać przekonana??? Dziś już tego nie wiem... „Związek” z panem D. nie miał prawa bytu. Ale się zdarzył. I trwał rok. O ile „trwał” to dobre określenie. Bo on był tam, tam miał swoje życie – kilkaset kilometrów od mojego miasta. Zostały e-maile, telefony, sms-y... Te ostatnie są do dzisiaj z okazji świąt i urodzin. Miłe to nawet... Męczyłam się przez ten rok. Może nie dopuszczałam do siebie tej myśli, ale się męczyłam. „Cierpiałam”... Nie, ja o prawdziwym cierpieniu nie mam pojęcia. Dobrze, że bezsensowność tego „związku” w miarę szybko do mnie dotarła i nawet bezboleśnie to przeżyłam. Może dlatego, że to ja powiedziałam: „Dość.  Nie chcę żyć tak, jak moi rodzice”. Choć ich uczucie niewątpliwie musiało być naprawdę silne jeśli mimo przeszkód i odległości nadal są razem.

Po kilku latach po panu D. zaistniał w moim życiu pan K. On też pięknie mówił. Pewnie nawet jeszcze ładniej – choć wierszy nie pisał. I znowu byłam naiwna. Znowu głupio uwierzyłam. I mimo, że się obawiałam to się z panem K. spotkałam. Ten jeden raz. Ten pierwszy raz. Bo pan K – jak wiesz Eljot – był Wirtualny. Potrafił mówić, czarować... A ja w swej delikatnej duszy, w swojej naiwności uwierzyłam w te jego frazesy. Bo chyba tak można to nazwać. Bałam się tego spotkania, nie chciałam, ale pomyślałam: „Kto nie ryzykuje, ten nie ma. Może ten jeden raz warto zaryzykować?”. I poszła. W zasadzie moje podejrzenia powinny wzbudzić jego pierwsze słowa. Powiedział: „Ale ty ładna jesteś”. Tak od razu, zaraz po przywitaniu. A wiesz co jest najgorsze??? Że nie dało mi to do myślenia. Wcale. Dopiero teraz dociera do mnie, jak czasem o „tym wszystkim” myślę, że on chyba najbardziej był zainteresowany moim wyglądem. Trochę traktował mnie jak przedmiot. Jak pustą lalkę. To takie uprzedmiotawiające... Pewnego dnia było pisane Ogólnopolskie Dyktando. Pan K mi o tym powiedział, w jakich okolicznościach to nie istotne. Włączyłam telewizor i pomyślałam, dlaczego nie napisać. Zrobiłam 9 błędów. Kiedy powiedziałam panu K o tym powiedział żebym czasem nie popadła w samozachwyt. A jeszcze wcześniej zdziwił się, że w ogóle porwałam się na pisanie tego dyktanda. Teraz, jak patrzę na to z pewnej perspektywy to wiem, że byłam naiwna. Bardzo naiwna. Tak naiwna, że aż śmieszna. W pewnym sensie pan K siebie wykreował. Był przecież Wirtualny. Opisał siebie takim, jakim chciał żebym go widziała. Na tym chyba polega zgubność Wirtualności. Na kreowaniu siebie i wyobrażeniach tej drugiej osoby. A rzeczywistość przynosi rozczarowanie... Choć oczywiście nie w każdym przypadku musi tak być.... Głupia i naiwna byłam... Przecież on właściwie cały czas nawiązywał do mojego wyglądu. Do tego co nosić powinnam, czego nie powinnam, jak obciąć włosy. Nie lubię jak ktoś chce mnie zmieniać. Oczywiście kiedy pojawi się ten Ktoś to będę polegać na Jego opinii, ale zachowam „siebie”. Bo bardziej zależy mi na tym żeby ludzie widzieli we mnie coś więcej niż twarz...

