Najnowsze wpisy, strona 71


wrz 21 2004 Kosmatkowa Symfonia.
Komentarze: 4

Dawnych mistyków ludzkiej duszy pieśń

Księżyca ciemna strona

Słońce zabija na raty nas w nadfiolecie

Schodami do nieba zacząłem się piąć

Tam nie ma autostrady

Myślę o tobie, a ptakiem jest myśl zbytek słów

Me światy są obce bez nocy i dnia

Tam wiersze z obłędu powstają

Lecz póki tu jestem, proszę

Kochaj mnie, dotykaj mnie

 

Dotykaj delikatnie, bezszelestnie ciepłem palców

Dotykaj aksamitnie, rzęs pokłonem nie przestawaj

Dotykaj całowaniem i oddechem tak, jak lubisz

Dotykaj smugą włosów niby muślin bólowi zadaj ból

 

Kochaniem samotność można wypić do dna, choć to trudne

Miłość prawdziwą daje tylko Bóg i zrozumienie

Wszędzie Go szukam, dla Niego chcę żyć

Wbrew potępieniom

Tęsknię za ciszą bezludnych wysp dzikich plaż(...)

 

Wiem, że chcesz wspólnych snów – dam ci je

Nie bój się, nie bój się

Dziwne jest piękne wciąż twierdzę tak gorsząc dewotów

Na urodziny sam sobie dziś dam znak pokoju

Kochaniem samotność można wypić do dna, choć to trudne

Więc więcej nic nie mów tylko kochaj mnie, dotykaj mnie [T. Żółtko]

 

... ta piosenka najlepiej oddaje stan, w jakim się znalazłam. Zdałam sobie sprawę, po raz pierwszy chyba tak naprawdę – do bólu bym powiedziała, że jedyne, czego teraz chcę to Kochać i być Kochaną. A resztą jakoś się ułoży...

 

To ta „Ukochana”, której użył mogła tak podziałać. Poza tym muzyka, zasłonięte żaluzje, firanki, które pokojowi nadają taki bardzo cosy charakter, odgłos padającego deszczu, zapach mojego kakaowego balsamu do ciała i wyobrażenie...

 

... wyobrażenie tego, co mogłoby się stać gdyby tu był Esio. Aż mnie coś ścisnęło w żołądku.

 

... idź już Aniele. Moje kosmatki są tak mocne, że nic tu po Tobie. Mam ochotę zatopić się w tym stanie. W tym czekaniu i w tej radości, ze już niedługo... Takie czekanie na coś, co się w końcu dopełni.

Hm...

 

Wiesz, z jakiejś mojej wewnętrznej radości i tego, co mnie wypełnia i przepełnia przeczytałam wszystkie e-maile jakie dostałam od Esia, kiedy był w Londynie. Wróciły tamte chwile, łza się zakręciła z tego jego pisania i z tego, ze to już za mną/nami. Dlatego wiem, że wszystko inne się ułoży, najważniejsze to kochać i być kochanym. Wtedy masz ochotę i siłę żeby walczyć i boksować się z życiem.

 

... tak się jakoś zrobiło... On jest coraz bliżej, a ja chcę coraz bardziej wyrzucić z siebie te dwa słowa. Bo wiesz, to ciężko jest czuć jak one wyrywają się na wolność, ale wiedząc jednocześnie, że nie można, że się nie powinno. A przecież to jest Esio, Mój Esio...

i te kosmatki, coraz bardziej natarczywe, nie dające spokoju. Moje myśli, pogłębiające się w okolicach wieczorno – nocnych. No ja wiem, że on tez myśli, że czeka... To była nasza wspólna decyzja, wiesz przecież. Ale dłużej tak nie można. Bo to czekanie i nasze chciejstwa nas zjedzą w końcu.

 

... i będzie walc na tysiąc pas... Hm, raczej koncert złożony ze specjalnych instrumentów. Symfonia...

 

... Nasza Kosmatkowa Symfonia.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

alexbluessy : :
wrz 21 2004 I tylko ramion brak.
Komentarze: 1

... i wygląda na to, że jesień mamy Eljot. Cudowny deszczyk stuka w szyby, kołysząca muzyczka w głośnikach, herbatka z miodem w kubku (esiowym of course).. I tylko ciepłych ramion Esia brak.

