Najnowsze wpisy, strona 106


mar 12 2004 Magiczna liczba 273...
Komentarze: 2

Nie krzycz na mnie Eljot. Przecież wiesz, że ja wolę kupić książkę zamiast jakiegoś ciucha. Może to nie jest typowe dla dziewczyny, ale cóż, nie jestem zwykłą dziewczyną. A to, że to moja druga książka w ciągu dwóch dni??? Co z tego??? Sam ją przeczytasz. „Zwierciadło” – moja ulubiona i jedyna zresztą, jaką czytam, gazeta kobieca (choć nie tylko) – poleca naprawdę świetne książki. Jedną z nich jest właśnie „Hipnotyzer” Lecha Majewskiego. Reżyser, pisarz, kompozytor, poeta, malarz. A także fanatyk matematyki i fizyki. Zaciekawiło Cię??? A widzisz... To opowiem Ci coś więcej, dobrze??? To słuchaj Aniele.

Pierwszy raz przeczytałam o Lechu Majewskim w lutowym numerze „Zwierciadła” [ www.zwierciadlo.pl ]. Zainteresowało mnie to, jak mówił o liczbach. Chociaż nie. Bardziej zainteresowało mnie to, CO o nich mówił. To było fascynujące. Momentami przerażające. Nawet dla mnie – córki profesora fizyki teoretycznej. Kiedy tylko mam okazję to przysłuchuję się temu, co mówi mój ojciec i jego koledzy kiedy się spotykają. W nich jest PASJA. Mimo, że nic nie rozumiem z ich wywodów to jest to niesamowite. Uwielbiam się przysłuchiwać ich rozmowom. I podobnie mówi Majewski. Z PASJĄ. Alina Gutek rozmawiała z nim „(...)o niezwykłych liczbach, które tańczą, czwartym wymiarze, inteligencji(...)”. Ja Ci przytoczę fragment tego wywiadu. To naprawdę fascynujące – nawet dla takiego laika, jak ja.

 

„- Nie przesadzasz? Co takiego fascynującego może być w liczbach?

 „-Spróbuję wyjaśnić ci to na przykładzie ciągu Fibonacciego. To ciąg matematyczny (od nazwiska średniowiecznego wybitnego matematyka Leonarda z Pizy), który polega na dodawaniu liczb w następujący sposób: 1 + 1 = 2, 1 + 2 = 3, 2 + 3 = 5, 3 + 5 = 8, itd. Okazuje się, że ten ciąg organizuje także liczbę płatków w kwiatach. To znaczy, kwiat ma jeden płatek albo dwa, trzy, pięć płatków, i tak dalej. Jeżeli jest inaczej to tylko w roślinach trujących! Łodyga, rosnąc, kręci się ruchem spiralnym, jak gdyby wwierca się w przestrzeń i rozkłada płatki w ciągu Fibonacciego. Ten algorytmiczny wzrost jest właściwy także dla płodu człowieka. Jeżeli uświadomimy sobie, że te wspaniałe twory powielają pewne wzory matematyczne, to tylko powoduje zachwyt!”

„- W książce („Hipnotyzer” – przyp. mój) próbujesz zgłębić liczbę 273. Dlaczego właśnie ją?

„-Bo to dziwna liczba, wielokrotnie pojawiająca się w naturze i w kosmosie. 27,3 doby ma miesiąc księżycowy, 273 dni trwa ludzka ciąża, 2,73 stopnia Celsjusza powyżej zera absolutnego wynosi temperatura wszechświata, a minus 273 to jest zero absolutne, poza którym nie może już nic istnieć. Stosunek średnicy Księżyca do średnicy Ziemi wynosi 0,273. I tak dalej. Liczba 273 połączona jest z liczbą 366. bo jeżeli podzielimy 1 przez 273 to będzie 0,366, a 366 z kolei to liczba dni w roku. Temperatura ciała ludzkiego wynosi 36,6 stopnia. Te dwie liczby tańczą wokół siebie w różnych formach, na przykład jako Księżyc i Ziemia. I to są dla mnie zachwycające zależności!”

 

