Archiwum wrzesień 2004, strona 1


wrz 26 2004 Dedykacja.
Komentarze: 7

... rany, ja kiedyś przez tego Mojego Chłopaka albo padnę ze śmiechu albo... już sama nie wiem. Bo chodzi o to, że on jest bardzo ciekawy adresu mojego Bloga, o którym wie, ale adresu rzecz jasna nie pozna nigdy. Chyba, że przyjdzie mi przedwcześnie umrzeć to wtedy, na łożu śmierci, zawołam go do siebie i w tajemnicy powiem co i jak ma zrobić żeby mnie w tej Globalnej Wiosce odnaleźć.

 

Jakieś dziwne żarty się mnie imają...

 

Ale wiesz Anioł, rozchodzi się o to, że mój serwis blogowy ogłosił konkurs na najlepszego Bloga. Nagrodą jest wydanie go w formie książki. Nie liczę na zbyt wiele, ale się zgłosiłam. Zawsze lubiłam pisać, noszę się przecież z napisaniem przewodników, a poza tym  nie ma nic ten, kto nie ryzykuje, right???

 

... skąd Esio wie o konkursie??? A bo na gadu dałam opis, że swoje pisanie zgłosiłam. To nagle Moje Kochanie mi wiadomość przesłało z prośbą o adres. Język mu pokazałam, a on na to, że chce przeczytać i że mam wygrać. Na to ja, że jak wygram (co jest very mało prawdopodobne bo jest o wiele więcej lepszych blogów) to mu nawet specjalną dedykację spłodzę. A on mi, że teraz mam mu wysłać dedykację.

Z adresem bloga.

 

Hehehe. Ma ten Mój Esio Kochany poczucie humoru, oj ma. Ale i tak go lubię. Bardzo...

 

... no, nawet trochę więcej niż bardzo go lubię...

 

 

 

alexbluessy : :
wrz 26 2004 Cudownie mi!!!
Komentarze: 5

Nie wiem od czego zacząć Aniele... Cudownie mi po prostu. Nadal boję się to powiedzieć z całą pewnością i pełnym przekonaniem, ale chyba w końcu powoli zaczyna mi się droga prostować.

 

Esio przyjechał w piątek wieczorem. Opalony, stęskniony, jeszcze bardziej Mój. Tylko głupio wyszło bo mieliśmy razem odprowadzić Ł. do autobusu, ale źle odczytałam esiowego smsa i nie dotarłam na czas. Wysłałam pożegnalną wiadomość z Sieci, ale to nie to samo. Nic to, trudno...

 

... powiedział, że przyjedzie do mnie, a mi ciągle ta sałatka po głowie chodziła, wiesz, i ja poszłam do Leclerca po wino do niej. Żebym nie skłamała, ale spędziłam na alkoholowym stoisku jakieś pół godziny. W końcu znalazłam pół słodkie hiszpańskie wino nadające się do owocowych sałatek. Potem poszłam do szkoły turystyki spotkać się dyrektorką. Wystawiła mi taki list polecający, że szczęka mi opadła bo nie sądziłam, że tak byłam odbierana. Licencjat mogę robić w Nysie... Esio mnie namawia, dużo prawdy jest w tym, co mówi. Co prawda opłata wpisowa to 500 złotych, a ja do środy muszę mieć 1700 na studia, ale Esio powiedział, że w razie czego to przecież on może mi te pięć stów pożyczyć, oddam jak będę mogła. Prześpię się z problemem, podzwonię jutro jeszcze do innych szkół i zobaczę.

 

No w każdym razie jak przyszłam do domu to byłam śpiąca i zmęczona. Usmażyłam kilka cynamonowych naleśników i poszłam spać. A tu nagle wyczułam jakieś „ciało obce” za sobą. To Esiulek przyszedł. Zapalił światło, przytulił się, pocałował i powiedział „cześć kochanie”. Obudziłam się...

 

Opowiedziałam mu co się ze mną działo przez te dwa tygodnie. Nie pominęłam tego, że miałam ochotę najeść się tabletek nasennych a potem je popić jakimś dobrym winem. Kiedy to usłyszał powiedział, że mam nawet mu takich rzeczy nie mówić, a jeśli jeszcze kiedykolwiek miałabym „ochotę” na coś takiego to mam palcem wskazującym popukać się w czoło, albo zrobić baranka uderzając głową w ścianę.

 

... zjedliśmy naleśniki, otworzyliśmy wino, które przyniósł. Czerwone wytrawne – takie, jakie oboje lubimy najbardziej. Część wypiliśmy w pokoju, potem przenieśliśmy się na balkon. Razem z kadzidełkiem (ylang ylang) świeczką (czekoladową) i drugą butelką wina (białego, które miało być do sałatki). Siedzieliśmy i rozmawialiśmy. mimo chłodu było mi ciepło. I taki romantyzm się unosił, jakby coś obiecywał... Ale nic się nie wydarzyło. Prawie nic... Zamiast Symfonii było Preludium. Natalie Cole w odtwarzaczu wprawiała w genialny nastrój, wino (jak nigdy poszły dwie butelki) lekko szumiało w głowie, w pokoju unosił się zapach eterycznego olejku (cynamon).

I to Ciepło, ta Bliskość, ten Zapach i ten Dotyk...

 

... pierwszy raz od dłuższego czasu się wyspałam. Jakbym wiedziała, że już nic złego nie może mi się stać. Czułam się bezpiecznie.

Wcześnie rano musieliśmy wstać bo Esio musiał odstawić rodzicom samochód, a ja musiałam iść do B. Tak nagle zadzwoniła, czy nie mogłabym przyjść bo nie ma z kim dzieci zostawić bo nagle jej zajęcia na uczelni wyskoczyły. Mogłam. Z Esiem i tak byłam umówiona na popołudnie.

 

Wychodząc z domu zdecydowałam, że zrobię tą sałatkę. Po drodze kupiłam owoce i bitą śmietanę. Wzięłam też „Samotność...”. Przy winie i sałatce fajnie by się czytało.

