Archiwum wrzesień 2005, strona 2


wrz 18 2005 Chcę...
Komentarze: 3

Kolacja w kowbojskiej knajpie w stylu country. Świetny wystrój, świetna muzyka i pyszne jedzenie. Było pysznie!!!

Potem szybki spacer wokół Rynku i do domu pod ciepłą kołderkę. Kociątko już na nas czekało pod drzwiami...

 

Noc, śniadanie, byczenie się. Obiad zjedliśmy u Eśka, aż mi głupio bo jestem tam co tydzień jakbym nie mogła w domu zjeść. Kiedyś powiedziałam o tym Ukochanemu, a on stwierdził, że obiady w domu to mogę w ciągu tygodnia jeść i że jego mama sama mówi w liczbie mnogiej. Dziś chyba też jedziemy... Chyba.

A i kociątko czasem odwiedza swojego maltańskiego kolegę.

 

Znowu nos, i śniadanie przygotowane prze Ukochanego. Rozmowa o sylwestrowych planach – chcemy jechać w góry na bal. I znowu będę uczyć się szusować i słowo daję, że się nauczę.

 

Robiąc wczoraj śniadanie czułam się jak Strażniczka Domowego Ogniska. I radość mi to ogromną sprawiało. Że mogę coś dla Ukochanego zrobić. Bo o to w tym wszystkim chodzi, żeby radość czuć. I żeby się uśmiechać.

To samo z prezentami. Uśmiecham się na myśl, co kupić, jaka będzie reakcja, jaka mina, czy będzie się podobał. Choć wiem, że na pewno będzie. Dlatego już się nie mogę doczekać 30-tego.

 

I szkoda, że to jeszcze nie czas na to Domowe Ognisko.

 

A dziś taka ładna pogoda. chcę wyglądać różowo. I czuć w powietrzu niebieskie migdały.

 

 

alexbluessy : :
wrz 16 2005 W końcu!!!
Komentarze: 8

Zapowiada się taki dzień, że najlepiej zakopać się w koc, mieć pod ręką kubek z jakąś aromatyczną herbatą albo gorącą czekoladą, kota posadzić na kolanach i oglądać bzdury w telewizji.

Może Ukochany da się przyciągnąć???

 

Póki co czeka mnie deszczowa wyprawa do sklepu, ale mimo to zamierzam sing in the rain bo jakoś tak mi na duszy...I nawet literatura nie straszna.

 

.... Plany wieczornego byczenia się we trójkę przekreślił Ukochany swoim telefonem. Zakomunikował, że pod wieczór przyjedzie i pójdziemy do miasta coś zjeść.

Panika lekka mnie ogarnęła no bo tak: trzeba zrobić manicure, wykąpać się, umyć włosy – dać im wyschnąć po czym potraktować je prostownicą, zrobić make up, w coś się ubrać – kolejność przypadkowa.

Ubrać się... Otworzyłam szafę, co wykorzystał Fiodor jako idealne miejsce do buszowania. I teraz tak: które spodnie, która bluzka i co do tego.

W końcu zdecydowałam się na wydekoltowaną czarną bluzkę i granatowe jeansy. Na szyję a’la jedwabny szalik w trzech odcieniach różu. A buty??? Mam jakieś czarne ze swojej studniówki jeszcze, zamszowe co prawda, ale kto by się tam przejmował, teraz to się łączy wszystko ze wszystkim, prawda??? Chyba że się mylę...

 

... i siądziemy w jakiejś przytulnej knajpce, za oknem deszcz będzie siąpił, świeczka pewnie będzie się tliła na stoliku...

Hm, w końcu dawno nigdzie nie byliśmy. I zostałam zaskoczona, właśnie to odkryłam, właśnie tego chciałam.

 

Czyli nie ma sensu jeść obiadu...

alexbluessy : :
wrz 15 2005 Plany, plany.
Komentarze: 6

Obudziłam się nad ranem i jakoś tak smutno mi się zrobiło. Może obudziły mnie myśli po wczorajszym wieczorze z Ukochanym...

