Komentarze: 0
Cześć Eljot!!!!!!!
„Całą noc padał śnieg. Cichy, cichy cichuteńki. Przyszedł świt, a tu świat cały biały bielusieńki Jakby ktoś świata skroń gładził chłodem białej ręki i powiedział szeptem doń – nic się nie bój mój maleńki(...)”
Tak, tak Eljot. Spadł śnieg. Kiedy po przebudzeniu wyjrzałam przez okno aż oczy przetarłam ze zdumienia. Było biało. Widok bardzo oczy cieszący. Znak, że święta coraz bliżej. Szłam do autobusu a pod butami przyjemnie mi chrupało. Tak, to bardzo przyjemne jest wszystko. Tylko zaczynam się już martwić o to, jak będę w tych nowych butach „wysokościowcach” chodzić. Bo zaczyna ślisko się powoli robić na chodnikach. Doszłam do B, Tomasz jeszcze spał. B z Kubą pojechała na kontrolę do szpitala. Coś tam jeszcze mu rzęzi w płucach, ale jest poprawa. To dobrze. Kuba już ze dwa miesiące w szkole nie był. Szkoda dzieciaka. Z Tomaszkiem obejrzałam „Potwory i spółkę”. Postanowiłam im zanieść jakiś inny film, który mógłby zastąpić „Shreka”. Chyba trafiłam w dziesiątkę z tym filmem.
Posiedziałam u nich do 14. Po pracy miałam jeszcze zamiar przejść się po sklepach. Ale kiedy wyszłam przed blok szybko zarzuciłam ten pomysł. Wyszłam prosto w śnieżną zamieć. No, może to była zamieć w wydaniu mini albo przynajmniej middle, jednak sypało w twarz dość ostro. Tak więc zaszłam tylko na pocztę, a potem prosto do autobusu. I jak to zwykle bywa w takich chwilach. Zwiał mi sprzed nosa. Musiałam trochę poczekać na następny. Kupiłam „Przekrój” licząc, że może coś w autobusie poczytam. Gdzie tam! Nie dało się! Na Pl. Dominikańskim wsiadło dwóch młodzieńców, którzy nad moją głową zaczęli grać w „kółko i krzyżyk”. W zawiązku z niemożnością czytania zatopiłam się w swoich myślach. I jakoś droga mi minęła. Prawdę mówiąc liczyłam na, jak zwykle, gigantyczne korki w okolicach Nowowiejskiej i Wyszyńskiego, ale jakoś droga była pusta. I dobrze.
Przyszłam do domciu i postanowiłam zrobić pranie. Wiem, wiem, pukasz się teraz w czółko. Bo kto robi pranie, na dwa dni przed wyjazdem do rodziców? A ja robię! Tak więc pranie mam już z głowy, a na zakupy pójdę jutro zaraz po zajęciach. Czwartek zostawię sobie na pakowanie. Swoją droga nie mam zielonego, ani żadnego innego pojęcia jak ja się z tym wszystkim zabiorę. Mama chce, żeby jej jakiś młynek przywieźć, który wcześniej zostawili jako, ze podobno „nie będzie im potrzebny”. Tata prosił o jakieś książki z kategorii: „mądre-zawodowe”. Niby jest ich tylko trzy, ale za to są to opasłe tomy traktujące o strukturze fizyki czy czymś równie kosmicznym (jak dla mnie oczywiście). Poza tym oni muszą wziąć pod uwagę fakt, że ja tam jadę na całe dwa tygodnie. Wobec tego muszę zabrać odpowiednią liczbę rzeczy. Tak Eljot, całe dwa tygodnie nie będzie mnie w Sieci. Jak ja to przeżyję???? Jakoś będę musiała, ale wiem, że będzie ciężko. Bardzo ciężko. No, ale w końcu jadę tam odpocząć i się zdystansować. A wiesz, Eljot, że mam dziwne wrażenie, że sylwetka pana K zanika mi przed oczami. Z jednej strony się cieszę, z drugiej trochę to smutne... Anyway pan K się oddala, wywołując u mnie coraz mniejsze emocje. Tylko wiesz co, Eljot? Tylko jeśli tak jest to dlaczego zastanawiam się teraz czemu nie ma go w domu??? To głupie i bez sensu jest. Dlatego cieszę się, ze za dwa dni już tylko wsiądę w pociąg i pojadę. W ciągu 10 godzin podróży powinnam się pozbyć natrętnych myśli i na miejsce dojechać wyleczona. A przynajmniej zaleczona. I wiesz co jeszcze do mnie dotarło? Dotarło do mnie, może teraz źle się wyrażę, może użyję złych słów, ale wydaje mi się (patrząc z perspektywy na To wszystko), że pan K trochę podcinał mi skrzydła. Dlaczego? Ano dlatego, że jak już wiesz ja na razie uczę się prywatnie. I nie czuję się przez to gorsza od innych. Już nie. Już się nauczyłam tak nie czuć. A kiedy podczas rozmowy z panem K wchodziliśmy (też przypadkiem) na temat nauki to on zwykle mawiał: „bo tobie to zamykają wszystkie kierunki na jakie zdasz...”. Nie wiesz Eljot jak ja się wtedy czułam. Okropnie. Jak nie powiem kto. Raz nie wytrzymałam i mu powiedziałam, że nie życzę sobie takich tekstów ponieważ nie mają one absolutnie żadnego odbicia w rzeczywistości. Zmieszał się wtedy i przeprosił. Przyznał, że może to rzeczywiście wygląda tak jakby on miał coś przeciwko prywatnym uczelniom. A nie ma. Podobno nie ma. I wiesz co jeszcze do mnie dotarło? Że pan K bardzo lubi zaimek „ja”. Tylko, że to „ja” nie tyczy się w żadnym sensie mojej, ani żadnej innej osoby. Zaimek „ja” tyczy się w całości osoby pana K. Odnoszę, że jest skoncentrowany bardzo na sobie, o wiele bardziej niż na innych. Może się mylę. Może przemawia teraz przeze mnie jakiś bliżej nieokreślony żal i gorycz, ale tak czuję. I chcę Ci o tym powiedzieć. Nie chcę dusić tego w sobie. Ty to zrozumiesz, Eljot. Wiem to. Tobie mogę się wygadać, wypłakać, a Ty zrozumiesz. Tyle, że na razie nie pocieszysz...
Ale nic to. Święta coraz bliżej. Z każdym dniem bliżej. Trzeba się cieszyć. Co prawda nadal nie jest jasne, gdzie i z kim wejdę w Nowy Rok, ale na razie o tym nie myślę. M też nie. Fajnie byłoby pójść na jakąś fajną imprezkę. Nawet mieliśmy zamiar wykupić sobie wejściówki do Proximy, ale tam jest mało miejsca, a organizatorzy mają w planach imprezę na 700 osób. No, zobaczymy. Zobaczymy jak to będzie. szkoda, że jeszcze Cię nie znam Eljot. Ty na pewno sprawiłbyś, że ta noc byłaby niezapomniana... Nie wpadam jednak w marudno-nostalgiczno-płaczliwy i na dokładkę jeszcze rozrzewniony ton. Wiem, że jeszcze nie jeden szampański Sylwester przed nami....
Kończę. Życzę przyjemnego wieczoru i kolorowych snów.