 

I już się rozmarzam Aniele Mój. Widzę siebie w cieplusim różowym golfiku, z kubkiem grzanego wina, słyszę krople deszczu na szybkie, a koło siebie czuje Esia. Jego zapach i jego bliskość. I ciepło mi... I jak dobrze...

 

... na okoliczność w końcu jesiennej pogody włączyłam sobie płytkę, której już dawno (albo jeszcze dawniej) nie słuchałam. Dobrze, że kiedyś tam wpadłam na pomysł, żeby ją przegrać. Teraz A. (wiesz, mieszkała ze mną w zeszłym roku) się wyprowadziła, kontaktu też z nią nie mam więc nie miałabym dostępu to płytek. A tak... Mmmm... Moim zdaniem nadają się na imprezę w większym gronie, na dwuosobowe spotkanie ze świecami przy dobrym jedzonku i winku, albo na samotne słuchanie ze wspominaniem.

 

Widzisz Eljot, nawet wygląd tablicy korkowej zmieniłam na bardziej jesienny. I great. Tak fajnie pasuje do tej włoskiej muzyczki. Bo ja mogę słuchać la musica italiana pod warunkiem, że nie jest to z gatunku italo disco.

Moja to bardziej się nadaje do samochodu. Wieczór, oświetlone ulice, muzyka w odtwarzaczu i jazda. Nie ważne gdzie, ważne z kim. Hm, ja to bym do Sopotu pojechała. Tak mi się zachciało jak przeglądałam zdjęcia i pocztówki. Gdyby nie wyjazd Esia pewnie wylądowałabym tam w maju... Eh... No w każdym razie miałabym ochotę przejść się molem, powdychać świeżego powietrza...

 

... no tak i już kosmatki się przyplątały. I słońce jak na złość wychodzi. I cały mój jesienny nastrój szlag trafił.

I znowu jak pomyślę tylko to mam ochotę krzyczeć (standardowo napisać też) „kocham, kocham, kocham” i śmieję się sama do siebie, motylki trzepoczą się jak oszalałe, a mnie coś od środka rozrywa. I w ogóle gdybym mogła to bym wyszła na spotkanie autokaru. A Ty mnie Anioł lepiej powstrzymaj bo jeszcze to zrobię. Swoją drogą ciekawe dokąd bym doszła...

 

(do granicy miasta pewnie...)

 

....................................................

 

Iiiiiii... ale ślicznego smska dostałam!!! No zupełnie się dziś wiadomości ze Złotych Piasków nie spodziewałam, a tu taka surprise Eljot. Zresztą czekaj, przeczytam Ci...

„Kochanie, już po opalaniu jestem i zaraz idę do miasta po winko dla mojej Ukochanej (czyli mnie, dopisek mój co by wątpliwości nie było hehehe). Mam nadzieję, że będzie Ci smakować. Buziaki gorące i namiętne...”. Hm, nie wiem co się kryło pod kropeczkami tylko. Co prawda ostatnio schowała się tam Miłość, więc mam prawo przypuszczać, że tym razem także.

 

... rany, ale speeda dostałam. Od razu odpisałam, że na pewno winko będzie pyszne. I niech on się zatroszczy o winko, a ja coś upichcę bo mi na pichcenie się zebrało. Kokieteryjnie pominęłam fakt, że to specjalnie dla niego ma być. Dodatek w postaci Michała Bajora i innych (z płyty oczywiście) pominęłam.

Kurcze, nawet firanki z tej radości powiesiłam, jak widzisz. Jakoś tak inaczej się w pokoju zrobiło, nie sądzisz??? I ten „Walc na tysiąc pas” jak brzmi...

 

...ojej!!! Ale mi się kręci w głowie...!!!

