Chciałabym coś opowiedzieć. Jemu. Tylko jemu, przy świetle świec albo słońcu w zenicie. Przy muzyce albo w zupełnej ciszy. Chciałabym powiedzieć coś, co usłyszy tylko on.
Nigdy wcześniej nie byłam niczego tak bardzo pewna jak właśnie tego. Utwierdzam się w tym każdego dnia, w każdej godzinie, w każdej jej minucie.
Wystarczy, że spojrzę, przypomnę sobie, że poczuję...
Kocham Cię Esiu!!!
Chcę to w końcu z siebie wyrzucić zanim mnie zje. Czasem chcę to WYKRZYCZEĆ, czasem mam wrażenie, ze dłużej tego nie zniosę, ale..
....ale muszę czekać. Na co??? Aż Ty powiesz mi to pierwszy. To nie chodzi już o to, że jestem jedną z konserwatywnych tradycjonalistek, według których to mężczyzna pierwszy powinien wyznać miłość kobiecie. Jest to bardzo przyjemne i wskazane, ale czasem od reguły można odstąpić.
Ja czekam jednak z innego powodu. Wiem, że mogę się nie doczekać. To, co już usłyszałam/przeczytałam znaczy dla mnie bardzo dużo. Kiedyś, jeszcze wtedy nie byliśmy ze sobą, powiedziałeś, że nigdy nie powiesz „kocham”, że nigdy już nie zaufasz.
Ale chyba wyjeżdżając do Londynu na tak długo musiałeś mi trochę zaufać, prawda??? Bo inaczej to nie miałoby sensu. Ty byś gryzł się tam, ja tutaj. Ale wytrzymaliśmy, widzisz??? I jest lepiej niż było, miałeś więc rację mówiąc, ze przed nami „przyszłość. Jeszcze lepsza”. Dziękuję Ci, ze podtrzymywałeś mnie na duchu, kiedy zaczynałam wątpić, że pamiętałeś o różnych małych okazjach, że nie zapominałeś o słowach, które kiedyś powiedziałam i których ja już nie pamiętałam.
Mimo, że miałeś „już nie ufać” chyba trochę wiary/nadziei miałeś przez ten czas. Kilka razy napisałeś, że kochasz. Nieśmiało, zawsze na końcu rozmowy. Przechowuję te wiadomości w archiwum, chociaż do nich nie zaglądam. Nie zaglądam bo od 2 tygodni mam Cię codziennie. I jest mi CUDOWNIE!!! W niedzielę, dzień Twojego przyjazdu powiedziałeś cicho, nieśmiało, ale usłyszałam.
Ja też cię kocham – tylko dlaczego te słowa nie chcą przejść mi przez gardło???
Te 4 miesiące bez siebie zbliżyły nas. To widać. Nawet na zdjęciach widać. Nie ma ich na razie za dużo, ale mam nadzieję, ze to się zmieni.
Te 4 miesiące... minęły tak szybko. to czemu 2 tygodnie bez ciebie wydają mi się wiecznością???
Przed twoim wyjazdem byliśmy ze sobą 2 miesiące. Zżyliśmy się bardzo. Do tego stopnia, że – jak opowiadałeś po przyjeździe – O. ostrzegał Cię żebyś się nie zakochał przed wyjazdem.
Ale nie udało się. Tak powiedziałeś, a potem spojrzałeś na mnie...
Co wobec tego znaczą 2 tygodnie???
Potem będzie już tylko lepiej, prawda Esiu???
Dziękuję Ci, że jesteś. Że kiedy jest mi źle to wysłuchasz i pomożesz, wytłumaczysz. Że nie pozwoliłeś i nie pozwalasz mi zwątpić w siebie, w nas. Że...
Przepraszam Cię Esiu. Przepraszam Cię za to, że zdarzało mi się wątpić, wieszać na Tobie psy tylko dlatego, że wyjechałeś. Hm, no tak – Ty nie wiesz co się we mnie działo. Powiedziałam Ci tylko o huśtawce nastrojów.
Przepraszam Cię, ze mnóstwo razy chciałam odejść, zamknąć za sobą drzwi i już do nich nie podchodzić. Tyle się we mnie wtedy działo. Przepraszam Cię za mój chłód i niedostępność, które się czasem pojawiają. Przepraszam, że nie dostajesz ode mnie tyle, na ile zasługujesz.
Nie umiem Ci powiedzieć, że Cię kocham, ale staram dać Ci to do zrozumienia. Cieplejszym, mocniejszym przytuleniem; (nie)zwykłym całuskiem w czółko, upieczonym ciastem.
