Najnowsze wpisy, strona 70


wrz 28 2004 (nie)Błogo.
Komentarze: 1

... takie wieczory i takie poranki to mogłabym mieć codziennie Eljot. To znaczy wieczór może być co drugi bo jednak spać też czasem trzeba, nie??? Ale za to poranki w życie wprowadzę jak już zostanę translatorem i moja praca będzie polegała na siedzeniu przed komputerem.

 

Bo póki co musi mi wystarczyć kawa (Prima Rumba z dodatkiem czekoladowego cappuccino z łyżeczką cukru i mleczkiem), trochę ryżu z jabłkiem i Simple Minds w odtwarzaczu. I jest „ o, jak błogo...” – jak mawia Esio.

Szkoda, że Esio już musiał iść. Ale cóż, jak chce się mieć prace trzeba się poświęcać, prawda??? No, tylko niekoniecznie trzeba ustawiać orkiestrę symfoniczną jako budzik. Wrrr...

 

... teraz cicho Aniele Mój, „See the lights” to moja ulubiona piosenka. Pytasz jak wczorajszy wieczór??? Powinieneś to wiedzieć, ale przeżyjmy go raz jeszcze. Wyszłam wcześniej bo chciałam jeszcze wstąpić do Galerii D. Widziałam ładną sukienkę, jak potem mówiłam o niej Esiowi to najpierw powiedział, ze jemu by się taka nie podobała, a chwilę zmienił „zeznania” mówiąc, że jeśli będę się tak ubierać (np. tak, jak wczoraj albo w „zajebiście krótką” spódniczkę w kratkę, która tez moją uwagę zwróciła, to jak on normalnie nie jest zazdrosny tak teraz będzie. To niech będzie. :D :D :D... Żadnej z tych rzeczy nie kupiłam. Po pierwsze brak kasy, a po drugie i tak miałabym dylemat czy nie zdecydować się na perfumy. Jednak „Light Blue” Dolce & Gabbany to jest coś... Ale wydać dwie stówy na buteleczkę pachnidła to lekka przesada chyba jednak.

 

... no w każdym razie skończyło się na pomadce i mgiełce do układania włosów. A potem żartowałam, że teraz czekam na kredyt studencki żeby sobie kupić perfumy. A Esio na to, że ma rozrzutną „żonę” bo skoro on nie ma pracy to ja powinnam go „utrzymywać” (z kredytu rzecz jasna), i kupić mu nowe spodnie. Hehehe...

a w ogóle to przez większość wieczoru chodziła mi po głowie piosenka „Blue velvet”. Nie wiem czemu mnie tak „opętała”.

 

... Byliśmy w takiej nowej knajpie na Rynku. „Jazda” się nazywa i jest bardzo przyjemna – z klimatem i świetną muzyką. Tylko piwo diabelsko drogie bo aż osiem zeta kosztuje. Eljot, przecież za taką kasę to jakiegoś drinka można kupić. Posiedzieliśmy ze dwie godzinki i wróciliśmy do domu. W międzyczasie Esio wszedł na temat mojego Bloga, ale jak zwykle został bez adresu w rączkach. Za dużo chciałby wiedzieć. Nie ma lekko, niestety. Zapytał na jakim portalu mam Bloga to będzie mu łatwiej szukać. Wiesz co mu odpowiedziałam??? Że jak tylko się dowiem, że choćby szukać go zaczął to nie mamy o czym rozmawiać i nie chcę go znać. Drastyczne??? Nie ma innej rady.

Na koniec zjedliśmy po pajdzie z warzywami, befsztykiem i czosnkowym sosem. Ale była jakaś oszukana bo warzyw to tam było tyle, że prawie wcale.

 

... po drodze do domu Esio mnie nastraszył opowieścią o jakiejś ręce na zdjęciu, której tam być nie powinno. I w ogóle o horrorach mówiliśmy i w końcu jak zwykle wraz z wejściem na klatkę moją schodową pojawiają się kosmatki, tak teraz najbardziej chciałam znaleźć się w bezpiecznym mieszkanku. No, ale Moje Kochanie winę za przestraszenie wzięło na siebie.

 

... zanim jeszcze położyliśmy się spać dowiedziałam się, że on bardzo cieszy się, że z nim jestem. Że bardzo się cieszy. Położył się za mną, przytulił mocno i cicho to powiedział. A w jego ustach takie słowa to już bardzo dużo.

Kenny G. grał, lampka była zgaszona, i byłam ja i był Esio. I jego zapach, dotyk i delikatność. Tym razem nie było Preludium nawet, ale to nie ważne bo przecież był blisko, right??? Powiedziałam mu, że chciałabym się upić w wannie z gorącą wodą i pachnącą pianą, ze świecami i muzyką (najlepiej Natalie Cole), a potem żeby było ciepło i blisko. No a Esio stwierdził, że to niezły pomysł i trzeba o tym pomyśleć. Tylko może nie upijać się do końca, żeby nie stracić Czucia. Kochanie Moje...

I jeszcze można by jakieś erotyki czytać...

 

(... dobra nie rozmarzam się już bo zaraz musze wychodzić na inaugurację, a chcę jeszcze przejść się po sklepach żeby torby pooglądać).