 

[W pierwszym takcie walca jesteś sama lecz uśmiechasz się już W pierwszym takcie walca jestem sam lecz wiem, że ty jesteś tuż Paryż sam rytm walca odmierza I uczucia moje i twe Paryż sam równiutko odmierza I cichutko powiada mi że To jest walc na trzy pas Co tę zaletę ma Ma tę zaletę że nie śpieszy się ma czas i nie ponagla nas To jest walc na cztery pas tańczony znacznie mniej Tańczony znacznie mniej lecz równy w gracji swej walcowi na trzy pas A już po chwili to jest walc na dwadzieścia pas To walc naprawdę pyszny Znacznie bardziej niż, daleko bardziej niż ten biedny walc na trzy A już po chwili to jest walc na sto pas I na ulicznym skrzyżowaniu białe brzozy nucą go w paryskiej nocy dni A już po chwili to walc na tysiąc pas Walc, który dopadł czas i tysiąc pytań zgadł co trzeba zrobić by znów mieć dwadzieścia lat To walc na tysiąc pas to walc, który dopadł czas i śpiewa naszym dniom, że już budować czas miłości jasny dom No a w drugim takcie walca płyniesz już w ramionach mych i W drugim takcie tego walca ze mną liczysz w głos raz, dwa, trzy (...) No a w trzecim takcie walca przybył ktoś – tym kimś miłość jest W trzecim takcie tego walca troje nas tańczy po balu kres Paryż sam równiutko odmierza i w tym rytmie serca nam drżą Paryż sam rytm walca odmierza Z nami radość wyśpiewać chce swą...]

 

... wiem, wiem, wiem. Inne piosenki Bajora bardziej oddają miłość, ale ta jest taka porywająca. I tak optymistycznie mnie naładowała. Wiem, ze mogę wszystko. I już nawet nie chodzi o to wino, ale o sam fakt istnienia Esia w moim życiu.

 

... bo to ważne jest, taka świadomość, że masz koło siebie Ukochaną osobę. Zastanawiam się tylko dlaczego jak to powiedziałam mojej kuzynce to zaprzeczyła. Przecież jest z tym swoim chłopakiem od kilku lat, mieszkają razem (z babcią pod jednym dachem!!!), to jak ona może mówić, że nie jest ważne poczucie, że ktoś bliski jest. Bez sensu, ja tego nie rozumiem Aniele. No chyba, że oni są razem tylko dla rodziny, a tak naprawdę każde ma już inną ścieżkę. Zresztą co mnie to obchodzi, mi sama świadomość, że jest Esio dodaje energii, sprawia, że chce mi się chcieć. I to jest GREAT, absolutnie GREAT!!!

I jeszcze ten walc tak porywa do tańca...

 

I nie ważne, że A. mnie trochę zdołowała bo zaczęła mówić o politologii, że jakie to ja mam problemy z tym dostaniem się na studia i w ogóle, że mogłam już zaraz po maturze i nie dostaniu się na anglistykę iść na wieczorowe albo zaoczne. Na to jej powiedziałam, że nie mam ochoty o tym gadać bo jestem tematem najzwyczajniej zmęczona, a poza tym to żadnej decyzji nie żałuję. Tak miało być po prostu.

 

...  gdyby potoczyło się inaczej to z tamtym to nie poznałabym takich i innych osób, nie znalazłabym nowych ścieżek i rozwiązań, byłabym innym człowiekiem. Niczego nie żałuję... Wiadomo, trochę przykro jest, że rówieśnicy już kończą studia, a ja dopiero je zaczynam i to jeszcze nie takie, o jakich marzę.

Ale, Aniele Mój, jestem pewna, rozumiesz, PEWNA JESTEM, że kiedyś los mi to wynagrodzi – i tak na moje wyjdzie. Trzeba szukać pozytywnych stron życia bo inaczej idzie się załamać.

 

ALWAYS LOOK ON THE BRIGHT SIDE OF LIFE... Możesz być ze mnie dumny Eljot, w końcu zaczynam traktować tą “prawdę” jako coś swojego. I dobrze mi ztym, kurcze bardzo dobrze!!! 

 

Dlatego niech moja kuzynka twierdzi, że „życie jest brutalne” – pewnie, że jest, ale trzeba właśnie dać mu kopa w tyłek i pokazać, ze jest się sprytniejszym. Słońce wstaje każdego dnia...

 

... ufff, ale się naprodukowałam. Aż mi w gardle zaschło.

