... gdyby wszystkie poranki mogły tak wyglądać Eljot. Parująca Prima Rumba z odrobiną gryczanego miodu i mleczka w kubku, grahamka z białym serkiem na talerzyku, za oknem jesienna pogoda, w radio Fleedwood Mac.
Rewelacja, sielanka, i coś jeszcze w tym rodzaju.
Wiesz, w tej chwili mało istotny wydaje mi się fakt, że czeka mnie wieczorem poważna rozmowa z Mamą. Wczoraj trochę się z nią i z Tatą posprzeczałam, muszę w końcu powiedzieć co i jak bo dłużej nie mogę. Za bardzo się męczę. Mam nadzieję, że zrozumieją. Rzecz jasna nie wspomnę nic o modellingowej firmie...
Ah, Aniele Mój!!! Wczoraj dzwoniłyśmy tam z E. Powiedziałyśmy, że to już przestało nas bawić ta zabawa w kotka i myszkę i że chcemy umowę rozwiązać i że chcemy zwrotu kasy. Na to oni, że w ciągu dwóch tygodniu dostaniemy list z siedziby głównej. Zobaczmy, przynajmniej mamy dwa tygodnie wolne od chodzenia do Rynku.
... jeszcze tylko tłumaczenie dla M. musze poprawić. Mimo, że mam tego multimedialnego tłumacza to i tak sama muszę się pogłowić bo on jakieś masło maślane wymyśla. Gdyby nie to, że sprawa jest pilna sama bym to zrobiła bo teraz to spędzę drugie tyle na nadawaniu tekstowi jako takiego kształtu. W sensie merytorycznym oczywiście. Eh...
A swoją drogą to taka praca tłumacza bardzo mi się podoba. Siedzisz sobie w cieplutkim domku, muzyczka gra, herbatka pobudza szare komórki, za oknem plucha, a ty możesz sobie stukać w klawiaturkę... To chyba coś dla mnie. Tylko tło dla pracy nieco inne bym widziała...
(to „tło” jutro, a może nawet dziś wieczorem powinno być już we Wrocławiu. Wczoraj mi napisało, że bardzo za mną tęskni i żywi gorącą nadzieję, że ja za nim chociaż trochę też.. Hm, ja jestem córką swojego ojca – dwutygodniowe wyjazdy przestały robić na mnie wrażenie już dawno (czyżby???), co nie zmienia faktu, że tęsknię jak cholera tyle, że mu o tym nie powiedziałam.)
Ty wiesz, że się nawet wyspałam??? Bardzo to dziwne zważywszy, że położyłam się w napromieniowanym od komputera pokoju, rozdrażniona rozmową z Mamą i ogólnie jakaś podenerwowana. A tu proszę, obudziłam się przed 7 co mi się przecież ostatnio nie zdarzało i poczułam się jakbym zaraz miała iść od szkoły.
Ha, nawet zatęskniłam za czasami, kiedy musiałam wstawać o 6 żeby dojechać na 8 do liceum. Szczególnie za wstawaniem w taką jesienno – zimową pogodę. Ale Ci się podopieczna trafiła, co??? Hehehe... A jak jeszcze wyszłam do sklepu po bułki to poczułam się jakbym naprawdę zaraz miała iść na lekcje. Taka pogoda fajna, taki nastrój jesienny...
No, może masz rację... Może rzeczywiście jak naprawdę przyjdzie mi wstawać dzień w dzień tak wcześnie to mi się zdanie zmieni bardzo szybko, ale póki co jestem zdania, że jesienne poranki pachnące kawą i brzmiące głosem radiowych spikerów mają w sobie jakiś urok. I to wcale nie mały.
... żeby tak jeszcze nie budzić się samej to w ogóle byłby raj.
(Eljot!!! Wynocha od komputera, pasjansa poukładasz sobie jak wyjdę do miasta. Na razie mam robotę, już Cię tu nie ma!!!)
... nie wierzyłam, że to działa. W sumie reklama dźwignią handlu, ale jednak te żele pod prysznic AVONu działają. Pobudzają i wyciszają jak trzeba. Wczoraj E. znowu mi przyniosła kolejne zamówienie, chyba największe jak dotąd. W każdym razie ten „Divine time” ma taki zmysłowy czerwony kolor, a jeszcze bardziej zmysłowo pachnie jaśminem i dziką różą. Mmmm... Dzisiaj sobie jeszcze kupię olejek zapachowy i będę się relaksować, rozluźniać. Od kilku tygodni żyję w ciągłym napięciu coś mi się należy chyba.
