Najnowsze wpisy, strona 75


wrz 10 2004 Upić się.
Komentarze: 7

Piję herbatę o smaku lemonki, jem bułkę z pasztetem (Firmowym marki Profi) i czekam na Esia.

 

Ma przyjechać. Za chwilę, na chwilę, pożegnać się. Tylko „ta chwila” minie bardzo szybko. Boję się jej...

 

Boję się też pożyczyć Esiowi „Samotność...”. chyba znowu wpadam w paranoję...

 

Dzisiaj nie jadę do babci, jutro jadę do A. Jutro też wyjeżdża Esio.

 

Płakać mi się chce, mimo że tym razem to tylko 13 dni. Mimo, ze moja tęsknota dojrzała i mniej się boję to znowu dopadł mnie dołek. Nie wyobrażam sobie dnia bez Esia. Bez jego „Do jutra kochanie” przypieczętowanego całuskiem.

 

Jakoś usycham bez niego..

 

Mam ochotę zamknąć drzwi, zasłonić  żaluzje, otworzyć wino i się upić. Jeszcze zapalić kadzidełko. Żeby było duszno, pijanie i zmysłowo w jakiś sposób.

 

Obudziło się we mnie bardzo wyraźne chciejstwo. Od wczoraj je mam. Chciałabym upić się z Esiem czerwonym winem (koniecznie półwytrawnym) w wannie pełnej gorącej wody i piany. Względnie pod prysznicem z żelem do kąpieli o zmysłowym zapachu lilii wodnej i lawendy. A potem zasnąć w kolorowej pościeli. Po prostu wtulić się w jego gorące od wody i pachnące od piany ciało i zasnąć.  Eh...

 

Trzeba czekać... A tak ciężko, że aż boli.

 

Patrzę na nasze zdjęcia z Kłodzka. Uśmiechnięte, kolorowe, przytulone. Łzy same płyną. A to tylko 13 dni. Ale każdy dzień bez Esia jest niepełnowartościowy. Wiem co pisałam kilka dni temu, ale można to rozbić o kant dupy.

 

DZIEŃ BEZ ESIA JEST NIEPEŁNOWARTOŚCIOWY!!!

 

W głośnikach Edyta Górniak śpiewa, że „choć dzisiaj tak daleko nam do siebie to wiem jedno, na pewno zobaczę cię znów”...

 

Ja też Esia zobaczę. Tylko żeby się nie zmienił po przeczytaniu „Samotności...” – ta książka przecież zmienia, po niej nic nie jest takie samo. Znowu chyba tworzę sobie problemy tam, gdzie ich nie ma.

 

Przedwczoraj szliśmy z Esiem w okolicach Rynku. Minęliśmy klomb z różami.

 

E.: Jakie ładne róże, popatrz Misia jak ładnie wyglądają oświetlone.

Ja: Nie lubię róż. Wolę tulipany... Ale rzeczywiście ładne.

E.: Ojej, przepraszam kochanie a ja ci przed wyjazdem różę przyniosłem...

Ja: Nie masz za co przepraszać. Mam nadzieję, że była od serca – to się liczy...

E.: Była, była moje ty kochanie...

 

Rozczulił mnie. Nie wiem czy był ku temu powód, czy nie, ale mnie rozczulił.

 

Podczas tej samej przechadzki doszliśmy do wniosku, że chłopak podświadomie szuka dziewczyny przypominającej jego matkę, a dziewczyna podświadomie szuka chłopaka podobnego do jej ojca.

Nie wiem czy jestem podobna do mamy Esia (jeśli chodzi o wygląd to moja mama bardziej by pasowała), ani on nie wie czy jest podobny do mojego taty. Jedno się zgadza, stwierdziliśmy to w żartach oczywiście. Mój tata często wyjeżdżał, Esio też. Wyjechał na tak bardzo długo, pobył 2 tygodnie w domu i znowu jedzie. Co z tego, że na 13 dni.

 

Esiątko moje...