 

... No, a na koniec to Esio ułożył się na brzuszku i poprosił o nasmarowanie balsamem. Dałam mu do wyboru balsam ze złotymi drobinkami, balsam z masłem kakaowym poprawiający koloryt skóry (ale to odpadło bo jemu póki co kolorytu nie trzeba poprawiać, to raczej ja powinnam co by za bardzo się nie odróżniać) i płynny talk (AVON). Esio wybrał talk. Zachwycił się zapachem i chłodzeniem jakie ten kosmetyk funduje skórze. W połowie moich „działań” stwierdził, że nie o to mu chodziło bo on raczej myślał o czymś na schodzącą skórę. Rany ale maruda z wymaganiami, nie??? Skoro kakao odpadło zostały drobinki. Znowu zachwyt był zapachem i w ogóle ogólny wrażeniem. Tylko jednego Moje Kochanie nie przewidziało. Że te drobinki złote są naprawdę widoczne. Zapalił lampkę i się przeraził, że jak on pójdzie na job interview taki świecący. Po oględzinach doszliśmy do obopólnego wniosku, że koszulę zapnie pod samą szyję (moja wina, zapomniałam, że on ma tą rozmowę i na szyję mu trochę rozsmarowałam), poza tym weźmie prysznic i powinno się zmyć.

A potem zasnęliśmy. Kurcze, tylko to łóżko jest jakby trochę za wąskie. Esio to ja razy dwa, szczególnie teraz, kiedy te wszystkie ostatnie stresy mnie wychudziły jeszcze. No, ale w końcu jakoś się ułożyliśmy i zasnęliśmy. Tylko rano ta orkiestrowa pobudka. Wrrr...

 

A wiesz Eljot, że Esio to chyba naprawdę trochę się „obawia” tego, że będę sama z trzema chłopakami. Nie mówi tego, raczej też nie pokazuje, ale czasem coś napomknie czy zapyta. Wczoraj też chciał wiedzieć czy kręciłyśmy coś z A. (byłą współlokatorką) ze współlokatorami-amerykanami. Hm...

 

... jakieś zniechęcenie mnie dopadło. Na płacz też mi się zebrało, nie wiem dlaczego. A przecież kupiłam nową torebkę, jest śliczna. Z płócienka, pojemna, w sam raz na słowniki i notatnik. Przecież jak ją zobaczyłam, wiedziałam  że musi być moja. To czemu jakoś tak mi niewyraźnie, co???

A może to PMS...??? Może jest tak, jak w/o książce J. L. Wiśniewskiego???

 

„Przychodzą, odchodzą, znikają i pojawiają się znowu. Najczęściej jednak po prostu są. Jak wschody słońca, tylko że przez kilka dni w miesiącu. Są epicentrum kobiecości, misternym tworem ewolucji(...)”.

 

... smutno mi i zimno. Niech mnie ktoś przytuli... Idę ryczeć.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

alexbluessy : :
wrz 27 2004 Senses.
Komentarze: 6

... jak ja lubię takie popołudnia... Saksofon Kenny’ego G. nastraja jak mało co, kadzidełko wprowadza relaksującą aurę, kąpiel wprawiła mnie w rozmemłany nastrój.

Dziś chcę być „laską”.

 

Co Cię tak dziwi Aniele Mój, hm??? W sobotę rozmawialiśmy z Esiem, to znaczy on się mnie zapytał jak chcę żeby mnie nazywał. Ja na to, że nie wiem, że niech się wykaże. Ma tylko nie mówić „mała”, „młoda”, „panna”, „panienka” i „laska”. Szczególnie te trzy ostatnie wydają mi się mało kulturalne. Esiulek na to, że „mała” nie jestem (przecież mam aż/tylko 168 cm), „młoda” jakoś mu nie pasuje choć „stara” też nie jestem, „laska” nigdy by nie powiedział, a dwa pozostałe to używa w innych kontekstach. I chwała mu za to.

 

No, ale dziś mam nastrój na bycie „laską”. Może to PMS, może Miłość, może coś jeszcze, czego nie umiem nazwać... Dlatego właśnie mimo, że tego nigdy nie robię przygotowania do wyjścia zaczęłam dwie godziny wcześniej. Zmysłom też zafundowałam przyjemność. W postaci muzyki Kenny’ego G. i kadzidełka właśnie. I ten balsam z masłem kakaowym...

 

Dziś nie będę pić. Dziś jestem na soczkach i coca coli, wiesz??? Dziś nie potrzebuję używek, dziś chcę czuć... No, ja wiem, że i tak długo nie posiedzimy bo Esio ma jutro wcześnie rano job interview. Ale przynajmniej przy nim zasnę i w jego zapachu i cieple się obudzę.

 

A poza tym to Moje Kochanie jest jakimś jasnowidzem chyba. Nie do końca mu się udało, ale zawsze. Bo widzisz Eljot, wczoraj jak mnie odprowadzał na przystanek to mówił, ze dziś nie będzie pił jeśli od wtorku zacznie pracę (dziś był jej szukać). No i chyba wykrakał bo jutro ma właśnie ta rozmowę. Pozwolę sobie mieć w tym udział bo ja mu ogłoszenie wyszukałam. :D... oczywiście taka rozmowa jeszcze o niczym nie świadczy, ale kto wie co z tego wyniknie, nie??? Niech się Esiowi uda.

Ja już nie mam szans na robienie licencjatu w Instytucie Turystyki Krajów Biblijnych. Swoją drogą kto by przypuszczał, że do takiej szkoły będę się wybierać. Ale wiesz Anioł, jak nie ma możliwości skończenia trzeciego roku w jakiejś innej wyższej to trzeba wybrac między przekonaniami a wykształceniem.

 

... oj już mi się kosmaci pod czaszką. I to całkiem nieźle mi się kosmaci. Za bardzo sobie dogadzam. I sowim zmysłom też. Ale to mnie w taki lekki nastrój wprowadza!!! I jeszcze pyszny ryż zapiekany z jabłkami (dużo cynamonu obowiązkowo) Śnieżką coś dla duszy i ciała jednym słowem.

