Najnowsze wpisy, strona 27


lip 04 2005 :o)
Komentarze: 10

Komórka zadźwięczała punktualnie o 6:40. czas do pracy. Za oknem słońce, zapowiadał się kolejny upalny dzień.

Zerknięcie na wyświetlacz: Od: Esio: „Kocham Cię bardzo Skarbie. Miłej i smacznej (???) nocy. Bardzo się cieszę, że jesteś ze mną... Buzial – Twój oddany i mam nadzieję jedyny J” Godzina nadania 23:21:41 – już spałam, nie słyszałam, ale dzięki temu przebudzenie było milsze.

 

Aż się uśmiechnęłam do siebie. I od razu słońce mocniej przygrzało.

 

6 godzin w pracy minęło nie wiem kiedy. Potem pojechałam kupić Esiowi sandały (ładne i wygodne będzie miał) i coś do lodówki. I cały czas się uśmiechałam.

 

Ł. wyjechał na 2 dni do domu. Do środy mam mieszkanko tylko dla siebie. No, nie do końca, bo jutro będę mieć wyjątkowego gościa. Ukochany przyjeżdża. Ale to już żadna nowość jest ;o). No, a w środę wieczorem przyjeżdża Najlepsiejszy Brat z dziewczyną i zabawią kilka dni – w sobotę się grill szykuje.

(No i przypomniało mi się, że Esiek pytał się w sobotę, kiedy zaproponuję mu wspólne mieszkanie. Jak dla mnie to on prawie już u mnie mieszka, ale ja nie miałabym nic przeciwko jakby tak już przyjechał i został ;o) )

 

A teraz śpiewająco tańczę po pokojach, a na cały regulator mam włączoną piosenkę „Liar” Killera. I znowu się uśmiecham bo przypomniałam sobie jak jechaliśmy z Eśkiem na Sylwestra i razem z radiem ją śpiewaliśmy, a raczej wyliśmy. Powtórka z rozrywki była w drodze na długi, majowy weekend.

Wczoraj też coś podśpiewywał w aucie, ale to chyba coś o Janosiku było.  :]

 

Ten facet na mnie tak działa... Tak działa, że nawet nie będę pisać bo nie wiem co bym mogła napisać. Po raz tysięczny tylko powtórzę, że jestem przy nim cholernie szczęśliwa. I że jestem pewna, że chcę z nim być, i że...

 

 

 

 

alexbluessy : :
lip 03 2005 Weekendy.
Komentarze: 9

No i kolejny cudowny weekend z Esiem za mną. Przede mną, a raczej przed nami najważniejszy – najdłuższy z dotychczasowych. Jak wytrzymamy ze sobą te 12 dni 24 godziny na dobę??? A jeśli się pokłócimy, jeśli coś pęknie, jeśli coś będzie nie tak??? Nie będę ukrywać, że pewien niepokój czuję. Ale i spokój jednocześnie, choć z domieszką lekkiego dreszczyku.

 

Wczoraj uświadomiłam sobie, nie po raz pierwszy zresztą, że chcę z Esiem być. Posłuchałam kilku wypowiedzi, kilku historii z życia moich znajomych, zerknęłam na Ukochanego i pomyślałam, że mam CHOLERNE szczęście, że Ukochany to akurat Mój Ukochany, a ja jego Misia.

I że on mnie wtedy znalazł...

 

A dziś byliśmy z wizytą u jego babci. I cała rodzina, której jeszcze nie znałam tak ciepło mnie przyjęła, że aż coś tam się zaszkliło. A teraz uśmiecham się...

 

 

 

alexbluessy : :
lip 02 2005 Chill out.
Komentarze: 10

Pojechaliśmy z Ukochanym do Rynku. Dawno już nigdzie nie byliśmy. Najpierw kolacja w McDonaldsie, potem piwo pod parasolami pubu „U Beatki”. Tak romantycznie. I palce złączone, i oczy wpatrzone, i radość, że już za 14 dni jedziemy.

 

A potem wracaliśmy do domu. I jeszcze bukiecik czerwonych maków dostałam – ależ mam romantycznego chłopaka :] Aż on sam był w szoku :> A potem było czerwone wino i muzyka i:

 

E: kiedy mi się oświadczysz???

Ja: ???

E: no kiedy poprosisz mnie o rękę???

Ja: ja się nie oświadczam :]

E: a chcesz się zaręczyć???

Ja: eee... ???

E: daj buzi...

 

A potem to było dużo, dużo ciepła. No i odpłynęłam. I choć to bardzo dziwna była wymiana zdań, i nic z niej nie wyniknęło to gdzieś tam, w tyle głowy i podświadomości myślę o tym. I się uśmiecham. Bo jestem pewna.