Tak więc widzisz Aniele, coś w liczbach jest. Może magia, może tajemnica.... coś nieokiełznanego. Rozmawiałam dziś z B. Ona już „Hipnotyzera” przeczytała. Powiedziała, że książka jest napisana przystępnie i nawet zawarte w niej wykłady matematyczno-fizyczne są zrozumiałe. Tyle tylko, że trzeba je odczytywać przy użyciu lusterka. Tak są napisane – pismem lustrzanym. Jedyną rzeczą, której nie jest pewna i o której nie może wiele powiedzieć to czy zawarto tam fikcję literacką czy prawdę naukową. Ale o tym to już tylko mój tata mógłby się wypowiedzieć. Dlatego ja „Hipnotyzera” przeczytam do Wielkanocy. Zawiozę tacie – powinien uporać się z nim w ciągu dnia, góra dwóch. A potem niech mi powie co jest prawdą, a co nie. Zaintrygowało mnie to. A  „Hipnotyzer” to „dziejąca się w Wenecji niezwykła opowieść, pełna grozy i tajemnicy, utrzymana w duchu literatury masońskiej i osiemnastowiecznych traktatów symbolicznych” – tak go podsumowano. Trochę dzisiaj z B. pogadałam sobie. Ona też, tak jak i ja, jest humanistką. Żadna z nas nigdy by nie pomyślała, że będzie czytać takie książki. To znaczy B. może jeszcze, ale ja??? W życiu bym się nie spodziewała. A tu proszę niespodzianka. Ola zainteresowała się metafizyką i tym podobnymi sprawami. Tatuś byłby ze mnie dumny. B. twierdzi, że do pewnych rzeczy się dorasta. Może ja właśnie dorosłam. Już myślałam o tym nie raz, wiesz Eljot? No bo patrząc wstecz to lekcje polskiego były dla mnie koszmarem. Dłużyły się w nieskończoność. A teraz kupuję książki niemalże w ilościach hurtowych. Czytam poezję i literaturę ambitną. No racja, że mury liceum opuściłam 3 lata temu, ale wiesz, wydawało mi się, że ja to raczej nie będę czytać nic, co w jakikolwiek, nawet minimalny, sposób związane jest z naukami ścisłymi. Jakiś czas temu próbowałam przebrnąć przez „Krótką historię czasu” Stephena Hawkinga, ale poddałam się. Za dużo wzorów, niewiele rozumiałam. Ale kto wie, może znowu się pokuszę... Janusz L. Wiśniewski w „Samotności w Sieci” też często nawiązuje do spraw nauki. I też bardzo zrozumiale. Naukowe teorie wplata w fabułę i uzyskuje wspaniały efekt! [ www.wisniewski.net ]. Czyżby nastał czas literatury beletrystyczno-naukowej??? Ale dość. Teraz zbieram pieniądze na „Wielką Księgę Aniołów”. Chcę o Was wiedzieć jak najwięcej. Ty jesteś ze mną Eljot już tak długo, a nic nie chcesz mi powiedzieć. A dlaczego??? To jakaś tajemnica??? Aha! Taki jesteś??? Jak jestem ciekawa to mam sama się dowiedzieć??? A żebyś wiedział, że się dowiem! A wiesz co??? Jeszcze na chwilkę wracając do liczby 273. Kiedy czytałam, co mówi o niej Lech Majewski poczułam strach. Jakiś irracjonalny, ale bardzo bliski. Poczułam się tak, jakby od tej LICZBY wszystko zależało. A może tak jest w istocie???

Spotkałam dziś zupełnym przypadkiem w autobusie P. Obie się zdziwiłyśmy, ale ucieszyłyśmy. Umówiłyśmy się na wtorek na pogaduchy. W końcu jakby nie było nie widziałyśmy się (o rany!!!) 3 miesiące!!! Wow!!! Ciekawe co u A. Będę musiała do niej zadzwonić. Szkoda, że nie przyjedzie jutro, ale z drugiej strony w jej sytuacji też chyba wolałabym myśleć co robić. Ale powiem Ci Aniele, tak między nami, że ja uważam, że w jej przypadku to jest bardziej mówienie „co by było gdyby...”. Obym się nie myliła. Chociaż jak patrzę na chłopaków B. to coś we mnie się śmieje. Coś się budzi... Ale nie. Jeszcze nie czas. A w temacie B. jutro idziemy na pieszo do niej. Poranny spacer dobrze nam zrobi, oboje potrzebujemy ruchu – tak mi się zdaje. Będzie ciepło, rześko i przyjemnie. Tak, oczywiście, ze jak zwykle przejdziemy przez Ostrów Tumski. O tej porze jest taki cichy i jakby uśpiony. Dostojne wieże Katedry i sąsiednich kościołów, budynki archidiecezji... Jakiś senny duch się snuje kamienistymi uliczkami. Będzie fajnie, zobaczysz.

Jestem przerażona tym, co się wczoraj stało w Madrycie. Jestem przerażona tym, że znowu zginęli górnicy. Dlaczego??? Co oni zawinili??? Jak słyszę takie newsy to wiem dlaczego nie oglądam telewizji i nie słucham radia. Żeby mieć spokój, nie myśleć za dużo. A za ofiary tej bezsensownej „polityki” zapalę świeczkę... Na zabicie podłych myśli obejrzymy sobie film. Zupełnie „normalny”, nawet nie przebój kinowy. Obejrzymy „Na ostrzu” (ang. tytuł „The cutting edge”). Sympatyczny, nie wymagający skupienia. To co??? Oglądamy??? No to chodź...

alexbluessy : :
mar 11 2004 Z czerwieni nadzieje wróżą...
Komentarze: 0

Nie czuję się zbyt dobrze Eljot. Tak, mierzyłam temperaturę – osłabienie. I to spore. Zresztą się nie dziwię. Niekiedy mam wrażenie, że nie pamiętam, jak się nazywam. Nie rób takiej miny – naprawdę momentami tak się czuję. Dobrze, że chociaż czwartki mam wolne. No, teoretycznie wolne. Zawsze znajdzie się przecież coś do roboty. A sam wiesz najlepiej, ze nie lubię bezczynności. Tak więc zawsze jest coś do posprzątania, do przeczytania, nauczenia, itp. I dziś było podobnie. Zamiast przykładnie położyć się i nawet przespać cały dzień (a co tam!) to ja od samego rana działam. Sprzątanie, tłumaczenie, nauka... Wkurzyłam się na Ł. znowu narobił syfu w kuchni i nie posprzątał. Wrrrrrrr........ Ok. pomyślałam – ostatni raz. Jakiś czas potem poszłam znowu do kuchni, a tam nowy bałagan. Ja nie wiem, czy do tego faceta nic nie dociera??? W końcu mu powiem, żeby się wyprowadził.

