Archiwum wrzesień 2004, strona 6


wrz 09 2004 Pewność.
Komentarze: 3

Mam Pewność.

 

KOCHAM KOCHAM KOCHAM

 

Wystarczy, że spojrzę, że dotknę, że poczuję.

 

Tak bardzo chciałabym mu to powiedzieć... Tak bardzo to we mnie siedzi, że któregoś dnia...

 

Włosy umyte, pachnące, mięciutkie. Znaleziona w szafie spódniczka w modną ostatnio kratkę leży wspaniale. Do tego czarna bluzeczka z dekoltem w łódkę i można iść. Na obiad do Esia.

 

......................................

 

Wczoraj było wspaniale. Swoją drogą to kiedy ostatnio tak nie było???

 

Miał przyjść sam, ale jednak K. i W. też wpadli. I bardzo dobrze.

 

Poszłam do kuchni. Esio za mną.

 

E.: Pomogę ci Misia

Ja: W krojeniu ciasta??? Proszę bardzo.

E.: Nie, moja kucharko ja ci towarzystwa dotrzymam

Ja.: Aha... Esiu... Przepraszam cię za wczoraj.

E.: No cos ty kochanie. Daj spokój, przecież nic się nie stało.

Ja.: Ale ja spać nie mogłam bo się gryzłam..

E.: Skarbie niepotrzebnie. Przecież naprawdę nie ma o czym mówić. (całusek) Już dobrze??? Nie gryź się już, oki???

Ja: Oki...

 

(całusek)

 

Pojedliśmy ciasta, popiliśmy piwka, obejrzeliśmy pierwszą połowę meczu i wyszliśmy. Ja i Esio do Rynku, a reszta do domów spać. Chcieliśmy z Esiem potańczyć, ale w mieście totalnie NIC się nie działo, wszędzie pustki. Tylko telewizory przed knajpy powystawiane.

W końcu zdecydowaliśmy się wstąpić do „Za szybą”. Pośmialiśmy się, wypiliśmy po chmielowym trunku i poszliśmy na autobus.

 

Dowiedziałam się, że nie jestem ani Kłopotem, ani Problemem (jak czasem zdarza mi się myśleć) tylko Jego Szczęściem...

 

A potem było chłodne powietrze, ciemny zaułek i ciepło oddechów.

 

Zostałam odprowadzona pod same drzwi, pocałowana na dobranoc i wyściskana też. Na klatce schodowej...

 

Tak bardzo chciałam się do niego przytulić!!! Tak bardzo chciałam go mieć, poczuć bliskość jego ciała... I ten zapach... I to ciepło...

Kiedy wróci z Bułgarii to będzie wino, będą świece, będzie Bajor i będziemy my...

 

A dziś jadę na obiad. Będzie pysznie. Jeszcze w planach są „Godziny” do obejrzenia. Może dziś się uda.

I nieważne, że słońce pojawia się i znika przy czym prawie nie świeci. Nie ważne, ze powiewa chłodny wiatr. Ja mam ochotę kręcić się w kółko. Nawet włączyłam „Pozytywnie” Ha-Dwa-O. Nie moje klimaty zupełnie, ale takie nastrajające pozytywnie. Będę jechać autobusem i śpiewać...

 

Nie potrzebuję słów – wystarczy dotyk ust Tylko bądź Kuszenie twoich rąk Splecionych palców krąg – Tylko bądź Niech noc ukryje nas Zatrzyma w miejscu czas Tylko bądź Muzyka cicho gra Jej echo niesie wiatr A my uśpieni w świetle dnia Nas budzi tylko nocy blask Bo księżyc jest kochankiem Słońce karci nas Zamienię ciszę w szept Zamienię jawę w sen Tylko bądź Oddechem otul mnie Pieszczotą każdy gest Tylko bądź Księżyca srebrny cień Osłoni nas przed dniem Tylko bądź...

 

Tata już dziś wyjeżdża. Niespodziewanie zupełnie bo myślałam, że pojedzie jutro. obaj z T. trochę podnieśli mnie na duchu. Powiedzieli, że władze wydziału/kierunku/uczelni mają obowiązek powiadomić kandydatów o wszystkich możliwych przewidywanych formach rekrutacji. Skoro było tylko o złożeniu dokumentów to nie mam czym się przejmować. Teraz to nie mogą sobie czegoś dodatkowo przeprowadzać, bo byłoby to nie w porządku. Tym bardziej, że to są studia płatne i ciągną z tego niezłą kasę. W sumie to mają chłopaki rację. Siedzą w nauce, są na bieżąco, znają przepisy i wiedzą co władzom uczelni wolno, a co nie.