 

Ale poczekaj Anioł, od początku.

 

B. mnie wyściskała, mały T. powiedział, że za mną tęsknił, a K. ograł w Monopol. Tak minęło mi kilka godzin. Gdyby tylko nie wpadł bez zapowiedzi były mąż B... To taki wampir energetyczny, na szczęście niedługo po nim przyszła B. i mogłam w końcu jechać do Esia na obiad.

Ale mi pyszności przygotował, wiesz??? Kotlecik mielony, kasza gryczana, sosik z warzyw i rosół. A potem razem robiliśmy sałatkę. To znaczy on miał zająć się winogronami i bitą śmietaną, a ja resztą owoców. Wiesz, ananas, brzoskwinie i te sprawy. Ale okazało się, że nie ma mleka. Więc Moje Kochanie poszło do sklepu, przy okazji wyprowadziło pieska na spacer. A ja stałam w oknie, kroiłam owoce i patrzyłam na zapłakane deszczem osiedle Esia. I jakoś tak mi się zrobiło... Sama nie wiem jak nazwać to uczucie. W pokoju dobiegały dźwięki jakiegoś serialu, którego i tak nikt nie oglądał, ale który wprowadzał jakiś taki domowy nastrój. Deszcz za oknem, sałatka i to, że byłam sama z Esiem przez kilka godzin do powrotu jego siostry spowodował coś, czego chyba jeszcze nie powinnam czuć. A wiesz o czym mówię???

Pewnie, że wiesz. mam na myśli to, że najchętniej bym z tej kuchni nie wychodziła. Było mi tak ciepło, rodzinnie i esiowo mi było. Deser wstawiliśmy do lodówki, a sami włączyliśmy sobie Santanę. Jak dobrze było potańczyć z nim, a potem tak po prostu leżeć i czuć.

 

... a potem wyszliśmy do osiedlowej knajpki. I tam mu wszystko powiedziałam. Że to nie jest tak, że ja mam różowo bo to bo tamto, że są wieczory kiedy wyję w poduszkę, że jestem psychicznie zmęczona. I przez chwile miałam ochotę się rozpłakać. Ale nie zrobiłam tego. potem, już w domu, wypiliśmy trochę wina, porozmawialiśmy zasnęliśmy. I znowu się wyspałam. I znowu było Preludium i znowu było mi ciepło i bezpiecznie.

 

I za każdym razem mam ochotę mu powiedzieć te Słowa Dwa. I każdego dnia bardziej odkrywam w nim wewnętrzną potrzebę ciepła, bliskości i uczucia. Też bezpieczeństwa. I chcę mu to dać. Bardzo. Każdego dnia bardziej odkrywam jego wewnętrzne ciepło i pewien rodzaj wrażliwości.

Kocham coraz bardziej po prostu. I chcę mu TO w końcu powiedzieć. Jak mam to zrobić Eljot, co???

 

... obudził mnie delikatnymi pocałunkami. Jak dobrze było się wtulić w jego silne ramiona i pooddychać jego zapachem. Jak dobrze było poczuć jego szczecinkę na swoim policzku... Przyniósł mi do łóżka kawę i sałatkę owocową, a potem przytuleni słuchaliśmy „Śniadania z Moniką Olejnik” w Zetce. Mogłam tak leżeć do południa...

 

... a potem było śniadanie. I drukowanie kopert. I w końcu trzeba było się rozstać. Na jakieś 30 godzin, bo jutro przed 20 się zobaczymy. całe 30 godzin. Dopiero jutro... Ja tak bardzo tęsknię. Wczoraj się dowiedziałam, że jestem ze złota z nie z tytanu i że on wszystko dla mnie zrobi. Ja wiem, ze faceci to świetni aktorzy, ale chcę wierzyć i wierzę, że Esio nie gra... Pół roku razem jesteśmy... Każdego dnia bardziej, mocniej go potrzebuje i tęsknię. Nie miałam ochoty wychodzić dziś od niego. Było mi tak dobrze, tak bezpiecznie i ciepło.

 

On został z „Samotnością...”. Prosił, żeby mu zostawić bo chce przeczytać. Prosił, a ja uległam. Teraz nie wiem czy dobrze zrobiłam. Boję się. Boję się, bo po tej książce nic nie jest takie samo. Ale może zależy od czytelnika. Od jego wrażliwości, egzaltacji, od tego czy czyta dla czytania czy czyta bo chce, bo coś w tym znajduje swojego. Może powinnam zadzwonić i powiedzieć, że nie chcę żeby to czytał??? Jak myślisz Eljot, co???

 

... hm, jak dzisiaj leżeliśmy poprosił żebym mu trochę o „Samotności...” opowiedziała. Kiedy skończyłam powiedział, że on będzie moim Eljotem, a ja jego aniołem (którym podobno już jestem). I w tej Książce, która jest teraz u Esia jest brudnopis mojego listu do autora „Samotności...”. Ja w tym liście napisałam, co czułam, że chciałabym żeby ktoś nauczył mnie kochać i co jest według mnie najbardziej zmysłową rzeczą. To już Ci kiedyś mówiłam, że upicie się czerwonym winem z facetem w wannie pełnej gorącej wody i pachnącej piany. I jestem więcej niż pewna, że on ten list przeczyta. O ile już tego nie zrobił... Tęsknię za nim Eljot, tak bardzo tęsknię. A przecież za 27 godzin go zobaczę. I zasnę w jego ramionach silnych, męskich i pachnących. Bo jego ciało coraz bardziej mnie kusi i pociąga. I pojawiają się mocniejsze niż zwykle (to znaczy kiedy go nie ma) kosmatki i chciejstwa.

 

Boję się tego uczucia Aniele. Już dzisiaj byłam tak blisko powiedzenia Tych Słów, ale się powstrzymałam. Jak zwykle zresztą.

