Archiwum wrzesień 2004, strona 2


wrz 20 2004 Takie tam.
Komentarze: 3

Rany, Aniele, co to był za spacer. Najlepsze są zrywy, fakt. Fajnie, że E. dała się wyciągnąć z domu i też poszła. Tylko nie wiem co się dzieje bo ostatnio ciągle głodna chodzę. Chociaż nie... wróć, to nie jest głód. Ja po prostu zajadam stres. Nie bardzo mi się to podoba Eljot...

 

Poszłam tylko na spacerek, a wróciłam z czosnkowo-koperkowym twarożkiem (kupowanym na wagę, a nie w pudełeczku), sałatką śledziową i śląską kiełbaską. A wcześniej pożarłam jeszcze pączka.

 

Jak tak dalej pójdzie to będę gruba, zbrzydnę i Esio mnie zostawi.

 

... hm, w takiej sytuacji należałoby poważnie zastanowić się nad tą owocową sałatką (chociaż to akurat zdrowe jest) i zapiekanką (tysiące kalorii... ale jakie pyszne...). Ale szczerze wątpię by coś z tego (po)myślenia wyszło. Dlaczego??? A no dlatego, że napisałam Eśkowi, że z koncertu nici i tak dalej. W ostatniej chwili przypomniało mi się, że dziś na TV4 o 21:45 jest świetny film -„Pociąg życia”, zaraz po „U Pana Boga za piecem” jak dla mnie. To napisałam Esiowi, że w zamian za Bajora film nagrywam. A on odpisał. Odpisał mimo, ze pisał wczoraj i przedwczoraj, a miał pisać co 2-3 dzień. I dowiedziałam się, że miło jest „mnie czytać” i że on bardzo się z tego filmu cieszy i że będzie super wieczór.

 

Czyli kolacja ze śniadaniem inaczej mówiąc.

 

... jak ja dzisiaj szłam tymi wałami do Mostu Trzebnickiego to już widziałam jak tą samą trase przemierzam za rękę z Esiem. Wolno, w kierunku E. Leclerca, gdzie zaopatrzymy się w to i owo potrzebne do sałatki z zapiekanką. A potem zobaczyłam jak sobie wracamy i już się jedzonka nie możemy doczekać.

 

... a zaraz potem miałam ochotę kupić butelkę wina i w samotności ją wypić. A potem przyszły do mnie kosmatki, nawet teraz je pod brzuchem czuję.

czy Ty rozumiesz coś z mojej gadaniny Eljot??? Przyznam Ci się, że ja nie bardzo poza tym, że chcę być już blisko Esia. Chlip...

 

Hm, przynajmniej jak wróci to mnie na tyle skutecznie odstresuje, że będę mniej jeść. Mówisz, że ja i tak nic nie jem??? Eljot, Aniele Mój, co Ty gadasz??? Jak nic nie jem??? Rano bułeczka z pasztetem, potem słodka z budyniem, potem czekoladowa Princessa i takiż sam deser (chemia spożywcza), następna bułeczka z pomidorkiem, pączek i na koniec bułeczka z czosnkowo-koperkowym twarożkiem. To jest według Ciebie nic??? Dobry kawał, ale jakoś mnie nie rozbawił, wiesz???

Nie mniej znowu zacznę żyć tylko miłością. Bo teraz oprócz niej to żyję jeszcze zmartwieniami, a one psują mi jadłospis. Hm...

 

... już się nie mogę doczekać powrotu Esia. Moje kosmatki też nie mogą. Oj nie poznajesz Ty swojej podopiecznej, nie poznajesz, co Eljot??? Zmieniłam się, wiem. Ale chyba na lepsze. Tylko żebym na stare lata nie stała się wyrachowaną, zimną, cyniczną, zgnuśniałą suką. Trochę, mam wrażenie, idę w tym kierunku. Szkoda by było, mówiąc nieskromnie...