 

... ale żeby skończyć. To chyba naprawdę jest tak, że Twój Szef gra z ludźmi w szachy. Robi ruch a potem patrzy jak my na to zareagujemy. On nie chce źle, jak kiedyś ktoś słusznie powiedział,: nawet jak zrobimy jakąś strasznie głupią i niewygodną dla nas rzecz to On tak to odwróci, ze będzie dla nas jak najlepiej. Oj, aż mi się łezka w oku zakręciła.

 

(... ale świeżość zalatuje od tych firanek, niech przez jesień i zimę wiszą. Przytulniej i cieplej będzie...)

 

A w ogóle to nie rozumiem A. Niby ma tego swojego chłopaka, niby jest zakochana i w ogóle, ale jakaś taka bez czucia mi się wydaje. O! Ty wiesz o co się pokłócili??? No wtedy, kiedy mówiłam Ci, ze smsa od niej dostałam. Bo mojej drogiej koleżance nie spodobało się to, że A. przyszedł do niej bez zapowiedzi i został „tylko” (???!!!) dwie godziny. Ja cię kręcę, bez sensu zupełnie. Jakby mi Esio wpadł bez zapowiedzi choćby na dwie godzinki to bym go uściskała jak nigdy chyba. No może masz rację, są ludzie i są ludzie. Może ja „przeżywam Esia” bardziej. Może mam potrzebę mówienia o nim, o tym co i jak między nami, A. może wręcz przeciwnie. Hm... Ale ani zdjęcia u niej nie widziałam, ani specjalnie o nim nie mówi, a O Esiu za bardzo słuchać nie chce.

Ty, a może ona w jakiś sposób zazdrosna jest, jak myślisz??? Dobra, głupia jestem, to znaczy głupio myślę...

 

... aj, tylko nie potrzebnie o tych studiach moich nieszczęsnych zaczęła. Ale cóż, cała A. Nie będę się przejmować póki co bo jutro czy pojutrze może się okazać, że mnie jednak na tą rosyjską przyjęli.  Ale byłyby jaja...

Hm, tylko ci moi nowi bracia-współlokatorzy coś się nie odzywają, a chcieli we wrześniu część rzeczy przywozić. No wiem, że jeszcze trochę czasu do października jest, ale troszeczkę się niepokoję.

 

(Spokojnie Ola, spokojnie. Będzie dobrze, dobrze będzie i już. )

 

... przepraszam, że się tak wydzieram imitując śpiew, ale jakoś mnie wzięło. Pamiętasz jak kiedyś Dziadek R. chciał ze mnie kościelną chórzystkę zrobić??? Ale ja wtedy byłam przerażona. No jak to czym??? Tym, że miałabym stanąć obok Dziadka na chórze kościółka i śpiewać do jego gry. Brrr... Słuch to mam, ale głosu już mi Bozia poskąpiła. No, Dziadek mówi, że jest dobrze. Ostatecznie kończył Konserwatorium to chyba wie, co mówi. Moja Mama owszem, soprano – alt czy jakoś tak, a ja i Mój Kochany Brat tylko słuch dostaliśmy w spadku. Hm, chociaż kto wie, może jakby ktoś nad moim głosem popracował... (Dziadek R. mówił, że byłoby dobrze)

Ale dziś mam ochotę sobie pośpiewać czy Ci się to podoba czy nie. Bajor, Młynarski czy Ozzy to już nie ważne. Miłość we mnie śpiewa i ja razem z nią radość wyśpiewać chcę swą.

 

... a póki co, zobacz Eljot, wiatr tak cudownie wyje za oknem, zaraz będzie padał kojący deszczyk, włączę sobie relaksującą muzyczkę, I tylko ciepłych ramion brak...

 

 

 

 

alexbluessy : :
wrz 20 2004 Takie tam.
Komentarze: 3

Rany, Aniele, co to był za spacer. Najlepsze są zrywy, fakt. Fajnie, że E. dała się wyciągnąć z domu i też poszła. Tylko nie wiem co się dzieje bo ostatnio ciągle głodna chodzę. Chociaż nie... wróć, to nie jest głód. Ja po prostu zajadam stres. Nie bardzo mi się to podoba Eljot...

 

Poszłam tylko na spacerek, a wróciłam z czosnkowo-koperkowym twarożkiem (kupowanym na wagę, a nie w pudełeczku), sałatką śledziową i śląską kiełbaską. A wcześniej pożarłam jeszcze pączka.

