Najnowsze wpisy, strona 116


sty 22 2004 Czego wciąż mi brak...
Komentarze: 1

Dobry wieczór Eljot!!! Przed chwilką wróciłam od B. Głodna potwornie, ale przynajmniej po udanych zakupach. Przepuściłam masę pieniędzy na płyty dzisiaj. Wcześniej  PWRD, teraz Grammatik i płytka pod tytułem „Celtic Spirit”. Wiedziałam, że w EMPIKu „Reaktywację” kupię. Super płyta! Kiedy poszłam na stoisku były tylko dwie. Jedną wziął jakiś chłopak, a drugą ja. Miałam szczęście. Za mną podążał jakiś facet, który też miał ochotę na „Reaktywację”. Teraz, już w ciszy pokoju słucham celtyckich pieśni. No, może nie dokładnie celtyckich. Ale przenoszą mnie w odległe krainy. Przenoszą mnie na tonące we mgle wrzosowiska w Szkocji i Północnej Anglii. Przenoszą do wiosek moich ukochanych wikingów, gdzieś na wybrzeżu Morza Północnego... A świeca się dopala... Swoją drogą muszę w jakiejś księgarni dorwać baśnie celtyckie. Muszą być bardzo interesujące. Pełne mistycyzmu... tajemnicy... czarów... Aż mnie ciarki przeszły...

Zmęczona wróciłam od B. Na szczęście jutro idę do niej na 10, więc sobie dłużej pośpię.   EMPIK Megastore jest w Rynku (zresztą Ty na pewno o tym wiesz). Kiedy podchodziłam do drzwi przy wejściu zauważyłam parę. Chyba małżeństwo bo byli z dzieckiem. Wiesz co przykuło moją uwagę??? (Ostatnio tylko takie rzeczy zauważam). Zobaczyłam  z jaką dumą ten facet patrzył na kobietę. Czy na mnie kiedyś ktoś tak spojrzy??? On był dumny, że jest przy nim, że jest z nim... Wracając, na rogu Rynku, tuż przy Klubie Związków Twórczych zobaczyłam kobietę. Niewysoką, ładną brunetkę w okularkach. Podszedł do niej mężczyzna. Przywitali się. Nie wiem skąd to wiem, ale to przeczucie jest bardzo silne. Tych dwoje poznało się przez Internet. Albo w Biurze Matrymonialnym. Chociaż przy obecnym wszędzie Internecie obtowałabym za tą droga poznania... Kobieta zaproponowała żeby poszli na kawę... Pewnie spędzą miły wieczór w swoim towarzystwie... Ciekawe jak ich znajomość się rozwinie... Mimo woli uśmiechnęłam się do siebie. Bo ostatnio czuję się bardzo samotna... I odczuwam to bardziej niż kiedykolwiek. I źle mi z tym jest. Mam wrażenie, że wokoło mnie są sami szczęśliwi ludzie... Chciałabym się zakochać. Ale tak naprawdę się zakochać...

„(...)Czego wciąż mi brak? Przecież wszystko mam... Obcy ludzie mówią, że tak zazdroszczą mi...Czego wciąż mi brak? Co tak cenne jest? Że ta nienazwana myśl rysą jest na szkle... Czego wciąż mi brak? Czego miewam mniej? Na ulicy mówią mi wszystko jest O.K.!... Czego wciąż mi brak? Co tak cenne jest? Że ta nienazwana myśl rysą jest na szkle (...)”

Zaczynam też coraz poważniej rozmyślać o już takim naprawdę opuszczeniu Wirtualnego Świata. On się męczy ze mną, ja się męczę w nim. Tak być nie powinno. Oni (Wirtualni Znajomi) liczą na mnie, ale ja nie umiem, nie potrafię. Z. mówi, że coś wniosłam do jego życia. Że jestem pierwszą dziewczyną poznaną przez Internet, której to się udało. Ale co ja mogłam wnieść do jego życia? Pewnie bałagan. Bo mam wrażenie, że umiem tylko robić bałagan w ludzkich światach. J. wczoraj się pytał czy jeśli odejdę z Wirtualnego Świata to mu o tym powiem. Wczoraj powiedziałam, że tak. Dziś nie jestem już tego taka pewna. Z. powiedział, że podjął jakąś decyzję. Ona w jakimś stopniu mnie dotyczy. A ja nic nie wiem... Ma być niespodzianką, jeśli zdecyduje się i mi powie to mam być mile zaskoczona. Gubię się w Tym Świecie... W jego złudności, nierealności... Brakuje mi kontaktu, namacalnego kontaktu, z drugim człowiekiem. Tęsknię za ty... Za KIMŚ bliskim... Tego wciąż mi brak.