Nie patrz takim zatroskanym wzrokiem Aniele. Wygadam się i od razu poczuję się lepiej, zobaczysz. Jeszcze chwilka. I wiesz co Ci jeszcze powiem, że żałuję jednego. Jest mi smutno kiedy rozmawiam z A., P., i K. – siostrą P. One już coś przeżyły. Każda na swój sposób. Każda inaczej na to patrzyła, ale jednak... Są o pewne doświadczenia bogatsze. A ja??? Mogę ich tylko słuchać. Każda z nich jest inna. Każda szuka(ła) czegoś innego... Chyba najwięcej przeszła K. Wykorzystywała sytuacje... Bawiła się... Korzystała z życia ile się dało... Jej siostra P. do pewnych spraw podchodziła inaczej, ale też korzystała z tego i owego. Bawiła się facetami... I nagle zobaczyła co jest ważne. Teraz przeżywa coś pięknego i oby to trwało jak najdłużej. Życzę im szczęścia. Choć nie powiem, kłuje mnie coś w środku... A.... To oddzielna sprawa. Ona „jest” z kimś bo jest jej ta osoba potrzeba żeby np. gdzieś wyjść. Albo może uważa, że to nie wypada w tym wieku nie mieć faceta...  A . chyba tak naprawdę nie wie czego szuka, czego chce. Liczy się tu i teraz. Może i słusznie.... Tylko ja chyba nie potrafiłabym być z kimś bo „tak wypada”. To nie ja. Nie potrafiłabym tak. Bo to, można powiedzieć, jest krzywdzenie drugiego człowieka. Co Ty o tym myślisz Eljot???

Dobra kończę ze smutami bo zaraz się rozpłaczę. A tego nie chcę...

Byłam na zakupach, odzyskałam część książek. Część piosenek już wczoraj. I TULIPANKI!!! Ale niewiele. Zakupy się udały. Mięciutki sweterek, niebieściutki jak chmurki i taki przyjemny w dotyku, że chciałoby się w niego zapaść. Spódnica też niczego sobie. Taka, jak chciałam. Tylko gdzie ja ją nosić będę. Zresztą sam widziałeś, Eljkot, że jak tylko przyszłam z Galerii i ją przymierzyłam to mi się tańczyć zachciało... Tango... Zaraz chyba włączę sobie jakieś tańce latynoamerykańskie... I odpłynę... szkoda, że w samotnym tańcu... Aż zawiruje świat... Ehhh!!! Rozmarzam się. Nie patrz tak. Wiem, ze znowu poszłam kupować. I oczywiście kupiłam nie to, po co poszłam. Ale musiałam się uspokoić. Bo mój komputer chyba lepiej i szybciej z robalami chodził. JA CHCĘ MOJE ROBALE!!! Dobra Aniele, wygadałam się. Dzięki, że cierpliwie słuchałeś – ale Ty zawsze jesteś cierpliwy... I chwała Ci za to. A teraz chodź zagramy w „Bitwę Morską” – może uda mi się wygrać. Chociaż raz mógłbyś dać mi fory... Nie??? Ale uparty jesteś. Zupełnie jak ja.......

alexbluessy : :
lut 02 2004 piosenka o niczym, ale sympatyczna
Komentarze: 1

A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy

Spłyną przeze mnie dni na przestrzał
Zgasną podłogi i powietrza
Na wszystko jeszcze raz popatrzę
I pójdę nie wiem gdzie - na zawsze.

(T. Woźniak - "Zegarmistrz światła")

alexbluessy : :
lut 02 2004 Kobieta zmienną i niezdecydowaną jest......
Komentarze: 3