 

Jak tak dalej pójdzie to będę gruba, zbrzydnę i Esio mnie zostawi.

 

... hm, w takiej sytuacji należałoby poważnie zastanowić się nad tą owocową sałatką (chociaż to akurat zdrowe jest) i zapiekanką (tysiące kalorii... ale jakie pyszne...). Ale szczerze wątpię by coś z tego (po)myślenia wyszło. Dlaczego??? A no dlatego, że napisałam Eśkowi, że z koncertu nici i tak dalej. W ostatniej chwili przypomniało mi się, że dziś na TV4 o 21:45 jest świetny film -„Pociąg życia”, zaraz po „U Pana Boga za piecem” jak dla mnie. To napisałam Esiowi, że w zamian za Bajora film nagrywam. A on odpisał. Odpisał mimo, ze pisał wczoraj i przedwczoraj, a miał pisać co 2-3 dzień. I dowiedziałam się, że miło jest „mnie czytać” i że on bardzo się z tego filmu cieszy i że będzie super wieczór.

 

Czyli kolacja ze śniadaniem inaczej mówiąc.

 

... jak ja dzisiaj szłam tymi wałami do Mostu Trzebnickiego to już widziałam jak tą samą trase przemierzam za rękę z Esiem. Wolno, w kierunku E. Leclerca, gdzie zaopatrzymy się w to i owo potrzebne do sałatki z zapiekanką. A potem zobaczyłam jak sobie wracamy i już się jedzonka nie możemy doczekać.

 

... a zaraz potem miałam ochotę kupić butelkę wina i w samotności ją wypić. A potem przyszły do mnie kosmatki, nawet teraz je pod brzuchem czuję.

czy Ty rozumiesz coś z mojej gadaniny Eljot??? Przyznam Ci się, że ja nie bardzo poza tym, że chcę być już blisko Esia. Chlip...

 

Hm, przynajmniej jak wróci to mnie na tyle skutecznie odstresuje, że będę mniej jeść. Mówisz, że ja i tak nic nie jem??? Eljot, Aniele Mój, co Ty gadasz??? Jak nic nie jem??? Rano bułeczka z pasztetem, potem słodka z budyniem, potem czekoladowa Princessa i takiż sam deser (chemia spożywcza), następna bułeczka z pomidorkiem, pączek i na koniec bułeczka z czosnkowo-koperkowym twarożkiem. To jest według Ciebie nic??? Dobry kawał, ale jakoś mnie nie rozbawił, wiesz???

Nie mniej znowu zacznę żyć tylko miłością. Bo teraz oprócz niej to żyję jeszcze zmartwieniami, a one psują mi jadłospis. Hm...

 

... już się nie mogę doczekać powrotu Esia. Moje kosmatki też nie mogą. Oj nie poznajesz Ty swojej podopiecznej, nie poznajesz, co Eljot??? Zmieniłam się, wiem. Ale chyba na lepsze. Tylko żebym na stare lata nie stała się wyrachowaną, zimną, cyniczną, zgnuśniałą suką. Trochę, mam wrażenie, idę w tym kierunku. Szkoda by było, mówiąc nieskromnie...

 

Jutro koło południa wpada A., zobaczymy jak tam sytuacja się rozwija z jej chłopakiem. A w środę idę z E. walczyć z firmą modellingową. Normalnie jak już pojawiam się w tamtych okolicach to dostaję skrętu jelit. Bez sensu, ale nie poddamy się. będziemy uparte, stanowcze, upierdliwe do granic możliwości, ale wywalczymy co nasze i już. A w ogóle to E. przekazała mi smutną wiadomość. Wobec tego, że się zagapiła i przegapiła terminy nie dostane swojego ubiegłego zamówienia z AVONu. Szkoda, bo liczyłam na żel do kąpieli z gadżetem i krem do twarzy. Hm, w środę dostane to, co zamówiłam ostatnio. Ale może w następnym katalogu uda mi się zamówić to, czego nie dostałam teraz. Ah, kurcze zaraz się zamotam.

 

... Eljot... a może ja mam bulimię, co??? Bo normalnie straszną mam ochotę na jeszcze jedną kanapeczkę z tym pysznym twarożkiem. Ale z drugiej strony sumienia mówi mi, że lepiej nie. Jak nie, to nie.