 

... wiesz, na dobrą sprawę to kłębi się tego tyle we mnie, że nawet nie wiem jak mam Ci o tym opowiedzieć. Zaraz będę płakać. Mimo, że wiem, ze będzie dobrze. Jakoś irracjonalnie, ale wiem. A może to tylko przykrycie dla strachu co będzie jak on skończy czytać Książkę???

Już sama nie wiem Aniele Mój.

 

Wiem, że chcę mu TO powiedzieć. Ale słów mi brakuje, zupełnie jak w piosence Dżemu. I jutro chcę być dla niego najpiękniejsza (co z tego, że on oprócz delikatnych pocałunków budzi mnie słowami „moja śliczna królewna”). Założę różową bluzeczkę, czarne spodnie i takież same wysokie kozaki. I skropię perfumami, które on tak bardzo lubi. I będę się śmiać, będę tańczyć i będę szczęśliwa. Cały czas jestem. Chcę krzyczeć na cały głos aż do zachrypnięcia „Kocham Cię, Esiu!!!”

 

... a potem wrócimy do domu. Wykąpiemy się z fioletowym żelem AVONu (lilia wodna i lawenda), włączymy Natalie Cole, zapalimy świece. I zatańczę. Przynajmniej ja... I zaśpiewam „Blue velvet”, który od kilku dni nie wychodzi mi z głowy. I będzie CUDOWNIE!!!

A 30 września jest Dzień Chłopaka. i jeśli nic Esiowi nie wyskoczy zaproszę go na zapiekankę makaronową. Znowu powie, że go rozpieszczam. Wczoraj, przy sałatce tak stwierdził. Ale mi to sprawia przyjemność, co ja na to poradzę.

 

Plany na jutro??? Najpierw muszę dotrwać do jutra. Umówiłam się z E. Pójdziemy do AVONu bo ona coś tam musi załatwić, a potem pochodzimy po mieście. Wrócę do domu, odświeżę, przebiorę i wyjdę.

Oby do jutra Aniele, oby do jutra.

 

A możesz tak zrobić żeby on zrozumiał to „Dwa razy pod obojczyk, dwa razy w kierunku rozmówcy”??? Przecież to takie proste...

 

 

 

alexbluessy : :
wrz 23 2004 Warto wierzyć!!!
Komentarze: 13

... gdyby wszystkie poranki mogły tak wyglądać Eljot. Parująca Prima Rumba z odrobiną gryczanego miodu i mleczka w kubku, grahamka z białym serkiem na talerzyku, za oknem jesienna pogoda, w radio Fleedwood Mac.

Rewelacja, sielanka, i coś jeszcze w tym rodzaju.

 

Wiesz, w tej chwili mało istotny wydaje mi się fakt, że czeka mnie wieczorem poważna rozmowa z Mamą. Wczoraj trochę się z nią i z Tatą posprzeczałam, muszę w końcu powiedzieć co i jak bo dłużej nie mogę. Za bardzo się męczę. Mam nadzieję, że zrozumieją. Rzecz jasna nie wspomnę nic o modellingowej firmie...

 

Ah, Aniele Mój!!! Wczoraj dzwoniłyśmy tam z E. Powiedziałyśmy, że to już przestało nas bawić ta zabawa w kotka i myszkę i że chcemy umowę rozwiązać i że chcemy zwrotu kasy. Na to oni, że w ciągu dwóch tygodniu dostaniemy list z siedziby głównej. Zobaczmy, przynajmniej mamy dwa tygodnie wolne od chodzenia do Rynku.

 

... jeszcze tylko tłumaczenie dla M. musze poprawić. Mimo, że mam tego multimedialnego tłumacza to i tak sama muszę się pogłowić bo on jakieś masło maślane wymyśla. Gdyby nie to, że sprawa jest pilna sama bym to zrobiła bo teraz to spędzę drugie tyle na nadawaniu tekstowi jako takiego kształtu. W sensie merytorycznym oczywiście. Eh...

A swoją drogą to taka praca tłumacza bardzo mi się podoba. Siedzisz sobie w cieplutkim domku, muzyczka gra, herbatka pobudza szare komórki, za oknem plucha, a ty możesz sobie stukać w klawiaturkę... To chyba coś dla mnie. Tylko tło dla pracy nieco inne bym widziała...

 

(to „tło” jutro, a może nawet dziś wieczorem powinno być już we Wrocławiu. Wczoraj mi napisało, że bardzo za mną tęskni i żywi gorącą nadzieję, że ja za nim chociaż trochę też.. Hm, ja jestem córką swojego ojca – dwutygodniowe wyjazdy przestały robić na mnie wrażenie już dawno (czyżby???), co nie zmienia faktu, że tęsknię jak cholera tyle, że mu o tym nie powiedziałam.)

 

Ty wiesz, że się nawet wyspałam??? Bardzo to dziwne zważywszy, że położyłam się w napromieniowanym od komputera pokoju, rozdrażniona rozmową z Mamą i ogólnie jakaś podenerwowana. A tu proszę, obudziłam się przed 7 co mi się przecież ostatnio nie zdarzało i poczułam się jakbym zaraz miała iść od szkoły.

Ha, nawet zatęskniłam za czasami, kiedy musiałam wstawać o 6 żeby dojechać na 8 do liceum. Szczególnie za wstawaniem w taką jesienno – zimową pogodę. Ale Ci się podopieczna trafiła, co??? Hehehe... A jak jeszcze wyszłam do sklepu po bułki to poczułam się jakbym naprawdę zaraz miała iść na lekcje. Taka pogoda fajna, taki nastrój jesienny...

No, może masz rację... Może rzeczywiście jak naprawdę przyjdzie mi wstawać dzień w dzień tak wcześnie to mi się zdanie zmieni bardzo szybko, ale póki co jestem zdania, że jesienne poranki pachnące kawą i brzmiące głosem radiowych spikerów mają w sobie jakiś urok. I to wcale nie mały.

 

... żeby tak jeszcze nie budzić się samej to w ogóle byłby raj.