Kończę Eljot. Kolorowych snów. Do usłyszenia. I trzymaj się ciepło. Papa



 

 




 

 
 

alexbluessy : :
sty 22 2004 Oczy tej dziewczyny...
Komentarze: 0

Cześć Eljot!!! Dziś na zajęciach u pani M. mieliśmy sprawdzian. Nie poszło mi najgorzej. Prawdę mówiąc liczyłam na bardziej skomplikowane zadania. A tu „tylko” transformacje, prepositions, phrasal verbs i wypełnianie luk w zdaniach jakimś słowem. O dziwo nawet szybko ten czas minął. Zwykle w czwartki zajęcia dłużą się potwornie, a dziś miła niespodzianka. Poza tym ciężko jest się zmobilizować do jakiegokolwiek przygotowania na zajęcia z panią M. Po przyjściu do domu książka wędruje na półkę i zapomniana pozostaje tam do następnego tygodnia. Bo zajęcia z panią M. są najzwyczajniej w świecie nudne. A dziś jeszcze przyszedł do nas dyrektor, pan G., z zapytaniem co wolimy mieć w następnym semestrze. Ekonomię czy dodatkową godzinę języka. Odpowiedzieliśmy, że język oczywiście. Najlepiej z panią Cz., albo z B. Niestety w grę wchodziła tylko pani W., której nie mieliśmy okazji jeszcze poznać. Całe szczęście, że nie pani M. W takim wypadku na pewno głosowalibyśmy za ekonomią. Za ekonomią, na którą pewnie bym nie chodziła. Przedstawiłabym mój indeks z turystyki żeby mi zaliczyli co trzeba. Męczyłam się potwornie i więcej nie zamierzam. I nawet nie wiem jak to zrobiłam, ale mam z tej głupiej ekonomii (z rachunkowości też) całkiem niezłe oceny. Czasem wydaje mi się, że jestem zbyt ambitna. Z. twierdzi, że to dobrze, że to zaowocuje w przyszłości. Ale ludzie nie lubią zbyt ambitnych współpracowników... Zresztą mało mnie to obchodzi prawdę mówiąc. Zamierzam działać sama. Mieć własny biznes. A czy to będzie knajpa czy travel agency to już sprawa drugorzędna. Choć najlepiej żeby jedno i drugie... A i tak myślę, że znając moje szczęście to zostanę na uczelni. Jak tata i niedługo pewnie mama. Niech tylko zdam i skończę te pokopane studia. Trochę głupio mieć akademickie nazwisko, a ja mam (wątpliwą) przyjemność takim się legitymować. Wtedy od człowieka duuużo wymagają. A w sumie to przykre jest. Ojciec profesor, matka kończy trzecie studia, a dziecko nawet na jeden kierunek nie może się dostać. Przykre to jest. Bardzo przykre.

Za cztery dni „wbija” mój kochany brat. Przywiezie mi dużo fajnej muzyki. Dziś jest dzień premiery najnowszej płyty Grammatika. Radośnie zaraz po zajęciach popędziłam do Media Markt w celu nabycia „Reaktywacji”. A tu gucio! Płyty ani widu ani słychu. Co więcej nie było tam ani „EP+”, ani „Świateł miasta”. Co za sklep! Nabyłam za to PWRD „Pozostawić trwały ślad”. Świetna płyta. Słyszałam ją wcześniej u brata, ale zapragnęłam mieć własny egzemplarz. Słucham od kilku godzin. Rewelacja. Rewelacja z B-stoku!!! Kool! Idę dziś do B. Jak odprowadzę małego na angielski to pójdę do EMPIKu. Może tam znajdę „Reaktywację”.

Wczoraj pisałam Ci o pewnej piosence. Tam była mowa o tym żeby pogoda opromieniła każdą moją myśl. Bardzo bym chciała powrócić do dawnego stanu. Kiedy byłam sobą. Kiedy często się śmiałam. Kiedy człowieka wręcz potrafiłam zagadać. Teraz przycichłam. I to bardzo. Może wizyta brata coś zmieni... Liczę bardzo na to... Opowiadałam Ci jakiś czas temu, że byłam kiedyś byłam na treningu asertywności. Spotkałam tam kobietę. Twarz wydała mi się znajoma, ale w tym momencie to nie istotne. (Na ten trening poszłam rozbita, bo odbywał się w weekend, kiedy moja rodzina na zawsze miała opuścić Wrocław). Podczas jednego z ćwiczeń trzeba było usiąść w parze naprzeciwko siebie. Prowadząca terapeutka mówiła: „Patrzcie głęboko w oczy partnerowi. Pomyślcie, że on też ma problemy, że też się boi, że czuje się mały i nieważny. Pomyślcie, że jesteście tak różni, a tak podobni. Pomyślcie, że przeżywacie te same uczucia, że czujecie ten sam ból...”. To ćwiczenie trwało kilka minut. Traf chciał, że usiadłam naprzeciwko tej kobiety ze znajomą (nieznajomą) twarzą. Kiedy siedziałyśmy naprzeciwko siebie ona miała w oczach łzy! Prawdziwe łzy! Na koniec ćwiczenia terapeutka zapytała o nasze uczucia po tym ćwiczeniu. Ta kobieta coś powiedziała, ale nie pamiętam w tej chwili co. Po tym ćwiczeniu mieliśmy przerwę. Kiedy wyszłam z sali zaczepiła mnie na korytarzu i powiedziała słowa, które zostały mi w pamięci do dziś (nawet nie wiem czemu je zapamiętałam, może Ty mi powiesz???). Powiedziała: „Oleńka, uśmiechaj się jak najczęściej. Twój uśmiech potrafi roztopić lód. Zarażasz uśmiechem. Uśmiechaj się jak najczęściej. Kiedy się uśmiechasz w twoich oczach zapalają się ogniki. Wtedy znikają problemy...”. Po południu wróciłam do pustego domu. Przeszłam się po pustych pokojach. W oczach zakręciły się łzy. „A więc oni naprawdę wyjechali. Już ich nie ma...”. Wieczorem, kiedy leżałam w łóżku przypomniałam sobie słowa pani Ani (tej od (nie)znajomej twarzy). Obiecałam sobie, że będę się uśmiechać. Że z uśmiechem pokonam przeciwności, które napotkam na swojej drodze, że ona ma rację. Że kiedy się śmieję to zapalają mi się w oczach ogniki, chochliki – jak zwał, tak zwał, wiadomo o co chodzi. To samo dzieje się z moimi oczami kiedy zaczynam rozmawiać o podróżach. Nie , nie rozmawiać. Mówić. Bo to ja głównie mówię. Jak zacznę opowiadać o krajach, które chciałabym odwiedzić, o tym, co warto tam zobaczyć to też coś się dzieje z oczami. Zapalają się. Wpadam w trans – tak twierdzi P. Ona również twierdzi, że po oczach poznaje, że się wkręcam i szybko nawijać nie skończę. Tylko, że jej to nie interesuje. Podróże jej nie interesują. A przynajmniej nie tam, gdzie ja proponuję. O Rumunii, Louisianie, Danii, Północnej Norwegii, Lofotach, Finlandii, Belgii i Holandii mogłabym opowiadać cały czas. Tylko żeby ktoś chciał mnie słuchać. I zobaczyć  te ogniki. Oczy są zwierciadłem duszy. Kiedy moje oczy się świecą jestem szczęśliwa, zadowolona, jest mi dobrze....