 

Jutro koło południa wpada A., zobaczymy jak tam sytuacja się rozwija z jej chłopakiem. A w środę idę z E. walczyć z firmą modellingową. Normalnie jak już pojawiam się w tamtych okolicach to dostaję skrętu jelit. Bez sensu, ale nie poddamy się. będziemy uparte, stanowcze, upierdliwe do granic możliwości, ale wywalczymy co nasze i już. A w ogóle to E. przekazała mi smutną wiadomość. Wobec tego, że się zagapiła i przegapiła terminy nie dostane swojego ubiegłego zamówienia z AVONu. Szkoda, bo liczyłam na żel do kąpieli z gadżetem i krem do twarzy. Hm, w środę dostane to, co zamówiłam ostatnio. Ale może w następnym katalogu uda mi się zamówić to, czego nie dostałam teraz. Ah, kurcze zaraz się zamotam.

 

... Eljot... a może ja mam bulimię, co??? Bo normalnie straszną mam ochotę na jeszcze jedną kanapeczkę z tym pysznym twarożkiem. Ale z drugiej strony sumienia mówi mi, że lepiej nie. Jak nie, to nie.

(ymmmmmmm....... jaka ta sałatka śledziowa pyszna!!! Jak wybiorę się w tamtym kierunku z Esiem to koniecznie muszę jeszcze jej sobie kupić. A on niech żałuje, skoro nie je śledzi. Mniam!!!)

 

I po tym optymistycznym akcencie idę Eljot do łazienki, wszak zaraz film się zacznie.

 

 

alexbluessy : :
wrz 20 2004 Coś o czymś bez czegoś.
Komentarze: 1

... a Ty znowu zdziwiony jesteś Eljot. Co tym razem, hm??? No dobra, jak nic to nic. Ty chyba lepiej wiesz.

 

Rozdrażniona dzisiaj jestem. Z samego rana obudził mnie sms od E., której się nagle przypomniało, że dziś wpaść nie może bo ma kurs jazdy. Zaraz potem odezwała się A. z pytaniem czy będę jutro w domu bo jak będzie we Wrocławiu to wpadłaby do mnie. W domu będę, niech wpada. Dziewczyna pokłóciła się z facetem, trzeba wysłuchać, doradzić w razie potrzeby. Hm, no mam tylko nadzieję, że nie posprzeczali się z mojego powodu... Czemu tak by miało być??? Bo widzisz Aniele Mój, po moim od A. wyjeździe jej chłopak stwierdził, że ją buntuję i ze to wszystko przez to, że we Wrocławiu mieszkam. I w ogóle jeśli mam problemy to nie musze się wyżywać ja jego kolegach (???!!!). Nie bardzo rozumiem o co mu chodziło, ale nie wnikam. Prawdę mówiąc zwisa mi co on o mnie myśli, a martwi to jak traktuje moją bądź co bądź dobrą koleżankę. Przyjaciółkę prawie.

 

... po wiadomości od E. już bym nie zasnęła więc wstałam i z kubkiem kawy kręciłam się po mieszkanku psiocząc na współlokatora, który zapodział gdzieś swoje klucze jak był w domu. Do drzwi dorobił, ale wiesz, problem jest z tym od bramy na dole bo to jest jakiś specjalny rodzaj i musiałam mu w spółdzielni zamówić. I teraz Ł. jak wieczorem wychodzi to pożycza klucz ode mnie, a wczoraj zapomniał go oddać przez co rano była zmuszona czekać aż wstanie i klucz mi odda. Trochę rozwaliło mi to plan dnia, ale trudno. Na szczęście jutro czy pojutrze będzie miał już swój. A swoją drogą jak on mógł zgubić klucze do mojego mieszkania???!!!

 

Byłam w dziekanacie na filologii, wiesz??? Jak to co??? Oczywiście nic nie załatwiłam. Pani sekretarka powiedziała, ze listy przyjętych będą dopiero w środę albo czwartek. Rychło w czas bym powiedziała. Wkurzyłam się dlatego zaraz dzwonię do taty i niech rozpierdówę robi bo to zakrawa mi na jakiś kiepski dowcip. A kiedy oni zamierzają poinformować tych, których nie przyjmą, 1 października??? Hehehe. Jakoś nie jest mi do śmiechu Eljot.