 

Uwielbiam te kosmate myśli, które pojawiają się wtedy, kiedy nie powinny. Kiedy chciałoby się dotknąć „inaczej”, a nie można. Taki fajny dreszczyk przeszywa ciało, tylko skupić się jest ciężko na czymkolwiek. A wczoraj w windzie... To była chwila, jazda na 4 piętro, ale kiedy się zbliżył z tym swoim uśmiechem to słowo honoru, że miałam ochotę wcisnąć „Stop”.

 

Oj kosmacisz mi myśli Esiu, kosmacisz.

 

Czasem ciężko zasnąć... Dopiero łzy przynoszą uspokojenie.

 

Gdyby wczoraj nie był samochodem... Kiedy zgrywałam z płyty zdjęcia na twardy dysk mojej zabaweczki stanął za mną. Delikatnie przesuwał palcami po szyi. „Moje ty kochanie...” – szeptał.

Znowu dreszcz, znowu chciejstwo. Wiedziałam, że jeśli się odwrócę, że jeśli wstanę to może już być za późno, może nie być odwrotu. Dlatego siedziałam dalej i tylko bardziej przytuliłam się do niego...

 

Chyba robię się za bardzo intymna...

 

 Upiłabym się winem i kosmatymi myślami. Najchętniej urzeczywistnionymi

 

 

 

 

alexbluessy : :
wrz 09 2004 Marzenie.
Komentarze: 3

Moje... jak to nazwać...??? Marzenie??? Fantazja??? Nie wiem, w każdym razie „to” częściowo się spełniło. Krótko, bo krótko, ale ważne, że w ogóle, prawda???

 

Jeśli chodzi o facetów to kręcą mnie dwie rzeczy. Widok faceta pracującego przy komputerze. Coś w tym jest. Uwielbiam patrzeć na ich wyprostowaną (oni tak jakoś siadają specyficznie przy kompikach) sylwetkę, palce wsparte na myszce albo stukające w klawisze. Drugą rzeczą jest widok faceta prowadzącego samochód.

 

Może to dziwne, ale to mnie kręci. Poza innymi rzeczami rzecz jasna.

 

A dzisiaj miałam okazję być „nakręcona” przez jedno i drugie. Najpierw moje Kochanie sprawdzało coś w Sieci, a potem mogłam patrzeć jak prowadzi samochód. Spokojnie, bez nerwów. Muzyka w radio grała, latarnie świeciły, obok mknęły inne samochody. Jechaliśmy przez zasypiające miasto, czułam się rewelacyjnie. Moje chciejstwo...

 

Popołudnie i wieczór też były bardzo przyjemne. Pojechałam do Esia na pyszne leczo, potem obejrzeliśmy film. Co prawda nie „Godziny” bo coś chodzić u niego nie chciały, ale „Zmruż oczy” obejrzeliśmy bez przeszkód. Udało nam się obejrzeć film!!! Hehehe, wniosek z tego taki, że filmy powinniśmy u Esia oglądać. W międzyczasie przyszedł Ł. coś drukować, pogadaliśmy chwilkę, a wczesnym wieczorem pojechaliśmy do chłopaka K. zgrywać zdjęcia z Kłodzka. przy okazji obejrzeliśmy „I robot” – pełen efektów specjalnych dlatego lepiej oglądać go w kinie.

 

Podwieźliśmy K. do domu, a potem Esio mnie odwiózł. I tu się zaczęła uczta dla moich oczu... Rany, jaki on jest przystojny!!! Przez jeden i drugi film miałam kosmate myśli (Esio chyba też...), ale na myślach się skończyło. Niestety, hehehe. Ale co tam, za 2 tygodnie odbijemy to sobie z nawiązką.

Ten facet na mnie jakoś tak działa... Myśli mi kosmaci, chciejstwa powoduje... Kiedy byliśmy u W. i oglądaliśmy „robota” miałam olbrzymia ochotę szepnąć mu do ucha, tak żeby usłyszał tylko on, „kocham cię...”. Tylko silna wola, u kresu wytrzymałości już, nie pozwoliła mi tego zrobić. Byłoby chyba lekko (a może trochę bardziej) confused.