... a ta różowa gąbka, czerwoność i zmysłowy zapach „Divine time” nadają się w sam raz do...
Aj, co Ty robisz???!!! Nie rzucaj we mnie poduszką Eljot, za co to??? Zrobiłam się naughty girl, ale dobrze mi z tym, wiesz??? I nic Tobie do tego. Nie ważne, że jesteś Moim Aniołem Stróżem, ale wszystko w granicach normy i zdrowego rozsądku, right??? No to się zgadzamy. Great.
... bo ja to się ostatnio jakaś inna zrobiłam. Na pewno Esio ma z tym sporo wspólnego. Wydaje mi się, że bardziej wiem, czego chcę i czego potrzebuję. Nie wiem czy stałam się dojrzalsza, z tym to bym raczej polemizowała, ale na pewno jestem bardziej świadoma. Cokolwiek to znaczy.
I wiesz... kiedyś nie zwracałam na to uwagi, nie było to dla nie ważne jak wyglądam. Wiedziałam, że mogę się podobać i pewnie się podobam facetom, ale jakoś mi to zwisało. A teraz wręcz przeciwnie. Jak się jakiś obejrzy na ulicy czy odprowadzi nie wzrokiem przechodzę z uśmiechem satysfakcji na twarzy. I co najważniejsze, chyba już nie spuszczam wzroku, bardziej pewnie patrzę przed siebie. I z tego jestem najbardziej dumna.
I nie krępuję się już samej siebie. Kiedyś było nie do pomyślenia, że mogłabym paradować w samym ręczniku po (nawet pustym) mieszkaniu. Teraz, zresztą zauważyłeś pewnie, w ręczniku czy bieliźnie nie ma znaczenia. Tańczę, stoję kilkanaście (!!!) minut przed szafą, ćwiczę nie przejmując się, że ludzie z domu naprzeciwko mogą wszystko widzieć. Hehehhe, jestem kobietą wyzwoloną... (???). A wiesz co jest najlepsze??? Że mnie to bawi, że daje mi energię pozytywną, że jestem sobą, że mam z tego radość...
... hm, i zmysłowość nawet samotnych wieczorów odkrywam kiedy zasłaniam żaluzje, włączam muzykę jakąś kołyszącą, balsam mi kakaowo pachnie, a ja sobie tańczę po pokoju.
A Esio??? Hm, wiesz co on powiedział na tą moją bluzkę w różowo – czarne paseczki??? Bo wiesz ona taki trochę głębszy dekolt ma, a ja ją kupiłam jak on był jeszcze w Londynie i zobaczył ją dopiero po powrocie. A jak ją zobaczył to powiedział, że on nie wie czy powinnam ją nosić bo będę facetów prowokować. Zazdrosny jaki, czy co?? Ale to miłe...
A ja mam nadzieję, że niedługo będą te świece i sałatka i zapiekanka i wino i zmysłowa muzyka. I że będzie ciepło, blisko i w ogóle... Aż się do tych moich kosmatek uśmiecham, wiesz??? Coraz bardziej je lubię, są coraz bardziej moje.
Moja kuzynka się wczoraj wyraziła olbrzymie zdziwienie, że dopuszczam w ogóle myśl o romantycznej kolacji z Ukochanym połączonej ze śniadaniem. Ale ona jest, no nie wiem jak ją określić... Może ona nie ma potrzeby czegoś takiego. Zawsze była bardziej męska, taka babo-chłop. No racja, ostatnio trochę się ukobieciła, co nie zmienia faktu, ze nadal więcej w niej faceta niż kobiety. Może u nich jest odwrotnie, może w jej chłopaku jest więcej kobiety niż faceta... Hmmm... Zresztą co mi do tego., to ich sprawa.
... a ja odkryłam w sobie potrzebę podobania się, jakiegoś uwodzenia... Zresztą wiesz Aniele Mój, świetna jest piosenka Meredith Brooks. Poczekaj, gdzieś ją mam na jakiejś płycie. O!!!
