Najnowsze wpisy, strona 104


mar 28 2004 Wieczór...
Komentarze: 0
Wieczory, które przyjdą, te, co pierzchły. Są jednym tylko, w sposób niepojęty. To kryształ czysty, samotny, bolesny, nietknięty przez czas i pamięci zmierzchy. To są zwierciadła wieczoru wiecznego, co się pomnaża w niebie potajemnym. To niebo skarbcem dla ryby, jutrzenki, wagi i miecza, pojemnej cysterny. Szczególność i archetyp. Plotyn bowiem tak nas poucza w swych dziewięciu księgach: życie nasze, ta ulotna mitręga, jest, być może, w istocie śladem boskim. Wieczór pradawny cały dom spowija. Ten wczoraj, z dzisiaj i ten, co nie mija. [Jorge Luis Borges – „Wieczór”]

Jak Ci się to podoba Eljot??? Hm, tak, znowu się zamyślam... wieczory... szczególnie miłe są te, które nie mijają, ale Ty tego nie możesz wiedzieć Eljot.

Zamyślam się też słuchając piosenek Wojciecha Młynarskiego., które przywiózł S. Tak ten sam, o którego wcześniej się martwiłam. Siedziała przed komputerem, gapiłam się bez sensu w ekran, aż tu nagle: „hej, co słychać” – od słowa do słowa okazało się, że obojgu nam nauka nie idzie, że czegoś brakuje. To co, kawka??? Czemu nie??? No to, umówiliśmy się za godzinę u mnie. I było miło. Bardzo. Powiem Ci, że jeszcze nie poznałam chłopaka z którym mogłabym rozmawiać kilka godzin bez przerwy i nie zauważyć upływu czasu. Śmiać się, rozmawiać... no na tym koniec. Na razie. Mam nadzieję, hm.  

Hm, porywająca muzyka. Aż mam ochotę zatańczyć...Kilka minut temu też chciałam... Może następnym razem...

Nie licz już dzisiaj na rozmowę. Teraz napiszę horoskop dla pani N., na jutro, a potem poczytam. Może Anselma Grna „Książkę o tęsknocie”???  A wiesz, że pójście do kościoła mi pomogło??? Nawet się tego nie spodziewałam. Trafiłam na kazanie, jakby specjalnie dla mnie powiedziane. Słuchałam i nawet trochę popłakałam sobie. Uspokoiłam się, dotarło do mnie, że TAM można znaleźć ukojenie. Uspokojenie... Oby jak najdłużej Eljot, oby jak najdłużej. I coś jeszcze się wydarzyło... zaistniało... zapachniało... zatańczyło... za... Eh!!!!!!! 

 

alexbluessy : :
mar 28 2004 Brak mi słów...
Komentarze: 0

Słów mi brak Aniele. A mówiłam Ci wczoraj, że coś się stanie. Czułam to... Tylko nie myślałam, że może stać się coś takiego. Wczoraj do wieczora mi przeszło, dzisiaj wstałam z nadzieją na słońce. Hm, na ironię ono się nawet pokazało. Pomyślałam sobie, że może będzie nareszcie dobry dzień – nawet z jakimś fajnym uczuciem słówka wypisywałam na wtorek. Do pewnej chwili. W pewnym momencie po głowie zaczęły plątać się dziwne, niesympatyczne i nie pozytywne myśli. Włączyłam „Alkimję” Justyny Steczkowskiej, na chwilę pomogło, na chwilę porwała mnie muzyka. Na krótko. Jeden telefon, jedna rozmowa i wszystko się zawaliło. Opadłam z sił. I teraz siedzę przed Tobą wzburzona, bezsilna, wściekła, nie wiedząc co powiedzieć. Zadzwoniła mama z wiadomością, że pobili mojego brata. Wracał wczoraj z W. z urodzin koleżanki. Nie chciało im się czekać na nocny autobus to postanowili wrócić pieszo.  Gdzieś przy Hetmańskiej ich dopadli. Hm, ja nawet nie bardzo wiem, gdzie ta Hetmańska jest. W. nic się nie stało, ale P. oberwał – popchnęli go, on się przewrócił, jeszcze go skopali. Zabrali telefon, chcieli zabrać zegarek, ale nie dał. Właściwie nie mieli szans – tamtych było czterech, a ich dwóch. Jak tamci poszli to zadzwonili na policję, nie znaleźli tych **********. Tata musiał jechać po P. na komisariat, czeka go jeszcze obdukcja – bo to już jest napad z pobiciem. Kurcze, Eljot ja nie myślałam, że coś takiego może zdarzyć się w mojej rodzinie. A tu nagle boom i już. Poza tym mam jakieś dziwne, niedobre przeczucie dotyczące S. jeśli jemu też coś się stało to już będzie za dużo. Ok., ja wiem, za bardzo się przejmuję, ale czasem przeczucia mnie nie mylą. Mam za bardzo wybujałą wyobraźnię??? Nie sądzę. Eljot – ja bardzo potrzebuję usłyszeć, że wszystko będzie dobrze. Powiedz, że tak będzie. Proszę Cię...