No, a Ty wiesz co ja dostałam??? List zapraszający mnie na rozpoczęcie roku w WSZiF. W tej samej, z której zrezygnowałam. Niech się bujają, jutro idę na inaugurację na Uniwersytet. To jeszcze na dwie przesyłki czekam: kartkę z Bułgarii (zebrali się do wysłania na dwa dni przed wyjazdem) i list z firmy modelingowej. Ciekawe co będzie pierwsze...

 

... ach ten sax... zaraz się rozkołyszę, rozmemłam, zrelaksuję... zatonę w tym nastroju... Ciekawe skąd ja go mam i dlaczego dziś jest tak intensywny jak nigdy. Nie wiem też dlaczego dziś chcę bardziej się podobać niż zazwyczaj. Może Ty wiesz Eljot, co??? Ciekawe co Esio powie jak mnie zobaczy...

 

... jak dotąd dał mi bardzo do zrozumienia, że mu zależy, ze mu się podobam fizycznie i psychicznie, że...

I mam nie wspominać, że od piątku będę mieszkać z trzeba chłopakami („Weź mnie misia nawet nie denerwuj, nie mów mi o tym, proszę. Jak normalnie nie jestem zazdrosny to teraz jestem bardzo.”). To nie będę wspominać, ale faktu ukryć się nie da. Bo niby jak???

 

... „Havana” mnie rozbraja maksymalnie. Powoduje, że chciałabym uciec, zapomnieć się, zatracić, być w innym czasie w innym miejscu. No może w czasie tym samym, ale miejscu innym.

 

Za godzinę wychodzę. Czuję kosmatki i motylki. Już się nie mogę doczekać... Wstąpię tylko jeszcze do Galerii D. po cienie do oczu. Te to dla „zdrowia psychicznego”.

 

He makes me believe in love...

 

alexbluessy : :
wrz 26 2004 Dedykacja.
Komentarze: 7

... rany, ja kiedyś przez tego Mojego Chłopaka albo padnę ze śmiechu albo... już sama nie wiem. Bo chodzi o to, że on jest bardzo ciekawy adresu mojego Bloga, o którym wie, ale adresu rzecz jasna nie pozna nigdy. Chyba, że przyjdzie mi przedwcześnie umrzeć to wtedy, na łożu śmierci, zawołam go do siebie i w tajemnicy powiem co i jak ma zrobić żeby mnie w tej Globalnej Wiosce odnaleźć.

 

Jakieś dziwne żarty się mnie imają...

 

Ale wiesz Anioł, rozchodzi się o to, że mój serwis blogowy ogłosił konkurs na najlepszego Bloga. Nagrodą jest wydanie go w formie książki. Nie liczę na zbyt wiele, ale się zgłosiłam. Zawsze lubiłam pisać, noszę się przecież z napisaniem przewodników, a poza tym  nie ma nic ten, kto nie ryzykuje, right???

 

... skąd Esio wie o konkursie??? A bo na gadu dałam opis, że swoje pisanie zgłosiłam. To nagle Moje Kochanie mi wiadomość przesłało z prośbą o adres. Język mu pokazałam, a on na to, że chce przeczytać i że mam wygrać. Na to ja, że jak wygram (co jest very mało prawdopodobne bo jest o wiele więcej lepszych blogów) to mu nawet specjalną dedykację spłodzę. A on mi, że teraz mam mu wysłać dedykację.

Z adresem bloga.

 

Hehehe. Ma ten Mój Esio Kochany poczucie humoru, oj ma. Ale i tak go lubię. Bardzo...

 

... no, nawet trochę więcej niż bardzo go lubię...

 

 

 

alexbluessy : :
wrz 26 2004 Cudownie mi!!!
Komentarze: 5

Nie wiem od czego zacząć Aniele... Cudownie mi po prostu. Nadal boję się to powiedzieć z całą pewnością i pełnym przekonaniem, ale chyba w końcu powoli zaczyna mi się droga prostować.

 

Esio przyjechał w piątek wieczorem. Opalony, stęskniony, jeszcze bardziej Mój. Tylko głupio wyszło bo mieliśmy razem odprowadzić Ł. do autobusu, ale źle odczytałam esiowego smsa i nie dotarłam na czas. Wysłałam pożegnalną wiadomość z Sieci, ale to nie to samo. Nic to, trudno...

 

... powiedział, że przyjedzie do mnie, a mi ciągle ta sałatka po głowie chodziła, wiesz, i ja poszłam do Leclerca po wino do niej. Żebym nie skłamała, ale spędziłam na alkoholowym stoisku jakieś pół godziny. W końcu znalazłam pół słodkie hiszpańskie wino nadające się do owocowych sałatek. Potem poszłam do szkoły turystyki spotkać się dyrektorką. Wystawiła mi taki list polecający, że szczęka mi opadła bo nie sądziłam, że tak byłam odbierana. Licencjat mogę robić w Nysie... Esio mnie namawia, dużo prawdy jest w tym, co mówi. Co prawda opłata wpisowa to 500 złotych, a ja do środy muszę mieć 1700 na studia, ale Esio powiedział, że w razie czego to przecież on może mi te pięć stów pożyczyć, oddam jak będę mogła. Prześpię się z problemem, podzwonię jutro jeszcze do innych szkół i zobaczę.