 

Jakoś nie mogę się pogodzić z myślą, że on wyjeżdża. Mimo, ze to tylko 2 tygodnie. Chce pożyczyć na drogę „Samotność...”. Uprzedziłam lojalnie, że mam tam zaznaczone „moje” cytaty i kilka stron jest pomarszczonych – tak płakałam.

 

Oj Esiu, Mój Ty Esiulku Kochany...

 

Dzisiaj bardzo subtelnie i delikatnie było. Jak mi otworzył drzwi (pierwszy raz udało mi się trafić do właściwej klatki samej – Victory!!!) w samych tylko spodenkach krótkich (na wyjazd specjalnie kupionych) to zamarłam i od razu zachciało mi się w ramionach Esia zostać.

Chciejstwo moje zostało spełnione, tylko, że wyglądało to tak, że Esio Mój Kochany położył się na łóżku z głową na moich kolanach, a moje ramiona mogły się na esiowych oprzeć. Niesamowite uczucie!!!

 

W zasadzie, mimo wszystko, szkoda, że odwiózł mnie autem. W przeciwnym razie nie pisałabym teraz tej notki tylko była w innym świecie. Świecie zmysłów, zapachów i tak dalej. I do rana byłoby mi ciepło... Resztę dopowiedzcie sobie sami. I tylko boli trochę, że trzeba będzie czekać na taką ucztę 2 tygodnie.

 

Esiu!!! „Widzę twoją twarz, wciąż brakuje mi słów...”

 

Jutro jeszcze rano przyjedzie na chwilkę. Tylko na chwilkę niestety.

 

A ja już za nim tęsknię. Jeszcze jutro go zobaczę, jeszcze popatrzę, jeszcze pożegnam, przytulę, a już dzisiaj tęsknię. Ale jakoś inaczej jednak. Bez strachu, bez obaw. To jest „dojrzalsza” tęsknota jeśli można to tak powiedzieć.

 

I wydaje mi się, że „Zmruż oczy” to był film akurat na dziś. Przecież kiedy go nie będzie to wystarczy, że zmrużę oczy i on znowu będzie ze mną, przy mnie. Będę mogła przeżywać minione godziny ciągle na nowo. Aż do jego powrotu.

 

„Kiedy tęsknię zamykam powieki i jesteś...”

 

Kocham cię Esiu!!!

 

 

 

alexbluessy : :
wrz 09 2004 Pewność.
Komentarze: 3

Mam Pewność.

 

KOCHAM KOCHAM KOCHAM

 

Wystarczy, że spojrzę, że dotknę, że poczuję.

 

Tak bardzo chciałabym mu to powiedzieć... Tak bardzo to we mnie siedzi, że któregoś dnia...

 

Włosy umyte, pachnące, mięciutkie. Znaleziona w szafie spódniczka w modną ostatnio kratkę leży wspaniale. Do tego czarna bluzeczka z dekoltem w łódkę i można iść. Na obiad do Esia.

 

......................................

 

Wczoraj było wspaniale. Swoją drogą to kiedy ostatnio tak nie było???

 

Miał przyjść sam, ale jednak K. i W. też wpadli. I bardzo dobrze.

 

Poszłam do kuchni. Esio za mną.

 

E.: Pomogę ci Misia

Ja: W krojeniu ciasta??? Proszę bardzo.

E.: Nie, moja kucharko ja ci towarzystwa dotrzymam

Ja.: Aha... Esiu... Przepraszam cię za wczoraj.

E.: No cos ty kochanie. Daj spokój, przecież nic się nie stało.

Ja.: Ale ja spać nie mogłam bo się gryzłam..

E.: Skarbie niepotrzebnie. Przecież naprawdę nie ma o czym mówić. (całusek) Już dobrze??? Nie gryź się już, oki???

Ja: Oki...

 

(całusek)

 

Pojedliśmy ciasta, popiliśmy piwka, obejrzeliśmy pierwszą połowę meczu i wyszliśmy. Ja i Esio do Rynku, a reszta do domów spać. Chcieliśmy z Esiem potańczyć, ale w mieście totalnie NIC się nie działo, wszędzie pustki. Tylko telewizory przed knajpy powystawiane.

