Komentarze: 7
Mój Śpioch Kochany najadłszy się, wypiwszy poranną kawę i wysłuchawszy „Siódmego dnia tygodnia” zapadł w przedpołudniową drzemkę. Jak się obudzi idziemy do Galerii Dominikańskiej.
O trzeciej nad ranem przebudziłam się z jakiegoś totalnie dziwnego, trochę strasznego (zakrawającego o horror) snu. Kiedy przytulona do esiowego ramienia próbowałam wygnać sprzed oczu te dziwne, ponure obrazy zadzwoniła komórka: urodzinowe życzenia od Najlepsiejszego Brata. Pora arcyżyczeniowa, nieprawdaż??? :> Przestraszyłam się, bo najpierw ten sen, a potem dźwięcząca komórka.
Na śniadanie były świeże bułeczki, kawa (dla mnie zielona herbata grapefruitowa – oczyszczam organizm z toksyn) i czekolada z orzechami. Resztki tortu zostały pochłonięte wczoraj wieczorem, a zupełnie skończone dziś między godziną siódmą a ósmą. Esio leżał z zamkniętymi oczami i tylko dzioba otwierał po tort.
Co prawda Najlepsiejszy Brat nie wpadł do pokoju, jak to ma w zwyczaju, i nie zaatakował mnie słowami „sto lat siostruniu”, Mama nie upiecze truskawkowego tortu (śmieję się, że truskawkowa ze mnie dziewczyna bo się w sezonie truskawkowym urodziłam), słońca co prawda nie ma za oknem, ale widok śpiącego Ukochanego mi to wynagrodzi. Bo on jest blisko.
I jeszcze coś mnie o rozczulenie przyprawia. Esio dostał kiedyś od swojej mamy krzyżyk, który należał do nieżyjącego już dziadka. Od tego momentu się z nim nie rozstawał. Wkurzał się bardzo, kiedy musiał go zdjąć. Kilka dni temu rzemyk mu się przetarł, nie mógł krzyżyka nosić. A i mnie, kiedy na Eśka patrzyłam, czegoś brakowało.Wiem, jaki jest on dla Esia ważny i chciałam mu rzemyk kupić, ale na mojej trasie do pracy nie miałam gdzie. Wczoraj przypomniałam sobie, że jakieś cztery lata temu dostałam od Najlepsiejszego Brata drewniany wisior z wizerunkiem białowieskiego żubra. Nigdy go nie nosiłam, a rzemyk nadał się w sam raz na esiowy krzyżyk. I teraz wszystko jest na swoim miejscu. W oczach Ukochanego coś drgnęło kiedy mu wczoraj zawiązywałam na szyi supeł, a i ja sama jakaś spokojniejsza się spać kładłam.
Bo teraz wszystko jest tak, jak być powinno. I niech już tak zostanie. Idę opłukać trochę truskawek. Potem zepchnę Eśka pod ścianę i jeszcze trochę powegetujemy sobie razem...