A zobacz jak to w zastraszającym tempie się wszystko zmienia. Już miałam nadzieję, nawet dobry humor, a tu poziom energii spadł mi poniżej zera. Rano postanowiłam, że pójdę dziś do kościoła. Wczoraj kiedy wracaliśmy z kina on tak ładnie wyglądał, miałam ochotę wejść – w zasadzie to nie wiem dlaczego tego nie zrobiłam. A dzisiaj pomyślałam, że jestem gotowa, że pójdę, że chcę tam pójść. A teraz... teraz tym bardziej. Nie Eljot, to nie jest tak, że jak trwoga to do Boga. Chcę z Nim porozmawiać. Nie wiem czy On mi odpowie, ale chociaż ja powiem to, co chcę. Zapadam się w sobie. I chcę to zatrzymać, nie chcę stać się zgorzkniałą dziewczyną – przecież ja mam dopiero 22 lata!!! Eljot, całe życie przede mną, tyle do zrobienia, poznania. Ale nadzieja, wiara gaśnie. Jakieś iskierki zaczynają się nieśmiało tlić a zaraz potem gasną. A może... może to ja nie pozwalam im się rozpalić??? Może kiedy zauważam, ze coś, że... to zasypuję te tlące się iskierki. Może właśnie tego nie powinnam robić???

Czeka mnie na jutro sporo roboty, ale nie mogę zebrać myśli. Jakby znowu miało coś się stać. Aniele, nie pozwól na to. Nie pozwól. Nie pozwól żebym ostatecznie straciła wiarę w świat. Możesz mi powiedzieć dlaczego kiedy już zaczynam wierzyć, że coś się zmieni, kiedy coś zaczyna drgać, ruszać, zmieniać się w moim świecie, w moim życiu za niedługo dostaję jak obuchem w głowę, zimny prysznic. I wszystko wraca do dawnego stanu... „Przestał wierzyć w Boga. Nie mogło być Boga. Bo jeśli był, to znaczy, że był bądź zły, bądź bezsilny, bądź zły i bezsilny jednocześnie. W to nie mógł nawet teraz uwierzyć, więc wykluczył jego istnienie.” [J. L. Wiśniewski – „Samotność w Sieci...”]. Ja wiem, że to odnosiło się do znacznie gorszej sytuacji niż moja, ale nie chcę już żyć jak na huśtawce – góra – dół, góra – dół. Bo w końcu uwierzę, że ja nie zasługuję na radość, szczęście (tylko czym ono jest???), sukces. Uwierzę i zapadnę się w sobie, ucieknę, schowam się...