Zaskoczona trochę jestem bo mieli jechać jutro. Hm, no tak, ale służba nie drużba. Jak się oblało kilka osób to teraz trzeba jechać na powtórkowe egzaminy.

 

Za jakieś półtorej godziny musze wyjść. Na plac 1 Maja potuptam, a stamtąd złapię jakiś autobus do esiowej dzielnicy. Wszystkie drogi tam prowadzą... Już się nie mogę doczekać.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

           

 

 

 

alexbluessy : :
wrz 08 2004 Sonda rozwiąże dylemat.
Komentarze: 7

Hm, no tak... Nie bardzo wiem od czego zacząć. Czy od tego, że dziś znowu wieczorem wychodzę (ciekawe czy zgadniecie z kim???) – zresztą fiesta trwa dzień w dzień od końcowych dni sierpnia. No i GREAT.

 

Zaniosłam dziś dokumenty na filologię. Mam nadzieję, że będzie tak, jak w prasowych i internetowych komunikatach. Czyli, że warunkiem jest złożenie dokumentów. Jeśli będą prowadzić dodatkowe postępowanie kwalifikacyjne to się załamię. Chyba, że pomocny okaże się fakt zdania przeze mnie egzaminu na kierunek pokrewny (ale inna rodzina języków), tyle, że punktów dostałam za mało. Hm... Się okaże.

 

E. podarowała mi nowy katalog AVONu. Już znalazłam kilka fajnych rzeczy. I kto by pomyślał, jeszcze jakiś czas temu, że będę spędzała jakąś godzinę nad kolorowymi stronami (niektórymi pachnącymi – wystarczy potrzeć je nadgarstkiem) zachwalającymi coraz to nowe technologie kosmetyczne. Nikt by tak nie pomyślał bo to nie leżało w mojej naturze. No, ale ludzie się zmieniają...

W każdym razie mam przez ten katalog teraz dylemat.

Dziewczyny, pomocy!!! Jeśli miałybyście do wyboru Odżywczą maseczkę z mango i passiflorą oraz Złuszczającą maseczkę z zieloną herbatą albo białymi winogronami co byście wybrały??? Robię sondę, przewaga którejś maseczki wygrywa i tą zamawiam.

 

Stojąc na przejściu na Grodzkiej naprzeciwko gmachu głównego Uniwersytetu spotkałam koleżankę z liceum. W życiu bym jej nie poznała, tak się zmieniła. Schudła, wyprostowała włosy, zmieniła styl. To nie ta sama osoba. Ona mnie zauważyła i odezwała pierwsza. Dopiero po twarzy (stała odwrócona w drugą stronę) rozpoznałam w niej M. Ona też stwierdziła, ze mnie w pierwszej chwili nie poznała. Tylko moje włosy... Znak rozpoznawczy prawie. Pamiętam, ze w dzień, kiedy wrócił Esio i siedzieliśmy w knajpie jedna z ich znajomych zapytała z którego jestem rocznika i do jakiej szkoły chodziłam. To jej mówię, że rocznik 82, a „czwórkę” kończyłam. Ona była w klasie „b” – nie skojarzyłam jej ani trochę, ale zmieniła się to trzeba przyznać. Świat jest jednak mały. Bo przed wyjazdem Esia (to było tak dawno, ze nie pamiętam czy już o tym pisałam, czy nie) też byliśmy w knajpie i też jedna z ich znajomych okazała się moją znajomą z liceum. Tyle, ze profil klas miałyśmy inny. Ona była chyba filologiczno-humanistyczna, a ja dziennikarska.

Ale M., ta awangardowa M., zmieniła się o 100%. Na korzyść, muszę przyznać.