 

(Eljot!!! Wynocha od komputera, pasjansa poukładasz sobie jak wyjdę do miasta. Na razie mam robotę, już Cię tu nie ma!!!)

 

... nie wierzyłam, że to działa. W sumie reklama dźwignią handlu, ale jednak te żele pod prysznic AVONu działają. Pobudzają i wyciszają jak trzeba. Wczoraj E. znowu mi przyniosła kolejne zamówienie, chyba największe jak dotąd. W każdym razie ten „Divine time” ma taki zmysłowy czerwony kolor, a jeszcze bardziej zmysłowo pachnie jaśminem i dziką różą. Mmmm... Dzisiaj sobie jeszcze kupię olejek zapachowy i będę się relaksować, rozluźniać. Od kilku tygodni żyję w ciągłym napięciu coś mi się należy chyba.

 

... a ta różowa gąbka, czerwoność i zmysłowy zapach „Divine time” nadają się w sam raz do...

Aj, co Ty robisz???!!! Nie rzucaj we mnie poduszką Eljot, za co to??? Zrobiłam się naughty girl, ale dobrze mi z tym, wiesz??? I nic Tobie do tego. Nie ważne, że jesteś Moim Aniołem Stróżem, ale wszystko w granicach normy i zdrowego rozsądku, right??? No to się zgadzamy. Great.

 

... bo ja to się ostatnio jakaś inna zrobiłam. Na pewno Esio ma z tym sporo wspólnego. Wydaje mi się, że bardziej wiem, czego chcę i czego potrzebuję. Nie wiem czy stałam się dojrzalsza, z tym to bym raczej polemizowała, ale na pewno jestem bardziej świadoma. Cokolwiek to znaczy.

I wiesz... kiedyś nie zwracałam na to uwagi, nie  było to dla nie ważne jak wyglądam. Wiedziałam, że mogę się podobać i pewnie się podobam facetom, ale jakoś mi to zwisało. A teraz wręcz przeciwnie. Jak się jakiś obejrzy na ulicy czy odprowadzi nie wzrokiem przechodzę z uśmiechem satysfakcji na twarzy. I co najważniejsze, chyba już nie spuszczam wzroku, bardziej pewnie patrzę przed siebie. I z tego jestem najbardziej dumna.

I nie krępuję się już samej siebie. Kiedyś było nie do pomyślenia, że mogłabym paradować w samym ręczniku po (nawet pustym) mieszkaniu. Teraz, zresztą zauważyłeś pewnie, w ręczniku czy bieliźnie nie ma znaczenia. Tańczę, stoję kilkanaście (!!!) minut przed szafą, ćwiczę nie przejmując się, że ludzie z domu naprzeciwko mogą wszystko widzieć. Hehehhe, jestem kobietą wyzwoloną... (???). A wiesz co jest najlepsze??? Że mnie to bawi, że daje mi energię pozytywną, że jestem sobą, że mam z tego radość...

 

... hm, i zmysłowość nawet samotnych wieczorów odkrywam kiedy zasłaniam żaluzje, włączam muzykę jakąś kołyszącą, balsam mi kakaowo pachnie, a ja sobie tańczę po pokoju.

A Esio??? Hm, wiesz co on powiedział na tą moją bluzkę w różowo – czarne paseczki??? Bo wiesz ona taki trochę głębszy dekolt ma, a ja ją kupiłam jak on był jeszcze w Londynie i zobaczył ją dopiero po powrocie. A jak ją zobaczył to powiedział, że on nie wie czy powinnam ją nosić bo będę facetów prowokować. Zazdrosny jaki, czy co?? Ale to miłe...

 

A ja mam nadzieję, że niedługo będą te świece i sałatka i zapiekanka i wino i zmysłowa muzyka.  I że będzie ciepło, blisko i w ogóle... Aż się do tych moich kosmatek uśmiecham, wiesz??? Coraz bardziej je lubię, są coraz bardziej moje.

Moja kuzynka się wczoraj wyraziła olbrzymie zdziwienie, że dopuszczam w ogóle myśl o romantycznej kolacji z Ukochanym połączonej ze śniadaniem. Ale ona jest, no nie wiem jak ją określić... Może ona nie ma potrzeby czegoś takiego. Zawsze była bardziej męska, taka babo-chłop. No racja, ostatnio trochę się ukobieciła, co nie zmienia faktu, ze nadal więcej w niej faceta niż kobiety. Może u nich jest odwrotnie, może w jej chłopaku jest więcej kobiety niż faceta... Hmmm... Zresztą co mi do tego., to ich sprawa.

 

... a ja odkryłam w sobie potrzebę podobania się, jakiegoś uwodzenia... Zresztą wiesz Aniele Mój, świetna jest piosenka Meredith Brooks. Poczekaj, gdzieś ją mam na jakiejś płycie. O!!!

 

[„I’m a bitch, I’m a lover I’m a child I’m a mother I’m a sinner I’m a saint I do not feel ashamed I’m your hell I’m your dream I’m nothing in between…”]

 

… w każdej z nas tkwi dziecko, grzesznica, anioł, dziwka itepe.

 

Hm, i prawda jest taka, że jak w środku czujesz się dobrze, jak sam się sobie podobasz to podobasz się też ludziom, chcą z tobą przebywać. Od dawna znałam tą prawdę, ale dopiero od jakiegoś czasu się co do niej upewniam. Dlatego zamierzam nad sobą jeszcze bardziej pracować, ulepszać swój środek, rozwijać pasje już zaczęte, poznawać nowe. Ambitne plany...

...a może najpierw powinnam wyprostować wszystkie zakręty, które się nagle potworzyły. Od nich powinnam zacząć. Chociaż z drugiej strony jak będę się uśmiechać, działać energicznie to będę w stanie dużo załatwić i przyjdzie mi to łatwiej. It’s easy to say but hard to do... Ale postaram się, mam Ciebie, wiarę mam, dam radę.