 

 

A z rzeczy przyziemnych to z przyczyn od nas niezależnych musieliśmy zmienić kierunek wyjazdu i jedziemy do Bułgarii. Zresztą nie ważne gdzie, byle razem. Tak myślę.

Egzaminu z historii literatury rosyjskiej nie zdałam bo babka po mojej odpowiedzi na ¾ pytania pierwszego stwierdziła, że na drugie mam nie odpowiadać bo mogłaby mnie zapytać o coś, czego bym nie wiedziała i po co mi to. Bez sensu, no ale kłócić się z nią nie będę. Idę 6 i 13 lipca.

 

I tak kołysana rytmami chilloutowymi, nakarmiona smakiem melona i ogrzana esiowym ciepłem zaczęłam dzień. Ukochany w pracy, jak wróci idziemy na zakupy.

Chilloutowo mi.  

 

alexbluessy : :
cze 27 2005 Refleksja.
Komentarze: 10

Z głośników dość głośno płynęły „Białe żagle” Martyny Jakubowicz,  kadzidełko o zapachu Słońca dawało przyjemny aromat. Rozmowa telefoniczna z Mamą, Najlepsiejszym Bratem i Tatkiem wysuszyła łzy. W lipcu zjawią się mężczyźni, Mama przyjedzie w sierpniu. Już spokojniejsza nuciłam „Białe żagle”, i nagle telefon:

 

Ja: tak, słucham

E: cześć buczuś, buczy buczek jeszcze?

Ja: buczy

E: bo ja właśnie jadę do buczka

Ja: aha...

E: mam nie jechać?

Ja: nie no, jak już się wybierasz to jechać (w domyśle :])

 

Po chwili:

 

E: Bo wiesz, przypomniało mi się, że nie wypiliśmy urodzinowego winka i przywiozłem takie, jak lubisz (w domyśle: takie, jakie lubimy)

Ja: ale ty kochany jesteś... a coś ty się tak wypachnił???

E: no jak to? do dziewczyny swojej jadę to się wypachniłem...

Ja: :o)

 

I siedzieliśmy na balkonie jedząc lody i wino popijając. Rozmawialiśmy o zbliżającym się wyjeździe, o wycieczkach, jakie sobie będziemy tam robić. Było tak cicho i spokojnie. Wygoniły nas do mieszkania stworzenia z gatunku latająco-bzyczących, których oboje nie bardzo lubimy.

A potem to już w ogóle zapomniałam, że Ł. jest za ścianą.

 

I kurcze, on mnie chyba naprawdę kocha...

 

 

alexbluessy : :
cze 26 2005 Tłumaczenie idiotki (zakochanej).
Komentarze: 7

Słońce wyszło zza chmur, z głośników płyną spokojne ballady Martyny Jakubowicz, a z moich oczu płyną łzy.

Esio wyszedł już jakiś czas temu. Chwilę temu dostałam esemesa: „kocham Cię mocno. Nawet bardzo Cię kocham”. I moja odpowiedź: „Ja Ciebie też. Bardzo. A teraz muszę sobie popłakać”. I płaczę od chwili kiedy tylko zamknęłam za nim drzwi.

 

Budzę się i widzę go obok siebie, zasypiam i słyszę jego spokojny oddech. I wiem, tak przeraźliwie wiem, że chcę tak codziennie. Więcej, więcej, więcej. Wspólny uśmiech do wspólnych wakacji, wspólne gotowanie wspólnego obiadu, wspólne wegetowanie przed telewizorem, wspólna kolacja, wspólne żarty, wspólne przytulenie.

A teraz zostałam z litrem lodów waniliowych z bakaliami i wiśniami. Polałam obficie rumem – na łzy. Coraz bardziej chcę mieć małą Istotkę koło siebie. Do tego stopnia chcę, że czasem mam myśli, że może w jakiś sposób naturze pomóc. Ale tak nie można, źle bym się z tym czuła. Z każdym dniem mniej chce mi się wracać do pustego pokoju, do domu, w którym nikt na mnie nie czeka, a w którym to ja ciągle czekam.

 

Ukochany tez już chyba zauważył, że z chwilą jego wychodzenia mój nastrój pada. A kiedy tylko mam szansę na zobaczenie go, spędzenie choćby chwili z nim (choć chwila to tak niewiele) od razu coś się zmienia, hormony tańczyć zaczynają. On to musi widzieć, na pewno widzi. A ja nawet nie staram się już tego ukrywać, co się dzieje ze mną.

A jednocześnie nie mogę mu o swoich chceniach powiedzieć. Choć czasem mam je już na końcu języka.

 

A może ja chcę wypełnić tylko swoją samotność??? I w ogóle to przed kim ja się usprawiedliwiam i co ja usprawiedliwiam??? Chyba tłumaczę się sama przed sobą ze swojej własnej głupoty.

 

 

alexbluessy : :