 

No w każdym razie jak przyszłam do domu to byłam śpiąca i zmęczona. Usmażyłam kilka cynamonowych naleśników i poszłam spać. A tu nagle wyczułam jakieś „ciało obce” za sobą. To Esiulek przyszedł. Zapalił światło, przytulił się, pocałował i powiedział „cześć kochanie”. Obudziłam się...

 

Opowiedziałam mu co się ze mną działo przez te dwa tygodnie. Nie pominęłam tego, że miałam ochotę najeść się tabletek nasennych a potem je popić jakimś dobrym winem. Kiedy to usłyszał powiedział, że mam nawet mu takich rzeczy nie mówić, a jeśli jeszcze kiedykolwiek miałabym „ochotę” na coś takiego to mam palcem wskazującym popukać się w czoło, albo zrobić baranka uderzając głową w ścianę.

 

... zjedliśmy naleśniki, otworzyliśmy wino, które przyniósł. Czerwone wytrawne – takie, jakie oboje lubimy najbardziej. Część wypiliśmy w pokoju, potem przenieśliśmy się na balkon. Razem z kadzidełkiem (ylang ylang) świeczką (czekoladową) i drugą butelką wina (białego, które miało być do sałatki). Siedzieliśmy i rozmawialiśmy. mimo chłodu było mi ciepło. I taki romantyzm się unosił, jakby coś obiecywał... Ale nic się nie wydarzyło. Prawie nic... Zamiast Symfonii było Preludium. Natalie Cole w odtwarzaczu wprawiała w genialny nastrój, wino (jak nigdy poszły dwie butelki) lekko szumiało w głowie, w pokoju unosił się zapach eterycznego olejku (cynamon).

I to Ciepło, ta Bliskość, ten Zapach i ten Dotyk...

 

... pierwszy raz od dłuższego czasu się wyspałam. Jakbym wiedziała, że już nic złego nie może mi się stać. Czułam się bezpiecznie.

Wcześnie rano musieliśmy wstać bo Esio musiał odstawić rodzicom samochód, a ja musiałam iść do B. Tak nagle zadzwoniła, czy nie mogłabym przyjść bo nie ma z kim dzieci zostawić bo nagle jej zajęcia na uczelni wyskoczyły. Mogłam. Z Esiem i tak byłam umówiona na popołudnie.

 

Wychodząc z domu zdecydowałam, że zrobię tą sałatkę. Po drodze kupiłam owoce i bitą śmietanę. Wzięłam też „Samotność...”. Przy winie i sałatce fajnie by się czytało.

 

Ale poczekaj Anioł, od początku.

 

B. mnie wyściskała, mały T. powiedział, że za mną tęsknił, a K. ograł w Monopol. Tak minęło mi kilka godzin. Gdyby tylko nie wpadł bez zapowiedzi były mąż B... To taki wampir energetyczny, na szczęście niedługo po nim przyszła B. i mogłam w końcu jechać do Esia na obiad.

Ale mi pyszności przygotował, wiesz??? Kotlecik mielony, kasza gryczana, sosik z warzyw i rosół. A potem razem robiliśmy sałatkę. To znaczy on miał zająć się winogronami i bitą śmietaną, a ja resztą owoców. Wiesz, ananas, brzoskwinie i te sprawy. Ale okazało się, że nie ma mleka. Więc Moje Kochanie poszło do sklepu, przy okazji wyprowadziło pieska na spacer. A ja stałam w oknie, kroiłam owoce i patrzyłam na zapłakane deszczem osiedle Esia. I jakoś tak mi się zrobiło... Sama nie wiem jak nazwać to uczucie. W pokoju dobiegały dźwięki jakiegoś serialu, którego i tak nikt nie oglądał, ale który wprowadzał jakiś taki domowy nastrój. Deszcz za oknem, sałatka i to, że byłam sama z Esiem przez kilka godzin do powrotu jego siostry spowodował coś, czego chyba jeszcze nie powinnam czuć. A wiesz o czym mówię???

Pewnie, że wiesz. mam na myśli to, że najchętniej bym z tej kuchni nie wychodziła. Było mi tak ciepło, rodzinnie i esiowo mi było. Deser wstawiliśmy do lodówki, a sami włączyliśmy sobie Santanę. Jak dobrze było potańczyć z nim, a potem tak po prostu leżeć i czuć.

 

... a potem wyszliśmy do osiedlowej knajpki. I tam mu wszystko powiedziałam. Że to nie jest tak, że ja mam różowo bo to bo tamto, że są wieczory kiedy wyję w poduszkę, że jestem psychicznie zmęczona. I przez chwile miałam ochotę się rozpłakać. Ale nie zrobiłam tego. potem, już w domu, wypiliśmy trochę wina, porozmawialiśmy zasnęliśmy. I znowu się wyspałam. I znowu było Preludium i znowu było mi ciepło i bezpiecznie.

 

I za każdym razem mam ochotę mu powiedzieć te Słowa Dwa. I każdego dnia bardziej odkrywam w nim wewnętrzną potrzebę ciepła, bliskości i uczucia. Też bezpieczeństwa. I chcę mu to dać. Bardzo. Każdego dnia bardziej odkrywam jego wewnętrzne ciepło i pewien rodzaj wrażliwości.

Kocham coraz bardziej po prostu. I chcę mu TO w końcu powiedzieć. Jak mam to zrobić Eljot, co???

 

... obudził mnie delikatnymi pocałunkami. Jak dobrze było się wtulić w jego silne ramiona i pooddychać jego zapachem. Jak dobrze było poczuć jego szczecinkę na swoim policzku... Przyniósł mi do łóżka kawę i sałatkę owocową, a potem przytuleni słuchaliśmy „Śniadania z Moniką Olejnik” w Zetce. Mogłam tak leżeć do południa...