Ostatnio są matowe...

Przypomniałam sobie jeszcze coś. Tegorocznego Sylwestra, a dokładniej noworoczne życzenia. Kiedy T. składał mi życzenia powiedział tak: „Ola, uwierz, że marzenia się spełniają. Naprawdę tak jest, więc w to uwierz. Jestem człowiekiem, któremu spełniły się wszystkie marzenia.”. (Kiedy T. to mówił miał łzy w oczach i łamał mu się głos...). Może się spełniły...  Obronił doktorat, ożenił się, urodziła mu się śliczna córeczka. Tylko, że żona od niego odeszła, zabrała dziecko, a T. ma teraz same problemy z tego tytułu. W dodatku zarabia tak, jak pracownicy naukowi zarabiają. Szczególnie ci dopiero po doktoracie. Ale marzenia mu się spełniły. Może ja też powinnam uwierzyć, że marzenie się spełniają. Tylko jeśli miałyby się spełnić tak, jak w przypadku T. to ja się z tego interesu wypisuję.

 

alexbluessy : :
sty 21 2004 Marsjanie i Wenuzjanki....
Komentarze: 0
Eljot!!!! Zdarzyło się dziś wiele. Bardzo wiele. Jak to już bywa od jakiegoś czasu nie wyspałam się. Moje współlokatorki siedziały w kuchni i głośno się śmiały. Potem Ł. zaczął coś gotować i tłuc garnkami. Ludzie! Myślałam, że będzie kolejna noc z głowy. Zasnęłam po 1, ale nie było źle. Dziś mogłam pospać dłużej. Co prawda i tak wstałam o 7, a nie, jak planowałam o 8, ale zawsze to coś. Postanowiłam poczuć się jak kobieta. Wczoraj byłam u kosmetyczki, a dziś chciałam ładnie wyglądać. To znaczy zawsze staram się ładnie wyglądać (ale nie przysłania mi to świata, są ważniejsze sprawy). I dziś postanowiłam założyć spódniczkę. No, fajnie się czułam.... Do pewnego momentu. Kiedy po zajęciach (na których nic się ciekawego nie działo) wracałam do domu jakiś typ w autobusie się przyczepił. Żeby był pijany to bym zrozumiała, ale był młody i trzeźwy. I zagadał: „Niezła z ciebie dupa. Jak chcesz to mogę się tobą zaopiekować”. Siekło mnie w tym momencie. Poczułam się jak dziwka. Z powodu takich komentarzy nie lubię spódnic. Wybieram spodnie. Czemu faceci widzą we mnie tylko ładną buzię, a nie starają się dostrzec wnętrza??? Gdym nie była w szoku to kopnęłabym tego kretyna gdzie trzeba – akurat miałam na sobie „wysokościowce”. W sumie szkoda, że tego nie zrobiłam...

Wczoraj w nocy zadzwonił mój brat. Powiedział, że nastąpiła zmiana planów i zamiast na początku lutego przyjedzie w najbliższy poniedziałek. Czyli za 5 dni! Fajnie. Tylko szkoda, bo ja jeszcze wtedy będę chodzić do szkoły i do B. Ale powinien sam dać sobie radę. Przynajmniej wtedy, kiedy mnie nie będzie w domu. Na 4 lutego musi być w B-stoku bo tego dnia ma koncert. Pierwszy klubowy koncert... Mój brat! Dumna jestem z niego. A kto by nie był???

