Najnowsze wpisy, strona 14


lis 05 2005 Szumiąco.
Komentarze: 4

...mam nadzieję, że Tchibo Exclusive postawi mnie jako tako na nogi i pozbawi głowę ciężkości. A jak pachnie... A w głośnikach cichutko, żeby nie obudzić Ukochanego, „Senny szept” Czerwonych Gitar.

 

Nie wiem, jak to się mogło stać, że nam się dni koncertu pomyliły. Dobrze, że przed wejściem do Teatru zerknęliśmy na zaproszenia, bo byłby obciach gdybyśmy dali je do sprawdzenia. Koncert Bajora jest dzisiaj...

 

... zdecydowaliśmy jednak, że nie warto marnować wieczoru wczesnym powrotem do domu. Poszliśmy do Kaffka Cafe na kawę z ciachem. Kawa dobra – ze słodkimi syropami, do tego najlepszy strudel z jabłkami na ciepło. Kiedyś się pokuszę i sama spróbuję coś takiego w zaciszu kuchni swojej przyrządzić.

 Jedna tylko rzecz nas denerwowała (a nawet więcej, ale nie chcę używać niecenzuralnych słów) – kelnerka. Starała się być miła, zagadywała, uśmiechała się, ale coś jej nie wyszło i efekt osiągnęła odwrotny od zamierzonego. Mistrzynią sztuki kelnerskiej to ona zdecydowanie nie była, ale pośmiać się mieliśmy z czego.

Kupiliśmy jeszcze dwie butelki wina, zachęciliśmy sprzedawczynię do spróbowania czerwonego wina pół na pół z Pepsi (najlepiej Twist) i pojechaliśmy do domu.

 

Wino szumiało, butelka na głowę zrobiła swoje, pogadaliśmy o tradycjach jedzeniowych w czasie świąt w naszych domach. Zaprzeczyłam odmawiania Ukochanemu małżeństwa, ale potwierdziłam odmawianie zupy brokułowej, bo stwierdziłam, że on wcale nie ma na nią ochoty. Jednak miał.

Jeszcze złamała się deska w mojej nowej kanapie...

 

A dziś „rodzinny” obiad – kotlet schabowy, ziemniaczki i smażone czerwone buraczki. Potem koncert i spotkanie ze znajomymi w jakiejś knajpie.

 

... a na razie byczymy się z Kocięciem oglądając „Dzień dobry TVN” i popijając kawkę. :o)

 

alexbluessy : :
lis 03 2005 Zmiany.
Komentarze: 2

Czuję się niewyspana. Z zaśnięciem mam problem, za to budzę się wcześnie rano. W dodatku listopad przywitał mnie samymi niespodziankami.

 

Wczoraj oficjalnie zrezygnowałam z pracy. Zrobiłam to świadomie, z premedytacją i satysfakcją. Choć wcześniej zarzekałam, że jest inaczej, stwierdziłam, że nie będę harować po 40 godzin tygodniowo za 450 złotych, bo to się nie opłaca. Szukam więc dalej. Przynajmniej pochodzę przez czas jakiś na wykłady i zajęcia, na które dotąd dotrzeć nie mogłam.

 

...czekało na mnie też wezwanie z policji na przesłuchanie. W jakiej sprawie??? W tej, w której rok temu walczyłyśmy z sis. W sprawie Agencji. Okazało się, że naciągnęli tyle osób, że sprawa ma już charakter ogólnokrajowy. Nie liczę, że cztery stówki uda się odzyskać, ale jakaś satysfakcja jest. Choć najpierw było zaskoczenie, nie powiem.

Ukochany ciągle nic nie wie, ale ponieważ sprawa przybrała już taki obrót chyba w końcu mu powiem. Milczałam ze wstydu – najbardziej przed sobą samą, za własną głupotę i naiwność. Kariery mi się zachciało... Ale, jak widać, nie mnie jednej. W samym Wrocławiu dało się nabrać prawie 1600 osób.