 

... a potem było śniadanie. I drukowanie kopert. I w końcu trzeba było się rozstać. Na jakieś 30 godzin, bo jutro przed 20 się zobaczymy. całe 30 godzin. Dopiero jutro... Ja tak bardzo tęsknię. Wczoraj się dowiedziałam, że jestem ze złota z nie z tytanu i że on wszystko dla mnie zrobi. Ja wiem, ze faceci to świetni aktorzy, ale chcę wierzyć i wierzę, że Esio nie gra... Pół roku razem jesteśmy... Każdego dnia bardziej, mocniej go potrzebuje i tęsknię. Nie miałam ochoty wychodzić dziś od niego. Było mi tak dobrze, tak bezpiecznie i ciepło.

 

On został z „Samotnością...”. Prosił, żeby mu zostawić bo chce przeczytać. Prosił, a ja uległam. Teraz nie wiem czy dobrze zrobiłam. Boję się. Boję się, bo po tej książce nic nie jest takie samo. Ale może zależy od czytelnika. Od jego wrażliwości, egzaltacji, od tego czy czyta dla czytania czy czyta bo chce, bo coś w tym znajduje swojego. Może powinnam zadzwonić i powiedzieć, że nie chcę żeby to czytał??? Jak myślisz Eljot, co???

 

... hm, jak dzisiaj leżeliśmy poprosił żebym mu trochę o „Samotności...” opowiedziała. Kiedy skończyłam powiedział, że on będzie moim Eljotem, a ja jego aniołem (którym podobno już jestem). I w tej Książce, która jest teraz u Esia jest brudnopis mojego listu do autora „Samotności...”. Ja w tym liście napisałam, co czułam, że chciałabym żeby ktoś nauczył mnie kochać i co jest według mnie najbardziej zmysłową rzeczą. To już Ci kiedyś mówiłam, że upicie się czerwonym winem z facetem w wannie pełnej gorącej wody i pachnącej piany. I jestem więcej niż pewna, że on ten list przeczyta. O ile już tego nie zrobił... Tęsknię za nim Eljot, tak bardzo tęsknię. A przecież za 27 godzin go zobaczę. I zasnę w jego ramionach silnych, męskich i pachnących. Bo jego ciało coraz bardziej mnie kusi i pociąga. I pojawiają się mocniejsze niż zwykle (to znaczy kiedy go nie ma) kosmatki i chciejstwa.

 

Boję się tego uczucia Aniele. Już dzisiaj byłam tak blisko powiedzenia Tych Słów, ale się powstrzymałam. Jak zwykle zresztą.

 

... wiesz, na dobrą sprawę to kłębi się tego tyle we mnie, że nawet nie wiem jak mam Ci o tym opowiedzieć. Zaraz będę płakać. Mimo, że wiem, ze będzie dobrze. Jakoś irracjonalnie, ale wiem. A może to tylko przykrycie dla strachu co będzie jak on skończy czytać Książkę???

Już sama nie wiem Aniele Mój.

 

Wiem, że chcę mu TO powiedzieć. Ale słów mi brakuje, zupełnie jak w piosence Dżemu. I jutro chcę być dla niego najpiękniejsza (co z tego, że on oprócz delikatnych pocałunków budzi mnie słowami „moja śliczna królewna”). Założę różową bluzeczkę, czarne spodnie i takież same wysokie kozaki. I skropię perfumami, które on tak bardzo lubi. I będę się śmiać, będę tańczyć i będę szczęśliwa. Cały czas jestem. Chcę krzyczeć na cały głos aż do zachrypnięcia „Kocham Cię, Esiu!!!”

 

... a potem wrócimy do domu. Wykąpiemy się z fioletowym żelem AVONu (lilia wodna i lawenda), włączymy Natalie Cole, zapalimy świece. I zatańczę. Przynajmniej ja... I zaśpiewam „Blue velvet”, który od kilku dni nie wychodzi mi z głowy. I będzie CUDOWNIE!!!

A 30 września jest Dzień Chłopaka. i jeśli nic Esiowi nie wyskoczy zaproszę go na zapiekankę makaronową. Znowu powie, że go rozpieszczam. Wczoraj, przy sałatce tak stwierdził. Ale mi to sprawia przyjemność, co ja na to poradzę.

 

Plany na jutro??? Najpierw muszę dotrwać do jutra. Umówiłam się z E. Pójdziemy do AVONu bo ona coś tam musi załatwić, a potem pochodzimy po mieście. Wrócę do domu, odświeżę, przebiorę i wyjdę.

Oby do jutra Aniele, oby do jutra.

 

A możesz tak zrobić żeby on zrozumiał to „Dwa razy pod obojczyk, dwa razy w kierunku rozmówcy”??? Przecież to takie proste...

 

 

 

alexbluessy : :
wrz 23 2004 Warto wierzyć!!!
Komentarze: 13

... gdyby wszystkie poranki mogły tak wyglądać Eljot. Parująca Prima Rumba z odrobiną gryczanego miodu i mleczka w kubku, grahamka z białym serkiem na talerzyku, za oknem jesienna pogoda, w radio Fleedwood Mac.

Rewelacja, sielanka, i coś jeszcze w tym rodzaju.

 

Wiesz, w tej chwili mało istotny wydaje mi się fakt, że czeka mnie wieczorem poważna rozmowa z Mamą. Wczoraj trochę się z nią i z Tatą posprzeczałam, muszę w końcu powiedzieć co i jak bo dłużej nie mogę. Za bardzo się męczę. Mam nadzieję, że zrozumieją. Rzecz jasna nie wspomnę nic o modellingowej firmie...