Myślę o listach do Ciebie. Czyta je kilkoro ludzi. I wiesz co? Chyba się cieszę z tego. Jest tylko jeden problem. Kiedy zaglądam na blogi tych osób to czuję się jak intruz. Jakbym weszła bez pytania i pukania do czyjegoś domu. Ja wiem, że to jest ogólnodostępne i tak dalej, ale mam wrażenie, że przekraczam jakąś niewidzialną granicę, której przekraczać nie powinnam. Głupio się z tym czuję...

Pisałam Ci już kiedyś, że uwielbiam film „Uprowadzenie Agaty”. I właśnie dziś Z. zrobił mi olbrzymią niespodziankę. Wysłał mi piosenkę na poprawę humoru. Bo on też zauważył, że jestem inna niż byłam przed świętami. Bo te moje paranoje po świętach się przecież zaczęły. Według zaleceń Z. miałam ją sobie puścić jak najgłośniej i wziąć sobie do serca. Jak zobaczyłam co mi Z. przysłał to się rozpłakałam. Bo Z. wysłał mi „Nie jesteś sama” Seweryna Krajewskiego. Jedną z moich ulubionych piosenek. Z takich, które sobie nucę – nie tylko pod prysznicem. Gęba mi się śmiała przez łzy... Słuchałam jej non-stop przez pół godziny. I dość głośno. (Poważnie potraktowałam zalecenia).  W pewnym momencie moi flatmates delikatnie poprosili o zmianę repertuaru. Ale oni się nie znają...

Tej dziewczynie która czyta list wyblakły,
tej kobiecie która milczy cały dzień,
tej co stawia w noc bezsenną złe pasjanse,
i oświetla nadziejami każdą sień.
Niech się niebo nie kojarzy tylko z deszczem,
niech się rzeka nie kojarzy z rzeka łez,
są na świecie dobre okna w dobrym mieście,
i ta wiara że w człowieku człowiek jest.
Nie jesteś sama, nie jesteś sama
uwierz w siebie uwierz w ludzi uwierz w nas,
Nie jesteś sama, nie jesteś sama
są gdzieś okna które płoną cały czas

Tej dziewczynie która topi w czarnej kawie,
te tęsknoty których miała cały skład,
tej kobiecie która pali bardzo dużo,
i w szufladzie przechowuje biały kwiat.
Niech się miłość nie kojarzy z pożegnaniem,
niech pogoda opromieni każdą myśl,
i niech przyśni się ktoś miły i czekany,
kto nadaje życia drogą taki list

Z. trafił w dziesiątkę z tą piosenką. Bo ja też ostatnio wieczorami czytam listy, które kiedyś dostałam od pana D. Ostatnio zdarza mi się również często milczeć. Może wynika to ze zmęczenia. Po prostu kiedy wracam czy to po zajęciach, czy od B. mam ochotę się położyć, z nikim nie gadać tylko spać. W bezsenne noce nie stawiam pasjansów, ale czytam... Czy każdą sień oświetlam nadziejami??? Nie mam pojęcia... Bardzo bym chciała żeby tak było. I tu następuje przesłanie do mnie. Niebo od jakiegoś czasu głównie z deszczem mi się kojarzy. Rzeka z rzeką łez nie, może raczej z potokiem łez. Że są gdzieś dobre okna, w  jakimś dobrym mieście będę wierzyć. Na nowo postaram się w to uwierzyć. Bo ostatnio ta moja wiara trochę podupadła. Że sama nie jestem wiem. Tylko jeszcze zależy w jakim sensie sama... No, ale w tym przypadku chodzi o tzw. „dobre duchy” – domyślam się. W ludzi wierzyć??? Kilkakrotnie się zawiodłam, ale nie jestem przecież sama...  (Szkoda tylko, że ta moja niesamotność ogranicza się do Wirtualnego Świata). A te płonące okna, to pewnie te same, dobre okna z dobrego miasta. Znajdę je. Niech się tylko dowiem o jakie miasto chodzi. Czarnej kawy nie pijam. Tęsknoty topię w napojach izotonicznych albo w czerwonej herbacie. Względnie może być owocowa (najlepiej z owoców leśnych). Tęsknoty zajadam czekoladą z orzechami bądź nutellą. A jak jest ze mną naprawdę źle piekę szarlotkę z orzechami. Nie palę wcale, nigdy nie miałam w ustach papierosa, ale w szufladzie przechowuję kwiat. Nie biały, ale różowy, ale chyba też się liczy... Miłość... (Życie jest snem... Miłość jego tchnieniem –pozwolę sobie zacytować motto filmu „Piano Bar”). Na razie kojarzy mi się z pożegnaniem. Tylko czy to była miłość... Jeszcze na to pytanie należy odpowiedzieć. POSTARAM SIĘ ABY POGODA OPROMIENIŁA KAŻDĄ, MOJĄ MYŚL. Kiedy to będzie nie wiem, ale dołożę wszelkich starań aby do takiego stanu się doprowadzić. Ktoś miły i czekany niech się przyśni... I jeszcze kto list drogą życia nadaje o tym, że nie jestem sama. NO COMMENT!!!