Nazwałeś mnie swoją Nadzieją na lepsze. A ja chcę cię nazwać Moim na lepsze Nadziejem.
Dajesz mi siłę, wiarę i ciepło którego potrzebuję. W tej kwestii jesteśmy identyczni...
Wracaj szybko Kochanie!!! Baw się dobrze, wypoczywaj, ale wracaj szybko. Będę tu bardzo za Tobą tęsknić.
Od tamtego marcowego dnia, kiedy się poznaliśmy byłeś w Moim Świecie codziennie. Potem wyjechałeś, ale nadal byłeś. Tylko jakby ciszej się zrobiło. Byłeś w smsach, e-mailach, telefonach. Byłeś na zdjęciach i w moich myślach, mojej pamięci. Zaakceptowałam fakt, że jesteś te kilka tysięcy kilometrów dalej.
I nagle się pojawiłeś. Znowu zawirowało, zrobiło się kolorowo, bardziej intensywnie.
A teraz znowu jedziesz. Na 2 tygodnie, na wakacje. Ale znowu będę Cię miała tylko w smsach co 2-3 dzień. I będę tęsknić...
A kiedy wrócisz postaram się załatwić wejściówki na Bajora. A po koncercie wrócimy na pyszną kolację, przeżyjemy ten koncert jeszcze raz... Po naszemu.
Kocham Cię. Kiedyś w końcu to samo ze mnie wypłynie, już jest na samym wierzchu.
Kocham Cię, dzięki Tobie zobaczyłam słońce...
Moje do Ciebie wyznanie zakończę piosenką Dżemu
Chcę ci coś opowiedzieć, ale brakuje słów żeby wyrazić to, co czuję Mogłabym to namalować, lecz nie wymyślił nikt kolorów, które można użyć Napisać mogłabym wiersz, lecz jak odnaleźć rym, który uwielbi imię twoje Na zawsze z tobą być Śnić z tobą twoje sny jak mam ci o tym opowiedzieć Kocham cię już wiem Jedno słowo, cichy szept Kocham cię już wiem jedno słowo, a tyle mieści się...
................................................
Nawet nie wiecie jak bardzo chcę mu to powiedzieć. No, Ania na pewno...
Ta notka, to samo życie. Czucie. To we mnie jest. Zresztą co Wam będę dużo mówić, sami wiecie najlepiej.
Czy się uzależniłam??? Tak!!! Uzależniłam się od Esia. Tylko, żeby to nie poszło w złą stronę... Muszę uważać, przecież kiedyś wróżka powiedziała mi, że będę od mężczyzn uzależniona. A każdy nałóg wykańcza, nawet jeśli jest Miłością. Odpowiednio stosowana nie zaszkodzi, wręcz przeciwnie – powinna wyleczyć ze smutku, żalu, zwątpienia.
Mnie wyleczyła.
Bez Esia słońce nie świeci tak jasno i wysoko, bez niego kawa ma inny smak. Bez niego Michał Bajor nie śpiewa tak przejmująco o „Miłości jego największej” – nasza z Esiem ulubiona piosenka.
„(...)I nic nie powiem jej broń Boże Nie powiem nic umyślnie Dopóki milczę to ją mnożę Gdy wyznam wszystko pryśnie Więc nie wyśpiewam mej miłości Niech nie wie co się dzieje I nieświadoma swej piękności niech w myślach mych pięknieje(...)”
Bez Esia „Walc na tysiąc pas” nie porywa tak cudownie do tańca...
Bo u nas z Esiem to zaczęło się od Bajora właśnie. Ale o tym innym razem, 19 września. (Jeślibym zapomniała to mi przypomnijcie).
Patrzę na zdjęcia. Jakiś spokój do mnie przychodzi. Mniej się boję. Widzę Esia twarz, obok widzę swoją. Uśmiechnięte, szczęśliwe, zakochane. Będę na niego czekać, warto. Będę za nim tęsknić, ale przecież „tęsknić i czekać to prawie to samo pod warunkiem, że tęskniąc się czeka, a czekając tęskni”.
Widzę twoją twarz, wciąż brakuje mi słów... I choć dzisiaj tak daleko nam do siebie, wiem jedno, na pewno zobaczę cię znów.
Szczęśliwej podróży Kochanie!!! Uważaj na siebie, całusek w czółko na dobrą drogę. Wracaj szybko, ja tutaj czekam...