Po południu przyszła A. tak, Aniele, ta sama co we wtorek. Będzie do nas wpadać dwa razy w tygodniu żeby nie czekać na pociąg na dworcu. I tym razem sprawa wygląda poważnie. Być może nie będzie imprezki w sobotę. Dlaczego??? Bo być może A. będzie przeprowadzać poważną rozmowę ze swoim chłopakiem. Biedna dziewczyna. Żal mi jej Eljot, wiesz. Choć z drugiej strony ma, czego chciała... A może nie chciała??? Kurcze dlaczego to tak jest, że wina za niespodziewaną ciążę spada zawsze na dziewczynę??? Ja tego nie rozumiem...

Aniele! Czemu tak się krzywisz??? Stało się coś??? Muzyka Ci nie odpowiada??? Teksty zbyt brutalne??? Nie przesadzaj. Raz na jakiś czas włączę tą płytę, kiedy mi się przypomni, że ją w ogóle mam. Sama nie wiem dlaczego akurat dziś, o tej porze, naszło mnie na słuchanie „Ballad Morderców” Nicka Cave’a w wykonaniu Kingi Preis i Mariusza Drężka. Będę musiała się znowu wybrać na przedstawienie do K2. już dawno nie byłam w teatrze. N. już też nie pracuje na Dużej Scenie Teatru Polskiego. No wiesz, też wolałabym dobrze być przygotowana do matury niż wieszać kurtki widzów i robić tym podobne rzeczy. A „Ballady Morderców” w K2: genialnie klimatyczne, świetnie zaśpiewane, w samych superlatywach mogłabym o tym spektaklu mówić. „(...)z czerwieni nadzieje wróżą, z barwy zórz, z barwy róż i krwi. Nazywają mnie tu dziką różą, Liza Day czy to ja czy ty(...)”.

Nie wymagaj ode mnie myślenia Eljot. Jestem tak zmęczona, że marzę tylko o pójściu spać. Skończę pisać i zaraz idę się położyć. Nawet chyba nie będę czytać... A taką fajną mam książkę. Wczoraj znowu to zrobiłam Aniele. A przecież mogłam tylko niepotrzebnie wydać pieniądze. Ale na szczęście moja intuicja mnie nie zawiodła. Kolejny raz jej zaufałam. Tak, wczoraj, kiedy kupowałam książkę. Znowu urzekł mnie tytuł i okładka. Co prawda nie ocenia się książki po okładce, ale w tych sprawach mam do siebie zaufanie. Kupiłam „Kamyk” Agaty Miklaszewskiej. Zapowiada się bardzo sympatycznie, metafizycznie, klimatycznie, nastrojowo.. (???).

A jutro na ¾ dnia do B. Mam nadzieję, że nie będzie ciężko. Choć nie mogę być tego taka bardzo pewna bo jutro mam też angielski z K. A on coś nie bardzo jest chętny do współpracy. A przecież ja nie mogę cały czas dawać mu do rozwiązywania krzyżówek i tym podobnych. Musi też coś z gramatyki zrobić.

Eh! Idziemy spać Aniele.

Już dobrze już dobrze

możesz odpocząć

spróbuj zasnąć

niech myśli co cię okrążają

rozpłyną się szeroko

niech pozamieniają się w kropelki

i jak mgła osiądą nad łąkami

Już dobrze pozwól się wyciszyć

a ja przypilnuję

żaden smok zły sen

nad twą głową i ciałem zmęczonym

rozłożę płaszcz włochaty

co samą miękkością ukoi

A jeszcze znaki tajemne uczynię

samą dobrą białą białą magię

bo różne znam sposoby

i słowa-klucze i gesty-bramy(...) [E. Bartoszewicz „Ukojenie”]

 

alexbluessy : :
mar 09 2004 Martyna Samotna w Sieci
Komentarze: 1

Aniele, ja nie wiem co ze mną nie tak, ale od rana chodzę i głupio śmieję się sama do siebie. Nawet nie mam chyba jakiegoś konkretnego powodu ku temu. Powiem Ci, że jestem zmęczona, wyzuta z sił. Fizycznie. Będę chyba musiała porozmawiać z B. bo mam wrażenie, że długo tak nie pociągnę. W zasadzie cały tydzień u niej jestem. Ja wszystko rozumiem, ze jest sama z chłopakami, że jej ciężko. Ale wydaje mi się, że ani jednego dnia nie mam dla siebie. Chyba, że poniedziałkowe popołudnie. Ale to też nawet nie bo muszę się uczyć. W niedzielne popołudnia też mnie B. potrzebuje. Chyba muszę coś z tym zrobić. Bo jej jest na rękę, ze ktoś się zajmie dzieciakami, ale mi niekoniecznie jest na rękę prawie u niej mieszkać. Oczy trzeba mieć naokoło głowy żeby T. czasem czegoś sobie nie zrobił. I tak to jest...

Była znowu A. i znowu podejrzewa, ze jest w ciąży. Eh!!! Dzwoniła P. książkę ma jej facet i na razie nie może mi jej oddać. On jest za granicą, a P. nie wie gdzie on tą moją książkę położył. W każdym razie P. zaprosiła mnie do siebie na przyszły wtorek. Mamy usiąść i pogadać. Omówić okres od grudnia do teraz. Bo P. wyjeżdża Eljot. Na trzy miesiące do Niemiec hodować szparagi. Na sobotę umówiłam się z A. to będziesz miał wolne. Polecisz na turniej rzutek czy coś takiego. My pójdziemy do kina, teatru, a najchętniej na imprezę. Wyszaleć się. Wytańczyć to wszystko. Ah! Byłabym zapomniała. G. zrezygnowała ze spotkania ze mną i A. To pewnie po tym jak dowiedziała się, że chcę przyjść. Może miała nadzieję, ze zrezygnuję. Taka jej postawa nasunęła mi myśl, ze to może ona czuje się nie fair w stosunku do mnie. A Ty jak myślisz, Aniele???