 

KAŻDEGO DNIA WSTAJE SŁOŃCE!!!

 

...................................................

 

... ja pierdolę, Eljot!!! Jestem studentką pierwszego roku wieczorowej filologii rosyjskiej Uniwersytetu Wrocławskiego. Widziałam listę, mam numer trzynasty!!! SZCZĘŚLIWA TRZYNASTKA!!!

 

Idę pić.

 

...zresztą już sama nie wiem co robić. Czy pić, czy skakać z radości czy raczej wycałować każdego napotkanego. Hm, oczywiście jeszcze trzeba zapłacić czesne, 1700 złotych. Eh, ale to już może tata jakoś załatwi, żeby na raty mu rozłożyli. Chociaż najważniejsze, że jestem na liście.

 

I pomyśleć, że poszłam tam zupełnie bez nadziei, pewna, że zabiorę dokumenty. A tu taka niesamowita surprise!!! Do czterech razy sztuka!!!  Nie wierzę, nie wierzę, nie wierzę. A już byłam pewna, że przyjdzie mi wkuwać myśl polityczną czy coś równie ciekawego, jednak będę panią FILOLOG. Kurcze, może w końcu zła passa się skończyła, co Eljot??? A jeszcze we wtorek przywożą rzeczy nowi współlokatorzy. Boję się mówić, że może wszystko zaczyna się prostować, żeby nie zapeszyć. Ale takie przeczucie mnie nie opuszcza. Obym się nie myliła Aniele, obym się nie myliła. Tfu, tfu, tfu!!!

 

... i pogoda taka jesienna, deszcz nie jest zdecydowany – padać, czy nie padać. Ludzie chodzą ulicami przemoknięci, mokrzy, szarzy... A ja mam ochotę skakać i śpiewać i Bóg wie co jeszcze. Idę pić... Esio tylko prosił żebym trochę sił zostawiła na wypicie z nim. Dla niego zawsze!!! I sałatka będzie, i zapiekanka i jeszcze coś. Boże...

 

Cholera jasna Aniele Mój, nie wiem, nie wiem jak mam jeszcze wyrazić swoją radość.

 

Naprawdę.

 

„zamknięta w sobie szukałam ucieczki bałam się wyjść bałam się chcieć...” A tu proszę... O rany!!! Próbowałam dodzwonić się do Taty, ale ma jakieś spotkanie czy coś i nie ma go w Instytucie, ale jak się pojawi to sekretarka mu powie żeby do mnie natychmiast zadzwonił.

 

[O, właśnie skończyłam z nim rozmawiać... Powiedział, że zadzwoni do pani dyrektor i zobaczy co da się zrobić. Ufff.. Teraz tylko jeszcze rozmowa z Mamą na temat mieszkania... Ale może w ogólnej radości będzie wyrozumiała.]

 

Rany, ciekawe co mnie jeszcze dziś czeka.

Jedno jest pewne „jedyną porażką jest przestać próbować”, jak napisał Og Mandino w swojej książce. Za czwartym razem się udało. Co z tego, że na studia płatne i wieczorowe. Ale na Uniwersytet we Wrocławiu!!! Bez pomocy „z zewnątrz” mi się udało. A przecież było gorąco, przecież dzisiaj wzięłam teczkę żeby dokumenty zabrać. Okazało się, że raczej muszę jeszcze jeden donieść – dowód wpłaty.

 

[Przecież jeszcze poprawiając dziś rano tłumaczenie dla M. byłam przekonana, że już raczej marne mam szanse na zostanie translatorem. Nigdy nie mów nigdy... ]

 

O raju!!!

.............................................

 

Popatrz, za oknem deszcz siąpi, a w domku ciepło, Kelly Rowland nastraja bardzo pozytywnie, zaraz zrobimy sobie pysznego kalafiora.

 

... i jeszcze ten nowy zapach, który wczoraj przyszedł z moim zamówieniem tak cudnie pachnie. E. miała rację kiedy namawiała mnie na roletkę PUR BLANKA zamiast damskiego PASSION DANCE. Ten drugi wolę zdecydowanie w męskim wydaniu, zresztą już Ci kiedyś chyba o tym mówiłam, nie??? A ta, którą mi teraz pachnie ręka przypomina mi zapach mojej Mamy. Jej szaliki i płaszczyki tym pachniały. Albo czymś bardzo, ale to bardzo, podobnym. Taki bezpieczny zapach, dający poczucie, że nie jest się samym, że jest normalnie. Powrót do czasów mieszkania z rodzinką??? Być może.

 

A pałeczka z kategorii imbirowo – grapefruitowej (też AVON oczywiście) przypomina mi wiosnę. Najbardziej dzień, kiedy ją otworzyłam i pierwszy raz powąchałam. Taki słoneczny, ciepły zapach. Wczoraj, kiedy ją odkręciłam wróciłam na chwilę do tamtego dania kiedy siedzieliśmy z grupą czekając na zajęcia. Nie pamiętam już jakie. Pamiętam za to, że świeciło wtedy słońce, a po zajęciach miałam spotkać się z Esiem. To był któryś kwietnia... Rany, ale ten czas szybko leci, prawda??? To już tyle go upłynęło...

 

[poczekaj momencik, pójdę wstawię kalafiora bo z tej radości to się bardzo głodna poczułam]

 

... oj, chyba zapomniałam Ci powiedzieć, że Mój Brat Kochany zapowiedział się na połowę października. Jego przyjaciel z naszego osiedla zaprosił go na osiemnastkę, a P. chce przyjechać z dziewczyną (???). Cóż, najwyżej zostawię go pod okiem chłopaków, a sama pójdę nocować do Esia. Zresztą jest jeszcze trochę czasu.