Dzień dobry Aniele!!! Nie zamokły Ci skrzydła??? Myślałam, że raczej przeczekasz gdzieś deszcz, a nie będziesz w taką pogodę do mnie leciał. Mówisz, że warto??? Cieszę się, że tak myślisz... Mam dziś wyjątkowo pogodny nastrój (oczywiście nie zagwarantuję, że utrzyma się on do wieczora) – zupełnie nieadekwatny do pogody za oknem. Myślałam, że może dziś też pójdę na spacer, ale w taką pogodę to nie mam ochoty ani jednego kroku za drzwi zrobić. Poza tym piję już trzecią kawę, co raczej zdrowe nie jest. Ale nie ma to jak pyszna kawa o poranku... Nie obruszaj się już. Przecież wiem, że południe już minęło. Ale dzisiaj musisz mi wybaczyć. Od rana chce mi się tańczyć. Nawet playlistę zmieniłam. I tańczę sobie... Zupełnie jak Ally McBeal. Bo czasem wydaje mi się, że jestem trochę do niej podobna. Nie fizycznie oczywiście – uprzedzę Twoją uwagę. W środku mamy coś wspólnego. Jesteś ciekawy co mi się dzisiaj stało??? Nie wiem. Będąc szczerą to sama jestem zdziwiona. Tańczę, śpiewam, uśmiecham się sama do siebie i śmieję się nie wiem z czego. No fakt, jak patrzę na ekranową tapetę i widzę te cudowne tulipany to nie mogę się nie śmiać. Śliczne są. Ale to nie one odgrywają znaczącą rolę w nagłej zmianie mojego nastroju. Słyszysz Aniele? To „Like a Virgin” Madonny. Jak słyszę tą piosenkę od razu staje mi przed oczami scena z „Leona Zawodowca” kiedy Natalie Portman bawi się z Jeanem Reno w miniplayback show mający na celu ćwiczenie pamięci. I widzę minę tytułowego Leona. Śmiać mi się chce... Genialny film. Moglibyśmy kiedyś go obejrzeć swoją drogą. Albo „Amelię” – cudownie ciepły film, akurat na taki ponury dzień jak dziś. Ale zastanowimy się Aniele na co mamy ochotę. Mówisz, że masz ochotę na spacer bo wczoraj bardzo Ci się podobało??? Ale Eljot wyjrzyj za okno. Gdzie można pójść – chyba tylko do jakiegoś supermarketu. Wiem, że mam to w planach, ale kto powiedział, że akurat dzisiaj? Ty??? Oh, Aniele.... Urwanie głowy z Tobą. Poza tym naprawdę nie wiem jak możesz mówić, że wczorajszy spacer był udany. Z duszą na ramieniu szłam przez Most Warszawski. Tam jest przecież tak wąsko, że ilekroć tam idę boję się, że jakiś rozpędzony samochód na mniej wjedzie. Masz rację, w drugą stronę było już lepiej, ale... Zawsze jest jakieś ale. A nad Odrą też wiało. I nie było wcale ludzi (bo komu się chciało na taki wiatr wychodzić???). I się trochę nieswojo czułam. Bo ten film i tak dalej. I powiedz jeszcze coś Eljot – Mój Aniele. Czy Anioły pilnują dzieci??? A rodziców??? Bo czuję się zdumiona i oburzona bezmyślnością bądź dzieci (choć one mogą być nieświadome) bądź rodziców. Na pewno widziałeś tą gromadkę pod Mostem Trzebnickim. Bawiły się na lodzie bez opieki dorosłych. Przecież lód mógł się zarwać. Co ja gadam! Tam lodu nie było!!! Dlaczego nic nie zrobiłeś??? Nie odpowiadasz za innych, tak??? Ale mimo wszystko uważam, że coś było nie tak. Jak można dziecku pozwolić bawić się na topiącym się lodzie. Nie pojęte jest to dla mnie. Ale zakupy były udane musisz przyznać. Znowu kasa nie wiem na co poszła bo nic specjalnie nie kupiłam. Wiem, że sama kawa to wydatek ponad 10 złotych, ale czemu mam sobie przyjemności odmawiać??? No i gazety – te też trochę kosztowały. Nie praw mi kazań Aniele. Przecież wiesz dobrze, że jestem oszczędna. A „Zwierciadło” to bardzo porządna gazeta. Polecam.

Nie dajesz za wygraną z tym spacerem, co??? Ale Cię wzięło...  Dobra. Wygrałeś. Pójdziemy jak zjem obiad. Musze zrobić sobie coś porządnego bo moje śniadanie składało się z trzech kaw i jakiejś zalewanej wodą owsianki, która według zapewnień producenta mleko już zawiera. Ohyda!!! Nigdy więcej czegoś takiego nie kupię! I masz mnie pilnować abym tego postanowienia dotrzymała, okej??? No to fajnie.