Na koniec opowiem Ci o czymś, co jeszcze się dziś zdarzyło. Stało się to, co przeczuwałam od dłuższego czasu. Stało się to, czego się obawiałam. To, czego chciałam... Nie, ja tego nie chciałam i chyba nadal nie chcę! Pisałam Ci, że moje rozmowy z H. stają się coraz bardziej dziwne. Ostatnio już nie rozmawialiśmy o niczym innym w zasadzie jak o muzyce. O tym, czego on słucha, a czego ja nie słucham i odwrotnie. Nawet przez jakiś czas wcale nie rozmawialiśmy. A dziś... Dziś doszło do rozmowy. Okazało się, że oboje myśleliśmy, że wyrządziliśmy sobie nawzajem jakąś bliżej nieokreśloną krzywdę. Wyjaśniliśmy pewne sprawy i zanosiło się na to, że jest dobrze. Ale nie. I to znowu ja. To znowu moja wina. Najpierw pewnego grudniowego wieczora wkroczyłam po prostu do jego świata i narobiłam bałaganu. A dziś... Dziś zaproponowałam, że skoro ostatnio jest tak dziwnie to może przez jakiś czas nie powinniśmy ze sobą rozmawiać. H. dziwnie szybko się zgodził... Przyznam, że trochę mnie to zabolało. I znowu jest mi źle... Zanim się pożegnaliśmy to H. mnie przeprosił. Przeprosił za to, że nie pogonił mnie tamtego grudniowego wieczora, że teraz muszę się z nim męczyć. Ale, Eljot, czy ja kiedykolwiek powiedziałam, że się męczę??? To raczej ze mną się męczą bo to ja mam swoje „psychozy” i swoje humory. Ostatnio najbardziej skrajne z możliwych. Jakiś czas temu rozmawiałam z J. w pewnym momencie:

J. skąd jest p.H
o. z daleka

J. czytając właśnie o nim tak sobie myślę w jakim stopniu do siebie pasujecie
o. yhm
J. opierając się na informacjach z bloga rzecz jasne
o. Jasne. i co ciekawego ci wychodzi, panie psychologu?

J. trudno powiedzieć trochę za mało informacji o p.H. myślę ,ze w jakimś stopniu sie uzupełniacie

o. hmmmmmmm
J. podobne zainteresowania potrafi skupić Twoja uwagę
o. potrafi.........hmmmmmm

J. można powiedzieć ,ze nadajecie na tych samych falach
o. no tyle to ja też wiem (???)
J. to tak wstępnie
o. aha
J. tylko jest jakieś ale...... co do pana. H
o. a możesz jaśniej.........

J. hmmmmmm może trochę się go obawiasz......
o. obawiam się i to więcej niż trochę w zasadzie nie mam powodów. ale........

J. może się obawiasz ,ze za bardzo się hmmmmmmm wkręcisz w niego
o. to tez......... tak na pewno........... nie chce tego znowu przerabiać. zresztą wydaje mi się ze on tez się boi ze za bardzo się wkręci

J. zwłaszcza ,ze dzieli was odległość
o. urywanie w pół słowa.. zdania żeby za dużo nie powiedzieć... Odległość........

J. wiesz można powiedzieć,ze jest osoba hmmmm, której może szukasz..........

o. nie mów tak ja nawet boje się tak myśleć
J. może tak....... osoba którą byś chciała znaleźć

o. może........może......

Dzisiaj sobie tą rozmowę przypomniałam. I jest to chyba dobry moment żeby Ci ją zacytować. Dobry tym bardziej, że nie mam pewności czy jeszcze będzie mi dane z H. porozmawiać kiedykolwiek. Co ma być, to będzie. w każdym razie życzę mu jak najlepiej. Niech mu się wszystko ułoży...

A Tobie, Eljot życzę kolorowych snów. Do jutra. Wracam do nauki. Jutro sprawdzian u pani M. Brrrr.... Mam lekkiego cykora. Ale wierzę, że będzie dobrze. 3maj się ciepło. Papa.

.


alexbluessy : :
sty 20 2004 pełna jestem sprzeczności...
Komentarze: 1

Dobry wieczór Eljot!!! Jestem chodzącą sprzecznością. Wczoraj wysłałam Ci mój sztandarowy tekst Grammatika, a wcale się do niego nie stosuję. Mówię jedno, a robię zupełnie coś innego. Wiele jest we mnie sprzeczności. Muszę to wyprostować...

Bywają dni, a ostatnio pojawiają się takowe bardzo często, że czuję się jak tytułowa Klara ze sztuki Dey Loher. Na „Przypadku Klary” w Teatrze Polskim byłam około 10 razy. I nie tylko ze względu na muzykę Grammatika na żywo. Abstrahuję też od świetnej kreacji Kingi Preis. Po prostu do mnie to przemawia. Nie mam może aż takich problemów jak główna bohaterka, ale bywa, że czuję się jak ona. Tyle, że Klara na koniec zostaje dziwką... Chociaż jak się tak głębiej nad tym zastanowić to ona świadome wybory podejmowała i świadome decyzje. To ona rzuciła pracę (pisała instrukcje obsługi urządzeń AGD) i nie wiedziała co dalej. Nie mogła dogadać się z siostrą, facet ją zdradzał... Ale ona nie zrobiła nic żeby to zmienić, żeby wyjść na prostą i zacząć ŻYĆ. Ja tak nie chcę... (Tu wypadałoby zacytować „Nie ma skróconych dróg” Grammatika, ale nie będę cytować – sam posłuchaj).

