Komentarze: 7
„Śmieszna rzecz z tym życiem. Jeśli zgadzasz się tylko na najlepsze bardzo często to dostajesz” (Somerset Maugham)
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 |
13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |
20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 |
27 | 28 | 29 | 30 | 01 | 02 | 03 |
„Śmieszna rzecz z tym życiem. Jeśli zgadzasz się tylko na najlepsze bardzo często to dostajesz” (Somerset Maugham)
Egzamin z filozofii oblałam (Kant mnie wykantował) i poprawka za tydzień. Do tego, połamałam na esiowym ferrari przerzutkę od swojej "furmanki", a potem okazało się, że Ukochany może nie dostać urlopu z powodu wspomnianej kiedyś już nowej galerii handlowej. Czyli, że musimy ubezpieczyć się od kosztów rezygnacji z imprezy. Esio się zdenerwował i powiedział, że jak urlopu nie dostanie to rzuca pracę, ale na to nie pozwolę. Nie warto.
Mimo to, słońce za oknem świeci, Ukochany będzie u mnie (a co najważniejsze ze mną) do poniedziałkowego ranka. Cudownie będzie zasypiać ze świadomością jego bliskości, niech nawet ogląda film, niech czyta, ale niech będzie. Bo Esio to jest taki właśnie, jaki być powinien. Kiedy potrzeba przytuli, pogłaszcze po głowie, łzy wytrze, inym razem da kopa w tyłek i jest spokój. Bo ja właśnie takich kopów potrzebuję, kiedy zaczynam "świrować" trzeba mną potrząsnąć. A Esio taki właśnie jest. Mi dawał wczoraj kopa, a sam się przytulał i kradł buziaki :].
A dziś może klasyczna, francuska zapiekanka ziemniaczana na kolację??? Do tego sok marchwiowy, jakieś ciasteczko...
Poza tym jakoś będzie, pracę mam nawet ciekawą. Wytrzymać 6 godzin nie jest trudno, czas się nie dłuży. Jeszcze raz wielkie podziękowanie dla sis!!! :) Poprawkę też zdam, całe szczęście babka obiecała, że zamiast "Prolegomeny" Kanta da nam "Monadologię" Leibnitza. Hmmm...
Mykam do nauki, miłego dnia.
Sis, to dla Ciebie:
„(...)tracąc grunt pod nogami staraj się znaleźć kawałek suchego lądu. Nawet gdy jest najgorzej masz przecież w sobie mądrość i siłę, która cię ocali(...)”.
Lato zapowiada się różowo, na świat i w słońce będę patrzeć przez zielone (różowych nie było) okulary. Tylko ta sesja... ale przeżyję.
A czasem boję się, że mam za dobrze... (tfu, tfu, tfu!!!)
Chcesz mnie taką, jaką jestem. Uczysz mnie jak siebie akceptować, jak w zgodzie z sobą żyć.
LATAM. Przy Tobie, dzięki Tobie. Kocham Cię, nie wyobrażam sobie jak to mogłoby być bez Ciebie (tfu tfu tfu), nie pamiętam już jak to było przed Tobą. Dajesz mi słonko każdego dnia, nawet kiedy Cię przy mnie nie ma, a ja chciałabym żebyś był cały czas. I tylko czegoś mi brakuje, ale Ty nie dowiesz się na razie czego.
Tak miało być najwidoczniej Kochanie, tak miało być.
Zaniedbując wielkich filozofów czwartek spędziłam na grillowaniu (z Kantem, choć bardziej z Esiem i znajomymi), a dzisiaj też nie za wiele zrobiłam. Egzamin w poniedziałek w samo południe.
Pojechaliśmy do esiowej babci. Było cudownie, słoneczko, zieleń, świeże powietrze. Strasznie sympatyczna atmosfera. Była babcia, my byliśmy i Ukochanego rodzice. Nawet ś.p. dziadkowi zostałam „przedstawiona”, cokolwiek to miało znaczyć.
Zasnęłam spokojna w ukochanych ramionach, obudziłam się wcześniej i patrzyłam jak mój panicz kochany jeszcze łapie trochę snu. BŁOGO!!! Potem wspólne śniadanie i na zieloną trawkę przed dom.
A w drodze powrotnej:
E: Nie gniewasz się, ze tak się zajmowałem samochodem?
Ja: Nie, przecież jak ma się dziecko to trzeba się nim zajmować, prawda?
E: Ha, ha prawda...
(Jakiś czas później)
Ja: Dziękuję za ten wyjazd...
E: Ja tobie też, cieszę się, że byłaś tam ze mną. Do jutra Skarbie.
Ja: Cmok, cmok...
Tylko biegającego na tej cudnie zielonej trawie Szkrabka mi brakowało. Rodzinna ze mnie kobieta i w roli pani domu czułabym się doskonale. Ale chyba sobie jeszcze poczekam...
Na razie tylko Rumunia się zbliża. Jutro wpłacamy pierwszą ratę, a jedziemy 16 lipca. Już się nie mogę doczekać.
SZCZĘŚLIWA JESTEM CHOLERNIE, chyba nie muszę po raz kolejny tego powtarzać, prawda??? Tylko, że mnie to przepełnia, wypływa ze mnie... Nie wierzę, nie wierzę, już zapomniałam, że Esio to chłopak z Internetu.
Esio to Esio, pojawił się i został. Boże, jak CUDNIE!!!