Normalnie nie wiem co mi się dziś stało. TAŃCZYĆ CHCĘ!!!!!!!! TAŃCZYĆ! TAŃCZYĆ! TAŃCZYĆ... Już wiem od czego się zaczęło. Rano przesłuchałam utwór Mieczysława Fogga pt.: „Już nigdy” i zaczęłam wirować z kubkiem kawy po pokoju. Dobrze, że jest on dość przestronny i nie wpadałam na meble. I tak sobie wirowałam w rytmie walca zupełnie nie przejmując się tym, że żaluzje mam podciągnięte (ale one cały czas są podciągnięte) i ludzie z naprzeciwka mogą mój taniec „podziwiać”. Ale co tam! Może oni też dostaną POWERA??? Może się zarażą??? Się Z. zdziwi tym moim nagłym humorkiem... A tak a propos Pana Z. tajemniczego. To jednak dopatrzyłam się większego nieco podobieństwa do Andrzeja z „Martyny”. On też mi pomaga w sprawach komputerowych. Tyle tylko, że nie robi tego osobiście, a daje mi wskazówki co, jak i z czym. I to jest chyba lepsze bo przynajmniej pewne rzeczy muszę robić sama i szybciej się nauczę. Zresztą myślę, że już tak wiele się nauczyłam – pewnie dlatego, że jestem zdana tylko na siebie i nie mam wyboru. W ostatnim czasie, sam przyznaj Eljot, wiele zrobiłam. I bardzo się z tego cieszę. Oczywiście zawodowym informatykiem nie będę (chociaż kilka lat temu taki pomysł chodził mi po głowie. Zarzuciłam go jednak w momencie kiedy na informatyce w liceum mieliśmy bawić się programem AcLogo. Straszne to było. Nigdy więcej żadnych żółwi!). A poza tym to klasa reporterska do czegoś zobowiązuje. Z drugiej strony moja sąsiadka kończyła klasę mat-fiz i poszła na polonistykę... Ale ja wiem jedno. Żadne studia, w ogóle nauki, techniczne są zdecydowanie nie dla mnie. Według niektórych osób (mężczyzn) one zabijają kobiecość i pewną delikatność. Mój tata, który siedzi w tym fachu ponad 20 lat twierdzi, że kobieta nigdy nie będzie w stanie w 100% poświęcić się nauce. Zawsze będzie miała inne priorytety, takie jak rodzina, dzieci. No, chyba, że chce całe swoje życie poświęcić pracy naukowej rezygnując z rodziny. A ja tak nie chcę!!!

Aniele – Eljocie! Martwię się o H. Od tygodnia nie daje znaku życia. Chciałabym tylko wiedzieć, że wszystko jest w porządku. Da się to jakoś załatwić??? Powiedz, że to jest możliwe. Zrobisz co w Twojej Anielskiej mocy??? Wierzę Ci. Ja już tak mam, że jak coś takiego się dzieje (ktoś długo nie daje znaku życia) to wyobrażam sobie najgorsze rzeczy. Nie powiem jakie... Postaraj się tylko dowiedzieć czy z H. wszystko w porządku, dobrze???

Dobrze Eljot. Zjem niezdrowe frytki i możemy iść. Nie wiem tylko gdzie. Może do Galerii BWA na wystawę rosyjskiego plakatu, co? Mówisz, że fajny pomysł no to super. Potem odwiedzimy wszystkie księgarnie znajdujące się w okolicach Rynku i wrócimy do domu. Przez Ostrów Tumski wrócimy. Może ten spacer to nie jest taki do końca zły pomysł? Żeby tylko, tak, jak wczoraj, nie natknąć się na ludzi, których spotkać akurat nie mam ochoty (pan K.).

Zmęczyłam się Eljot, wiesz??? Takie zakupy to wyczerpująca wycieczka. A jeszcze prawie nic nie kupiłam. Jak zwykle nie kupiłam tego, po co poszłam. Chciałam kupić jakieś czarne spodnie, a wróciłam do domu z torebką, perfumami i balsamem do ciała. Fakt, że taka mała, wyjściowa torebka zawsze się przyda – mimo, że na razie nie mam w planach żadnych wyjść. Perfumy....... Nie mogłam się powstrzymać. Ten zapach jest po prostu.... Sam powiedz. Pasuje do mnie, prawda??? Klasyka z nutą sportowej elegancji. Tak, jak najbardziej lubię. A balsam do ciała??? Taki drobiazg. Pachnie orzechem i poprawia koloryt skóry. I jeszcze 5 saszetek szamponu w prezencie dostałam. A podobała Ci się ta czerwona bluzeczka w Terranovie??? Nawet bym ją kupiła, ale materiał był jakiś taki nienajlepszy. Szybko przebarwienia by się pojawiły. Mój wrodzony rozsądek kazał jej nie kupować choć serce mówiło: kup. Ale bardzo ładna była. Fajny miała dekolt.... Zresztą nie wiem czy podzielasz moje zdanie, że generalnie w sklepach nie ma nic ciekawego. Oczywiście są gusta i guściki, a o gustach się nie dyskutuje. Bo może też być tak, że to ja jestem za bardzo wybredna. Bo żebym znalazła rzecz, która naprawdę mi się podoba i którą chciałabym mieć to muszę się trochę nachodzić. A zakupy, i to jeszcze te ciuchowe, to nie jest to, co lubię najbardziej. Ale czasem trzeba garderobę uzupełnić o parę rzeczy. Tylko martwi mnie fakt, że skusiłam się na te dwa malutkie batoniki. Od dziś przecież miałam wrócić do niejedzenia słodyczy. Przecież nie muszę ich jeść. Nie są mi niezbędne do życia. A tu... Eh!! Pewnie trochę w tym winy Z. bo wczoraj poszedł sobie kupować to i owo i mi narobił apetytu. Ale na tym koniec. Od jutra nie jem nic, co ma kolorowe opakowanie i należy do gatunku: słodkie. A Ty masz mnie pilnować, dobrze??? To się dogadaliśmy. As always zresztą. Nie zdążyliśmy pójść na wystawę. Ale wiesz co??? przecież przez okno widzieliśmy trochę tych plakatów i jakoś nie jestem przekonana czy mam ochotę je zobaczyć. Może jutro. W końcu przyjeżdża tata i pewnie wrobi mnie w rolę przewodnika T. po mieście. To może jutro się zdarzy, że pójdę. Ale nie wiem. wolałabym iść na „Tajemnicę Aleksandry”. Grają ją tylko w jednym kinie i warto się pospieszyć. Coś mnie ciągnie do tego filmu... Może to imię... To co Eljot??? Pora na kolację chyba. A potem jakiś film obejrzymy. Mam dziś nastrój na film. To chodź do kuchni, pomożesz mi...