Znowu się nie wyspałam. Ale spałam tylko 3 godziny. Dopiero około 3 udało mi się zasnąć, a o 6 musiałam wstać. Wiem, że miewam ostatnimi czasy problemy ze snem, ale żeby aż tak... Nawet o niczym specjalnym nie myślałam. Leżałam, a sen nie przychodził. Chciałabym chociaż raz przespać całą noc. Bez sennych koszmarów, bez dziwnych snów, bez problemów z zaśnięciem. Dziś znowu miałam dziwny (???) sen. Byłam w Bieszczadach (w Polańczyku dokładniej). Nie wiem czy byłam sama, chyba nie... Mieszkałam pod namiotem... Nieopodal był las. Słyszałam czyjś głos, ale czyj to nie wiem. W pewnym momencie weszłam do lasu i się obudziłam. Z dwojga złego wolę takie sny. Bo musisz wiedzieć, że czasem przychodzi do mnie sen potworny. Nawiedza mnie zawsze wtedy, kiedy dzieje się ze mną cos niedobrego. Pod względem psychologicznym rzecz jasna. Otóż w takich dniach (nocach) śni mi się zawsze ten sam sen.

Jestem w zamkniętym średniej wielkości pokoju. Są to cztery ściany i drzwi, żadnych okien. Na środku pokoju stoi stół. Wokół chodzą zwierzęta. Różne zwierzęta. Małe i większe. Jestem zamknięta w tym pokoju i nie mogę z niego wyjść. Zwierzęta nie robią mi żadnej krzywdy. Ale wiem, że coś jest nie tak... Nagle jedno z nich (tych zwierząt) mówi mi, że jeśli przyjdzie niedźwiedź lub wilk to będzie kiepsko. I nagle drzwi się otwierają. Wchodzi albo niedźwiedź albo wilk. Wchodzę na stół. Zwierzęta uciekają do najdalszych kątów. Nie mogę się ruszyć... Podchodzi do mnie niedźwiedź (lub wilk) i... Wtedy coś mnie paraliżuje. Nie mogę się ruszyć. Nie mogę krzyczeć. Wtedy się budzę. Budzę się z wrażeniem, ze nie mogę krzyknąć, że już po mnie... Kiedyś na konwersacjach rozmawialiśmy o snach. B. dał nam do rozwiązania test. Dotyczył on różnych rodzajów snów. Te moje o zwierzętach należą do grupy snów powtarzających się. Po angielsku to się ładnie nazywa „recurring dreams”. Podobno 70% ludzi (ankietowanych) je ma. Z reguły są to sny nieprzyjemne i są wywołane problemami, z którymi człowiek nie może sobie poradzić w normalnym życiu. Rozwiązanie tego problemu prawie zawsze powoduje, że sen się więcej nie pojawia. Podobno kobiety częściej miewają „recurring dreams” niż mężczyźni. Mój sen nie pojawia się ostatnio. A mimo to dziwnie się czuję. Nie wiem czym to tłumaczyć. Zwykle, kiedy mam jakiś problem coś zaciska mi gardło. Nazywam to „gulą”. Mam wtedy wrażenie jakbym nie mogła oddychać, jakby coś zaciskało mi gardło. Kiedy coś takiego się pojawia wiem, że muszę szukać przyczyny takiego stanu. A teraz??? Sen się nie powtarza, „guli” nie ma. Więc co mi jest??? Dlaczego czuję niepokój, dlaczego się boję??? Czego się boję??? Próbowałam znaleźć przyczynę takiego stanu. Myślałam co mogło go wywołać. Nie wiem. Jedyne co wymyśliłam to zmęczenie. Proste, prawda? Banalne nawet. A przecież nie powinnam być zmęczona. Dopiero były święta. Przez 2 tygodnie nic nie robiłam... 

Wczoraj zadzwonił mój brat. Ale się uśmiałam... Kochany jest. Szkoda tylko, że tak daleko. Ale już niedługo przyjedzie. Na cały tydzień. Prawdę mówiąc trochę wątpię żebym sobie z nim pogadała bo jeszcze przywozi kolegę. A poza tym to będzie chciał odwiedzić stare śmiecie, starych znajomych. „Z tobą, Alex, pogadam jak przyjedziesz do B-stoku” – mówi. Smutno mi wtedy... A wczoraj zadzwonił. No nie on, mama, ale potem wyrwał jej słuchawkę. Okazało się, że mój braciszek skręcił sobie nóżkę. W niedzielę pojechali ze znajomymi na sanki do Ogrodniczek, albo na jakąś górkę w ich okolicach. Anyway, jeśli się nie mylę to można tam dojechać busem numer 3. Pojechali i mój wspaniały brat już przy pierwszym zjeździe nogę sobie skręcił. Dwa lata temu, na deskorolce. Teraz druga noga na sankach... Ma chłopak szczęście. I siedzi w domku, nie mniej do mnie przyjeżdża – to najważniejsze! Mamie podyktowałam listę rzeczy, które P. ma mi przywieźć. Oprócz tego jemu samemu też przypomniałam o tym i owym. Już mieliśmy kończyć kiedy:

P: Alex, zbieraj kasę na browara.