Dzisiaj z moimi koleżankami z grupy – E. i S. Stwierdziłyśmy, że lektorka od listening & reading mówi wspaniale. Mogłybyśmy jej słuchać cały czas – a nam niech gadać nie każe. Kobieta ma genialny akcent i jeszcze lepszą wymowę. Nawet native’a B. tak dobrze się nie słucha. Tylko żeby tych durnych, jak to ona nazywa, quizów nie robiła. Bo po co mi słownictwo na temat legalizacji marihuany albo kary śmierci. Nie śmiej się Eljot. Już widzę jak Ci się oczka świecą. Nie śmiej się ze mnie. Jak będę kiedyś oprowadzać wycieczki to przecież nie będę im opowiadać o krześle elektrycznym, albo o tym, ze palenie skrętów powoduje, że wzrok się wyostrza. Co Ty mówisz??? Że to takie życiowe tematy??? A niech Cię!!! Idź się udław. Tyle Ci powiem.

Zastanawiam się skąd ten humor mam??? Ty wiesz jak mnie nazywaj od dziś – diablica. H. mnie dziś tak nazwał – o ile sobie przypominam nie po raz pierwszy zresztą – i jak to przeczytałam to gęba mi się roześmiała od ucha do ucha. Wobec tego jestem Czarownicą – Diablicą. Jedno drugiego nie wyklucza więc chyba wszystko gra. A poza tym to co? Momentami czuję niesmak. I to mnie wkurza bo tak być nie powinno. Ale czuję podły niesmak – taka jest prawda. Myślę, że to w końcu przejdzie. Zresztą między Bogiem, a prawdą to chyba nie ja powinnam tak się czuć...  Kuzynka doniosła, ze babcia przystopowała więc to już jakiś postęp. To znaczy A. nie wie jak to jest. Mówi, że jej babcia już o zdeprawowanej mnie nic nie mówi, ale może rozmawia z telewizorem. Podobno tak już było raz kiedy oglądała jakiś program o sektach, a może o zagrożeniach płynących z Internetu??? A. nie wie. Ja tym bardziej bo ja telewizji nie oglądam wcale. Dlatego jestem nieświadoma zagrożeń, które czyhają na mnie za każdym rogiem. Kurcze, jak ja bym tak myślała to z domu bym nie wyszła. Ale pomyślałam sobie, że babcia się martwi... Nie czuję się co prawda winna niczego, ale chyba kupię jakiegoś kwiatka i zaniosę babci i ją przeproszę. Bądź co bądź to jest starszy człowiek. Nie chcę, żeby coś jej się stało przez zamartwianie się moją osobą. Jak myślisz Aniele, dobry to pomysł??? Tylko muszę się psychicznie nastawić na taką wizytę.

A tak w ogóle to Ci powiem Eljot, że czuję się jakbym grała w jakimś filmie. Albo była bohaterką jakiejś powieści. Czuję się odrealniona. Nierzeczywista wręcz. Cóż, po części tak się stało. Mam powieść na myśli. I na ironię losu moją ULUBIONĄ. Tylko, ze to ja byłam Jakubem... Chociaż czy tak jest naprawdę??? Bo „Martyna” też pasuje tutaj jak najbardziej. Co Ty na to Aniele???

„Odeszła. Tak po prostu. Czy można kogoś wyrzucić tak nagle ze swojego życia? Znaliśmy się od roku, zanim się spotkaliśmy. To była internetowa przyjaźń. Wielokrotnie chciałem ci o niej powiedzieć, ale...nie było chyba ku temu okazji. A z nią mogłem o wszystkim rozmawiać i zawsze była. A ja byłem dla niej. Zaakceptowałem ten układ: prawdziwa bratnia dusza gdzieś na drugim krańcu Polski, a tutaj ty. (...) Ola stała się bardzo ważną osobą w moim życiu mimo, że nie wiedziałem nawet jak wygląda. Ona wyzwalała się właśnie z toksycznego związku w jakim była, a ja... Nie wiem sam, czego chciałem. Czułem się potrzebny. Chyba po raz pierwszy w życiu czułem, że jestem dla kogoś ważny. Rozmawialiśmy o wszystkim, ale nasza znajomość nigdy nie wyszła poza przyjaźń. Byłaś ty, i ona o tym wiedziała. Zbliżyliśmy się bardzo. Pojechałem do niej i... przepadłem. (...) Ola przyjechała tutaj do pracy. Nasza przyjaźń zupełnie naturalnie przeradzała się w miłość. Oboje potrzebowaliśmy siebie nawzajem, znaliśmy swoje myśli, swoje dusze, teraz poznawaliśmy siebie. To było niezwykłe, nasze wyobrażenia tworzone na podstawie słów ubieraliśmy w rzeczywistość. Nie od razu zauważyłem, że magia się gdzieś ulotniła. Przez rok istnieliśmy dla siebie poprzez słowa na ekranie, i to jako przyjaciele(...)” [J. L. Wiśniewski „Martyna”]

Cóż Aniele i tak bywa. Takie jest życie. Ten cytat nie do końca pasuje do mojej bajki, ale w części na pewno. Nie sądzisz??? Ale wiesz co??? Cieszę się, że w całości nie pasuje. Bardzo.