 

Wizyta u Rodziców minęła szybko i bardzo bezboleśnie. Popłakałyśmy się z Mamą obie, ucałowałyśmy się i stwierdziłyśmy, że nie chcemy Przyjaciółek Gul zaciskających gardła, kiedy dzieje się źle.

Wróciłam zaopatrzona w płaszcz, rękawiczki i buty, 81 pierogów ruskich, 8 kotletów schabowych, trochę podlaskiego pasztetu, kaszanki i bindygi. Mniam.

Kociątko czekało na mnie u Ukochanego, wróciło do domu i dostało szału radości. Ja też, bo bardzo brakowało mi jego wieczorno-porannego mruczenia do ucha. Następnym razem jedzie ze mną i już. Nawet Mama była trochę zawiedziona, że Kociątko w domu zostało.

 

Z innych atrakcji to wczoraj zalałam sobie telefon. Żeby było zabawniej zieloną herbatą o smaku opuncji figowej. Nie mam pojęcia jak to zrobiłam, ale fakt się dokonał. Suszyłam części przy wentylatorze pożyczonym od chłopaków, zauważyłam zniknięcie sima. Znalazłam go w swoim bucie, widocznie Kociątko lubi zielony kolor. Pochlipałam trochę nad tą Nokią, bo przecież to jest Eśka telefon, a ja go zniszczyłam. Wieczorem dowiedziałam się, że jest przecież mój i mam się nie przejmować. A poza tym to powinnam zalane części pomoczyć w spirytusie.

Tylko, ze ja mam tylko anyżówkę na stanie...

 

Kupiłam sobie do pokoju pachnidło o zapachu czerwonych owoców. Jutro idę z Ukochanym na koncert. A potem porywam go na kawę i ciacho.

W sobotę dzwonimy z zapytaniem, jakie są szanse na Sylwestra w czeskim Machowie. Najbardziej kusząca jest cena hotelowego balu – 600 koron, czyli jakieś 90-100 złotych. No i góry, i narty...

Szuuu...

 

...Na razie do kuchni robić obiad.

 

alexbluessy : :
paź 24 2005 Poemat.
Komentarze: 5

„ŻYCIE MOJE BĘDZIE JAK POEMAT, MUSZĘ TYLKO ZNALEŹĆ DOBRY TEMAT”

 

Na razie mam umowę za dwa tygodnie, które spędziłam w firmie wpatrując się w komputer. Przynajmniej wyjdę z debetów i zaopatrzę się w coś niecoś na zimę. Jestem ciekawa jak będzie ze stażem, czy mnie zechcą. Jest ciężko, bo przy pierwszym kontakcie wydaje się, ze jest szansa na współpracę. Przy kolejnym już jej nie ma.

 

Słucham „Błędnego Rycerza”, akurat jedna z moich ulubionych piosenek – „Bar pod Zdechłym Psem”. Nasłuchuję jutrzejszego wieczoru – kąpiel w czekoladowej pianie (by AVON), waniliowa świeca i truskawkowe markizy. I Ukochany. I Kociątko na kolanach. Gorąca czekolada o smaku pomarańczy w ulubionej szklance z IKEI i „Magda M.” w TVN.

 

W sobotę wsiadam do pociągu i ruszam do B-stoku. Na przeprawę z Rodzicami. Mama wczoraj pytała czy mam jakieś życzenia co do obiadu – na poczekaniu byłam w stanie powiedzieć tylko, że wino i pepsi. O resztę niech sami zadbają. Wiedzą chyba co lubię. Kocięciem zaopiekuje się Ukochany. Odprowadzą mnie na dworzec, wsadzą w pociąg, pomachają, a we wtorek z dworca odbiorą.

 

Muszę Szanowną Rodzinkę poinformować, że zamierzam zamieszkać z Ukochanym. Że tu, gdzie teraz mieszkam, to raczej niemożliwe, bo ja już obrywam, a gdyby on był jeszcze – po co nam to, po co go narażać. Dlatego muszę mieć pracę żeby móc sobie na to pozwolić. Ale uda się, musi.