 

Ah, Aniele Mój!!! Wczoraj dzwoniłyśmy tam z E. Powiedziałyśmy, że to już przestało nas bawić ta zabawa w kotka i myszkę i że chcemy umowę rozwiązać i że chcemy zwrotu kasy. Na to oni, że w ciągu dwóch tygodniu dostaniemy list z siedziby głównej. Zobaczmy, przynajmniej mamy dwa tygodnie wolne od chodzenia do Rynku.

 

... jeszcze tylko tłumaczenie dla M. musze poprawić. Mimo, że mam tego multimedialnego tłumacza to i tak sama muszę się pogłowić bo on jakieś masło maślane wymyśla. Gdyby nie to, że sprawa jest pilna sama bym to zrobiła bo teraz to spędzę drugie tyle na nadawaniu tekstowi jako takiego kształtu. W sensie merytorycznym oczywiście. Eh...

A swoją drogą to taka praca tłumacza bardzo mi się podoba. Siedzisz sobie w cieplutkim domku, muzyczka gra, herbatka pobudza szare komórki, za oknem plucha, a ty możesz sobie stukać w klawiaturkę... To chyba coś dla mnie. Tylko tło dla pracy nieco inne bym widziała...

 

(to „tło” jutro, a może nawet dziś wieczorem powinno być już we Wrocławiu. Wczoraj mi napisało, że bardzo za mną tęskni i żywi gorącą nadzieję, że ja za nim chociaż trochę też.. Hm, ja jestem córką swojego ojca – dwutygodniowe wyjazdy przestały robić na mnie wrażenie już dawno (czyżby???), co nie zmienia faktu, że tęsknię jak cholera tyle, że mu o tym nie powiedziałam.)

 

Ty wiesz, że się nawet wyspałam??? Bardzo to dziwne zważywszy, że położyłam się w napromieniowanym od komputera pokoju, rozdrażniona rozmową z Mamą i ogólnie jakaś podenerwowana. A tu proszę, obudziłam się przed 7 co mi się przecież ostatnio nie zdarzało i poczułam się jakbym zaraz miała iść od szkoły.

Ha, nawet zatęskniłam za czasami, kiedy musiałam wstawać o 6 żeby dojechać na 8 do liceum. Szczególnie za wstawaniem w taką jesienno – zimową pogodę. Ale Ci się podopieczna trafiła, co??? Hehehe... A jak jeszcze wyszłam do sklepu po bułki to poczułam się jakbym naprawdę zaraz miała iść na lekcje. Taka pogoda fajna, taki nastrój jesienny...

No, może masz rację... Może rzeczywiście jak naprawdę przyjdzie mi wstawać dzień w dzień tak wcześnie to mi się zdanie zmieni bardzo szybko, ale póki co jestem zdania, że jesienne poranki pachnące kawą i brzmiące głosem radiowych spikerów mają w sobie jakiś urok. I to wcale nie mały.

 

... żeby tak jeszcze nie budzić się samej to w ogóle byłby raj.

 

(Eljot!!! Wynocha od komputera, pasjansa poukładasz sobie jak wyjdę do miasta. Na razie mam robotę, już Cię tu nie ma!!!)

 

... nie wierzyłam, że to działa. W sumie reklama dźwignią handlu, ale jednak te żele pod prysznic AVONu działają. Pobudzają i wyciszają jak trzeba. Wczoraj E. znowu mi przyniosła kolejne zamówienie, chyba największe jak dotąd. W każdym razie ten „Divine time” ma taki zmysłowy czerwony kolor, a jeszcze bardziej zmysłowo pachnie jaśminem i dziką różą. Mmmm... Dzisiaj sobie jeszcze kupię olejek zapachowy i będę się relaksować, rozluźniać. Od kilku tygodni żyję w ciągłym napięciu coś mi się należy chyba.

 

... a ta różowa gąbka, czerwoność i zmysłowy zapach „Divine time” nadają się w sam raz do...

Aj, co Ty robisz???!!! Nie rzucaj we mnie poduszką Eljot, za co to??? Zrobiłam się naughty girl, ale dobrze mi z tym, wiesz??? I nic Tobie do tego. Nie ważne, że jesteś Moim Aniołem Stróżem, ale wszystko w granicach normy i zdrowego rozsądku, right??? No to się zgadzamy. Great.

 

... bo ja to się ostatnio jakaś inna zrobiłam. Na pewno Esio ma z tym sporo wspólnego. Wydaje mi się, że bardziej wiem, czego chcę i czego potrzebuję. Nie wiem czy stałam się dojrzalsza, z tym to bym raczej polemizowała, ale na pewno jestem bardziej świadoma. Cokolwiek to znaczy.

I wiesz... kiedyś nie zwracałam na to uwagi, nie  było to dla nie ważne jak wyglądam. Wiedziałam, że mogę się podobać i pewnie się podobam facetom, ale jakoś mi to zwisało. A teraz wręcz przeciwnie. Jak się jakiś obejrzy na ulicy czy odprowadzi nie wzrokiem przechodzę z uśmiechem satysfakcji na twarzy. I co najważniejsze, chyba już nie spuszczam wzroku, bardziej pewnie patrzę przed siebie. I z tego jestem najbardziej dumna.