Zmęczona jestem Aniele. Idę spać. Jutro kolejny test. Brrrrr........ Dobranoc Wam Kochani, Dobranoc Eljot. Zostań jeszcze chwilkę. Nie chcę stać się małą, infantylną dziewczynką, która śpi z misiem. No, z kaczką Klementyną dokładniej. Wczoraj pozwoliłam sobie na luksus zaśnięcia z nią. Ale wystarczy. Jest (ta kaczka) ze mną od 12 lat. Wiele przeszła, wiele widziała, i wiele słyszała. Tata przywiózł mi ją kiedyś z Triestu. Pamiętam. Wrócił wtedy nad ranem i położył ją obok mojej poduszki. Uwielbiam ją. Ale era Klementyny się skończyła i nastała era Anioła. Bo ja dorosłam, ale ona będzie ze mną jeszcze długo... Wszystkie inne zabawki wyrzuciłam, albo oddałam innym. Ona została...

I Ty też zostań dopóki nie zasnę, dobrze???

 

alexbluessy : :
mar 08 2004 pełna obaw, ale SILNIEJSZA
Komentarze: 1

(tak było wczoraj)

Co ja mam teraz zrobić Aniele??? Proszę Cię pomóż mi!!!!! Może trochę przesadziłam, może za bardzo mnie nerwy poniosły. Ale kuzynka A. doniosła, że znowu babcia szaleje. I już nie tylko dręczy opowiadaniami ją (A.), ale i jej rodziców. Ja mam dość. Więcej noga moja tam nie postanie. Eljot co robić??? Znalazła sobie babcia problem. Zrobiła ze mnie: a)osobę zmanipulowaną, b)kogoś, kto jest na dobrej drodze do wejścia do jakiejś sekty, c)kogoś, kto nie umie samodzielnie myśleć, d)alkoholiczkę (tak, tak),

Kiedy A. mi powiedziała, że w oczach babci jestem „zakochaną” alkoholiczką to się po prostu zaczęłam śmiać. Czegoś równie zabawnego nie słyszałam od lat. Babcia mówi, że schodzę na złą drogę: nie chodzę do kościoła i lubię piwo. Sorry, ale to moje życie. Do kościoła nie chodzę, ale to mój wolny wybór. A piwa nie nadużywam. W ogóle piję bardzo rzadko – nawet moje ulubione Martini rosso. A., moja kuzynka, wysnuła jeszcze hipotezę, że może babcia się boi, że ja starą panną zostanę. Hmmmm...... ciekawe. Nawet bardzo. CHOLERA JASNA!!!!!!!!!!!! Jak ja mam ochotę kląć!!!!!!! Wrzeszczeć i tym podobne. Trzymaj mnie Aniele bo ja zaraz nie wytrzymam. A słuchaj Aniele, babcia powiedziała coś jeszcze. Że miałam kiedyś faceta, ale rzuciłam go dla tego – jak to powiedziała – internetowego romansu. Ja pierdolę!!!!!! Jezu!! Przecież ja normalnie nie przeklinam. Nie patrz tak na mnie to samo ze mnie wypływa. Jestem wściekła. Wściekła, wściekła, wściekła. Rozumiesz Eljot??? WŚCIEKŁA!!!!! Jak ona (babcia) tak może??? Przecież ona mnie obraża. Tym samym obraża moich rodziców, którzy pewnie nie potrafili mnie wychować skoro jestem jaka jestem. Według niej jestem pod wpływem sekty. Zmanipulowana i wszystko muszę robić pod jej dyktando. Znaczy tej sekty. Anioł!!!!!!! Ty coś zrób!!!!!

Przecież tak dalej być nie może!!!!!

Swoją drogą to ciekawe. Nigdy wcześniej jakoś nie interesowała się tym, co się z nami dzieje. jak ojciec wyjeżdżał to ona brała dupę w troki i jechała do ciotki – siostry ojca. Bo tam była potrzebna. A mama zostawała sama, z małym P. i ze mną w szpitalu. A teraz nagle jej się na zamartwianie mną zebrało. Z jakiej racji??? Wcześniej jakoś jej nie było kiedy byłą potrzebna.

Nie mogłam wytrzymać i zadzwoniłam do mojego brata. Półgodzina rozmowa międzymiastowa bardzo mi pomogła. Dobrze jest mieć takiego brata. Naprawdę. Wiesz, co on powiedział Eljot??? Poradził żebyśmy z A. złożyły się też na kosz kwiatów i wysłały babci. A potem chodziły i mówiły, że to ona jest zakochana. Wiem, że to chamskie, ale P. sam tak o sobie powiedział – „bo ja taki mały cham jestem”. Jest też inne wyjście. Totalna zlewka. Zero reakcji na babcine gadanie. I to chyba zastosuję. Poza tym mój kochany braciszek – co ja bym bez niego zrobiła – powiedział, że skoro mam być wciągnięta do sekty to na pewno to będzie Sekta Ciasteczek Leibnitz. Bo one mają 52 ząbki, a kwiatków też było coś koło tego - tak wyszło z wyliczeń mojej współlokatorki G. Ale teraz to i tak nie ma już większego znaczenia. Rozmowa z P. bardzo podniosła mnie na duchu. I już się trochę lepiej czuję. Kurcze Aniele. Obudziłam się w takim świetnym humorze – nawet pamięć o jutrzejszym teście z gramatyki mi go nie popsuła. Za to popsuła go i to bardzo skutecznie zresztą moja własna babcia. Matka mojego ojca, która nigdy wcześniej się o mnie martwiła. Uffff......... Aha. Wiesz Eljot, gdyby tak się zachowywała babcia M. – matka mojej matki – to nawet bym się nie dziwiła. W tym jednak przypadku jestem w szoku. I mój brat, i moja kuzynka także.