 

 

 

 

alexbluessy : :
lut 01 2004 refleksyjny początek lutego...
Komentarze: 2

Dzień Dobry Eljot!!!! Wyspałeś się? To fajnie. A czemu tak późno przyszedłeś? Liczyłam, że wcześniej wpadniesz... Dzisiaj Cię potrzebuję. Bo dziś mam dziwny dzień. Nie rób takiej zdumionej miny. Poczekaj. Zaraz wszystko Ci opowiem – zagotowała się woda. Zrobię sobie kawę i porozmawiamy. Ty oczywiście nie napijesz się ze mną. Szkoda, nie wiesz co tracisz... Prawie południe. Wstałam przed godziną. Sen był mi bardzo potrzebny. Wczoraj u B. ledwie widziałam na oczy. Dobrze, że chłopaki się ładnie bawili. Tylko trochę głośno. Ważne, że nie kazali mi być wodzem plemienia tylko przystali przy mojej propozycji uczestnictwa w zabawie pod warunkiem pełnienia roli zakładnika. Czyli generalnie nie musiałam nic robić. Jakoś wytrzymałam. A poza tym wczoraj był payday...

Wczoraj miałam się położyć zaraz po dobranocce. Nie udało się. Bo gdybym rzeczywiście położyła się około 19:30 oznaczałoby to kolejną bezsenną noc. Ale zanim nastałaby ta bezsenna noc to musiałabym leżeć nic nie robiąc. Nie umiem sobie tego wyobrazić. Przecież sam wiesz Aniele, że ja muszę działać. Że jestem chora jak nic nie robię. Wobec tego wolałam się zmęczyć, posiedzieć do późna, ale potem zasnąć kamiennym snem i nie budzić się aż do rana. Tym bardziej, że Pan Z. Tajemniczy powiedział, że wyczaruje mi kolorowe sny. I one mnie znajdą i będą mi się ładne rzeczy śniły. Nie zupełnie czary wyszły... Najpierw bałam się zamknąć oczy... Siedzi we mnie jeszcze ten wtorkowy film. Bałam się, że jak zamknę oczy to przyjdzie do mnie to coś z tego filmu. Brrrrr......... Okropność. Miałam nawet ochotę nie zamykać ich do rana. Poprzestałam jednak na włączeniu radia. Zasnęłam. Pewnie coś mi się śniło, ale nie pamiętam co. Ważne, że nie były to KOSZMARY. Radio musiało grać przez całą noc bo około 5 się obudziłam i dopiero wtedy je wyłączyłam. Kiedy tylko znowu znalazłam się w cieplutkim łóżeczku zasnęłam na nowo. Nagle zaczął docierać do mnie dziwny dźwięk. Ponieważ jeszcze byłam zaspana i straciłam trochę poczucia czasu wydawało mi się, że jest środek nocy. W końcu dotarło do mnie, że to telefon. Przeraziłam się kto może dzwonić w środku nocy. Pierwsza myśl: „usłyszę to coś..., będzie po mnie...”. Nie śmiej się ze mnie Eljot. Już wystarczy mi, że P. mi dokuczał z tego powodu. Oczywiście nie jest to powód do dumy, ale ja już jestem taka delikatna. A poza tym to, jak ktoś kiedyś powiedział, jestem chodzącym unikatem z pełnym wachlarzem uczuć. Powinieneś się raczej cieszyć, że dostąpiłeś „zaszczytu” opiekowania się „unikatem”. A wiesz kto dzwonił??? Moja mama. A wiesz, która była godzina??? 10 rano! Mama powiedziała, że P. dojechał i teraz odsypia te wszystkie noce spędzone u mnie przed komputerem. Powiedz mi Aniele czy ja zawsze muszę się wszystkiego ostatnia dowiadywać? P. wyjechał, a ja się dowiedziałam, że jutro wieczorem przyjedzie mój tata. jedzie z T. (tym, co mu się wszystkie marzenia spełniły) na jakąś konferencję fizyków do Karpacza. We wtorek wieczorem jadą dalej. Dobrze, że chociaż dzień wcześniej się dowiedziałam. Gdyby mama nic mi nie powiedziała miałabym wątpliwą niespodziankę. Przepraszam Cię na chwilę. Zrobię sobie jeszcze kawy i zaraz do Ciebie wracam. Eljot! Nie baw się moim komputerem!!! Wiesz ile pracy włożyłam żeby toto wyglądało jak komputer??? Od piątkowego wieczoru ściągam jakieś pliki, o których zastosowaniu, ba, nawet istnieniu nie miałam pojęcia. Ale wreszcie pulpit ładnie wygląda. Tak, jak powinien wyglądać już dawno. I to wszystko zawdzięczam sobie! Możesz być ze mnie dumny Mój Aniele od Oczyszczania Duszy!!! Sama, całkiem sama -  nawet bez Twojej anielskiej pomocy – znalazłam odpowiednie strony, odnośniki i różne takie. Mam też ochronę przed wstrętnymi robalami. Od razu się kilka bestii znalazło. Ale już je wykurzyłam.

