Archiwum luty 2005, strona 3


lut 11 2005 Ustosunkowanie. :/
Komentarze: 14

Ustosunkuję się do jednego z komentarzy poprzedniej notki, choć nie mam w zwyczaju tego robić. A jestem nadpobudliwa, i co ci człowieku do tego, hm??? Ciesz się, że ty nie jesteś nadpobudliwy i nadwrażliwy. A że dorosła i że reaguje emocjonalnie??? Zazdrościsz??? Nie wiesz, że jak w kimś są emocje, ze jak ktoś czuje i odczuwa to znaczy, że żyje??? A może jesteś jednym z tych, którzy się ostatnio pojawili i sieją jakieś dziwne zamieszanie z zamętem na blogowisku.

 

Jestem „głuptaskiem kochanym” i cholernie mi z tym dobrze. :D

 

Zaopatrzyłam się w końcu w odpowiednią mapę, kilkaset czeskich koron, mleczną czekoladę, chusteczki do nosa i wodę mineralną. Mogę jechać, choć i chce i nie chce mi się. Bo jak już wspomniałam, najchętniej bym zakopała się pod kołderką w Esia koszulce i poszła spać. Albo chociaż bym czytała. Niespodziewanie spotkałam koleżankę – P., z którą chyba rok się nie widziałyśmy i prędko też znowu nie spotkamy.

 

I już się nie mogę doczekać... I już tęsknię... I już chciałabym... I już się uśmiecham... Eh...

 

alexbluessy : :
lut 10 2005 ...i jeszcze...
Komentarze: 11

...przywitałam go z bijącym sercem (ostatnio tak mi waliło jak mieliśmy się zobaczyć po jego powrocie z Anglii) zapłakana i z zapuchniętymi oczami. Rozchlipałam się na dobre i nie mogłam przestać. On przytulał, mówił „przecież wiesz, że cię kocham...”; „skarbie czemu płaczesz, nie płacz, proszę cię...”; „przecież wiesz misia, że przyjechałbym przed twoim wyjazdem do ciebie...”; „kochanie, nie płacz już...”. A ja płakałam, płakałam i chlipałam mu w szyję i w tą jego zabójczą bródkę. I nie mogłam przestać.

 

E: jak mogłaś myśleć, że nie przyjadę do ciebie przed wycieczką, co? Ja: no bo wczoraj tak dziwnie rozmawiałeś ze mną na gg, że od  razu potem poszłam spać, nawet płakać nie mogłam no a poza tym to wiem, że masz ważne kolokwia i myślałam, że może będziesz się uczyć... E: misia, no co ty. kocham cię bardzo mocno, pamiętaj o tym.

 

I ja o tym wiem, a takich słów na wiatr się nie rzuca, right???

 

Bo on miał prawo się wkurzyć, i nie bronię tu nikogo. Po prostu sama zdaję sobie z tego sprawę, że jak idziemy gdzieś większą grupą to ze mnie ulatuje cała energia i ludziom może się wydawać, że jestem niezadowolona czy coś. A to nie jest tak, nie wiem co na to wpływa. Po prostu jakbym nie mogła być sobą. Obiecałam, że się przyłożę do poprawy, a on obiecał, że jak mi się coś w jego zachowaniu nie spodoba to mam mu powiedzieć, a on nad tym popracuje. I jeszcze powiedział, że w niedzielę odbierze mnie z wycieczki. A ja mu powiedziałam, że przywiozę mu białą czekoladę Studencką. Że wolał ją zamiast lentilek, ale jego wybór... I jeszcze ustawił mi outlooka i skonfigurował monitor tak, że działa elegancko. Windowsa sama położę, zainstaluję wszystko też, ale outlook i monitor to magia dla mnie. I udało mu się odzyskać stare e-maile i przed chwilą skończyłam czytać te od niego, wysyłane z Londynu. Takie tęskniące i smutne, że aż mi się przykro zrobiło...  I jeszcze zabronił mi płakać i powiedział, że kocha i jeszcze... A ja takie myśli miałam... I jeszcze powiedział, że może jutro wpadnie. Ale może lepiej, żeby się uczył. Hmmm...

 

A w poniedziałek to będzie P I Ę K N I E!!! Tak właśnie będzie, bo inaczej być nie może, prawda??? 

 

alexbluessy : :
lut 09 2005 Tak się zmieniają nastroje.
Komentarze: 9

Zapach Słońca opanował pokój, wciska się wszędzie, do każdego kąta. Za oknem słońce, w głośnikach „Spacer po miłość” Noviki. W mojej głowie ostateczne Menu: na przystawkę naleśniki ze szpinakiem i fetą, na danie główne bez zmian, a na przystawkę wiśniowy mus z wyciętymi z galaretki serduszkami. I dużo musującego napoju – tego mi trzeba.

Plany na weekend musiały diametralnie ulec zmianie – muszę jechać do Czech bo nie dostanę zaświadczenia o ukończeniu kursu i nie dopuszczą mnie do egzaminu państwowego w marcu. Czyli miesiąc zakończę na debecie. A tak bardzo chciałam zakopać się pod kołdrą i żeby nikt mnie nie znalazł. :o( Późnym wieczorem chciałam poleżeć w gorącej, pachnącej wanilią i ylangiem wodzie, a potem założyć na siebie esiową koszulkę, zakopać się w tym bezpiecznym zapachu i znowu zniknąć pod kołdrą.