On sobie najspokojniej w świecie spał, a ja pochlipywałam. A przecież nie mam żadnego powodu, żadniusieńkiego. Wręcz przeciwnie.

 

Było bardzo romantiko. Świeczka pachniała żurawiną i cudnie oświetlała pokój, muzyka cicho grała. Grzanki chrupały, wino szumiało, owsiane ciasteczka osładzały.

I kiedy poczułam olbrzymią potrzebę przytulenia się do Ukochanego tak bardzo mocno, a on mnie przyciągnął do siebie powiedział coś, co spowodowało że zrobiło mi się gorąco.

Ukochany planuje wyjazd na rok do Anglii kiedy już zrobi uprawnienia. Od razu zaznaczył, że mam się tym nie przejmować, nie myśleć za dużo bo przecież wcale nie musi do wyjazdu dojść, ale że chce żebym wiedziała, że...

Powiedziałam, że  takim razie, jeśli chce to sobie pojedzie. A on popatrzył i powiedział, że powinnam wiedzieć, że on mi to mówi bo ja mam jechać z nim, że on chce ze mną. I że poczeka aż zrobię licencjat i wtedy pojedziemy... Z Fiodorem jeśli się uda. I jeśli będę chciała.

 

Potem do tematu już nie wracaliśmy, ale to mi uświadomiło, że on musi najwidoczniej myśleć o nas poważnie – w co nieraz zdarza mi się jeszcze wątpić w chwilach przygnębienia – skoro wybiega w przyszłość aż taką.

To co, mamy jechać zarabiać na wspólne życie??? Moja Mama się za głowę pewnie chwyci jak usłyszy, Tata raczej poprze, a Brat nawet pomoże kupić bilet.

 

... znowu drżałam pod ustami Ukochanego, pod jego dłońmi. Szkoda, że ta Przypadłość...

 

Zauważyłam, że wieczorem moje ściany mają kolor limetkowej mięty, rano są raczej waniliowe. I przytulnie mi tak siedzieć, szczególnie wieczorami z kubkiem imbirowej herbaty, tylko przy świetle malutkiej lampki i rozmarzać się.

Nawet nie-romantyczny Ukochany był pod wrażeniem i nie psuł nastroju włączeniem telewizora czy górnego światła.

 

... budzik zadzwonił rano, Ukochany poszedł do łazienki, ja do kuchni. Zaparzyłam kawę, kilka owsianych ciasteczek zapakowałam i schowałam mu do plecaka, żeby miał niespodziankę. Karteczkę też dołączyłam – „Słodkiego, miłego dnia. PS: Kocham Cię!”

 

A żeby weekend mógł być taki, jaki chciałabym żeby był to dzisiaj muszę bardzo dużo zrobić. Najwyższy czas.

 

alexbluessy : :
wrz 14 2005 To, co dobre.
Komentarze: 5

Zerwałam się o szóstej, kociątko spało w nogach materaca, nawet się nie obudziło kiedy wstawałam.

Szybkie śniadanie, też dla kocięcia i bieg na przystanek. Czekając na tramwaj czułam się jak matka, której mąż pojechał do pracy, która odprowadziła dziecko do przedszkola i z krającym się sercem je tam zostawiła – tym bardziej, że kociątko miauczało dość głośno kiedy wychodziłam - a teraz sama jedzie do pracy. 

 

U chirurga kolejka była na godzinę czekania. Przeczytałam dwie bezpłatne gazety, posłuchałam rozmów ludzi i w końcu pozbyłam się szwów. Został mi już tylko malutki strupek, ale też nie na długo jeśli wierzyć lekarzowi.

 

Bieg na tramwaj, przesiadka w następny, potem jeszcze jeden i na końcu w autobus żeby zdążyć na rozmowę w CU. Przebiłam się przez miasto, dotarłam prawie na peryferia, ale wskazanego adresu nie znalazłam, ludzie też nie umieli pomóc. Pokręciłam się jeszcze chwilę i poszłam na przystanek. Akurat podjechał jakiś autobus, z estakady, w oddali, zamajaczył się budynek, którego szukałam.