Znowu czuję się jakbym była bohaterką jakiejś powieści. Może drugiej części „Samotności...”??? A jeszcze wracając to tego cytatu. Ja nie przestałam wierzyć, moja wiara się schowała, „poszła na urlop”. Ale jest, zawsze była. A ostatnio łapałam się na tym, że coraz częściej o sobie przypomina. Tylko chyba ja nie dopuszczałam jej do głosu. A dzisiaj popołudniu pójdę do Niego. Porozmawiać. Może pomoże. Pójdziesz ze mną??? Hm, no jasne, przecież Ty na tą chwilę czekałeś bardzo długo. Wreszcie się doczekałeś, pewnie się cieszysz, co??? przepraszam – niemiła jestem. Ale to przez tą historię z moim bratem, no i S. Wiesz, że  się martwię i o jednego i o drugiego, powinieneś mnie zrozumieć. Tyle tylko, że o ile wiem, że P. jest cały, tak S. nie daje znaku życia. I to mnie martwi, pozostaje tylko wierzyć, że wszystko jest w porządku. Bardzo chcę w to wierzyć Eljot, nie wiesz nawet jak bardzo...

 

alexbluessy : :
mar 27 2004 Między słowami...
Komentarze: 0

Jak Ci się film podobał Eljot??? Jeśli o mnie chodzi to mi się podobał bardzo. Niby komedia, a jednak porusza jakieś głęboko ukryte struny. Przynajmniej w moim przypadku tak się stało. No, ale ja to w ogóle wrażliwość chodząca jestem. Może ta moja wrażliwość jest głęboko ukryta, ale zajmuje większą część mojego wnętrza. Tak myślę... Nawet mi się z Tobą rozmawiać nie chciało kiedy wracaliśmy z kina. Łzy mi się cisnęły do oczu. Dziwny stan. Teraz też mam ochotę nakryć się kocem pod sam nos i pozwolić łzom swobodnie płynąć. Ale one nie chcą, zupełnie jakby nagle ich zabrakło.

Hm, zabawne, nawet nie wiem co chciałabym Ci powiedzieć, a Ty siedzisz i patrzysz tymi swoimi dobrymi oczami. „Między słowami” to cudowny film. Nawet w zatłoczonej, obcej metropolii możesz spotkać kogoś takiego jak ty. Kogoś, kto powie, podpowie, jak dalej żyć, co zmienić, zwróci uwagę na to, czego dotąd nie widziałeś. Tutaj pasuje świetnie cytat z „Samotności w Sieci”, o ludziach, którzy pojawiają się i znikają. „Między słowami” to bardzo klimatyczny film, z duszą. Coś podobnego do „Ukrytych pragnień” Bernardo Bertollucciego. W pewnym sensie czuję się jak główna bohaterka, zagubiona wśród tłumu dziewczyna...(abstrahując od tego, że jesteśmy w różnych sytuacjach) Eh!!!

Hm, to zabawne jak bardzo nastrój człowieka może zmienić się w ciągu niespełna 2 godzin. Wyszłam z domu w radosnym humorze: Idea pokonała Anvil – nie jestem przesadną fanką koszykówki, ale Śląskowi kibicuję. A szczególnie widowiskowo wyglądają jego mecze z Anvilem. Dodatkowo pozytywnej energii dodawał mi „Elf”. A w miarę jak akcja filmu się rozwijała coraz bardziej zapadałam się w sobie. A teraz??? Teraz to już sama nie wiem jak jest. [Ł. popada ze skrajności w skrajność, nie uważasz??? Najpierw smędził Norah Jones, a teraz dla odmiany jakieś wyjce puszcza. Z dwojga złego wolę to pierwsze – hm, przynajmniej można się zamyślić...] Kurcze taki mam dziś dziwny nastrój, że chyba po raz nie wiem już który obejrzę „Uprowadzenie Agaty”. A co tam – jeszcze sobie dołożę.

alexbluessy : :
mar 24 2004 Ostatni na dobranoc
Komentarze: 1

Wieczorem gdy miasto gaśnie zbyt mocną kawą budzę się
Otwieram cicho okno by żaden sen nie znalazł mnie
Zapadam miękko w fotel i wieczór ma znowu zapach bzu
A papier cicho szeleści, gdy myśli moje zdradzam mu