W końcu zdecydowaliśmy się wstąpić do „Za szybą”. Pośmialiśmy się, wypiliśmy po chmielowym trunku i poszliśmy na autobus.

 

Dowiedziałam się, że nie jestem ani Kłopotem, ani Problemem (jak czasem zdarza mi się myśleć) tylko Jego Szczęściem...

 

A potem było chłodne powietrze, ciemny zaułek i ciepło oddechów.

 

Zostałam odprowadzona pod same drzwi, pocałowana na dobranoc i wyściskana też. Na klatce schodowej...

 

Tak bardzo chciałam się do niego przytulić!!! Tak bardzo chciałam go mieć, poczuć bliskość jego ciała... I ten zapach... I to ciepło...

Kiedy wróci z Bułgarii to będzie wino, będą świece, będzie Bajor i będziemy my...

 

A dziś jadę na obiad. Będzie pysznie. Jeszcze w planach są „Godziny” do obejrzenia. Może dziś się uda.

I nieważne, że słońce pojawia się i znika przy czym prawie nie świeci. Nie ważne, ze powiewa chłodny wiatr. Ja mam ochotę kręcić się w kółko. Nawet włączyłam „Pozytywnie” Ha-Dwa-O. Nie moje klimaty zupełnie, ale takie nastrajające pozytywnie. Będę jechać autobusem i śpiewać...

 

Nie potrzebuję słów – wystarczy dotyk ust Tylko bądź Kuszenie twoich rąk Splecionych palców krąg – Tylko bądź Niech noc ukryje nas Zatrzyma w miejscu czas Tylko bądź Muzyka cicho gra Jej echo niesie wiatr A my uśpieni w świetle dnia Nas budzi tylko nocy blask Bo księżyc jest kochankiem Słońce karci nas Zamienię ciszę w szept Zamienię jawę w sen Tylko bądź Oddechem otul mnie Pieszczotą każdy gest Tylko bądź Księżyca srebrny cień Osłoni nas przed dniem Tylko bądź...

 

Tata już dziś wyjeżdża. Niespodziewanie zupełnie bo myślałam, że pojedzie jutro. obaj z T. trochę podnieśli mnie na duchu. Powiedzieli, że władze wydziału/kierunku/uczelni mają obowiązek powiadomić kandydatów o wszystkich możliwych przewidywanych formach rekrutacji. Skoro było tylko o złożeniu dokumentów to nie mam czym się przejmować. Teraz to nie mogą sobie czegoś dodatkowo przeprowadzać, bo byłoby to nie w porządku. Tym bardziej, że to są studia płatne i ciągną z tego niezłą kasę. W sumie to mają chłopaki rację. Siedzą w nauce, są na bieżąco, znają przepisy i wiedzą co władzom uczelni wolno, a co nie.

Zaskoczona trochę jestem bo mieli jechać jutro. Hm, no tak, ale służba nie drużba. Jak się oblało kilka osób to teraz trzeba jechać na powtórkowe egzaminy.

 

Za jakieś półtorej godziny musze wyjść. Na plac 1 Maja potuptam, a stamtąd złapię jakiś autobus do esiowej dzielnicy. Wszystkie drogi tam prowadzą... Już się nie mogę doczekać.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

           

 

 

 

alexbluessy : :
wrz 08 2004 Sonda rozwiąże dylemat.
Komentarze: 7

Hm, no tak... Nie bardzo wiem od czego zacząć. Czy od tego, że dziś znowu wieczorem wychodzę (ciekawe czy zgadniecie z kim???) – zresztą fiesta trwa dzień w dzień od końcowych dni sierpnia. No i GREAT.

 

Zaniosłam dziś dokumenty na filologię. Mam nadzieję, że będzie tak, jak w prasowych i internetowych komunikatach. Czyli, że warunkiem jest złożenie dokumentów. Jeśli będą prowadzić dodatkowe postępowanie kwalifikacyjne to się załamię. Chyba, że pomocny okaże się fakt zdania przeze mnie egzaminu na kierunek pokrewny (ale inna rodzina języków), tyle, że punktów dostałam za mało. Hm... Się okaże.