Ja: Jasne. Przecież powiedziałam, że jak przyjedziesz to idziemy na piwo.

P: Na dwa. Tylko żebyś ty się Alex nie upiła...

Ja: P. Niech cię o to głowa nie boli. Bez obaw. Możesz mi tylko przywieźć coś typowo podlaskiego. Na przykład prawdziwą podlaską żubrówkę...

P: Jasne. Przywiozę ci. Rosyjską wódkę. Ale taką wiesz. Z Jurowieckiej*.

Ja: P! Jesteś kochany! Tak, właśnie coś takiego mi przywieź. Rosyjskiego gula**...

P: Taaak... Rosyjskiego gula. Ty, Alex, ale wiesz, że rosyjska wódka to rosyjska ruletka. Nigdy nie wiesz na co trafisz... Blondi (mama) mówi, że ona może powodować ślepotę.

Ja: To jak będziesz kupować to powiedz, że ta osoba co ją pić będzie nie chce oślepnąć.

P: Alex, siostro ty moja, tobie i tak już nic nie pomoże... (wrrrrrr – jak on mógł...L)

*Na targowisku przy ul. Jurowieckiej można kupić wszystko. Także „importowany” alkohol.

** gul (od „Wiśniowego gulla”) – najgorsze co może być. Jabol po prostu.

I tak sobie dalej gawędziliśmy miło i przyjemnie. Oczywiście żartowałam z tą wódką bo ja okropnie wódki nie lubię. Ostatni raz piłam na swojej studniówce i nigdy więcej nie wezmę tego do ust. Pozostanę wierna Martini. A brata na piwo wezmę. Mama potem powie, że brata rozpijam, ale chciałabym iść do knajpy z bratem... I sobie pogadać. Bo on nie ma co prawda jeszcze 17 lat, ale równy z niego gość. Inteligentny i można z nim pogadać tak, jak z niejednym dorosłym nie można. Braciszek zlecił mi jeszcze wyszukanie w Sieci informacji o najbliższych imprezach hiphopowych i rozłączył się. A niech idzie do instytutu taty i niech sobie szuka sam!!! Czy ja nie mam co robić...???

Była dziś u mnie A. Prawdę mówiąc myślałam, ze nie przyjdzie bo dochodziła 17, a jej ani śladu. Do kosmetyczki poszłam, spędziłam tam jakiś czas, myślałam, że kiedy wrócę to A. będzie. Ale nie. Ledwie usiadłam przed komputerem a tu domofon. A. zjadła dwie kanapki z pasztetem, wypiła truskawkową herbatę, ponarzekała na głupią koleżankę z grupy i poszła. Aha! Powiedziała też, że jak dotąd nie ma żadnych objawów świadczących, że mogłaby być „przy nadziei”. W sumie szkoda... Hihihi okropna jestem.... Ale takie maleństwa są słodkie... A tak a propos maleństw. To T., synek B., totalnie mnie zaskakuje swoimi odzywkami. Ma dopiero 3 lata a gada... Nie powtórzę, choćbym chciała. Następnym razem będę zapisywać. Dziecko szybko się uczy... Czasem nie mogę wyjść z podziwu nad jego językiem. Nie, Eljot, nie przeklina, ale mówi tak, jak zwykle nie mówią dzieci w jego wieku. zdania pełne, rozbudowane, mniej więcej gramatycznie poprawne.. I czasem tak śmieszne, że boki zrywam ze śmiechu. Chociaż taką mam rozrywkę.

Znowu ogarnął mnie dziwny nastrój. Dlatego kończę. Niech Ci się przyśni coś ładnego. Moje chmurki jeszcze nie wróciły... Idę przygotowywać się do jutrzejszych zajęć. Trzymaj się ciepło.

P.S. Mam nadzieję (nie lubię tego sformułowania), że dziś się wyśpię. Na podwójnym materacu, pod kolorową kołderką... Różową w nieco infantylne serduszka... Ale bardzo ją lubię. I mam pod nią ładne, kolorowe sny... Papa.

 

alexbluessy : :
sty 19 2004 Każdy ma chwile... - Gramattik (mój "hymn")...
Komentarze: 2