I nie krępuję się już samej siebie. Kiedyś było nie do pomyślenia, że mogłabym paradować w samym ręczniku po (nawet pustym) mieszkaniu. Teraz, zresztą zauważyłeś pewnie, w ręczniku czy bieliźnie nie ma znaczenia. Tańczę, stoję kilkanaście (!!!) minut przed szafą, ćwiczę nie przejmując się, że ludzie z domu naprzeciwko mogą wszystko widzieć. Hehehhe, jestem kobietą wyzwoloną... (???). A wiesz co jest najlepsze??? Że mnie to bawi, że daje mi energię pozytywną, że jestem sobą, że mam z tego radość...

 

... hm, i zmysłowość nawet samotnych wieczorów odkrywam kiedy zasłaniam żaluzje, włączam muzykę jakąś kołyszącą, balsam mi kakaowo pachnie, a ja sobie tańczę po pokoju.

A Esio??? Hm, wiesz co on powiedział na tą moją bluzkę w różowo – czarne paseczki??? Bo wiesz ona taki trochę głębszy dekolt ma, a ja ją kupiłam jak on był jeszcze w Londynie i zobaczył ją dopiero po powrocie. A jak ją zobaczył to powiedział, że on nie wie czy powinnam ją nosić bo będę facetów prowokować. Zazdrosny jaki, czy co?? Ale to miłe...

 

A ja mam nadzieję, że niedługo będą te świece i sałatka i zapiekanka i wino i zmysłowa muzyka.  I że będzie ciepło, blisko i w ogóle... Aż się do tych moich kosmatek uśmiecham, wiesz??? Coraz bardziej je lubię, są coraz bardziej moje.

Moja kuzynka się wczoraj wyraziła olbrzymie zdziwienie, że dopuszczam w ogóle myśl o romantycznej kolacji z Ukochanym połączonej ze śniadaniem. Ale ona jest, no nie wiem jak ją określić... Może ona nie ma potrzeby czegoś takiego. Zawsze była bardziej męska, taka babo-chłop. No racja, ostatnio trochę się ukobieciła, co nie zmienia faktu, ze nadal więcej w niej faceta niż kobiety. Może u nich jest odwrotnie, może w jej chłopaku jest więcej kobiety niż faceta... Hmmm... Zresztą co mi do tego., to ich sprawa.

 

... a ja odkryłam w sobie potrzebę podobania się, jakiegoś uwodzenia... Zresztą wiesz Aniele Mój, świetna jest piosenka Meredith Brooks. Poczekaj, gdzieś ją mam na jakiejś płycie. O!!!

 

[„I’m a bitch, I’m a lover I’m a child I’m a mother I’m a sinner I’m a saint I do not feel ashamed I’m your hell I’m your dream I’m nothing in between…”]

 

… w każdej z nas tkwi dziecko, grzesznica, anioł, dziwka itepe.

 

Hm, i prawda jest taka, że jak w środku czujesz się dobrze, jak sam się sobie podobasz to podobasz się też ludziom, chcą z tobą przebywać. Od dawna znałam tą prawdę, ale dopiero od jakiegoś czasu się co do niej upewniam. Dlatego zamierzam nad sobą jeszcze bardziej pracować, ulepszać swój środek, rozwijać pasje już zaczęte, poznawać nowe. Ambitne plany...

...a może najpierw powinnam wyprostować wszystkie zakręty, które się nagle potworzyły. Od nich powinnam zacząć. Chociaż z drugiej strony jak będę się uśmiechać, działać energicznie to będę w stanie dużo załatwić i przyjdzie mi to łatwiej. It’s easy to say but hard to do... Ale postaram się, mam Ciebie, wiarę mam, dam radę.

 

KAŻDEGO DNIA WSTAJE SŁOŃCE!!!

 

...................................................

 

... ja pierdolę, Eljot!!! Jestem studentką pierwszego roku wieczorowej filologii rosyjskiej Uniwersytetu Wrocławskiego. Widziałam listę, mam numer trzynasty!!! SZCZĘŚLIWA TRZYNASTKA!!!

 

Idę pić.

 

...zresztą już sama nie wiem co robić. Czy pić, czy skakać z radości czy raczej wycałować każdego napotkanego. Hm, oczywiście jeszcze trzeba zapłacić czesne, 1700 złotych. Eh, ale to już może tata jakoś załatwi, żeby na raty mu rozłożyli. Chociaż najważniejsze, że jestem na liście.

 

I pomyśleć, że poszłam tam zupełnie bez nadziei, pewna, że zabiorę dokumenty. A tu taka niesamowita surprise!!! Do czterech razy sztuka!!!  Nie wierzę, nie wierzę, nie wierzę. A już byłam pewna, że przyjdzie mi wkuwać myśl polityczną czy coś równie ciekawego, jednak będę panią FILOLOG. Kurcze, może w końcu zła passa się skończyła, co Eljot??? A jeszcze we wtorek przywożą rzeczy nowi współlokatorzy. Boję się mówić, że może wszystko zaczyna się prostować, żeby nie zapeszyć. Ale takie przeczucie mnie nie opuszcza. Obym się nie myliła Aniele, obym się nie myliła. Tfu, tfu, tfu!!!

 

... i pogoda taka jesienna, deszcz nie jest zdecydowany – padać, czy nie padać. Ludzie chodzą ulicami przemoknięci, mokrzy, szarzy... A ja mam ochotę skakać i śpiewać i Bóg wie co jeszcze. Idę pić... Esio tylko prosił żebym trochę sił zostawiła na wypicie z nim. Dla niego zawsze!!! I sałatka będzie, i zapiekanka i jeszcze coś. Boże...

 

Cholera jasna Aniele Mój, nie wiem, nie wiem jak mam jeszcze wyrazić swoją radość.

 

Naprawdę.