Pytasz co ze spacerem??? Za oknem nieciekawie trochę. Poza tym jeszcze włosy mi nie wyschły, a wiesz, że nie używam suszarki. Trochę to potrwa bo dopiero je umyłam. Wiesz co Aniele? Możemy zrobić tak. Wyschną mi włosy, zjem obiad – pyszne odsmażane pierożki i pójdziemy po jakieś zakupy bo moja półka w lodówce niebezpiecznie pustkami świeci. Nawet jednego kubeczka jogurtu tam nie znajdziesz. I pójdziemy sobie nad Odrą...

Aniele! Proszę zrób coś bo czuję, że znowu chandra mnie bierze. Smutno mi i samotno. Dziwnie jakoś. Zauważyłeś, że nawet nie mam ochoty zmienić muzyki??? W kółko tego samego słucham. Tak, jakbym o hip hopie całkowicie zapomniała. Jeśli nie liczyć dwóch kawałków mojego brata na winampowej playliście. Ale one też mają ciekawe tytuły: „Uczucie” i „Ty2”. Coś nie tak znowu zaczyna być. Skończy się na tym, że zacznę uciekać w sen i tyle będzie ze mnie pożytku. Sen....... Sny potrafią być niesamowite. Uwielbiam śnić o ile oczywiście są to sny sympatyczne i miłe. Bardzo żałuję, że nie mogę wrócić do przerwanego snu....