 

A Esio??? Zadzwonił. Ma mi wysłać zdjęcia z Kłodzka, ale ma jakieś problemy z komputerem. Szkoda... Chociaż prędzej czy później i tak je będę miała. Z grilla nici bo urządzenie mamy tylko pokaźnych gabarytów, a z takim przez całe miasto autobusami i tramwajami tłuc się nie będziemy. Okazało się, że K. i W. nie mają innych planów to zaprosiłam wszystkich do siebie na ciastko i herbatkę (hehehe) – czyli po prostu podwieczorek na balkonie w miłym towarzystwie. Tylko, że do W. dodzwonić nie może się ani Esio, ani jego siostra póki co wobec czego ich dwoje już odpada. Ale Esio powiedział, że on reflektuje na ciach jak najbardziej i tylko mam mu coś zostawić, a kawy być nie musi bo on przecież może napić się herbatki. Tylko zdziwił się, że na pieczenie mi się zebrało.

A ja tylko chciałam przecież...

 

Znowu chciał mi się wymigać od wyjścia gdzieś żeby trochę się poruszać, ale...Już przez telefon chciałam zrobić smutną minkę („jak tam foszku??? Minęła już mojej złośnicy złość???” – usłyszałam na powitanie). Początkowo udawałam, że nie. Ale on nie mógł mi uwierzyć bo w głosie swoim sama słyszałam śmiech i szczerzyłam się do lustra.

No, w każdym razie Esio przypomniał sobie, ze w piątek już ustaliliśmy, że dziś idziemy na Jatki w celu poskakania właśnie. Wobec tego powiedział „Minia, mieliśmy iść to pójdziemy”. Tylko jakiś głos miał niewyraźny... A może tylko takie moje złudzenie.

 

Jak tu nie kochać Esia???

 

Tym bardziej, że kilka dni po przyjeździe mówił, że głupio mu, że przed jego wyjazdem nie poszliśmy do ZOO. Przecież wtedy wszystko się działo na wariackich papierach, ja rozumiem. Inna rzecz, że po przyjeździe też nie dotarliśmy pod bramę Ogrodu Gucwińskich.

Może pewnego dnia...

 

 

 

 

alexbluessy : :
wrz 08 2004 I did it.
Komentarze: 4

A jednak...

 

O 20:07 odebrałam telefon. „Kochanie ja już wychodzę z domku. Do zobaczenia pod Heliosem”.

 

Nie muszę chyba mówić, że odżyłam.

 

A potem śmiałam się, grałam w piłkarzyki (para przeciwko parze – ja i Esio vs. K. i W.). Udało mi się strzelić kilka bramek i chyba nawet wygraliśmy.

 

(W. powiedział, że jestem świetnym materiałem na żonę, K. potwierdziła choć za dobrze się jeszcze nie poznałyśmy, a Esio się uśmiechnął)

 

Dzisiaj wybieramy się na grilla. Nad Odrę albo do W. na działkę. A potem do miasta. A może zaproszę ich do siebie. Zamierzam upiec ciasto. Dla Esia. Z przeprosinami.

 

Co ja takiego zrobiłam???

 

Miałam olbrzymią ochotę potańczyć, ale Esio, który mnie zawsze odwozi do domu musi potem jechać ode mnie 1,5 godziny. Jeśli później wracamy zostaje na noc, ale przyjechał tata (i jeszcze przywiózł ze sobą T., czym mnie trochę wkurzył bo się nie spodziewałam). Esio wykręcał się, że jest zmęczony, że innym razem. Posmutniałam, było mi przykro. Rozumiałam, ale jakoś niewyraźnie mi było. On przepraszał, przytulał... Nawet po schodach na przystanek tramwajowy mnie wniósł.

 

W żartach powiedziałam, że w sobotę się zabawię. Esio pyta z kim, a ja odpowiadam, że z „tym drugim”.

 

On: To jest jakiś drugi???

Ja: Jest...

On: To jeśli jest to mi powiedz...

Ja: Jest. Nazywa się Asia, mieszka w Jelczu-Laskowicach i znam „go” od początku liceum

On: Kochanie to trzeba było tak od razu...

 

My czasem sobie żartujemy, że jest „ten drugi” i „ta druga”. Ale to są tylko niewinne żarty, takie przekomarzanie się. Nie ma „drugiej” i nie ma „drugiego”.

 

A potem... On nazywał mnie „foszkiem kochanym” z racji na to, jaką miałam minę na wieść o tym, że nie potańczę. To było udawane... Udawane i dziecinne. Przeprosiłam, w odpowiedzi usłyszałam, że nic się nie stało, a słowa zostały przypieczętowane całuskiem.

 

Ale i tak mi głupio. Trudno było mi zasnąć. I nie tylko dlatego, że tata chrapał. Jak ja chciałam wtulić się w ciało Eśka!!! Myśli różne chodziły...