(ymmmmmmm....... jaka ta sałatka śledziowa pyszna!!! Jak wybiorę się w tamtym kierunku z Esiem to koniecznie muszę jeszcze jej sobie kupić. A on niech żałuje, skoro nie je śledzi. Mniam!!!)

 

I po tym optymistycznym akcencie idę Eljot do łazienki, wszak zaraz film się zacznie.

 

 

alexbluessy : :
wrz 20 2004 Coś o czymś bez czegoś.
Komentarze: 1

... a Ty znowu zdziwiony jesteś Eljot. Co tym razem, hm??? No dobra, jak nic to nic. Ty chyba lepiej wiesz.

 

Rozdrażniona dzisiaj jestem. Z samego rana obudził mnie sms od E., której się nagle przypomniało, że dziś wpaść nie może bo ma kurs jazdy. Zaraz potem odezwała się A. z pytaniem czy będę jutro w domu bo jak będzie we Wrocławiu to wpadłaby do mnie. W domu będę, niech wpada. Dziewczyna pokłóciła się z facetem, trzeba wysłuchać, doradzić w razie potrzeby. Hm, no mam tylko nadzieję, że nie posprzeczali się z mojego powodu... Czemu tak by miało być??? Bo widzisz Aniele Mój, po moim od A. wyjeździe jej chłopak stwierdził, że ją buntuję i ze to wszystko przez to, że we Wrocławiu mieszkam. I w ogóle jeśli mam problemy to nie musze się wyżywać ja jego kolegach (???!!!). Nie bardzo rozumiem o co mu chodziło, ale nie wnikam. Prawdę mówiąc zwisa mi co on o mnie myśli, a martwi to jak traktuje moją bądź co bądź dobrą koleżankę. Przyjaciółkę prawie.

 

... po wiadomości od E. już bym nie zasnęła więc wstałam i z kubkiem kawy kręciłam się po mieszkanku psiocząc na współlokatora, który zapodział gdzieś swoje klucze jak był w domu. Do drzwi dorobił, ale wiesz, problem jest z tym od bramy na dole bo to jest jakiś specjalny rodzaj i musiałam mu w spółdzielni zamówić. I teraz Ł. jak wieczorem wychodzi to pożycza klucz ode mnie, a wczoraj zapomniał go oddać przez co rano była zmuszona czekać aż wstanie i klucz mi odda. Trochę rozwaliło mi to plan dnia, ale trudno. Na szczęście jutro czy pojutrze będzie miał już swój. A swoją drogą jak on mógł zgubić klucze do mojego mieszkania???!!!

 

Byłam w dziekanacie na filologii, wiesz??? Jak to co??? Oczywiście nic nie załatwiłam. Pani sekretarka powiedziała, ze listy przyjętych będą dopiero w środę albo czwartek. Rychło w czas bym powiedziała. Wkurzyłam się dlatego zaraz dzwonię do taty i niech rozpierdówę robi bo to zakrawa mi na jakiś kiepski dowcip. A kiedy oni zamierzają poinformować tych, których nie przyjmą, 1 października??? Hehehe. Jakoś nie jest mi do śmiechu Eljot.

 

... jak tak sobie chodziłam po mieście to bardzo zatęskniło mi się za Esiem. I paradoksalnie speeda dostałam. I radość poczułam, i spokój i coś mnie od środka zalało. A na Bajora na pewno nie pójdziemy. Spotkałam dziś N., a ona pracę w teatrze zaczyna od października dopiero. Szkoda. Czyli od następnego miesiąca będziemy się za darmola odchamiać. Mam nadzieję, że jeszcze będę mogła obejrzeć „Przypadek Klary”. Coś genialnego, absolutna rewelacja. I Grammatik na żywo...

 

...czyli plan awaryjny trzeba będzie wprowadzić. Czytaj: domowy recital z płyty CD. Ale do tego otoczkę się dorobi i będzie great. Ale żałuję, wiesz??? Taką miałam ochotę z nadzieją pójść z Esiem na ten koncert. A przecież nie wydam stówy na bilety bo z czego niby, a jak on wróci z Bułgarii to po biletach będzie. Kurcze, no...