 

... jak tak sobie chodziłam po mieście to bardzo zatęskniło mi się za Esiem. I paradoksalnie speeda dostałam. I radość poczułam, i spokój i coś mnie od środka zalało. A na Bajora na pewno nie pójdziemy. Spotkałam dziś N., a ona pracę w teatrze zaczyna od października dopiero. Szkoda. Czyli od następnego miesiąca będziemy się za darmola odchamiać. Mam nadzieję, że jeszcze będę mogła obejrzeć „Przypadek Klary”. Coś genialnego, absolutna rewelacja. I Grammatik na żywo...

 

...czyli plan awaryjny trzeba będzie wprowadzić. Czytaj: domowy recital z płyty CD. Ale do tego otoczkę się dorobi i będzie great. Ale żałuję, wiesz??? Taką miałam ochotę z nadzieją pójść z Esiem na ten koncert. A przecież nie wydam stówy na bilety bo z czego niby, a jak on wróci z Bułgarii to po biletach będzie. Kurcze, no...

 

(rany, ale wystygnięty rumianek jest obrzydliwy!!!)

 

Ty wiesz Aniele, że mi na sałatka owocowa z zapiekanką makaronową wsiadła na myślenie. Wczoraj nawet Bratu kazałam się dowiedzieć czy Mama nasza nie ma czasem wiadomości ile tego alkoholu i jakiego do niej dodać. Z resztą sobie poradzę. A jak!!! W poszukiwaniu odpowiednich proporcji zaktualizowałam moją kucharską książkę. Ale fajnie, będę mogła sobie oglądać i wymyślać co upichcić. Gotować dla Esia to sama przyjemność, zresztą ja w ogóle lubię się babrać w kuchni. Może kiedyś knajpkę założę... Hm, wcale nie głupi pomysł...

 

Anyway, jak wczoraj siedziałam nad segregatorem z przepisami... (bo ja Eljot ciągle nie mogę uwierzyć, że nie mam tam przepisu na sałatkę, głowę bym dała, że tam był...) to dla (wątpliwego) relaksu włączyłam telewizor. Rany, kto tego kretyna Wojewódzkiego na wizje wpuścił. Robi idiotę z siebie i z innych, nie mówiąc, że obraża swoich gości. Ale po nim był program. Nie pamiętam tytułu, w każdym razie coś o dzieciach. A Ty wiesz kto go prowadzi??? Babka, która w trzeciej klasie miała z nami dziennikarstwo. Fajna kobitka, nawet na warsztaty do koszalińskich lasów nas wzięła. Zorganizowała konferencję prasową z leśnikami i burmistrzem miasteczka, gdzie mieszkaliśmy. Kool.

... i w tym programie tak ją ucharakteryzowali, że ledwo ją poznałam. Dopiero po nazwisku. Ale do końca nie dotrwałam bo się zdołowałam. Jak można zabić własne dziecko...

 

... no i wiesz Eljot jak ja ten program oglądałam to tak mi się skojarzyło z rozmową z Esiem. Kiedyś siedzieliśmy sobie nad fosą i rozmawialiśmy co by było gdybym ja była w ciąży dajmy na to. No Aniele, nie gorsz się tak!!!

Otóż doszliśmy do tego, że: ja bym się zmartwiła, Esio by się nie zmartwił bo w sumie to on nie miałby nic przeciwko dzieciątku. Tfu tfu!!! Następnie ja nie chciałabym się pobierać bo dziecko nie może być czynnikiem prowadzącym do takiej decyzji, i tu się zgodziliśmy. A w ogóle było to czyste teoretyzowanie więc nie rób takiej miny Eljot. Chociaż jak się zaczęliśmy witać to... No, coś by mogło być z tego witania, bo nasze powitanie nawet nas zaskoczyło. Ale bez obaw Aniele, wszystko pod kontrolą było i jest. 

I wczoraj właśnie tak mi się ta rozmowa przypomniała i nawet się uśmiechnęłam nie wiedzieć czemu. A potem przyszły do mnie kosmatki i zasnąć nie mogłam, ale jakoś się udało.