A poza tym od października czesne znowu rośnie o 600 PLN.

 

Potrzebny mi jakieś genialny plan, jak to wszystko pogodzić.

 

Tymczasem muszę wziąć się w garść i nadrobić te wykłady, które opuściłam. Jakieś notatki porobić, poczytać coś. Bo potem nie dam rady ze wszystkim, a lektury w tym roku to same kobyły prawie. Eh... Na pierwszy ogień „Bracia Karamazow”.

Dobrze, że chociaż egzaminów dużo mniej i jakoś sprawiedliwie porozkładane.

 

... ciągle wzruszam się na reklamach. Mam kilka takich, które łzawy mają na mnie wpływ. Ukochany każe robić baranka, śmieje się ze mnie, ja nic nie umiem poradzić. I Maleństwa nie mogę się doczekać... Ale to jeszcze.

...-...-...-...-...

 

 

alexbluessy : :
paź 23 2005 Moje.
Komentarze: 5

Są pytania. Na razie bez odpowiedzi. Jest pewność, miłość i chęć. Kiedyś znajdzie się też odpowiedź na pytanie o termin.

Na razie spędzamy ze sobą czwarty wieczór z rzędu. Być może niedługo przestanę je liczyć, tylko musimy znaleźć miejsce gdzie zaczniemy budować swój szczęśliwy mały świat.

 

Za dwa tygodnie idziemy na koncert. I znowu powiedziałam i mam. Pewnie się wzruszę, zresztą nie tylko ja, w końcu Bajor trochę jakby nas połączył. I już przed oczami mam ten listopadowy wieczór, który nas czeka.

A gdyby jeszcze podpisał płytę dla nas obojga... A potem może pójdziemy w jakieś fajne miejsce.

 

Jakoś tak rzewnie i waniliowo-truskawkowo się zrobiło.

 

alexbluessy : :
paź 17 2005 Ot, tak.
Komentarze: 3

... ostatnie półtorej godziny się dłużyło, poza tym nie narzekam. No, może na to, że jakoś nikt nie chce współpracować. Potem spacerkiem do domu, a na wałach jest tak pięknie... Będę musiała wyciągnąć Ukochanego na spacer w weekend. Może do Ogrodu Botanicznego, a potem na kawę w jakiejś przytulnej kawiarence...

 

Eśko przywiezie mi „Pracę” z GW, zawsze warto poszukać czegoś jeszcze, nie??? Przywiezie też aparat... Będziemy robić zdjęcia. Mi w piżamie.

Bo wczoraj myślałam, myślałam i wymyśliłam prezent mikołajkowy dla Ukochanego. Tym razem dostanie ręcznie malowaną poduszkę – na jednej stronie zwierzątko, a na drugiej dam do wprasowania mu moje piżamowe zdjęcie. W moim przekonaniu prezent niekoniecznie musi być praktyczny, ważne żeby kojarzył się z osobą, która go dała, nie???

 

A na dodatek koleżanka z liceum wydobyła skądś mój numer telefonu i chce mnie naciągnąć na spotkanie. Wszystko byłoby w porządku, gdyby ona nie była z wampirów energetycznych, chcących chwalić się sobą. No i w którymś z kolei smsie napisała o jedno zdanie za dużo – że może się poświęcić i nie przyjechać samochodem. Do jasnej, ciasnej, jak ja się z kimś umawiam to nie ma mowy o poświęceniu. Druga z kolei licealna koleżanka nie odzywa się do mnie odkąd odmówiłam jej spotkania – akurat byłam w Bułgarii.

Trochę boleję nad brakiem znajomych, ale w końcu chyba lepiej nie mieć żadnego niż zadawać się z fałszywkami... Chyba mogę tak powiedzieć???

A swoją drogą ciekawe, co tam u sis...

 

Zapowiada się, ciepły jesienny wieczór. O, Ukochany przyszedł...

 

 

alexbluessy : :