Kilkudniowy kryzys formy został zażegnany chwilowo. Najlepsiejszy Brat i jego dziewczyna przyłożyli się do kompletowania wyprawki dla mojego kotka i kupili mu antypoślizgową miseczkę.
A potem Esio coś powiedział. aż mnie trochę zatkało, ale, nie powiem, że nie chciałam tego usłyszeć. Bo Esio powiedział mi tak: wiesz, cieszę się, że jesteś ze mną, planuję przyszłość z tobą... Hm, tylko nie wiem ile w tym było żartu, a ile prawdy bo z facetami to nigdy się nie wie, oj nie wie. ;o)
Z Najlepsiejszym Bratem i jego dziewczyną, obejrzeliśmy w czwórkę „Przekleństwa niewinności” i „Zapach kobiety”. Zajadaliśmy się cziburiejkami i pierniczkami w czekoladzie, zapijając czerwonym barszczykiem i piwem.
A wieczorem umówieni byliśmy z Eśkiem ze znajomymi w Rynku. Najpierw posiedzieliśmy w „Szybkim Jasiu”, a potem poszliśmy bawić się w 9 Bramie.
Staliśmy przy barze, nie odzywałam się, tylko słuchałam. I przykro mi było.
Bo najlepszy przyjaciel Esia, O. od trzech lat próbuje pozbyć się wspomnień związanych z jego byłą dziewczyną. I Mój Ukochany radzi mu wizytę u psychiatry albo psychologa. A przede wszystkim spotkanie się z kimś spoza towarzystwa, z kimś zupełnie innym, z kimś obcym. O. nie bardzo chce na to przystać. A przykro patrzeć jak się męczy, bo musi być mu ciężko. A chłopak wartościowy jest bardzo. I nawet ja, jakoś inaczej na niego patrzę.
Esio radzi mu wejście na czata i spotkanie się z kimś raz, drugi, trzeci. Żeby tylko to był ktoś, kogo on nie zna.
Esio opierał się o bar, mnie zamknął w swoich ramionach, a ja stałam i słuchałam zdumiona. A Esio mówił, że przecież on też miał depresyjne stany, i że jak mnie spotkał to dopiero ja pomogłam mu się odnaleźć. I że to się tak mówi, że związki internetowe szans nie mają, ale przecież „dzięki internetowi mam swoje złotko”, tak zakończył. I chyba rację ma Esiek namawiając przyjaciela, że powinien kogoś poszukać tą drogą, nawet jeśli nie na całe życie to chociaż na miesiąc dwa, trzy. I ja też myślę, że to by O. dużo dało.
Co się działo podczas powrotu do domu wywołuje u mnie szeroki uśmiech. Esio śpiewający mi do ucha "Czerwone maki spod Monte Cassino" to coś niesamowitego. uśmiałam się do łez. On chyba nie wiele więcej pamięta... Hihihi
A teraz Moje (U)Kochanie śpi i słucha „Siódmego dnia tygodnia”. Zjedliśmy już śniadanko, w planie mamy jeszcze gotowanie bobu i być może wizytę w ZOO. Mam nadzieję, bo w końcu Mój Najlepsiejszy Brat przyjechał. Moglibyśmy w czwórkę gdzieś się przejść...
A 18 lipca, o 6 rano ruszamy w stronę plaży. Już malutko nam zostało. :o)