Dobra zabieram się za naukę bo dziś jeszcze wizyta u B. mnie czeka.

...............................................................

Już popołudnie głębokie, a babcia w dalszym ciągu szaleje. A mi jest z tego wszystkiego niedobrze. Mdło i źle. I nie wiem co robić. Bo to jest moja babcia, jaka jest, taka jest, ale to moja babcia. Z drugiej strony wygaduje takie głupoty, że szkoda słów. Trzeba jej znaleźć nowy powód do zmartwień to może wtedy zejdzie ze mnie. Najgorsze jest to, że skłamałam Eljot. Myślałam, że będzie lepiej, ale tylko pogorszyłam sytuację bo w oczach babci stałam się alkoholiczką. Jezu!! Co za koszmar!! A mdło i niedobrze jest mi właśnie dlatego, że uciekłam się do kłamstwa.

............................................................

Prawie 20. Jak ten czas leci. Wróciliśmy od B., a teraz będziesz mnie przepytywał z angielskiego, dobrze??? Tylko najpierw przyznam Ci się do czegoś Aniele. Dobrze, że postanowiłam, że do B. pójdziemy pieszo. Ten spacer był mi potrzebny. Złość trochę uleciała ze mnie. Ale nie do końca. Kiedy szliśmy w stronę Galerii Dominikańskiej poczułam, ze nienawidzę tego miasta. Nienawidzę tych wszystkich ludzi. Ty wiesz, że pierwszy raz tak się czułam??? Czułam w sobie pulsująca złość. Palce zaciskały się w pięści, aż poczułam, że paznokcie wbijają się w skórę – aż do bólu. Nawet „Elf” nie pomógł. Szłam przez Plac Dominikański i czułam, całą sobą czułam, że jedynym miejscem gdzie teraz chciałabym być to sopocka plaża. Zabierz mnie tam Eljot, proszę Cię. Mam trochę pieniędzy – odłożyłam je co prawda na drukarkę i skaner – ale może jednak pojechalibyśmy, co??? Szkoda, że nie wiedziałam wcześniej, że ojciec pojechał w ten weekend na jakieś spotkanie do firmy brata R. Do Sopotu właśnie pojechali. Gdybym wiedziała to wszystko bym rzuciła, ale bym pojechała. Czuję, ze się duszę, że nie mogę być naprawdę sobą. Tak, jakbym była cały czas osaczona i kontrolowana się czuję. Zapewne babcia ma w tym swój udział, ale są też pośrednie, mniej lub bardziej znaczące elementy, które do takiego stanu doprowadziły. Pewnie mogę udawać, ze wszystko jest OK., kiedy jest dokładnie odwrotnie. Tylko co to da Aniele??? Co to zmieni??? Czy w ogóle coś???

W tym ogólnie nienajlepszym dniu pozytywnym akcentem był pobyt u B. chociaż na krótki czas zapomniałam o tym wszystkim. Kiedy już wychodziłam i stałam przy windzie mały T. wyszedł do mnie i powiedział: „Ola, uważaj na siebie”. Powiedziałam, ze oczywiście będę. Dopiero B. mnie uświadomiła, że zostałam całkowicie zaakceptowana. Słowa „uważaj na siebie” oznaczają, ze zarówno T., jak i jego starszy brat K. absolutnie zaakceptowali czyjąś osobę. Bardzo miło się poczułam. Nawet się uśmiechnęłam, a małego miałam ochotę uściskać. Zresztą w sercu też mnie coś ścisnęło.   

.........................................................................

To było wczoraj. A dzisiaj??? Dzisiaj już wiem, że mogę pisać wszystko. Absolutnie wszystko. Czuję się oszukana, a nawet trochę wykorzystana. Ale powiem Ci Eljot, że cieszę się, że trafiło na mnie, a nie na K. Bardzo się cieszę. Uwierzyłam, że są dobrzy ludzie, którym można ufać. A teraz już nie jestem tego pewna. Znowu Aniele, znowu. Znowu zostałam „zraniona”. Ja to mam szczęście. Ale wiesz co??? Może wyda Ci się to dziwne, ale czuję się silniejsza. Tak jest SILNIEJSZA. Porażki mobilizują i zmuszają do walki. Pytanie tylko: dlaczego znowu ja??? Nie chcę znać odpowiedzi. Na ironię losu wypadki potoczyły się podobnie do mojej „biblii”. Z  jedną istotną różnicą. Tam sprawy były jasne od początku. Ale nie zmienię, mimo wszystko nie zmienię, zdania i „Samotność...” nadal pozostanie MOJĄ książką. Na miejscu najwyższym. Ponad wszystkimi innymi.

A ja... ja zostanę Wirtualna. TYLKO Wirtualna.

Nie wiem jak się teraz czuję Eljot. Dziwnie. Nie umiem nazwać tego uczucia. Wiem tylko, ze już więcej nie dam się zranić. A co do tego jak się czuję to... to jest to jakaś bliżej nie sprecyzowana mieszanka. I ona chyba powoduje, że nie mam ochoty mówić o miłych rzeczach, które miały miejsce dzisiaj. a kilka ich było.