Tym bardziej, że dostałam smsa: „Wyruszyłem w stronę domku. Buziolki kochanie. Dziękuję za wieczór”...

 

Zapłakałam w poduszkę.

 

I wszystko dlatego, że Kocham. Tak bardzo, że to aż boli. Zdałam sobie z tego sprawę kiedy wczoraj siedziałam i czekałam już prawie bez nadziei na telefon Esia. Czemu jak człowiek Kocha to robi takie głupie rzeczy??? Czemu mówi bez sensu??? Przecież można w ten sposób zranić bardzo głęboko...

 

Dlatego ciasto upiekę. I przypieczętuję całuskiem.

 

 

 

alexbluessy : :
wrz 07 2004 Chciałam.
Komentarze: 8

Chciałam mu podziękować.

Chciałam się przytulić.

Chciałam...

 

Chciałam ślicznie wyglądać...

Chciałam się śmiać

Chciałam tańczyć

Chciałam...

 

Prawdopodobnie z mojego chcenia nic nie wyjdzie. Czekam na smsa od Esia. Ma dać znak jak będzie wychodził z domu. Tylko czy o tej porze jest sens się spotykać... To znaczy sens jest zawsze, pytanie czy zanim nie dojedziemy na miejsce umówione nie trzeba już będzie wracać...

 

Zadzwonił, wiem, że tata załatwił mu spotkanie w sprawie pracy. Wiem, że to ważne dla niego...

 

To dlaczego Gula znowu przyszła, zacisnęła się na gardle i spokoju nie daje??? Znowu chce mi się płakać.

 

Siedzę przygotowana, umalowana, patrzę tępo w monitor.

Powoli zdejmuję kolczyki, łańcuszek, zegarek... zaraz znowu będę codzienna.

 

Zupełnie bez sensu chce mi się płakać. Jestem chyba nienormalna.

 

Chciałam...

 

alexbluessy : :
wrz 07 2004 Wyznanie.
Komentarze: 3

„Touch my skin and tell me what you’re thinking Take my hand and show me where we’re going Lie down next to me Look into my eyes and tell me what you’re seeing So sit on top of the world and tell me how you’re feelig What you feel is what I feel for you(…)See my eyes, they carry your reflection Watch my lips and hear the words I’m telling you Give your trust to me and look into my heart and show me what you’re doing  So sit on top of the world and tell me how you’re feelig What you feel is what I feel for you(…)”

 

W zasadzie ta piosenka wyraża najwięcej z tego, co chciałabym powiedzieć. Co chciałabym pokazać...

 

To dla spotkań z nim/ dla niego chce mi się rano wstać.

To dla niego chcę wyglądać najpiękniej

To przy nim chcę się rano budzić, a wieczorem zasypiać

To dzięki niemu chcę się uśmiechać, chcę tańczyć

To o nim mogłabym opowiadać godzinami

To jego twarz widzę w zakamarkach, w splotach ulic

To przed spotkaniami z nim godziny/minuty stają się wiecznością

To czekanie na jego telefon w ciszy wierci mi dziurę w brzuchu

To jego zapach, pocałunki, dotyk sprawiają, że odlatuję. Nie ma mnie...

 

Dlaczego tu panuje taka cisza??? Dlaczego nawet Dido dziś nie uspokaja??? Wiem, że zadzwoni. Obiecał przecież. Nie powinnam się przejmować, powinnam być cierpliwa. Te wskazówki tak wolno się przesuwają...

Każde wyskoczenie w prawym, dolnym rogu monitora komunikatu, że „S. przesyła wiadomość” powoduje palpitacje serca i wypieki na twarzy.

 

„(...) I am what I am I’ll do what I want But I can’t hide And I won’t go I won’t sleep I can’t breathe Until you’re resting here with me And I won’t leave And I can’t hide I cannot be Until you’re resting here with me(…)”

 

Na pewno wszystko ze mną w porządku??? Bo czasem się boję. Boję się tak bardzo, że aż mi gorąco się robi. To jest zdrowy objaw??? A ten strach jest irracjonalny. A może nie...