 

Hm...

 

... i tak mi się przykro zrobiło, że ciągle nie wiem co z filologią, że na Esia muszę jeszcze poczekać, i w ogóle że pogoda jakaś taka nijaka, że włączyłam sobie „Coś optymistycznego”, wiesz??? Trochę mi lżej, ale nie do końca. gula trzyma uparcie. Ale deser czekoladowy napakowany chemią spożywczą może coś pomoże. A jak nie to, to czekoladowa Princessa na pewno. Eh.

 

Kurcze, coś czuję, że zaczynam wpadać znowu w zadumanie i rozmemłanie. Leonard Cohen tak jakoś działa... Znowu wątpliwości, zniechęcenie, znaki zapytania. Nie wiem co się dzieje...

Jutro wpadnie A., jutro pojadę do babci po pranie, pojutrze spotkam się z E., a w piątek będzie już Esio. I wszystko będzie dobrze. No, powiedzmy. Dopóki nie będę wiedziała co i jak z uczelnią to dobrze nie będzie. Eh... No i żeby jakąś pracę udało się znaleźć, bo rodzice kredyt podpiszą, ale na opłacenie konwersacji i szkoły nie wystarczy. A trzeba jeszcze za coś żyć, i nie być „na styk”. Hm, jakoś to będzie. Musi być. Niech tylko zacznie się październik, niech przyznają mi kredyt to odetchnę.

 

No...

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

alexbluessy : :
wrz 19 2004 Nie chcę więcej.
Komentarze: 3

... bo to już nawet nie jest niekonsekwencja Aniele Mój. To jest niekonsekwencja do potęgi. Miałam nie pisać przez jakiś czas, a spłodziłam całkiem pokaźną notkę. Miałam odpocząć, się nie udało...

 

 No, ja oczywiście wiem, że muszę znaleźć ujście dla swoich emocji, uczuć się we mnie kłębiących i tym podobnych. Jak widać, za cenę bycia niekonsekwentną...

 

Może to i lepiej....

 

... co ja poradzę na to, że to, co za oknem nastraja mnie jakoś tak rozmemłanie. Sam najlepiej wiesz, że nie umiem się wtedy powstrzymać od włączenia Gary’ego Moore’a czy Santany. A jak już jeden albo drugi brzmi w kolumnach do mnie przychodzą różne myśli z myślątkami.

 

I teraz też, jak tak sobie leżałam w ciszy przerywanej jedynie gitarą Wielkiego Carlosa lub G. Moore’a przed oczami mi przelatywały chwile uleciałe jakiś czas temu. I jakoś tak chłodno się zrobiło, że najchętniej to bym się w Eśka wtuliła i zasnęła. A on niech ogląda te swoje „Wiadomości” czy co tam chce. Tylko żeby ciepło było. Ciepło od tego i tamtego też.

 

... no i ja tak sobie pomyślałam, to znaczy po raz kolejny zdałam sobie sprawę, że ja bez niego usycham jak bez wody kwiat. Esio wraca za kilka dni, za te kilka dni ja odżyję. Nie, Eljot, to nie tak, że ja nie tęsknię, że nie czekam. Nie daję tego po sobie poznać bo czym jest 5 dni w porównaniu do tych 4 miniętych miesięcy. No sam powiedz. Czekam, tęsknię, boję się trochę też... Ale tak podświadomie, bo wiem, że wszystko będzie dobrze.

 

... do tego stopnia to wiem, że na samą myśl o jesieni się uśmiecham. Wiem od Esia siostry i jego przyjaciela, że Moje Kochanie jesienią w depresję wpada. Dopada go syndrom SAD i już. Chodzi wtedy Esio smutny i markotny, bez chęci na cokolwiek. I jak ja teraz sobie leżałam, słuchałam „Love is you” to pomyślałam sobie, że ja nie chcę żeby go ten syndrom dopadł i że wezmę sprawy w swoje ręce i w ogóle wszystko zrobię, żeby Esio się uśmiechał. Pomożesz mi w tym, prawda???

 

To się cieszę.