 

„zamknięta w sobie szukałam ucieczki bałam się wyjść bałam się chcieć...” A tu proszę... O rany!!! Próbowałam dodzwonić się do Taty, ale ma jakieś spotkanie czy coś i nie ma go w Instytucie, ale jak się pojawi to sekretarka mu powie żeby do mnie natychmiast zadzwonił.

 

[O, właśnie skończyłam z nim rozmawiać... Powiedział, że zadzwoni do pani dyrektor i zobaczy co da się zrobić. Ufff.. Teraz tylko jeszcze rozmowa z Mamą na temat mieszkania... Ale może w ogólnej radości będzie wyrozumiała.]

 

Rany, ciekawe co mnie jeszcze dziś czeka.

Jedno jest pewne „jedyną porażką jest przestać próbować”, jak napisał Og Mandino w swojej książce. Za czwartym razem się udało. Co z tego, że na studia płatne i wieczorowe. Ale na Uniwersytet we Wrocławiu!!! Bez pomocy „z zewnątrz” mi się udało. A przecież było gorąco, przecież dzisiaj wzięłam teczkę żeby dokumenty zabrać. Okazało się, że raczej muszę jeszcze jeden donieść – dowód wpłaty.

 

[Przecież jeszcze poprawiając dziś rano tłumaczenie dla M. byłam przekonana, że już raczej marne mam szanse na zostanie translatorem. Nigdy nie mów nigdy... ]

 

O raju!!!

.............................................

 

Popatrz, za oknem deszcz siąpi, a w domku ciepło, Kelly Rowland nastraja bardzo pozytywnie, zaraz zrobimy sobie pysznego kalafiora.

 

... i jeszcze ten nowy zapach, który wczoraj przyszedł z moim zamówieniem tak cudnie pachnie. E. miała rację kiedy namawiała mnie na roletkę PUR BLANKA zamiast damskiego PASSION DANCE. Ten drugi wolę zdecydowanie w męskim wydaniu, zresztą już Ci kiedyś chyba o tym mówiłam, nie??? A ta, którą mi teraz pachnie ręka przypomina mi zapach mojej Mamy. Jej szaliki i płaszczyki tym pachniały. Albo czymś bardzo, ale to bardzo, podobnym. Taki bezpieczny zapach, dający poczucie, że nie jest się samym, że jest normalnie. Powrót do czasów mieszkania z rodzinką??? Być może.

 

A pałeczka z kategorii imbirowo – grapefruitowej (też AVON oczywiście) przypomina mi wiosnę. Najbardziej dzień, kiedy ją otworzyłam i pierwszy raz powąchałam. Taki słoneczny, ciepły zapach. Wczoraj, kiedy ją odkręciłam wróciłam na chwilę do tamtego dania kiedy siedzieliśmy z grupą czekając na zajęcia. Nie pamiętam już jakie. Pamiętam za to, że świeciło wtedy słońce, a po zajęciach miałam spotkać się z Esiem. To był któryś kwietnia... Rany, ale ten czas szybko leci, prawda??? To już tyle go upłynęło...

 

[poczekaj momencik, pójdę wstawię kalafiora bo z tej radości to się bardzo głodna poczułam]

 

... oj, chyba zapomniałam Ci powiedzieć, że Mój Brat Kochany zapowiedział się na połowę października. Jego przyjaciel z naszego osiedla zaprosił go na osiemnastkę, a P. chce przyjechać z dziewczyną (???). Cóż, najwyżej zostawię go pod okiem chłopaków, a sama pójdę nocować do Esia. Zresztą jest jeszcze trochę czasu.

 

... dzisiaj jest taki NIE – zwykły dzień dlatego chcę zadbać o swoje Zmysły. Dla nich te żele AVONu, dla nich nowe perfumy. Dla nich odpowiednio dobrana muzyka w kolumnach. Bo jak z nimi (Zmysłami) wszystko dobrze, i ja od razu lepiej się czuję. bardziej rozluźniona i pełniejsza energii. A poza tym wydaje mi się, że zasłużyliśmy na duże ciacho. Co Ty na to Eljot, hm???

 

[A kiedy wstaje dzień budzą się jak ty  Nadzieje, które wciąż mają dobre sny Zielone oczy przecierają i przeciągają się jak kot Czy w złotym łóżku śpisz czy pod mostem gdzieś Na ławce w parku czy w puchu białych rzęs Te same budzą cię nadzieje i zaraz w ucho szepczą ci

DZISIAJ BĘDZIE DOBRY DZIEŃ DZISIJA BĘDZIE DOBRY DZIEŃ PRZESTAŃ JUŻ SIĘ JEŻYĆ I PRZEŻYJ TEN PIĘKNY DZIEŃ DZISIAJ BĘDZIE DOBRY DZIEŃ DZISIAJ BĘDZIE DOBRY DZIEŃ WYSUŃ NOS SPOD KOŁDRY DZIEŃ DOBRY – TO GŁOS NADZIEI TWEJ

I dzień zaczyna się, ale co za pech Ryżową szczotką spraw ciągle pieści cię I myślisz sobie – oj nadziejo już ja wygarnę ci przed snem A gdy nastaje noc wściekasz się już mniej Nadzieje smacznie śpią – jak tu budzić je? Nadzieje przecież wcześnie wstają Skoro świt już brzmi ich głos...

DZISIAJ BĘDZIE DOBRY DZIEŃ...]

 

Warto wierzyć, KAŻDEGO DNIA WSTAJE SŁOŃCE. A to miał być kolejny (nie)zwykły dzień...

 

 

 

 

alexbluessy : :