Czasem są chwile, gdy problem jest w każdym kroku
W pięści ściskasz frustracje
Bezsilne łzy ci płyną z oczy
Są takie momenty, gdy ufa się już tylko Bogu
A wszystko czego chce się, to jakiś na szczęście sposób
Gdy z kolejnych łez atak przychodzi złości
O ścianę niszczysz pięści, miotasz się w bezsilności
Wpada się w problem jak w bagno, w wir nicości
A świat twych zasad prostych już runął
Jak domek z kart
Boże proszę byś problem usunął
Bym lepsze świat zobaczył jutro rano się budząc
Uspokojenie, pomóż znaleźć to, co w sercu drzemie
Co siedzi we mnie, proszę cię o to
Pomóż usunąć mi z duszy kłopot
Panie proszę!
Każdy z nas ma te chwile
Gdy się do ciebie modli Boże
Razem z przyjaciółmi, pomóż
W odwadze przed następnym krokiem pomóż
I daj schronienie jak w rodzinnym domu
I cicho cię proszę chroń przed ścieżką ciemną
Nawet najtwardsi mają chwile, kiedy potrzebują klęknąć
Często mam takie chwile jak w najgorszym horrorze
Myślę Boże, czy jeszcze coś gorszego stać się może
Może ty mi pomożesz, gdy świat mój nagle legnie w gruzach
Powiedz, czy mi się uda znaleźć spokój w życia trudach?
Wiem, to kolejna próba, których dużo było w sumie
Chociaż wiem, co robić, jednej rzeczy nie rozumiem
Czemu w ludzi tłumie jest tyle krzywdy?
Czemu tego tyle?
Przecież życie to miał być przywilej, a tutaj takie chwile:
Znowu czujesz ostrze na gardle
I wyraźna przyszłość widziana w krzywym zwierciadle
Jak statek ma porwane żagle stoi w miejscu
Ja tak samo
Ale wiem ze mogę wygrać partię z góry przegraną
Bo gdy obudzę się rano
Będę miał siłę by walczyć
By ruszyć z miejsca
Na pewno to mi wystarczy
(to mi wystarczy, na pewno to mi wystarczy)
Każdy ma chwile, że by to wszystko jebnął
I patrzy w lustro jak łzy mu ciekną
Ale go nie razi światło
To razi świat, co
Upokarza, uczucia zamraża
Takie sytuacje stwarza
Że masz wszystkiego dosyć
Ile można od życia w serce przyjmować ciosy?
Gdy najlepszy przyjaciel mówi do ciebie-posyp
Pomożesz mu, to zaśmiecisz swoją duszę
Co dzień się uczę
Fałszywki gdzie się nie ruszę
A trwać muszę
W prawach ulicy, co nie są łatwe
Dzisiaj przyjaciel, jutro jego imię dla mnie martwe
A dobry chłopak, wczoraj miał matkę, a dziś jej nie ma
To dla ciebie *****-chłopaku się nie łam
Wiem, że jest ciężko, wiem, że ona jest tylko jedna
I wiem, że każdy ma chwile, że się po cichy żegna
Ale trzeba je przetrwać
Na środku scena, a nawet w rogu
Czekając na lepsze chwile, powierzając się Bogu

Boże uchowaj mnie, o tak niewiele cię dzisiaj proszę
I uwolnij od bagażu, który na plecach noszę
Z życia dużo już wyniosłem, więc przestań mnie doświadczać
Nie chcę tak do końca walki z problemami staczać
Grzechów było wiele, dobrze wiem, nie jestem święty
Jak każdy napotykam na życiowe zakręty
Miewam czasem chwile, gdy czuję się za bardzo pewny
I takie w których mój rozdział wydaje się zamknięty
Egzystencja bez puenty, może mi się to należy?
Za to, że zbłądziłem i przestałem kiedyś w ciebie wierzyć
Teraz kilka pacierzy, mam nadzieję, że wysłuchasz
Liczę na to, bo właśnie strach do mych drzwi puka
To normalna skrucha, gdy ma się chwile słabości
Pamiętasz jak dążyłem kiedyś do doskonałości?
Pewny swojej mądrości, nie widzący swoich wad
Teraz na usługach tego, który stworzył świat

Każdy ma takie chwile, że w duszy deszcz pada
Jedyne co, chciałoby się teraz płakać
Nowy sens nadać, spokój oddechem
Przyspieszone serca bicie, życie na krechę
Tyle chwil w których myślałem, że to koniec
Smutna twarz w dłoniach dziś ukryta
Te same myśli, ale inny sens wynika
Kolejny dzień, ten sam wpis do pamiętnika
Przeszłość miga jak migawka flesza
Chce czuć smak życia na swoich ustach
Kolejna kartka, ale ona jest już pusta
Te same dni, tak ja rekurencje w lustrach
Te same sny, chociaż każdy z nich jest inny
Znów spływają tak jak strugi deszczu z rynny
Chcę dopiąć swego, choć obyczaj już dawno prysnął
Nie wiem jak ty, ale ja tu gram o wszystko
Może to wkurzać, kiedy patrzą ci na ręce
Niech sobie patrzą, dla nich lepiej już nie będzie
Każdy ma chwile, że się po cichu modli
I prosi Boga o to, aby się nie upodlić
Nie ma ideałów na tym świecie
Nikt nie żyje po raz drugi
Każdy stara się iść prosto, ale czasem drogę gubi
Szukając wsparcia, błądzi po życiowych stokach
Przemyślenia chłopaczyny, który dorósł w blokach
Chyba każdy ma chwile, że czasami wątpi
I zastanawia się, czy zawsze dobrze postąpił
Boże daj mi siłę, powiedz mi co mam robić
Jak baczyć z tymi, co w najgorszych chwilach chcą mnie dobić
Z tymi, co chcą szkodzić, z nimi nie pisane jest się godzić
Bo to szlam tego świata, tu chodzi właśnie o to
By być wokół tych, co są cenniejsi niż złoto
Boże zastanawiam się ile mój czas będzie płynął
A gdybym zginął, to opiekuj się moją rodziną
Człowiek stwarza pozory, boi się, że życie przegra
Bo każdy ma chwile, że się po cichu żegna

alexbluessy : :