 

Hm, no tak, wszystko pięknie tylko żebym sama nie wpadła w ponury nastrój. Nie, ja się nie dam. Nie tym razem!!!

 

I tak sobie pomyślałam, że do tej sałatki to można dorzucić Gary’ego Moore’a. Tak, zdecydowanie. Aha i „Samotność w Sieci” też. Esio chce ją przeczytać bo, jak powiedział, „chce poznać moją biblię”. Ja tez już dawno tam nie zaglądałam. A poza tym wspólne czytanie zbliża. Eh...

 

[...Nie chcę więcej twoje serce do życia wystarczy Twoje serce co zagrzewa do walki o każdy dzień Twoje serce które cierpi i kocha namiętnie Które bije coraz prędzej goręcej W zgryzocie pasma zbyt chudych dni twe fortissimo serdeczne brzmi głośniej wciąż mocniej wciąż Gdy twarzy brak w czynach i słowach ty masz twarz Gdzie ścieżek splątanych bezdroża ty drogę swą znasz Ty zdołasz ból każdy pocieszyć rozjaśnisz odwieczny nasz przedświt ciepłem rąk i spojrzeń twych...]

 

Nie chcę więcej jego serce do życia wystarczy... 

 

alexbluessy : :
wrz 19 2004 Konsekwencji brak zupełny.
Komentarze: 1

Zupełnie brakuje mi konsekwencji Eljot. Przynajmniej jeśli chodzi o nie-pisanie. Ile razy zakładam sobie, że robię przerwę, tak za każdym razem wydarza się coś albo poraża mnie jakaś myśl natychmiast powodująca chęć opisania stanu w jakim się znalazłam. I nie umiem (a może nie chcę???) tego zwalczyć. To moje pisanie weszło mi w krew, stało się częścią mnie, jakimś codziennym (lub prawie codziennym) rytuałem.

 

No i widzisz Mój Aniele. w każdej innej dziedzinie, w każdej innej sytuacji, w jakiej się znajdę jestem konsekwentna do przesady czasem. Nie spocznę dopóki nie skończę, a co więcej efekt nie będzie taki, jaki chcę żeby był. A pisać muszę po prostu. Pisanie jest trochę dla mnie jak woda z powietrzem. I na nic się zdają zaklinania, zarzekania, ze biorę urlop od pisania. Nie da rady. (Nie)Stety. I jestem przekonana, że jeszcze nie raz stwierdzę, ze nie mam ani siły, ani ochoty dalej pisać, a następnego dnia jak gdyby nigdy nic siądę i napiszę kolejne zwierzenia, przemyślenia, zdarzenia.

Powiem Ci, że wczoraj nie mogłam patrzeć na klawiaturę. Na samą myśl, że miałabym otworzyć pod-folder „BLOGI” znajdujący się na dysku D, w folderze ZAKAZANY OWOC dostawałam mdłości i natychmiast odchodziłam od komputera. Chociaż w pewnym momencie już miałam wcisnąć POWER, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. Nie wiem czy dobrze, bo przecież nie powinno się działać przeciwko swoim „naturalnym” instynktom i popędom bo można sobie zaszkodzić. Rany, ale bredzę!!!

 

Dziś jest zupełnie inaczej. Tylko powiedz dlaczego dzisiaj jest inaczej??? Dobre pytanie właściwie, sama chciałabym poznać na nie odpowiedź. Może to ten poranny sms od Esia, a może dawno nie słuchany Ozzy w głośnikach. Naprawdę nie wiem.

 

(nie patrz na mnie tak spode łba Eljot. Wiesz, że tego nie lubię bo nie wiem czy się ze mnie śmiejesz czy płaczesz nade mną...)