 

... dzisiaj jest taki NIE – zwykły dzień dlatego chcę zadbać o swoje Zmysły. Dla nich te żele AVONu, dla nich nowe perfumy. Dla nich odpowiednio dobrana muzyka w kolumnach. Bo jak z nimi (Zmysłami) wszystko dobrze, i ja od razu lepiej się czuję. bardziej rozluźniona i pełniejsza energii. A poza tym wydaje mi się, że zasłużyliśmy na duże ciacho. Co Ty na to Eljot, hm???

 

[A kiedy wstaje dzień budzą się jak ty  Nadzieje, które wciąż mają dobre sny Zielone oczy przecierają i przeciągają się jak kot Czy w złotym łóżku śpisz czy pod mostem gdzieś Na ławce w parku czy w puchu białych rzęs Te same budzą cię nadzieje i zaraz w ucho szepczą ci

DZISIAJ BĘDZIE DOBRY DZIEŃ DZISIJA BĘDZIE DOBRY DZIEŃ PRZESTAŃ JUŻ SIĘ JEŻYĆ I PRZEŻYJ TEN PIĘKNY DZIEŃ DZISIAJ BĘDZIE DOBRY DZIEŃ DZISIAJ BĘDZIE DOBRY DZIEŃ WYSUŃ NOS SPOD KOŁDRY DZIEŃ DOBRY – TO GŁOS NADZIEI TWEJ

I dzień zaczyna się, ale co za pech Ryżową szczotką spraw ciągle pieści cię I myślisz sobie – oj nadziejo już ja wygarnę ci przed snem A gdy nastaje noc wściekasz się już mniej Nadzieje smacznie śpią – jak tu budzić je? Nadzieje przecież wcześnie wstają Skoro świt już brzmi ich głos...

DZISIAJ BĘDZIE DOBRY DZIEŃ...]

 

Warto wierzyć, KAŻDEGO DNIA WSTAJE SŁOŃCE. A to miał być kolejny (nie)zwykły dzień...

 

 

 

 

alexbluessy : :
wrz 21 2004 Kosmatkowa Symfonia.
Komentarze: 4

Dawnych mistyków ludzkiej duszy pieśń

Księżyca ciemna strona

Słońce zabija na raty nas w nadfiolecie

Schodami do nieba zacząłem się piąć

Tam nie ma autostrady

Myślę o tobie, a ptakiem jest myśl zbytek słów

Me światy są obce bez nocy i dnia

Tam wiersze z obłędu powstają

Lecz póki tu jestem, proszę

Kochaj mnie, dotykaj mnie

 

Dotykaj delikatnie, bezszelestnie ciepłem palców

Dotykaj aksamitnie, rzęs pokłonem nie przestawaj

Dotykaj całowaniem i oddechem tak, jak lubisz

Dotykaj smugą włosów niby muślin bólowi zadaj ból

 

Kochaniem samotność można wypić do dna, choć to trudne

Miłość prawdziwą daje tylko Bóg i zrozumienie

Wszędzie Go szukam, dla Niego chcę żyć

Wbrew potępieniom

Tęsknię za ciszą bezludnych wysp dzikich plaż(...)

 

Wiem, że chcesz wspólnych snów – dam ci je

Nie bój się, nie bój się

Dziwne jest piękne wciąż twierdzę tak gorsząc dewotów

Na urodziny sam sobie dziś dam znak pokoju

Kochaniem samotność można wypić do dna, choć to trudne

Więc więcej nic nie mów tylko kochaj mnie, dotykaj mnie [T. Żółtko]

 

... ta piosenka najlepiej oddaje stan, w jakim się znalazłam. Zdałam sobie sprawę, po raz pierwszy chyba tak naprawdę – do bólu bym powiedziała, że jedyne, czego teraz chcę to Kochać i być Kochaną. A resztą jakoś się ułoży...

 

To ta „Ukochana”, której użył mogła tak podziałać. Poza tym muzyka, zasłonięte żaluzje, firanki, które pokojowi nadają taki bardzo cosy charakter, odgłos padającego deszczu, zapach mojego kakaowego balsamu do ciała i wyobrażenie...

 

... wyobrażenie tego, co mogłoby się stać gdyby tu był Esio. Aż mnie coś ścisnęło w żołądku.

 

... idź już Aniele. Moje kosmatki są tak mocne, że nic tu po Tobie. Mam ochotę zatopić się w tym stanie. W tym czekaniu i w tej radości, ze już niedługo... Takie czekanie na coś, co się w końcu dopełni.

Hm...

 

Wiesz, z jakiejś mojej wewnętrznej radości i tego, co mnie wypełnia i przepełnia przeczytałam wszystkie e-maile jakie dostałam od Esia, kiedy był w Londynie. Wróciły tamte chwile, łza się zakręciła z tego jego pisania i z tego, ze to już za mną/nami. Dlatego wiem, że wszystko inne się ułoży, najważniejsze to kochać i być kochanym. Wtedy masz ochotę i siłę żeby walczyć i boksować się z życiem.

 

... tak się jakoś zrobiło... On jest coraz bliżej, a ja chcę coraz bardziej wyrzucić z siebie te dwa słowa. Bo wiesz, to ciężko jest czuć jak one wyrywają się na wolność, ale wiedząc jednocześnie, że nie można, że się nie powinno. A przecież to jest Esio, Mój Esio...

i te kosmatki, coraz bardziej natarczywe, nie dające spokoju. Moje myśli, pogłębiające się w okolicach wieczorno – nocnych. No ja wiem, że on tez myśli, że czeka... To była nasza wspólna decyzja, wiesz przecież. Ale dłużej tak nie można. Bo to czekanie i nasze chciejstwa nas zjedzą w końcu.

 

... i będzie walc na tysiąc pas... Hm, raczej koncert złożony ze specjalnych instrumentów. Symfonia...

 

... Nasza Kosmatkowa Symfonia.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

alexbluessy : :
wrz 21 2004 I tylko ramion brak.
Komentarze: 1

... i wygląda na to, że jesień mamy Eljot. Cudowny deszczyk stuka w szyby, kołysząca muzyczka w głośnikach, herbatka z miodem w kubku (esiowym of course).. I tylko ciepłych ramion Esia brak.