 

(rany, ale wystygnięty rumianek jest obrzydliwy!!!)

 

Ty wiesz Aniele, że mi na sałatka owocowa z zapiekanką makaronową wsiadła na myślenie. Wczoraj nawet Bratu kazałam się dowiedzieć czy Mama nasza nie ma czasem wiadomości ile tego alkoholu i jakiego do niej dodać. Z resztą sobie poradzę. A jak!!! W poszukiwaniu odpowiednich proporcji zaktualizowałam moją kucharską książkę. Ale fajnie, będę mogła sobie oglądać i wymyślać co upichcić. Gotować dla Esia to sama przyjemność, zresztą ja w ogóle lubię się babrać w kuchni. Może kiedyś knajpkę założę... Hm, wcale nie głupi pomysł...

 

Anyway, jak wczoraj siedziałam nad segregatorem z przepisami... (bo ja Eljot ciągle nie mogę uwierzyć, że nie mam tam przepisu na sałatkę, głowę bym dała, że tam był...) to dla (wątpliwego) relaksu włączyłam telewizor. Rany, kto tego kretyna Wojewódzkiego na wizje wpuścił. Robi idiotę z siebie i z innych, nie mówiąc, że obraża swoich gości. Ale po nim był program. Nie pamiętam tytułu, w każdym razie coś o dzieciach. A Ty wiesz kto go prowadzi??? Babka, która w trzeciej klasie miała z nami dziennikarstwo. Fajna kobitka, nawet na warsztaty do koszalińskich lasów nas wzięła. Zorganizowała konferencję prasową z leśnikami i burmistrzem miasteczka, gdzie mieszkaliśmy. Kool.

... i w tym programie tak ją ucharakteryzowali, że ledwo ją poznałam. Dopiero po nazwisku. Ale do końca nie dotrwałam bo się zdołowałam. Jak można zabić własne dziecko...

 

... no i wiesz Eljot jak ja ten program oglądałam to tak mi się skojarzyło z rozmową z Esiem. Kiedyś siedzieliśmy sobie nad fosą i rozmawialiśmy co by było gdybym ja była w ciąży dajmy na to. No Aniele, nie gorsz się tak!!!

Otóż doszliśmy do tego, że: ja bym się zmartwiła, Esio by się nie zmartwił bo w sumie to on nie miałby nic przeciwko dzieciątku. Tfu tfu!!! Następnie ja nie chciałabym się pobierać bo dziecko nie może być czynnikiem prowadzącym do takiej decyzji, i tu się zgodziliśmy. A w ogóle było to czyste teoretyzowanie więc nie rób takiej miny Eljot. Chociaż jak się zaczęliśmy witać to... No, coś by mogło być z tego witania, bo nasze powitanie nawet nas zaskoczyło. Ale bez obaw Aniele, wszystko pod kontrolą było i jest. 

I wczoraj właśnie tak mi się ta rozmowa przypomniała i nawet się uśmiechnęłam nie wiedzieć czemu. A potem przyszły do mnie kosmatki i zasnąć nie mogłam, ale jakoś się udało.

 

Hm...

 

... i tak mi się przykro zrobiło, że ciągle nie wiem co z filologią, że na Esia muszę jeszcze poczekać, i w ogóle że pogoda jakaś taka nijaka, że włączyłam sobie „Coś optymistycznego”, wiesz??? Trochę mi lżej, ale nie do końca. gula trzyma uparcie. Ale deser czekoladowy napakowany chemią spożywczą może coś pomoże. A jak nie to, to czekoladowa Princessa na pewno. Eh.

 

Kurcze, coś czuję, że zaczynam wpadać znowu w zadumanie i rozmemłanie. Leonard Cohen tak jakoś działa... Znowu wątpliwości, zniechęcenie, znaki zapytania. Nie wiem co się dzieje...

Jutro wpadnie A., jutro pojadę do babci po pranie, pojutrze spotkam się z E., a w piątek będzie już Esio. I wszystko będzie dobrze. No, powiedzmy. Dopóki nie będę wiedziała co i jak z uczelnią to dobrze nie będzie. Eh... No i żeby jakąś pracę udało się znaleźć, bo rodzice kredyt podpiszą, ale na opłacenie konwersacji i szkoły nie wystarczy. A trzeba jeszcze za coś żyć, i nie być „na styk”. Hm, jakoś to będzie. Musi być. Niech tylko zacznie się październik, niech przyznają mi kredyt to odetchnę.