 

E. podarowała mi nowy katalog AVONu. Już znalazłam kilka fajnych rzeczy. I kto by pomyślał, jeszcze jakiś czas temu, że będę spędzała jakąś godzinę nad kolorowymi stronami (niektórymi pachnącymi – wystarczy potrzeć je nadgarstkiem) zachwalającymi coraz to nowe technologie kosmetyczne. Nikt by tak nie pomyślał bo to nie leżało w mojej naturze. No, ale ludzie się zmieniają...

W każdym razie mam przez ten katalog teraz dylemat.

Dziewczyny, pomocy!!! Jeśli miałybyście do wyboru Odżywczą maseczkę z mango i passiflorą oraz Złuszczającą maseczkę z zieloną herbatą albo białymi winogronami co byście wybrały??? Robię sondę, przewaga którejś maseczki wygrywa i tą zamawiam.

 

Stojąc na przejściu na Grodzkiej naprzeciwko gmachu głównego Uniwersytetu spotkałam koleżankę z liceum. W życiu bym jej nie poznała, tak się zmieniła. Schudła, wyprostowała włosy, zmieniła styl. To nie ta sama osoba. Ona mnie zauważyła i odezwała pierwsza. Dopiero po twarzy (stała odwrócona w drugą stronę) rozpoznałam w niej M. Ona też stwierdziła, ze mnie w pierwszej chwili nie poznała. Tylko moje włosy... Znak rozpoznawczy prawie. Pamiętam, ze w dzień, kiedy wrócił Esio i siedzieliśmy w knajpie jedna z ich znajomych zapytała z którego jestem rocznika i do jakiej szkoły chodziłam. To jej mówię, że rocznik 82, a „czwórkę” kończyłam. Ona była w klasie „b” – nie skojarzyłam jej ani trochę, ale zmieniła się to trzeba przyznać. Świat jest jednak mały. Bo przed wyjazdem Esia (to było tak dawno, ze nie pamiętam czy już o tym pisałam, czy nie) też byliśmy w knajpie i też jedna z ich znajomych okazała się moją znajomą z liceum. Tyle, ze profil klas miałyśmy inny. Ona była chyba filologiczno-humanistyczna, a ja dziennikarska.

Ale M., ta awangardowa M., zmieniła się o 100%. Na korzyść, muszę przyznać.

 

A Esio??? Zadzwonił. Ma mi wysłać zdjęcia z Kłodzka, ale ma jakieś problemy z komputerem. Szkoda... Chociaż prędzej czy później i tak je będę miała. Z grilla nici bo urządzenie mamy tylko pokaźnych gabarytów, a z takim przez całe miasto autobusami i tramwajami tłuc się nie będziemy. Okazało się, że K. i W. nie mają innych planów to zaprosiłam wszystkich do siebie na ciastko i herbatkę (hehehe) – czyli po prostu podwieczorek na balkonie w miłym towarzystwie. Tylko, że do W. dodzwonić nie może się ani Esio, ani jego siostra póki co wobec czego ich dwoje już odpada. Ale Esio powiedział, że on reflektuje na ciach jak najbardziej i tylko mam mu coś zostawić, a kawy być nie musi bo on przecież może napić się herbatki. Tylko zdziwił się, że na pieczenie mi się zebrało.

A ja tylko chciałam przecież...

 

Znowu chciał mi się wymigać od wyjścia gdzieś żeby trochę się poruszać, ale...Już przez telefon chciałam zrobić smutną minkę („jak tam foszku??? Minęła już mojej złośnicy złość???” – usłyszałam na powitanie). Początkowo udawałam, że nie. Ale on nie mógł mi uwierzyć bo w głosie swoim sama słyszałam śmiech i szczerzyłam się do lustra.