 

I już się rozmarzam Aniele Mój. Widzę siebie w cieplusim różowym golfiku, z kubkiem grzanego wina, słyszę krople deszczu na szybkie, a koło siebie czuje Esia. Jego zapach i jego bliskość. I ciepło mi... I jak dobrze...

 

... na okoliczność w końcu jesiennej pogody włączyłam sobie płytkę, której już dawno (albo jeszcze dawniej) nie słuchałam. Dobrze, że kiedyś tam wpadłam na pomysł, żeby ją przegrać. Teraz A. (wiesz, mieszkała ze mną w zeszłym roku) się wyprowadziła, kontaktu też z nią nie mam więc nie miałabym dostępu to płytek. A tak... Mmmm... Moim zdaniem nadają się na imprezę w większym gronie, na dwuosobowe spotkanie ze świecami przy dobrym jedzonku i winku, albo na samotne słuchanie ze wspominaniem.

 

Widzisz Eljot, nawet wygląd tablicy korkowej zmieniłam na bardziej jesienny. I great. Tak fajnie pasuje do tej włoskiej muzyczki. Bo ja mogę słuchać la musica italiana pod warunkiem, że nie jest to z gatunku italo disco.

Moja to bardziej się nadaje do samochodu. Wieczór, oświetlone ulice, muzyka w odtwarzaczu i jazda. Nie ważne gdzie, ważne z kim. Hm, ja to bym do Sopotu pojechała. Tak mi się zachciało jak przeglądałam zdjęcia i pocztówki. Gdyby nie wyjazd Esia pewnie wylądowałabym tam w maju... Eh... No w każdym razie miałabym ochotę przejść się molem, powdychać świeżego powietrza...

 

... no tak i już kosmatki się przyplątały. I słońce jak na złość wychodzi. I cały mój jesienny nastrój szlag trafił.

I znowu jak pomyślę tylko to mam ochotę krzyczeć (standardowo napisać też) „kocham, kocham, kocham” i śmieję się sama do siebie, motylki trzepoczą się jak oszalałe, a mnie coś od środka rozrywa. I w ogóle gdybym mogła to bym wyszła na spotkanie autokaru. A Ty mnie Anioł lepiej powstrzymaj bo jeszcze to zrobię. Swoją drogą ciekawe dokąd bym doszła...

 

(do granicy miasta pewnie...)

 

....................................................

 

Iiiiiii... ale ślicznego smska dostałam!!! No zupełnie się dziś wiadomości ze Złotych Piasków nie spodziewałam, a tu taka surprise Eljot. Zresztą czekaj, przeczytam Ci...

„Kochanie, już po opalaniu jestem i zaraz idę do miasta po winko dla mojej Ukochanej (czyli mnie, dopisek mój co by wątpliwości nie było hehehe). Mam nadzieję, że będzie Ci smakować. Buziaki gorące i namiętne...”. Hm, nie wiem co się kryło pod kropeczkami tylko. Co prawda ostatnio schowała się tam Miłość, więc mam prawo przypuszczać, że tym razem także.

 

... rany, ale speeda dostałam. Od razu odpisałam, że na pewno winko będzie pyszne. I niech on się zatroszczy o winko, a ja coś upichcę bo mi na pichcenie się zebrało. Kokieteryjnie pominęłam fakt, że to specjalnie dla niego ma być. Dodatek w postaci Michała Bajora i innych (z płyty oczywiście) pominęłam.

Kurcze, nawet firanki z tej radości powiesiłam, jak widzisz. Jakoś tak inaczej się w pokoju zrobiło, nie sądzisz??? I ten „Walc na tysiąc pas” jak brzmi...

 

...ojej!!! Ale mi się kręci w głowie...!!!

 

[W pierwszym takcie walca jesteś sama lecz uśmiechasz się już W pierwszym takcie walca jestem sam lecz wiem, że ty jesteś tuż Paryż sam rytm walca odmierza I uczucia moje i twe Paryż sam równiutko odmierza I cichutko powiada mi że To jest walc na trzy pas Co tę zaletę ma Ma tę zaletę że nie śpieszy się ma czas i nie ponagla nas To jest walc na cztery pas tańczony znacznie mniej Tańczony znacznie mniej lecz równy w gracji swej walcowi na trzy pas A już po chwili to jest walc na dwadzieścia pas To walc naprawdę pyszny Znacznie bardziej niż, daleko bardziej niż ten biedny walc na trzy A już po chwili to jest walc na sto pas I na ulicznym skrzyżowaniu białe brzozy nucą go w paryskiej nocy dni A już po chwili to walc na tysiąc pas Walc, który dopadł czas i tysiąc pytań zgadł co trzeba zrobić by znów mieć dwadzieścia lat To walc na tysiąc pas to walc, który dopadł czas i śpiewa naszym dniom, że już budować czas miłości jasny dom No a w drugim takcie walca płyniesz już w ramionach mych i W drugim takcie tego walca ze mną liczysz w głos raz, dwa, trzy (...) No a w trzecim takcie walca przybył ktoś – tym kimś miłość jest W trzecim takcie tego walca troje nas tańczy po balu kres Paryż sam równiutko odmierza i w tym rytmie serca nam drżą Paryż sam rytm walca odmierza Z nami radość wyśpiewać chce swą...]

 

... wiem, wiem, wiem. Inne piosenki Bajora bardziej oddają miłość, ale ta jest taka porywająca. I tak optymistycznie mnie naładowała. Wiem, ze mogę wszystko. I już nawet nie chodzi o to wino, ale o sam fakt istnienia Esia w moim życiu.