Nie, tak nie można. Nie mogę uciekać w smutek. Zaraz po przyjściu na zajęcia czekałam mnie miła niespodzianka. Mój kolega z grupy – J., przyniósł dla każdej dziewczyny po lizaku. Były słodkie i ozdobione w różyczki. Miło dzień się zaczął. Dwaj pozostali koledzy stwierdzili, że nie obchodzą komunistycznych świąt. Ale co tam. Potem się dowiedziałam, że test ze słownictwa zaliczyłam na 4+. Potem były konwersacje, a na koniec test z gramatyki, który pewnie zawaliłam. Nie ważne. Po zajęciach pojechałam do Leclerca po zakupy. No i kupiłam swoją ulubioną kawę z prezentem. Dostałam szklankę do kawy. Śliczna. Co było potem już wiesz.

Przed chwilą wyszła N. Chwilkę pogadałyśmy. .a teraz musze siąść i uczyć się na jutrzejszy test z listening. A potem jeszcze przygotować coś na jutrzejsze korki z K. trochę pracy mnie czeka. To do dzieła Aniele. Do dzieła.

 

alexbluessy : :
mar 04 2004 Kiedyś to znajdę...
Komentarze: 0

Nie patrz na mnie tak smutno Aniele. Martwisz się??? Niepotrzebnie. Pytasz się dlaczego znowu nie spałam??? Zadzwoniła mama. Powiedziała, że P. jest chory. Drugi dzień z rzędu ma gorączkę prawie 40 stopni. Martwię się o niego. Przecież po grypie mogą wystąpić bardzo poważne powikłania. Nie mogłam spać... No tak, Ty przecież o tym wiesz. Leżałam w łóżku, płakałam i w pewnym monecie przyszła do mnie dość daleka Przeszłość. A może to Ty ją przysłałeś, Eljot??? Żebym wreszcie uświadomiła sobie pewne sprawy. I wiesz co? Pomogło. Naprawdę. Już chyba wiem, dlaczego jestem zamknięta w sobie, dlaczego nie umiem mówić o swoich emocjach, dlaczego nie umiem pokazać, że mi na kimś zależy. Bo się boję, że znowu zostanę skrzywdzona i poniżona. Tak, jak kiedyś. Nie było mi łatwo wrócić myślami do tamtych „wspomnień”. Ale chyba oswoiłam się z nimi. Tylko to tak ciężko jest zapomnieć to, że byłam poniżana, obrażana i popychana przez kilka lat podstawówki. Raz nawet dostałam w policzek od kolegi, któremu nie podobały się moje okulary. Zaczęłam się w sobie zamykać. Uciekać we własny świat. Rodzice o niczym nie wiedzieli. O tym policzku też nie. Do tej pory nic nie wiedzą. Zresztą wtedy w domu nie było lepiej. Od rodziców też obrywałam. Najczęściej od ojca. W twarz. Mama najczęściej krzyczała i machała rękami. To było najgorsze – już chyba wolałam żeby uderzyła. Nie byłam złym dzieckiem, ale chyba tą swoją bezsilność, złość na to, co mnie spotykało w szkole uwalniałam w domu. Nie wiem dlaczego im nie powiedziałam... Oprócz tego, że ojciec podnosił rękę to jeszcze krzyczał. Nigdy nie był oszczędny w słowach. Do tej pory nie jest. Całkiem nieźle potrafi wyzwać mnie, mojego brata, nawet mamę. To pewnie z tego powodu ciężko mi się otworzyć. Myślę, że boję się, że jeśli komuś zaufam to zostanę skrzywdzona. Zachowanie kolegów znosiłam przez 3 lata. Tylko jeden nic nie mówił. Jeśli już to jakieś dobre słowo. Ale chyba byłam za bardzo uprzedzona, za bardzo zamykałam się w sobie, żeby to zauważyć. Nie umiałam. Może się bałam...??? Boję się Eljot zaufać. Nawet P. nie potrafię wszystkiego powiedzieć. A przecież wydawać by się mogło, że przyjaciółce mogę powiedzieć wszystko. Jednak nie mogę. Z powodu strachu. Zamykam się. uciekam. A nie powinnam. Wiesz Eljot, myślę, że to dlatego, że mam ten swój lepszy-gorszy świat nie jest mi łatwo. Między innymi dlatego. Bezwzględne suki mają łatwiej. One się nie boją. A ja owszem. I pewnie trochę racji ma Z. mówiąc, że „suką” nigdy nie byłam i nie będę, bo jestem za bardzo wrażliwa na bycie kimś takim. Coś w tym jest, aczkolwiek mogę stać się „inna, całkiem inna(...)”. tylko the question is.. czy ja tego chcę.

Teraz, po latach, myślę, że jestem w sobie zamknięta, że się chowam, że uciekam nie tylko dlatego, że boję się skrzywdzenia. Nie chcę mówić źle o mamie, ale muszę to powiedzieć. Byłam izolowana. Tego mi nie było wolno zrobić, tam nie mogłam iść. Najlepiej jak siedziałam i się uczyłam. Może to dlatego, że ojciec z nami prawie nie mieszkał bo ciągle gdzieś jeździł. Może dlatego chciała mieć mnie i P. zawsze przy sobie. Może...