No, w każdym razie Esio przypomniał sobie, ze w piątek już ustaliliśmy, że dziś idziemy na Jatki w celu poskakania właśnie. Wobec tego powiedział „Minia, mieliśmy iść to pójdziemy”. Tylko jakiś głos miał niewyraźny... A może tylko takie moje złudzenie.

 

Jak tu nie kochać Esia???

 

Tym bardziej, że kilka dni po przyjeździe mówił, że głupio mu, że przed jego wyjazdem nie poszliśmy do ZOO. Przecież wtedy wszystko się działo na wariackich papierach, ja rozumiem. Inna rzecz, że po przyjeździe też nie dotarliśmy pod bramę Ogrodu Gucwińskich.

Może pewnego dnia...

 

 

 

 

alexbluessy : :
wrz 08 2004 I did it.
Komentarze: 4

A jednak...

 

O 20:07 odebrałam telefon. „Kochanie ja już wychodzę z domku. Do zobaczenia pod Heliosem”.

 

Nie muszę chyba mówić, że odżyłam.

 

A potem śmiałam się, grałam w piłkarzyki (para przeciwko parze – ja i Esio vs. K. i W.). Udało mi się strzelić kilka bramek i chyba nawet wygraliśmy.

 

(W. powiedział, że jestem świetnym materiałem na żonę, K. potwierdziła choć za dobrze się jeszcze nie poznałyśmy, a Esio się uśmiechnął)

 

Dzisiaj wybieramy się na grilla. Nad Odrę albo do W. na działkę. A potem do miasta. A może zaproszę ich do siebie. Zamierzam upiec ciasto. Dla Esia. Z przeprosinami.

 

Co ja takiego zrobiłam???

 

Miałam olbrzymią ochotę potańczyć, ale Esio, który mnie zawsze odwozi do domu musi potem jechać ode mnie 1,5 godziny. Jeśli później wracamy zostaje na noc, ale przyjechał tata (i jeszcze przywiózł ze sobą T., czym mnie trochę wkurzył bo się nie spodziewałam). Esio wykręcał się, że jest zmęczony, że innym razem. Posmutniałam, było mi przykro. Rozumiałam, ale jakoś niewyraźnie mi było. On przepraszał, przytulał... Nawet po schodach na przystanek tramwajowy mnie wniósł.

 

W żartach powiedziałam, że w sobotę się zabawię. Esio pyta z kim, a ja odpowiadam, że z „tym drugim”.

 

On: To jest jakiś drugi???

Ja: Jest...

On: To jeśli jest to mi powiedz...

Ja: Jest. Nazywa się Asia, mieszka w Jelczu-Laskowicach i znam „go” od początku liceum

On: Kochanie to trzeba było tak od razu...

 

My czasem sobie żartujemy, że jest „ten drugi” i „ta druga”. Ale to są tylko niewinne żarty, takie przekomarzanie się. Nie ma „drugiej” i nie ma „drugiego”.

 

A potem... On nazywał mnie „foszkiem kochanym” z racji na to, jaką miałam minę na wieść o tym, że nie potańczę. To było udawane... Udawane i dziecinne. Przeprosiłam, w odpowiedzi usłyszałam, że nic się nie stało, a słowa zostały przypieczętowane całuskiem.

 

Ale i tak mi głupio. Trudno było mi zasnąć. I nie tylko dlatego, że tata chrapał. Jak ja chciałam wtulić się w ciało Eśka!!! Myśli różne chodziły...

Tym bardziej, że dostałam smsa: „Wyruszyłem w stronę domku. Buziolki kochanie. Dziękuję za wieczór”...

 

Zapłakałam w poduszkę.

 

I wszystko dlatego, że Kocham. Tak bardzo, że to aż boli. Zdałam sobie z tego sprawę kiedy wczoraj siedziałam i czekałam już prawie bez nadziei na telefon Esia. Czemu jak człowiek Kocha to robi takie głupie rzeczy??? Czemu mówi bez sensu??? Przecież można w ten sposób zranić bardzo głęboko...

 

Dlatego ciasto upiekę. I przypieczętuję całuskiem.

 

 

 

alexbluessy : :