Nie szukajcie mnie - napiszę na dobranoc
Ten ostatni list zakończę krótkim „pa”
Nie szukajcie mnie, odchodzę gdzieś w nieznane
Ten ostatni list, a po nim cicho sza

Słowa - tylko na chwilę ugościł papierowy liść
Nie długo cieszył się nimi zbyt mocny żar z nich zaczął bić
Ostatnia świeczka powoli gaśnie jeden z niewielu snów
Odchodzę cicho wiatr nuci beznamiętnie kilka słów

Nie szukajcie mnie - napiszę na dobranoc
Ten ostatni list zakończę krótkim „pa”
Nie szukajcie mnie, odchodzę gdzieś w nieznane
Ten ostatni list, a po nim cicho sza  [Łzy – „Ostatni na dobranoc”]

alexbluessy : :
mar 23 2004 Abecadło...
Komentarze: 0

Cześć Aniele, jak mija dzień??? Mi bardzo przyjemnie nawet. Chociaż muszę Ci się przyznać, że kiedy wyszłam po zajęciach ze szkoły poczułam jakieś ogólne zniechęcenie. Ale E. też tak się czuła tak więc może nie jest źle. Martwi mnie natomiast coś innego. Od jakiegoś czasu kiedy zaglądam do lodówki odczuwam dziwne uczucie niechęci i obrzydzenia na widok jedzenia. Tak, obawiam się, że to anoreksja. Może wczesne jej stadium, boję się, żeby się nie rozwinęła. Rozmawiałam dzisiaj z H. Powiedział że mam iść do lekarza. Boję się Eljot, bardzo się boję. Nigdy nie myślałam, ze ten problem może mnie dotyczyć. H. poradził żebym zadzwoniła do rodziców. Chyba tak zrobię, tylko co ja im powiem??? „Mamo, tato, mam anoreksję”??? Najlepsze jest to, że ja jestem przeciwniczką diet, nigdy się nie odchudzałam, nigdy nie miałam takiego zamiaru. Śmiałam się kiedy ludzie mówili: „Ola, jak ty schudłaś”. Nie wierzyłam. Dopiero kiedy jedne spodnie stały się za szerokie, potem drugie i trzecie, coś mnie zaniepokoiło. Ale nadal nie dopuszczałam doi siebie myśli o anoreksji. Tylko, że jak się głębiej nad tym zastanowić to się nie dziwię, że tak jest, że tak się czuję. Życie w ciągłym stresie, napięty kalendarz, nieregularne posiłki – czasem nawet w ogóle nie jedzenie. Do tego dochodzi jeszcze  życie w stanie ciągłej gotowości, robienie dobrej miny do złej gry (tak, tak czasem trzeba), udawanie kogoś kim nie jestem, a jaką chcą mnie widzieć niektórzy ludzie. Anoreksja to choroba umysłu (tak, jak depresja jest rakiem duszy), nawet się nie zauważa kiedy nas dopada. Pomóż mi Aniele, proszę Cię pomóż!!!

Ranek spędziłam pracowicie. Nie rób takiej miny. Zanim przyszedłeś to zdążyłam powtórzyć wszystkie te dziwne słówka i wyrażenie, z których jutro mam test. Wymigaliśmy się od pisania go dzisiaj, ale nie wiem czy to był dobry pomysł. Jutro może być gorzej. Przecież dzisiaj spotykamy się w Liverpoolu na imprezie urodzinowej dziewczyn z naszej grupy – J. i O.  A kiedy wrócę to chciałabym jeszcze obejrzeć mecz, Eljot!!! Nie mów, ze zapomniałeś!!! Przecież dzisiaj gra AC Milan vs. Deportivo La Corugna. Wiesz, że ja jestem fanką Milanu, wobec tego nagrasz mi mecz. Tak jest Mój Drogi, przecież Ty nie idziesz na Birthday Party. No nie obrażaj się, jak wrócę to zrobię popcorn i razem obejrzymy mecz. Nie mogę Cię wszędzie ze sobą zabierać, Aniele. przykro mi... No już, rozchmurz się. Powinieneś się cieszyć – będziesz miał komputer tylko dla siebie. O już Ci się gęba śmieje...