 

... wczoraj wieczorem poczułam pewną namiastkę normalności. Ł. już przyjechał po wakacjach, zza ściany znowu słychać jak stuka w klawisze, słucha muzyki czy gra na gitarze. Jeszcze wybywa na całe dnie, ale już od początku października nie będę wracała do pustego domu. Nadal nie będę miała do kogo otworzyć ust bo każde z nas ma własny świat, ale przynajmniej nie będzie pusto. Zastanawia mnie tylko jedno. Dlaczego Ł. nie wie kto to jest S. (dla mnie to jest Esio, Esiulek, Esiątko. Dla Ł. to S. po prostu ), bo jak kilka dni temu coś mówiłam o nim to mój współlokator zapytał się o kim ja mówię. Coś takiego... Rozumiem, że kiedy przez 4 miesiące Esio się nie pojawiał to Ł. mógł o nim „zapomnieć” czy coś na tą nutę, ale dlaczego kiedy Esio w końcu wrócił zadał mi pytanie „czy mój brat przyjechał”. Esio z P. mają tyle wspólnego, że ich górne partie ciała są dość rozbudowane i mają bardzo podobne poczucie humoru. I chwała im za to (za humor rzecz jasna, bo wygląd to już sprawa drugorzędna).

 

Rany, znowu Cię nie na temat zagaduję. Przepraszam, już wracam do sedna.

 

... o czym to ja mówiłam...??? Aha, o wczorajszym wieczorze. Jakoś dziwnie mi się wczoraj zrobiło, wiesz??? włączyłam „The best instrumental” Santany I jak zwykle wymiękłam przy “Love is you” i “Song of the wind”. Szczególnie przy tym pierwszym... Od razu włączyły się chciejstwa i kosmatki. Świeczka pachniała czekoladowo, Santana grał... A ja leżałam, patrzyłam przez zasłonięte żaluzje i nagle mnie poraziło...

 

Sałatka owocowa i makaronowa zapiekanka!!! To było jak olśnienie w okolicach północy. W tym momencie nie były ważne moje oczy, które ze zmęczenia już się zamykały ani mroźne powietrze wpadające zza okna. Ważna była sałatka i zapiekanka. Na boso przebiegłam pokój, wyszukałam odpowiednie księgi i wróciłam pod kołdrę. Sałatka miałaby być kolorowa, pachnąca z dodatkiem jakiegoś alkoholu dobrego. (Jak ktoś zna tego typu przepis, pliz dajcie znać na moje gg!!!). W zapiekankę mielibyśmy włożyć serca nasze dwa. Boże, znowu ze mną niedobrze. Co ta miłość z człowiekiem robi, do powrotu Esia jeszcze z 5 dni a mi się już planowanie kolacyjki (z obowiązkowym śniadaniem) uruchamia. Pokręcona jestem. Ale cóż „miłość we mnie uderzyła jak kamień wystrzelony z procy, w tym jest siła...” jak śpiewa Mój Brat Kochany.

 

... bo wiesz Eljot, jak ja wczoraj tak leżałam i ten Santana tak genialnie wywijał na gitarze, ta świeczka tak smakowicie pachniała to mi się pomyślało/przypomniało, że Esiątko Moje Kochane ma przywieźć pyszne winko. Drogą skojarzeń doszłam do tej sałatki i zapiekanki. I ja mogę przygotować sałatkę, ale zapiekankę to już obowiązkowo wspólnie. A potem otworzyć to winko, Carlosa S. zamontować w odtwarzaczu, świeczkę też zapalić. I zasłonić żaluzje o czym dość często zdarza mi się zapominać. Kurcze Eljot, to mi zakrawa pod jakąś odmianę ekshibicjonizmu. Ale co ja Ci Aniele Mój poradzę na to, że nie mogę zebrać myśli kiedy on jest obok. Kto by się przejmował jakimiś głupimi żaluzjami kiedy Esio jest blisko. Chyba znowu majaczę...  (A może nie...???)

 

... „I’m just a dreamer I dream my life away. I’m just a dreamer who dreams of better days…” Sorry Eljot, że się wydzieram (mam nadzieję, że sąsiedzi mnie nie eksmitują), ale ta piosenka to przecież jedna z moich – muszę się powydzierać. A poza tym to czy chcesz, czy nie mam dziś nastrój na mocniejsze brzmienia. Wczoraj była nostalgia, dziś jest coś w rodzaju zewu natury.