 

No...

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

alexbluessy : :
wrz 19 2004 Nie chcę więcej.
Komentarze: 3

... bo to już nawet nie jest niekonsekwencja Aniele Mój. To jest niekonsekwencja do potęgi. Miałam nie pisać przez jakiś czas, a spłodziłam całkiem pokaźną notkę. Miałam odpocząć, się nie udało...

 

 No, ja oczywiście wiem, że muszę znaleźć ujście dla swoich emocji, uczuć się we mnie kłębiących i tym podobnych. Jak widać, za cenę bycia niekonsekwentną...

 

Może to i lepiej....

 

... co ja poradzę na to, że to, co za oknem nastraja mnie jakoś tak rozmemłanie. Sam najlepiej wiesz, że nie umiem się wtedy powstrzymać od włączenia Gary’ego Moore’a czy Santany. A jak już jeden albo drugi brzmi w kolumnach do mnie przychodzą różne myśli z myślątkami.

 

I teraz też, jak tak sobie leżałam w ciszy przerywanej jedynie gitarą Wielkiego Carlosa lub G. Moore’a przed oczami mi przelatywały chwile uleciałe jakiś czas temu. I jakoś tak chłodno się zrobiło, że najchętniej to bym się w Eśka wtuliła i zasnęła. A on niech ogląda te swoje „Wiadomości” czy co tam chce. Tylko żeby ciepło było. Ciepło od tego i tamtego też.

 

... no i ja tak sobie pomyślałam, to znaczy po raz kolejny zdałam sobie sprawę, że ja bez niego usycham jak bez wody kwiat. Esio wraca za kilka dni, za te kilka dni ja odżyję. Nie, Eljot, to nie tak, że ja nie tęsknię, że nie czekam. Nie daję tego po sobie poznać bo czym jest 5 dni w porównaniu do tych 4 miniętych miesięcy. No sam powiedz. Czekam, tęsknię, boję się trochę też... Ale tak podświadomie, bo wiem, że wszystko będzie dobrze.

 

... do tego stopnia to wiem, że na samą myśl o jesieni się uśmiecham. Wiem od Esia siostry i jego przyjaciela, że Moje Kochanie jesienią w depresję wpada. Dopada go syndrom SAD i już. Chodzi wtedy Esio smutny i markotny, bez chęci na cokolwiek. I jak ja teraz sobie leżałam, słuchałam „Love is you” to pomyślałam sobie, że ja nie chcę żeby go ten syndrom dopadł i że wezmę sprawy w swoje ręce i w ogóle wszystko zrobię, żeby Esio się uśmiechał. Pomożesz mi w tym, prawda???

 

To się cieszę.

 

Hm, no tak, wszystko pięknie tylko żebym sama nie wpadła w ponury nastrój. Nie, ja się nie dam. Nie tym razem!!!

 

I tak sobie pomyślałam, że do tej sałatki to można dorzucić Gary’ego Moore’a. Tak, zdecydowanie. Aha i „Samotność w Sieci” też. Esio chce ją przeczytać bo, jak powiedział, „chce poznać moją biblię”. Ja tez już dawno tam nie zaglądałam. A poza tym wspólne czytanie zbliża. Eh...

 

[...Nie chcę więcej twoje serce do życia wystarczy Twoje serce co zagrzewa do walki o każdy dzień Twoje serce które cierpi i kocha namiętnie Które bije coraz prędzej goręcej W zgryzocie pasma zbyt chudych dni twe fortissimo serdeczne brzmi głośniej wciąż mocniej wciąż Gdy twarzy brak w czynach i słowach ty masz twarz Gdzie ścieżek splątanych bezdroża ty drogę swą znasz Ty zdołasz ból każdy pocieszyć rozjaśnisz odwieczny nasz przedświt ciepłem rąk i spojrzeń twych...]

 

Nie chcę więcej jego serce do życia wystarczy... 

 

alexbluessy : :