[„I’m a bitch, I’m a lover I’m a child I’m a mother I’m a sinner I’m a saint I do not feel ashamed I’m your hell I’m your dream I’m nothing in between…”]
… w każdej z nas tkwi dziecko, grzesznica, anioł, dziwka itepe.
Hm, i prawda jest taka, że jak w środku czujesz się dobrze, jak sam się sobie podobasz to podobasz się też ludziom, chcą z tobą przebywać. Od dawna znałam tą prawdę, ale dopiero od jakiegoś czasu się co do niej upewniam. Dlatego zamierzam nad sobą jeszcze bardziej pracować, ulepszać swój środek, rozwijać pasje już zaczęte, poznawać nowe. Ambitne plany...
...a może najpierw powinnam wyprostować wszystkie zakręty, które się nagle potworzyły. Od nich powinnam zacząć. Chociaż z drugiej strony jak będę się uśmiechać, działać energicznie to będę w stanie dużo załatwić i przyjdzie mi to łatwiej. It’s easy to say but hard to do... Ale postaram się, mam Ciebie, wiarę mam, dam radę.
KAŻDEGO DNIA WSTAJE SŁOŃCE!!!
...................................................
... ja pierdolę, Eljot!!! Jestem studentką pierwszego roku wieczorowej filologii rosyjskiej Uniwersytetu Wrocławskiego. Widziałam listę, mam numer trzynasty!!! SZCZĘŚLIWA TRZYNASTKA!!!
Idę pić.
...zresztą już sama nie wiem co robić. Czy pić, czy skakać z radości czy raczej wycałować każdego napotkanego. Hm, oczywiście jeszcze trzeba zapłacić czesne, 1700 złotych. Eh, ale to już może tata jakoś załatwi, żeby na raty mu rozłożyli. Chociaż najważniejsze, że jestem na liście.
I pomyśleć, że poszłam tam zupełnie bez nadziei, pewna, że zabiorę dokumenty. A tu taka niesamowita surprise!!! Do czterech razy sztuka!!! Nie wierzę, nie wierzę, nie wierzę. A już byłam pewna, że przyjdzie mi wkuwać myśl polityczną czy coś równie ciekawego, jednak będę panią FILOLOG. Kurcze, może w końcu zła passa się skończyła, co Eljot??? A jeszcze we wtorek przywożą rzeczy nowi współlokatorzy. Boję się mówić, że może wszystko zaczyna się prostować, żeby nie zapeszyć. Ale takie przeczucie mnie nie opuszcza. Obym się nie myliła Aniele, obym się nie myliła. Tfu, tfu, tfu!!!
... i pogoda taka jesienna, deszcz nie jest zdecydowany – padać, czy nie padać. Ludzie chodzą ulicami przemoknięci, mokrzy, szarzy... A ja mam ochotę skakać i śpiewać i Bóg wie co jeszcze. Idę pić... Esio tylko prosił żebym trochę sił zostawiła na wypicie z nim. Dla niego zawsze!!! I sałatka będzie, i zapiekanka i jeszcze coś. Boże...
Cholera jasna Aniele Mój, nie wiem, nie wiem jak mam jeszcze wyrazić swoją radość.
Naprawdę.
„zamknięta w sobie szukałam ucieczki bałam się wyjść bałam się chcieć...” A tu proszę... O rany!!! Próbowałam dodzwonić się do Taty, ale ma jakieś spotkanie czy coś i nie ma go w Instytucie, ale jak się pojawi to sekretarka mu powie żeby do mnie natychmiast zadzwonił.
[O, właśnie skończyłam z nim rozmawiać... Powiedział, że zadzwoni do pani dyrektor i zobaczy co da się zrobić. Ufff.. Teraz tylko jeszcze rozmowa z Mamą na temat mieszkania... Ale może w ogólnej radości będzie wyrozumiała.]
Rany, ciekawe co mnie jeszcze dziś czeka.
Jedno jest pewne „jedyną porażką jest przestać próbować”, jak napisał Og Mandino w swojej książce. Za czwartym razem się udało. Co z tego, że na studia płatne i wieczorowe. Ale na Uniwersytet we Wrocławiu!!! Bez pomocy „z zewnątrz” mi się udało. A przecież było gorąco, przecież dzisiaj wzięłam teczkę żeby dokumenty zabrać. Okazało się, że raczej muszę jeszcze jeden donieść – dowód wpłaty.