Nie masz ochoty na pyszne pierogi, Eljot??? Pycha........ Podsmażone, polane śmietaną i trochę posolone. Pycha! Pycha! Pycha! Już zaraz pójdziemy tylko zrobię jeszcze listę zakupów. Nie wiem w zasadzie po co, bo na ile siebie znam to i tak kupię to, na co przyjdzie mi akurat apetyt. Ale pozory warto czasem zachować, prawda??? Plan mam taki. Najpierw pójdziemy na plac Kromera po bilet. A potem możemy przejść się wałami do Leclerca. Wrócimy już tramwajem. Mam nadzieję, że nas nie zawieje nad wodą. To znaczy mnie nie zawieje, a Ciebie nie zwieje. Zimno chyba nie jest... To będzie kolejny samotny spacer. Bo zawsze sama chodzę. Czemu masz taką obrażoną minę Aniele? Mówisz, że teraz nie pójdę sama? Z Tobą znaczy się? No tak oczywiście. Czasem o Tobie zapominam. Dzisiaj spacer odbędę w towarzystwie mojego Osobistego Anioła Od Oczyszczania Duszy. Nie wierzę w astrologię, chiromancję ani horoskopy, ale czasem zdarza mi się jakiś przeczytać. I jakiś czas temu wpadł mi w ręce horoskop na 2004 rok. Całkiem pozytywny. Uwaga – bo jeszcze w to uwierzę!!! Czytam: „samotny Raku (raczej raczyco...) w tym roku samotne spacery z psem ci nie grożą...”. Tak, wszystko to bardzo ładnie brzmi. Jest tylko jeden problem. Ja nie mam psa. Czyli wszystko zostanie po staremu... Auuuuu!!! No wiesz co??? Jak możesz??? Kto, jak kto, ale żeby mój Osobisty Anioł mnie bił??? Powinnam się obrazić, ale nie jestem obrażalska. To nie było bicie? A co to według Ciebie było??? Trzepnąłeś mnie po głowie żebym głupot nie wygadywała??? Anioł!!!!! Ta klapka samotności mimowolnie się we mnie otwiera. I wtedy, jak ona już się otworzy, to mnie nachodzą właśnie takie przemyślenia. Bo chciałabym się ładnie ubrać, pomalować i żeby ktoś to docenił. A co dla Ciebie mam się stroić??? Wybacz, ale mimo, że jesteś Aniołem a nie Anielicą to jesteś niebiański... Nie powinieneś zwracać uwagi na takie przyziemne sprawy jak to czy dziewczyna jest dajmy na to ładnie ubrana. Mówisz, że to nie do końca tak jest??? To kiedyś musisz mi koniecznie o tym opowiedzieć... A wiesz co mi się marzy??? Marzy mi się spacer. Po śniegu i żeby było zimno. Ale tak średnio zimno. I ja sobie idę. idę sobie z... No z tym Kimś, kogo mi na drodze postawisz. Swoją drogą mógłbyś się trochę pospieszyć. Mówisz, że nie da rady? Że trzeba trochę się natrudzić żeby znaleźć kogoś, kto by ze mną wytrzymał??? Aniele przecież ja jestem chodzące niewiniątko (tak wiem, że o mały włos pół osiedla przeze mnie nie wyleciało w powietrze), nie jestem przecież taka okropna. Właśnie źle się wyraziłeś!!! Nie chodziło Ci o to, że Ta Osoba ma ze mną wytrzymać tylko, że ma mnie rozumieć i dać mi oparcie. Teraz mądrze mówisz... Ale znowu odbiegłam od tematu. I potem, po tym spacerze zrobilibyśmy sobie pysznego, pachnącego grzańca... I wiesz co bym jeszcze chciała??? Chociaż jeden jedyny raz, nawet bez okazji chciałabym dostać tulipany... Skoro zdawałeś „ze mnie” egzamin zanim objąłeś to „stanowisko” to musisz wiedzieć, że ja uwielbiam tulipany. Bardziej niż róże nawet...

Dobra Eljot – Aniele Mój zbieramy się...

 

 

 

alexbluessy : :
sty 31 2004 dzisiaj będzie dobry dzień!!!!
Komentarze: 0

Dzień dobry Aniele!!! Czemu tak wcześnie przyszedłeś??? Nie, nie odchodź. Skoro przyszedłeś. Zastanawiam się tylko co tutaj robisz tak wcześnie. Przecież dopiero 6 rano. Zostań, napijemy się herbaty, a potem pójdziemy do B. Chłopaki już jadą. Odprowadziłam ich na dworzec. Pociąg mieli o 5. Ja o tej godzinie miałam akurat autobus do domu – nie poczekałam wobec tego aż wsiądą. Nie pomachałam im. Zresztą wszyscy byliśmy śnięci. Prawie nie spaliśmy. Ja – bo czekałam na nich, aż wrócą z koncertu; oni – bo z tegoż koncertu wrócili po 1 w nocy. Poza tym wiesz Eljot. Miałam też wczoraj rozmowę z Z. Oszczędzę Ci szczegółów.  Jesteś przecież Aniołem, a Anioły wiedzą wszystko. Podczas tej rozmowy doszłam do wniosku, że moje życie jest zupełnie banalne. Ja jestem banalna... Mam nie gadać głupot??? Może to ze zmęczenia, w każdym razie dotarło do mnie jak mało przeżyłam. Jak mało wiem, jak mało umiem. Zrozumiałam, że nie mam żadnych wspomnień... Że to, co brałam za problemy najwyższej wagi to były tylko nic nie znaczące błahostki. No i poczułam się jak idiotka.... Nie powinnam tak się czuć??? Postawiłbyś się na moim miejscu, to byś inaczej mówił. Jakimś pocieszeniem jest to, że Z. czuje się choć w małym stopniu zaczarowany... Też się cieszysz? To fajnie. I tak sobie gawędziliśmy, to znaczy on głównie mówił, a ja tylko czasem wtrąciłam jakąś uwagę... I w momencie kiedy P. i W. wrócili z koncertu musieliśmy kończyć. Chłopcy przyszli i położyliśmy się może na godzinę. O 3 trzeba było wstać. O 4:10 mieliśmy autobus na dworzec. Wiesz, Eljot jak cudownie jest o tak wczesnej porze w mieście??? Światła latarni, śnieg pod nogami... Cisza i spokój. Tak bardzo chciałabym pójść kiedyś na taki nocny spacer. Zobaczyć miejsca, które mijam rano spowite w jakąś nieokreśloną, nieopisaną tajemnicę... Przykryte mgłą. Tak bardzo bym chciała... Poczuć jak świat wiruje... Eh! Za dużo gadam i to od samego rana. Lubisz mnie słuchać??? Miło mi, ale wiesz Aniele, ja też lubię słuchać. Tylko jakoś tak się dziwnie składa, że to ja mówię najwięcej.