Pomyślałam, że tak widocznie miało być. I że nie ma co narzekać. I ogarnęło mnie jakieś uczucie, że coś dobrego dzisiaj mnie spotka. Nie ma to związku z nieodbytą rozmową w CU bo w sumie trochę żałuję, ale skoro nie dane mi było znaleźć tego biurowca to widocznie Ręka Opatrzności tak mną pokierowała.

 

Wracając postanowiłam zrobić owsiane ciasteczka na deser po grzankach, które mamy z Ukochanym w planach kolacyjnych. Do wina powinny być w sam raz. Bo przecież kobieta w stanie Przypadłości ma zachcianki i ma prawo je zaspokajać, prawda???

 

Kociątko przywitało mnie radośnie, aczkolwiek kiedy poczuło że już będę w domu, ze nigdzie wychodzić nie będę zajęło się sobą i znalezionym gdzieś guzikiem.

To ja też się zajmę sobą – a raczej waniliowym cappucino i księgą Floryana.

 

alexbluessy : :
wrz 13 2005 Tak czy siak.
Komentarze: 4

 

Wczoraj zostałam mianowana – jak to szumnie brzmi – na avonową konsultantkę.

Tata poratował gotówką i chwała mu za to. Może jeszcze da się skusić na krem dla Mamy z AVONu. Zbliża się ich rocznica ślubu to fajna okazja.

 

Byliśmy z Ukochanym dowiedzieć się jak wygląda sprawa jego reklamowanych sandałów. O dziwo dostał zwrot pieniędzy mimo, że wnioskował albo o naprawę albo o wymianę na nowe. Śmieliśmy się, że kupił buty, wykorzystał kiedy miał wykorzystać, a za rok kupi nowe. Tylko, że on by wolał nową parę, ale nie ma złego bez dobrego jak mawia moja Babcia W.

 

Znowu wysłałam kilkanaście cevałek, ciekawe czy coś z którejkolwiek z nich wyjdzie. Póki co dałam jeden avonowy katalog Ukochanemu co by mamie pokazał, a może i sam się na coś skusił... Ot tak, na dobry początek.

 

Mam już autko dla Eśka na 30 września. Jest takie malutkie, że aż sama mam ochotę się nim pobawić. A Fiodor jeszcze większą zapewne.

 

W ogóle kociątko jest wyjątkowo nadpobudliwe dzisiaj. Może to prze tą pogodę śpiącą, w każdym razie wojna o założenie szeleczek byłą jak nigdy. Spacerował już spokojnie wzbudzając zachwyt ludzi swoją dystynkcją i względnym posłuszeństwem, ale co się nadenerwowałam to moje.

 

Na obiad kluski śląskie z sosem pikantnym. Na deser słodkie myśli o jutrzejszym wieczorze, słodkie od kruchych śnieżynek i słoneczek. Znowu to mam, znowu okres wywołał jakiś dziwny apetyt. Niby głodna nie jestem, a jednak... Tutaj bułeczka z miodkiem, tam kluseczka śląska, gdzie indziej kruche ciasteczko albo beza. A na dodatek mam ochotę na kokosanki. Pamiętam, kiedyś byliśmy z Ukochanym na zakupach w Koronie, Eśko kupił kokosanki – prawie wszystkie znikły zanim dojechaliśmy do domu. To musiało być jakoś przed majowym weekendem bo pamiętam, że wino jakieś dobre też wtedy było...

 

I co z tego, że jeszcze mieszczę się w rozmiar 38. Trzeba się za siebie wziąć, niech tylko okres się skończy.

 

Jutro zdjęcie szwów i rozmowa w CU. Jeszcze muszę coś na temat firmy poczytać gdyby byli ciekawi mojej wnikliwości. Zaplanowałam przeczytać cały rozdział o literaturze rosyjskiej w księdze Floryana.

I żeby już tak po egzaminie było.

 

A jutro wieczorem... Chatka wolna... Tylko szkoda, że ta Przypadłość...

 

alexbluessy : :