[Przecież jeszcze poprawiając dziś rano tłumaczenie dla M. byłam przekonana, że już raczej marne mam szanse na zostanie translatorem. Nigdy nie mów nigdy... ]
O raju!!!
.............................................
Popatrz, za oknem deszcz siąpi, a w domku ciepło, Kelly Rowland nastraja bardzo pozytywnie, zaraz zrobimy sobie pysznego kalafiora.
... i jeszcze ten nowy zapach, który wczoraj przyszedł z moim zamówieniem tak cudnie pachnie. E. miała rację kiedy namawiała mnie na roletkę PUR BLANKA zamiast damskiego PASSION DANCE. Ten drugi wolę zdecydowanie w męskim wydaniu, zresztą już Ci kiedyś chyba o tym mówiłam, nie??? A ta, którą mi teraz pachnie ręka przypomina mi zapach mojej Mamy. Jej szaliki i płaszczyki tym pachniały. Albo czymś bardzo, ale to bardzo, podobnym. Taki bezpieczny zapach, dający poczucie, że nie jest się samym, że jest normalnie. Powrót do czasów mieszkania z rodzinką??? Być może.
A pałeczka z kategorii imbirowo – grapefruitowej (też AVON oczywiście) przypomina mi wiosnę. Najbardziej dzień, kiedy ją otworzyłam i pierwszy raz powąchałam. Taki słoneczny, ciepły zapach. Wczoraj, kiedy ją odkręciłam wróciłam na chwilę do tamtego dania kiedy siedzieliśmy z grupą czekając na zajęcia. Nie pamiętam już jakie. Pamiętam za to, że świeciło wtedy słońce, a po zajęciach miałam spotkać się z Esiem. To był któryś kwietnia... Rany, ale ten czas szybko leci, prawda??? To już tyle go upłynęło...
[poczekaj momencik, pójdę wstawię kalafiora bo z tej radości to się bardzo głodna poczułam]
... oj, chyba zapomniałam Ci powiedzieć, że Mój Brat Kochany zapowiedział się na połowę października. Jego przyjaciel z naszego osiedla zaprosił go na osiemnastkę, a P. chce przyjechać z dziewczyną (???). Cóż, najwyżej zostawię go pod okiem chłopaków, a sama pójdę nocować do Esia. Zresztą jest jeszcze trochę czasu.
... dzisiaj jest taki NIE – zwykły dzień dlatego chcę zadbać o swoje Zmysły. Dla nich te żele AVONu, dla nich nowe perfumy. Dla nich odpowiednio dobrana muzyka w kolumnach. Bo jak z nimi (Zmysłami) wszystko dobrze, i ja od razu lepiej się czuję. bardziej rozluźniona i pełniejsza energii. A poza tym wydaje mi się, że zasłużyliśmy na duże ciacho. Co Ty na to Eljot, hm???
[A kiedy wstaje dzień budzą się jak ty Nadzieje, które wciąż mają dobre sny Zielone oczy przecierają i przeciągają się jak kot Czy w złotym łóżku śpisz czy pod mostem gdzieś Na ławce w parku czy w puchu białych rzęs Te same budzą cię nadzieje i zaraz w ucho szepczą ci
DZISIAJ BĘDZIE DOBRY DZIEŃ DZISIJA BĘDZIE DOBRY DZIEŃ PRZESTAŃ JUŻ SIĘ JEŻYĆ I PRZEŻYJ TEN PIĘKNY DZIEŃ DZISIAJ BĘDZIE DOBRY DZIEŃ DZISIAJ BĘDZIE DOBRY DZIEŃ WYSUŃ NOS SPOD KOŁDRY DZIEŃ DOBRY – TO GŁOS NADZIEI TWEJ
I dzień zaczyna się, ale co za pech Ryżową szczotką spraw ciągle pieści cię I myślisz sobie – oj nadziejo już ja wygarnę ci przed snem A gdy nastaje noc wściekasz się już mniej Nadzieje smacznie śpią – jak tu budzić je? Nadzieje przecież wcześnie wstają Skoro świt już brzmi ich głos...
DZISIAJ BĘDZIE DOBRY DZIEŃ...]
Warto wierzyć, KAŻDEGO DNIA WSTAJE SŁOŃCE. A to miał być kolejny (nie)zwykły dzień...