 

Czego ja się boję??? Że nie zadzwoni??? – bez sensu, zawsze dzwoni. Albo zostawia wiadomość na gg. Jeszcze mnie nie zawiódł. Nigdy. Nawet, kiedy był w Londynie, a wiedział, że mam egzaminy czy czymś się martwię dzwonił każdego dnia, czasem po 2 razy. Martwił się, pocieszał, nawet na taką odległość był w jakiś sposób blisko. Teraz też. Więc co się dzieje...

 

Od dłuższej chwili słucham na zmianę „Sutry” Sistars, „Jesteś” Teki i „To co dobre” Kasi Kowalskiej. Sąsiedzi mnie wyeksmitują...

 

Około 19 przyjdzie Esio i wyjdziemy do miasta. Dołączymy do jego siostry bliźniaczki i jej chłopaka. Powtórka z „Cichego kącika” w Lądku...

 

Chcę dziś ślicznie wyglądać (to znaczy Esio często rozbraja mnie słowami „ale ty śliczna jesteś...”). Ale dziś chcę jakoś inaczej ślicznie wyglądać. Takie mam chciejstwo. Dlatego wyszłam z domu i kupiłam nowy lakier do paznokci i czerwoną frotkę do włosów. Oprócz tego postanowiłam zadbać o swój brzuszek. Temu dostała się francuska bułeczka z budyniem i marmoladką do tego kawa 3in1. Ta ostatnia nie najlepsza, ale trudno.

 

Czas, który mi pozostał: jakieś 2 godziny. Muszę zdążyć z kąpielą, suszeniem włosów, doprowadzeniem ich do jako tako normalnego (względnie) stanu, ubranie się i pomalowanie.

 

Czy to ja to wszystko mówię??? Słowo daję, że nie poznaję sama siebie. Przecież ja nigdy nie zwracałam uwagi na takie bzdury... No tak, ale wszystko się poprzestawiało o jakieś 180 stopni.

Dziś wystąpię w nowych jasnych spodniach (zakupionych jeszcze w B-stoku), czerwonym sweterku i Esiowej bluzie. Tą ostatnią Mój Brat Kochany nazwał kibolską – nie pamiętam czy o tym pisałam. Na pytanie o markę bluzy (jakby metka była najważniejsza) usłyszał – Lonsdale. A on na to: „Siostra to ty kibol teraz jesteś. Lonsdale to kibolska firma”.- Kochany braciszek...

Kibolska, nie kibolska ważne, że ubranko jest cieplutkie, pasuje i że od esiowego serducha. Kochany, nawet z kolorem trafił. I jeszcze na moje zachwyty odpowiedział, że to drobiazg. :* :* :*

 

Tak więc wychodzę dziś. W tym czasie powinien pojawić się mój tata, ale dziewczyny mu otworzą. Na biurku zostawię mu kartkę co, gdzie jest. Trochę to tak głupio, że sobie idę, ale przecież ostatecznie przyjeżdża do swojego rodzinnego miasta i swojego własnego mieszkania. A poza tym i tak dzisiaj pójdzie od razu spać, przecież 9-godzinna podróż jest męcząca. Jeszcze do tego w upale.

 

Kurcze, to miało być wyzwanie a nabrało kształtu zwykłej notki. Nie tak miało być, nie taki miałam zamiar. A wszystko przez godzinkę spędzoną na balkonie z książką i wyjście z domu na rundkę po osiedlowych sklepikach.

 

Wzięłam do ręki dwa tomiki wierszy. Dwóch poetek. Tak różnych, jak różne jest Czucie i Odczuwanie. Piękne, kobiece, erotyzująco – energetyzujące. W głośnikach jednak Dido. Zaczęła nastrajać pozytywnie.

 

Trzy kobiety, tak różne kobiety. I ja czwarta.

 

A dziś... Wejście trzecie: „W optymizm” Ewy Bartoszewicz. (fragmenty)

 

Jutro jak zamknięci ludzie w kapeluszach

Jak sprzedawca lodów na ulicy między zebrami

Jak zepsute wodociągi

Jak autobusy i tłumy kobiet Pamiętaj

Jak ci którzy wysoko dzisiaj

Jak oni będą Pamiętaj

kiedy nie wiadomo komu i co do tego

 

Będzie optymizm jak wielka baba w chuście

Będzie uśmiech w najeżonym słowie

Będzie spokój na wiejskiej zabawie z żerdziami

Będziemy sami

 

I tym optymistycznym akcentem mówię Wam – do przeczytania!!!

 

 

 

 

 

alexbluessy : :