Pamiętasz o czym wczoraj rozmawialiśmy??? Wiem, że o wielu rzeczach, ale ja mam na myśli akurat ubytki na (w) sercu. Bo kiedy dwoje ludzi się spotyka, kiedy chcą być razem zaczynają uczyć się wspólnego Abecadła. Krok po kroku, literka po literce, wyraz po wyrazie i zdanie po zdaniu. Poznają siebie, swoje emocje, uczucia. I ja dzisiaj rano, zanim przyszedłeś, takie Abecadło stworzyłam. Pomógł mi w tym H. Chcesz poznać efekt naszej współpracy??? Zobacz:

A: akceptacja

B: bezinteresowność, bezpieczeństwo,

C: czas, chwila

D: dom

E: ekscytacja

F: fascynacja

G: granica, gra wstępna

H: humor

I: inspiracja, inicjacja

J: jedność, jabłko

K: kochanie, kompromisy

L: lubienie (bo bardzo ważne jest żeby siebie lubić, tak po prostu), lenistwo (wspólne byczenie się)

Ł: laskotki, łażenie (nie ważne gdzie, nawet bez celu byle razem)

M: miłość, młodość serca, mało trzeba byle razem

N: namiętność, niezwykłość, nieodgadnienie, na zawsze

O: odpowiedzialność, opowiadanie sobie

P: przyjemność, prawda, pieszczoty, pocałunek, pokora

R: rozmowa, radość, razem

S: śmiech, seks, serdeczność, szacunek, szczerość

T: tu i teraz, tolerancja, trzeba poczekać na ten czas, towarzyskość, tęsknota

U: uległość, uwielbienie, ukojenie, ukołysanie, ucałowanie, umowa, uwodzenie

W: wzajemność, wspólne wieczory, wzruszenie, wybory, wrażliwość, wyważenie, wyrozumiałość, wspólność

Z: zrozumienie, ZAUFANIE, związek, zawsze tam gdzie ty, zostańmy razem

Zauważyłeś, że to, co naprawdę ważne pojawia się pod koniec??? Wszystko po kolei, na wszystko przyjdzie czas – w sensie, że na naukę wszystkiego. Prędzej czy później poznasz to i owo. Tak, jak dziecko w szkole uczy się kolejnych liter alfabetu, tak ludzie uczą się swoich emocji, uczuć, zachowań. Uczą się SIEBIE. Najpierw rzeczy małe, podstawowe, bez których następne (ważniejsze) nie mogą istnieć. Dopiero na końcu przychodzi to, co najważniejsze. Przez cały czas nauki poznajesz kolejne litery, aż dochodzisz do „z”. Można powiedzieć: do „z”, jak „ZAUFANIE”. Bo to ono jest chyba najważniejsze. Według mnie, ale mogę się mylić bo nie mam wielu doświadczeń, to ONO odgrywa najistotniejszą rolę, bez niego nie ma nic. Ale żeby się pojawiło trzeba odbyć lekcje z niższego poziomu... Taki jest mój Alfabet Miłości – bo przecież jej uczymy się całe życie.

Mam jeszcze 1,5 godziny do wyjścia, przez ten czas trochę się pouczę. Nie będę w Liverpoolu długo siedziała – na 23 chciałabym wrócić bo rano będę nieprzytomna. Ale najpierw włączę Erosa Ramazzottiego – tak cudownie wibruje i kołysze... Choć i tak nie zmienię zdania, ze najbardziej zmysłową piosenką jaką kiedykolwiek słyszałam jest „Zapach Kobiety” Budki Suflera.

alexbluessy : :