Słucham „Dwójki” Noviki – jakoś bardzo mi dzisiaj ten kawałek podchodzi. Pamiętam, że namiętnie go słuchałam kiedy Esio był w Londynie, kiedy świeciło słońce i kiedy tak potwornie Tęskniłam. Jakiś londyński klimat ma w sobie... Stworzyłam też walentynkową płytę... Pewnie niektórzy się uśmiechną i pomyślą, że zwariowałam. Może, ale się ZAKOCHAŁAM i to mam tylko na swoje wytłumaczenie, na wytłumaczenie wszystkich swoich dziwnych działań i zamierzeń. Tylko nurtuje mnie jedno,  czy Ukochany to doceni. Chora wyobraźnia tworzy różne scenariusze, niekoniecznie kolorowe.  Trudno, jeśli przyjdzie mi zostać samą z naleśnikami i musem to w wannie, w blasku świec, pocieszę się kolorowym drinkiem z Czech przywiezionym. „Olka, kretynko skończona zamknij się babo lepiej!!!”.

... byłam w mieście, musiałam jechać po mapę. Obejrzałam kilkanaście, ale żadna nie była odpowiednia. Może jutro w specjalistycznym sklepie będą. Może, a nic na pewno. Dobrze, że pogoda sprzyja katarom bo mam przynajmniej na co zwalić moje zaczerwienione od łez oczy.

Schowałam się pod kołdrą, nakryłam po sam noc. Jest mi źle.

alexbluessy : :
lut 09 2005 Droga.
Komentarze: 8

Znowu miałam ten sam koszmarny  sen. Znowu, gdzieś w sennej podświadomości, widziałam kanibala z „Drogi bez powrotu”. Obudziłam się przed 6 z ciężkim oddechem. Dobrze, że zdecydowałam się spać w esiowej koszulce – przynajmniej otulił mnie bezpieczny zapach – nasunęłam ją na nos i przy zapalonej lampce próbowałam spać dalej. Opornie, ale się udało. Podobno jak sen się powtarza, a tym bardziej jeśli nie jest to sen przyjemny, to znaczy, że w życiu człowieka coś niepokojącego się wydarza, coś go dręczy. Hm, coraz bardziej zaczynam wierzyć, ze w tym trochę prawdy jest. A mi się śniła piwnica, ja z Esiem w tejże i jakieś pieniądze. Czyli wychodzi na moje.

Poszłam TAM, z postanowieniem żeby coś zmienić. Coś bliżej niesprecyzowanego. Kiedy stałam z ludźmi a kolejce do posypania głowy popiołem coś drgnęło i zachciało mi się płakać. Wyszłam z postanowieniem zadania sobie wielkopostnej pokuty. Może odnajdę Drogę...

alexbluessy : :
lut 08 2005 Cudnie. Wrrr....
Komentarze: 7

Będę walczyć!!! Jedna, wspaniała Babeczka mnie przekonała, że powinnam jechać na weekendowe szkolenie w Czechach, a już chciałam zrezygnować – wykręcić się gorączką, krwawieniami z nosa. To by nie przeszło bo pilot nie choruje, ale kto by musiał o tym wiedzieć??? Byłam gotowa zjeść nawet surowego kartofla, ale w ostateczności D_A mnie przekonała, że nie warto, że dla dobra planów poniedziałkowych lepiej jechać i dać Ukochanemu potęsknić, a przede wszystkim zatęsknić.

Tak więc zostawiwszy część swojej powczorajszej chandry w archiwum gadulcowych rozmów wyszłam do miasta w celu kupienia sukienki. Bo postanowiłam Esia zaczarować i wodzić na pokuszenia, a on nieświadomy ma się tym czarom poddać. Sukienki ostatecznie nie kupiłam bo nic godnego uwagi nie znalazłam, natomiast zaopatrzyłam się 50 ml. oryginalnych perfum, zakupionych oczywiście u mojej ulubionej pani w Domu Handlowym ŁADA, w którym podobno „kupować wypada”. „HAPPY” Clinica pasują rewelacyjnie i czuję się w nich świetnie... Podobno ludzie mają się przy mnie uśmiechać bo jeden składnik tych perfum ma wywoływać radość i pozytywne wibracje. A uwodzić??? Bo o to zapomniałam spytać.

Będę w poniedziałek kusić i czarować. Przygotuję mu sałatkę i zapiekankę, kupię ylang ylanga do wanny, on niech się tylko zatroszczy o wino. Ubiorę się w króciutką spódniczkę w kratkę i czarny golf, spryskam „HAPPY”... I będę czekać. Jak przyjdzie pewnie zrobi mu się głupio, ale mam to delikatnie w zamiarze. Jestem wredna Hogata, ale co tam, trochę za swoje musi oberwać.

Kupiłam bilety na przyszłośrodowy koncert, między innymi wystąpi przyjaciel mojego Taty z czasów licealnych. Z radością oglądam plakaty, wynajduję i wymyślam co można zrobić, czego się jeszcze nie robiło, ale ile można. Takie działanie w pojedynkę może męczyć. I co z tego, ze Ukochany zwróci mi te 14 złotych za bilety bo powiedział, że on stawia. Eh...

... a potem stałam na przystanku „Szewska” i czekając na „szóstkę” znowu mi się jakoś smętnie zrobiło... Bo dotarło do mnie, że do Czech jechać i tak nie mogę ze względu na brak finansowych środków. Nie chcę niepokoić Rodziców, a debetu robić na koncie nie zamierzam. Trudno – pojada beze mnie, ktoś poprowadzi mój odcinek. Szkoda, ale nie można inaczej. To niby tylko weekend, ale potem trzeba za coś żyć. I w sumie dobrze, że nie kupiłam dzisiaj żadnej kiecki bo bym popłynęła. A akonto kredytu nie będę uszczuplać i tak szczupłego stanu mojego konta. No i tak się sprawy mają. Cudnie wręcz!!!

alexbluessy : :