Pojechali. Wróciłam do domu. Jakiś pusty mi się wydał. Przez te kilka dni czułam, że nie jestem sama, że jest przy mnie ktoś naprawdę bliski. I nagle znowu jestem sama. Nie ma co się rozczulać nad sobą. Trzeba w końcu dorosnąć. Za długo żyłam w zamknięciu, pod kloszem... Oj, Eljot – Aniele Mój. Czy przed Tobą nic się nie ukryje??? Czy nie można mieć żadnych tajemnic... Aha... Przed objęciem mnie opieką przestudiowałeś dokładnie mój życiorys??? I czego się dowiedziałeś? Może jest tam coś, czego ja nie wiem??? Twierdzisz, że sama się o ten „klosz” prosiłam? Być może. Najprawdopodobniej tak było. Nie chciałam wychodzić z domu, bo wtedy byłam pełna kompleksów. Nie podobałam się sobie. A skoro nie podobałam się sobie to jak mogłam podobać się innym. Dobrze, że te czasy już minęły i nie mam się teraz czym martwić... Zresztą moja mama też bez winy nie była. Wiem, pierwsze dziecko jest królikiem doświadczalnym. Rodzice się uczą na pierwszych dzieciach. Mój brat jest już zupełnie inny, na więcej rzeczy ma pozwolenie, na więcej rzeczy rodzice przymykają oczy. A ja miałam wrażenie, że siłą trzymają mnie w domu. Nawet teraz, chociaż niewiele mogą próbują mnie jakoś kontrolować. To znaczy mama, bo tata twierdzi, że świetnie sobie sama radzę. Wiem Eljot, wiem. Jestem ich dzieckiem i martwią się o mnie, ale bez przesady. Sam wiesz najlepiej, że po rozmowie telefonicznej z mamą mam czasem ochotę rzucać wszystkim co mam pod ręką, tupać i krzyczeć. Dobrze już nie będę tak mówić. Ale wkurza mnie to, że.... Okej, okej już nie będę. Chcesz jeszcze herbaty??? Ja to kawę raczej wypiję – zresztą myślę, że dzisiaj to będę „jechać” na samej kawie. Na pyszniutkim Jacobsie. Przecież tylko godzinę spałam. A jeszcze do B. muszę jechać. Zawiozę chłopakom grę to się zajmą, a ja odpocznę. Liczę na to. Bo zanosi się, że to będzie kilka bardzo długich godzin. Na razie jednak podelektujmy się zapachem kawy. Service Pack 4 niech się ściąga. Jeszcze trochę i będzie wszystko. Muzyka w Akaderze.... Cudowny poranek. Żebym tylko taka śpiąca nie była... Jakby co, to mnie budź. Pamiętaj, szarp, aż dotrze do mnie, gdzie jestem. Zobacz Eljot, jaki cudowny poranek. Wspaniała kawa, Akadera, nasza pierwsza, poranna pogawędka. A spójrz za okno. Zapowiada się ładny dzień. Śnieg leży, niebo staje się coraz bardziej niebieskie... „Dzisiaj będzie dobry dzień, dzisiaj będzie dobry dzień, wysuń nos spod kołdry, dzień dobry to ja – głos nadziei twej...”

 

alexbluessy : :