...Po esiowemu pachniał, po esiowemu przytulał, po esiowemu pochrapywał... przy esiowemu był bezpieczny, przy esiowemu był ciepły... nie miałam ochoty wychodzić spod koca, pod którym znalazłam się zaraz po odświeżającym prysznicu.
Na powitanie dostałam BUZIAKA i pudełko pączków. Mniam Mniam.
A jak wrażenia??? Fotel pilota to genialny wynalazek. Siedzi sobie człowiek przed przednią szybą, oko ma na świat i luzik. Tyle, że musi w tym czasie podzielić się na trzy: patrzeć w mapę, mówić kierowcy gdzie ma jechać i zabawiać turystów opowiadaniem. Obym zdała za miesiąc ten egzamin... I nie żałuję, ze pojechałam bo było rewelacyjnie!!!
Wróciłam zaopatrzona w to i owo, uśmiechająca się do jutra, zmęczona ale zadowolona.
I wiecie co??? Ukochany rozmawiał ze swoim kolegą O. na temat urodzin tegoż. W sensie czy mamy przyjść czy nie... Co mnie zaskoczyło, kolega stwierdził, że pewnie gdzieś we dwoje będziemy chcieli pójść czy pobyć razem tylko... A jak... :D
„Sami, nareszcie ty i ja niczego nie trzeba, na wszystko jest czas... Sami, nareszcie ty i ja uśpieni pod kocem śniąc w rytmie ciał...”. Tak było dzisiaj, Esio sobie pochrapywał, ja odpoczywałam patrząc jak on drzemie, od czasu do czasu wymieniliśmy jakieś uwagi drobne. BŁOGO, absolutnie błogo było.
A wycieczka??? Jak wycieczka, tyle, że pilotowana przez przyszłych adeptów tej sztuki. Nie ma sensu wdawać się w szczegóły bo musiałabym opisać co pilot powinien a czego nie powinien i niezły esej by wyszedł. Mogę tylko z całą stanowczością stwierdzić, że wkręciłam się w pilotowanie, choć mój odcinek wynosił jakieś 10 kilometrów tylko i prowadził przez okolice nieurodzajne w jakiekolwiek atrakcje. 12 marca wybieram się na ITB do Berlina, wspaniała impreza, chce ktoś jechać??? :D
Tymczasem mykam bo oczy mi się zamykają, a jutro czeka mnie trochę biegania po mieście w celu załatwienia spraw wszelakich (czyt. wizyta w dziekanacie np.), poza tym musze sprzątnąć w mieszkanku i napisać wypracowanie. Wrrr...
No, ale wieczorem zniknę gdzieś razem z Ukochanym... :D