Znowu nie wiem Aniele czego ja chcę. Znowu czuję, że mnie to męczy. Że rozmowy mnie nużą. Po raz kolejny pytam siebie: co ja tu robię? Dlaczego tu jestem? Po co? Boję się, że jeśli nie zmienię swojego nastawienia, czy jakkolwiek to nazwać to zacznę być nie miła, nawet opryskliwa. A nie chcę tego. I tylko zastanawiam się co mam zrobić. Bo wydaje mi się, że cokolwiek nie zrobię, której drogi nie wybiorę to kogoś skrzywdzę. Jeśli odejdę, ale tak naprawdę, skrzywdzę kilka osób. A zależy mi na nich... Na każdej z osobna, na wszystkich razem, ale na każdej inaczej. Bo każda coś innego wnosi. Jeśli natomiast zdecydowałabym się zostać to męczyłabym się. I co ja mam zrobić, Aniele??? Proszę Cię powiedz mi.

I tylko nie wiem... nie umiem się otworzyć przed człowiekiem stojąc z nim twarzą w twarz. Piszę bloga. A przecież jest on czytany przez zupełnie obcych ludzi. Nie mówię tu wszystkiego – nie mogę. Ale też tak postanowiłam – że coś zachowam dla siebie. A może ten blog to jakiś rodzaj ucieczki. A może tak jest łatwiej. Mówię o prawie intymnych sprawach ludziom, których nie znam. Może tak jest łatwiej. Nie znam ich, pewnie nigdy nie poznam. Co mi szkodzi. Niech wiedzą. A ja się lepiej poczuję. Nie jestem egoistką??? Chyba nie. A może jednak??? Pomóż mi Aniele. Nie pomożesz... ale Ty jesteś.

Zabawne. Powinnam się już przyzwyczaić do tego, ale jakoś nie mogę. Outlook od rana informuje mnie, że nie mam nowych wiadomości. Chciałam ustawić „PopTray” żeby mnie informował tak, jak w filmie „you’ve got mail”. Ale nie umiem rozgryźć tego programu. Hmmm....... Napisała do mnie tylko pani redaktor ze „Zwierciadła”. Odpowiedziała na moje pytanie. A więc nie znajdę dołączonego do gazety filmu „Skaza” bo jest zbyt kontrowersyjny”. I co z tego. Jest świetny. A może oni się boją rzeczy kontrowersyjnych... Będę go musiała zdobyć w jakiś inny sposób, ale będę go miała.

Po południu może wpadnie A., wiesz??? Zostawisz nas same, okej??? Fajnie. Mamy z nią do pogadania. Sprawa jest „ważna”. Już nie raz Ci mówiłam, że moi znajomi przypominają sobie o mnie wtedy, kiedy sami cierpią na Samotność. Albo mają problemy innej natury. Wczoraj po raz kolejny tego doświadczyłam. Zadzwoniła A. z tą ważną wiadomością, której nie przekazała mi we wtorek. Nawet się nie wściekała, że nie dojechałam. Za to wiadomość rewelacyjna. Nasz wspólna koleżanka z liceum zaproponowała spotkanie. Jest to o tyle dziwne, że nie mam z nią kontaktu od prawie 2 lat. Z G. – tą koleżanką – kontakt urwał się nagle i bezsensu. Ona potem powiedziała A., że ja muszę być na nią obrażona bo się nie odzywam. A ja obrażona nie jestem tylko byłam zmęczona tym, że to zawsze ja do niej dzwoniłam. Ona nigdy. Chyba, że chciała jakieś notatki. Czułam się tak, jak by jej nie zależało na znajomości ze mną... Zresztą, nie chcę być nie miła, ale G. ma trochę prześmiewczy stosunek do życia. Przez te 2 lata nie kontaktowała się ze mną. Z A. tylko jak czegoś potrzebowała. A w niedzielę nagle wysłała sms-a – cała G. nie zadzwoniła, tylko wysłała sms-a – że może byśmy się we trzy spotkały. Zarówno A. w niedzielę, a ja wczoraj pomyślałyśmy, że może G. naprawdę cierpi na brak zajęć i znajomych też, skoro dzwoni do nas po takim czasie. Nie wydaje Ci się to dziwne Aniele??? Dla mnie jest to więcej niż dziwne.

Chociaż z drugiej strony... może oni nie szukają ze mną kontaktu bo się zamyka, bo uciekam... Ty na pewno to wiesz Eljot. Raz mógłbyś powiedzieć. Ale nie, Ty każesz mi samej dochodzić do pewnych spraw. Z jednej strony to nie jest takie złe, ale z drugiej trochę męczące.

A może ja za dużo myślę i za bardzo się martwię, przejmuję, co Eljot??? Może rację ma A. (Znajoma z bloga), że nie powinnam się tak stresować bo załamię się psychicznie... Eljot, czy nerwica jest dziedziczna??? Jeśli jest to mam predyspozycje do zachorowania na nią. Moja mama kilka lat temu zachorowała. Potem długo się leczyła. Teraz mówi, że tak naprawdę to pomógł jej wyjazd z Ośrodka Edukacji Psychologicznej – mówiłam Ci kiedyś. Tylko, że wtedy taki wyjazd był o wiele tańszy. A zachorowała przez ojca, w którym nie miała oparcia, i którego prawie nie było wtedy w kraju. Bo Sama była, ze mną i P. tylko. Bo oparcia w teściach nie miała, nie usłyszała od nich dobrego słowa... Udawała, ze wszystko jest w porządku, ale nic takie nie było. I w końcu bomba wybuchła. A nikt, niczego, nie widział. Każdy mówił: „Anka, nie ma problemu, wszystko jest ok.”. Właśnie było...

alexbluessy : :