O kurcze, będę musiała koniecznie zakręcić się koło tych wejściówek na Bajora, czyli innymi słowy wybrać się dwa piętra niżej do N. Może coś wyjdzie. Oby, oby. Nie ma jak recital Michała Bajora z Esiem. A potem, już w domu, powtórka z rozrywki. Hm, Ty wiesz, że jak wczoraj słuchałam „Miłości mojej największej” to przypomniałam sobie, że rok temu (udało mi się wejść na koncert – dzięki Ci N.!!!) miałam okazję być na kawałku próby i on wtedy tą piosenkę właśnie śpiewał. A potem się okazało, że to moja i Esia ulubiona... Eljot wyprowadź mnie z błędu jeśli się mylę, ale mam jakieś nieodparte wrażenie, że dziś mam dzień very strange skojarzeń. Hm...

 

O, jeszcze coś. Z pomocą Wirtualnego znajomego H. przestałam przejmować się kierunkiem studiów. Wczoraj napsioczyłam na tych, co siedzą w dziekanacie filologicznym bo nie dość, że w dzień wyników linię mieli uszkodzoną to jeszcze nie wisiały tam żadne listy. Bez sensu. W każdym razie czy przyjdzie mi być panią filolog (nie ukrywam, że tego bardzo bym chciała), czy panią politolog to zawsze jest to pani z końcówką – log, prawda??? Tak więc nie martwię się za bardzo i na wszelki wypadek już obmyślam problem mojej pracy licencjackiej. Szybka jestem??? No wiem. Ale zobacz, na turystyce napisałam najlepszą w grupie, a siedziałam nad nią 1,5 roku. Opłacało się. A teraz myślę nad poruszeniem problemu reklamy i dobrego zaprezentowania się poszczególnych sektorów bazy turystycznej. To znaczy noclegowej, żywieniowej itepe. A ponieważ ma to dotyczyć polityki to nawiążę do szczytów państw. Chwytliwe, tak mi się przynajmniej wydaje. I wtedy wilk będzie syty i owca cała, right???

 

To co Aniele??? Bierzemy sobie do serca cytat z Oga Mandino i idziemy na spacerek, nie???

 

„tak długo, jak będziesz żył w zwątpieniu i zniechęceniu będziesz przegrany”

 

So, let’s go.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

alexbluessy : :
wrz 18 2004 Przesłanie.
Komentarze: 7

Chyba można tak to nazwać – Przesłaniem. Znikam. Nie wiem czy na zawsze, czy tylko na jakiś czas. Na razie w mojej głowie kołacze się jedna myśl

 

„NIECH KTOŚ ZATRZYMA WRESZCIE ŚWIAT – JA WYSIADAM”

 

Chcę wysiąść, zatrzymać się, odpocząć. Zostawiam Was, będę czasem do was wpadać... Może kiedyś się tu jeszcze spotkamy, na razie jadę na „urlop”.

 

[Kiedy dzieje się źle Spróbuj zrozumieć że to co się stało już minęło, opuściło cię Jesteś już od tego wolna/y właśnie się oswobodziła/eś Więc niech cię nie przeraża to co cię przeraziło

 

BO NAPRAWDĘ NIC NIE MOŻE ZNISZCZYĆ CIEBIE ANI MNIE CHOĆ PRZECHODZIMY PRÓBY NIGDY NIE JEST TYLKO ŹLE PO TO UPADAMY ŻEBY POWSTAĆ I ZNÓW IŚĆ PRZED SIEBIE NIE UNIKAJ PRÓBY MUSISZ ZAWSZE WIERZYĆ W SIEBIE, MUSISZ ZAWSZE WIERZYĆ W SIEBIE

 

Tam gdzie spodziewasz się prawdę spotkać znajdujesz kłamstw moc Tam gdzie przychodzisz po pomoc zostajesz sam/a Lecz niech cię nie przeraża to co się wydarzyło Pomyśl sobie, że to tylko ci się śniło... ](Tilt)

 

Może ja jestem za słaba żeby do końca się do tego zastosować... Pa Kochani.

 

 

 

alexbluessy : :