 

... bo to ważne jest, taka świadomość, że masz koło siebie Ukochaną osobę. Zastanawiam się tylko dlaczego jak to powiedziałam mojej kuzynce to zaprzeczyła. Przecież jest z tym swoim chłopakiem od kilku lat, mieszkają razem (z babcią pod jednym dachem!!!), to jak ona może mówić, że nie jest ważne poczucie, że ktoś bliski jest. Bez sensu, ja tego nie rozumiem Aniele. No chyba, że oni są razem tylko dla rodziny, a tak naprawdę każde ma już inną ścieżkę. Zresztą co mnie to obchodzi, mi sama świadomość, że jest Esio dodaje energii, sprawia, że chce mi się chcieć. I to jest GREAT, absolutnie GREAT!!!

I jeszcze ten walc tak porywa do tańca...

 

I nie ważne, że A. mnie trochę zdołowała bo zaczęła mówić o politologii, że jakie to ja mam problemy z tym dostaniem się na studia i w ogóle, że mogłam już zaraz po maturze i nie dostaniu się na anglistykę iść na wieczorowe albo zaoczne. Na to jej powiedziałam, że nie mam ochoty o tym gadać bo jestem tematem najzwyczajniej zmęczona, a poza tym to żadnej decyzji nie żałuję. Tak miało być po prostu.

 

...  gdyby potoczyło się inaczej to z tamtym to nie poznałabym takich i innych osób, nie znalazłabym nowych ścieżek i rozwiązań, byłabym innym człowiekiem. Niczego nie żałuję... Wiadomo, trochę przykro jest, że rówieśnicy już kończą studia, a ja dopiero je zaczynam i to jeszcze nie takie, o jakich marzę.

Ale, Aniele Mój, jestem pewna, rozumiesz, PEWNA JESTEM, że kiedyś los mi to wynagrodzi – i tak na moje wyjdzie. Trzeba szukać pozytywnych stron życia bo inaczej idzie się załamać.

 

ALWAYS LOOK ON THE BRIGHT SIDE OF LIFE... Możesz być ze mnie dumny Eljot, w końcu zaczynam traktować tą “prawdę” jako coś swojego. I dobrze mi ztym, kurcze bardzo dobrze!!! 

 

Dlatego niech moja kuzynka twierdzi, że „życie jest brutalne” – pewnie, że jest, ale trzeba właśnie dać mu kopa w tyłek i pokazać, ze jest się sprytniejszym. Słońce wstaje każdego dnia...

 

... ufff, ale się naprodukowałam. Aż mi w gardle zaschło.

 

... ale żeby skończyć. To chyba naprawdę jest tak, że Twój Szef gra z ludźmi w szachy. Robi ruch a potem patrzy jak my na to zareagujemy. On nie chce źle, jak kiedyś ktoś słusznie powiedział,: nawet jak zrobimy jakąś strasznie głupią i niewygodną dla nas rzecz to On tak to odwróci, ze będzie dla nas jak najlepiej. Oj, aż mi się łezka w oku zakręciła.

 

(... ale świeżość zalatuje od tych firanek, niech przez jesień i zimę wiszą. Przytulniej i cieplej będzie...)

 

A w ogóle to nie rozumiem A. Niby ma tego swojego chłopaka, niby jest zakochana i w ogóle, ale jakaś taka bez czucia mi się wydaje. O! Ty wiesz o co się pokłócili??? No wtedy, kiedy mówiłam Ci, ze smsa od niej dostałam. Bo mojej drogiej koleżance nie spodobało się to, że A. przyszedł do niej bez zapowiedzi i został „tylko” (???!!!) dwie godziny. Ja cię kręcę, bez sensu zupełnie. Jakby mi Esio wpadł bez zapowiedzi choćby na dwie godzinki to bym go uściskała jak nigdy chyba. No może masz rację, są ludzie i są ludzie. Może ja „przeżywam Esia” bardziej. Może mam potrzebę mówienia o nim, o tym co i jak między nami, A. może wręcz przeciwnie. Hm... Ale ani zdjęcia u niej nie widziałam, ani specjalnie o nim nie mówi, a O Esiu za bardzo słuchać nie chce.

Ty, a może ona w jakiś sposób zazdrosna jest, jak myślisz??? Dobra, głupia jestem, to znaczy głupio myślę...

 

... aj, tylko nie potrzebnie o tych studiach moich nieszczęsnych zaczęła. Ale cóż, cała A. Nie będę się przejmować póki co bo jutro czy pojutrze może się okazać, że mnie jednak na tą rosyjską przyjęli.  Ale byłyby jaja...

Hm, tylko ci moi nowi bracia-współlokatorzy coś się nie odzywają, a chcieli we wrześniu część rzeczy przywozić. No wiem, że jeszcze trochę czasu do października jest, ale troszeczkę się niepokoję.

 

(Spokojnie Ola, spokojnie. Będzie dobrze, dobrze będzie i już. )

 

... przepraszam, że się tak wydzieram imitując śpiew, ale jakoś mnie wzięło. Pamiętasz jak kiedyś Dziadek R. chciał ze mnie kościelną chórzystkę zrobić??? Ale ja wtedy byłam przerażona. No jak to czym??? Tym, że miałabym stanąć obok Dziadka na chórze kościółka i śpiewać do jego gry. Brrr... Słuch to mam, ale głosu już mi Bozia poskąpiła. No, Dziadek mówi, że jest dobrze. Ostatecznie kończył Konserwatorium to chyba wie, co mówi. Moja Mama owszem, soprano – alt czy jakoś tak, a ja i Mój Kochany Brat tylko słuch dostaliśmy w spadku. Hm, chociaż kto wie, może jakby ktoś nad moim głosem popracował... (Dziadek R. mówił, że byłoby dobrze)

Ale dziś mam ochotę sobie pośpiewać czy Ci się to podoba czy nie. Bajor, Młynarski czy Ozzy to już nie ważne. Miłość we mnie śpiewa i ja razem z nią radość wyśpiewać chcę swą.

 

... a póki co, zobacz Eljot, wiatr tak cudownie wyje za oknem, zaraz będzie padał kojący deszczyk, włączę sobie relaksującą muzyczkę, I tylko ciepłych ramion brak...

 

 

 

 

alexbluessy : :