Najnowsze wpisy, strona 42


mar 15 2005 Na górze róże, na dole ja.
Komentarze: 9

„..znowu szare dni dopadły mnie, ciało snuje się jak cień...”

 

Ukochany prezentuje się w koszulce po prostu MRRR... Choć marudził na początku, że jest połączenie granatu z szarym, że szary to on kiedyś miał dres i że chciał połączenie białego z granatem, ale... No właśnie, ale mój dojrzewający pomidor też ma połączenie z szarym więc będą się ładnie uzupełniać...

 

Boję się tego weekendowego egzaminu. Chciałabym żeby syjamska sis albo Esio, któreś z nich w każdym razie, żeby poszli ze mną. Pech, że oboje mają na swoich uczelniach zjazdy akurat w ten weekend i tylko kciuki mogą zaciskać. A ja bym chciała po wyjściu z sali kogoś przyjaznego i bliskiego zobaczyć. Tylko długopis Esia na szczęście został... Został, zapomniał go zabrać to sobie pomyślałam, że wezmę na szczęście.

 

I jeszcze powiedział, że nie umawiamy się na sobotę bo przecież w niedzielę mam drugą część egzaminu. I mi się od razu ubzdurało, że może on nie chce ze mną iść gdzieś, gdziekolwiek... Głupia jestem, wiem. A przecież rocznica jest w sobotę, a nie w niedzielę. I on tego Żywca w puszce przewiązanego wstążeczką to w sobotę dostać powinien.

 

I jeszcze mi powiedział, że jestem panikara i że on sam zaraz zacznie się bać swojego czwartkowego z prawa. I że jak nie przestanę płakać to się uczyć nie będzie mógł. Ale przecież jak mi się oczy pocą to ja nie zatrzymam tego nagle.

 

POPADAM W PARANOJĘ.

 

Spasowałam około 23, usnęłam momentalnie. Rano obudziła mnie koleżanka z grupy pytaniem czy będę dziś na zajęciach. Ano nie będę, dopiero w czwartek na łacinę się wybieram. Moja paranoja wydaje się trochę zelżeć, aczkolwiek coś z niej we mnie jeszcze zostało.

Chcę żeby już była sobota, bo wtedy okaże się czy wóz czy przewóz. Bo jak minie sobota to potem jakoś wszystko się wyprostuje i wróci do normy. I wyjadę, muszę wyjechać.

Choć na kilka godzin... Oderwać się... Wyrwać...

 

Słucham Dido i liczę dni. Mniej więcej od 17-18 zaczyna się dla mnie kolejny. To jest egzystencja, bo życiem tego nazwać nie można. W jakiś sposób czuję się zagrożona, osaczona i samotna. I nie wiem nawet skąd mój stan wynika.

 

Pamiętam, że jak Esia nie było to siłę znalazłam w piosence „This land is mine”. I teraz też nastawię ją na ciągłe odtwarzanie i zapalę SŁOŃCE. Może pomoże...

Dziwne, ale im bardziej się zagłębiam w kolejność działania pilota w razie wypadku komunikacyjnego, tym bardziej mam ochotę się odstresować. Nie subtelnie wcale...

 

I znowu analizowanie mi się włączyło... znowu jakieś moje paranoje... znowu...

 

A ja chcę tylko ździebełko ciepełka. O żeby ktoś mi zagwarantował, że będzie dobrze. Nikt nie ma takiej mocy. A ja czuję, że egzamin zawalę bo: systemy polityczne nie ruszone, największe religie świata też, to samo dotyczy przekształceń geologicznych. I pewnie już tego nie ruszę...

 

Eh...

 

 

alexbluessy : :
mar 14 2005 Hormony...
Komentarze: 9

Przyszedł po zajęciach i ugotował obiad. Sobie, bo ja jadłam wcześniej. Potem włączył swoje ulubione TVN24 i zasnął. Coś we mnie zadrgało. Usiadłam i patrzyłam, oczu oderwać nie mogłam, a przynajmniej ciężko było. Patrzyłam i czesałam ręką jego włosy, a na koniec się przytuliłam. Tak po prostu, gdzieś z głębi to wypłynęło.

I hormony zaczęły chcieć mieć Esia bardzo, bardzo blisko.

 

Pojechaliśmy.  W samochodzie śpiewaliśmy (razem z Cohenem) „Dance me to the end of love” i wspominaliśmy przedwczorajszy wieczór bardzo się śmiejąc do siebie i z siebie.

Na imprezie było bardzo sympatycznie i  nie stresująco.

 

A kiedy już z powrotem jechaliśmy w kierunku mojego osiedla w radiu puścili „Wonderful World”, a my uzmysłowiliśmy sobie, że to już rok... I że jesteśmy przypadkiem beznadziejnym, że nic nie można poradzić bo nam się nie pomoże. :]

Dokładna rocznica – pierwszego spotkania mija w przyszłą sobotę. Świętowania nie będzie, ale być może będzie coś innego :] Coś, co ma znaczenie i jest zabawne dla nas, osoby postronne mogą nie do końca zrozumieć. :] I Esio bardzo specyficzny prezent ode mnie dostanie. Już się doczekać nie mogę. :D

 

W ogóle to Esia miałam przy sobie i u siebie od piątkowego wieczora... W piątek wieczorem, w sobotę po zajęciach, w niedzielę do południa a potem po jego powrocie z uczelni. Myślałam, że pojedziemy na imieniny jego mamy, potem on mnie odwiezie i wróci do domu. A on jakby to było oczywiste i wcześniej ustalone przebrał się, zaproponował podjechanie do kolegi po jakieś nowe filmy i pojechał ze mną. I został. I jeszcze go sobie przez resztę wieczoru i noc miałam. 

I ja uwielbiam jego ciało. Klatkę, ręce, twarz (z tą zabójczą bródką i blizną na czole) i jego brzuszek lubię... A brzuszki mamy oboje i oboje nosimy biodrówki. A za niedługo, jak dobrze pójdzie, wyjdziemy razem w naszych krówkach. I będzie fajnie.

 

I słońce wychodzi nieśmiało. I będzie dobrze bo musi być. Słońce wstaje każdego dnia, a poza tym nos mnie od paru dni swędzi wyłącznie po dobrej stronie.

 

Granatowa krowa czeka na Esia, a na mnie czeka krakowski obwarzanek, sok z marchewki i obsługa turystów. Wrrr...

 

 

Ale wieczorem, jak Ukochanego zobaczę w tej koszulce to będzie MRRR... ;o)

 

alexbluessy : :
mar 13 2005 Fajnie. :]
Komentarze: 11

W Dominikańskiej byłam, ale nie na lodach tylko kupować Esiowi spodnie. Poprosił też żebym mu kupiła koszulkę z krową podobną do mojej. Oczywiście, że jutro pojadę z samego rana do sklepu po koszulkę i będziemy tak sobie oboje w tych krowach chodzić po mieście – już się umówiliśmy. :D :D :D

 

Zostałam porwana!!! Co prawda nie do Kobyłki, nawet nie do Tłuszcza a tylko na parkiet w pubie „Za szybą”. I to przez kogo??? Przez przyjaciela Mojego Chłopaka – O. Staliśmy sobie w trójkę piwo sącząc i gawędząc i nagle O. złapał mnie za rękę i zaciągnął na parkiet.

I się wytańczyłam. Żeby nie było, z Esiem też. :D

 

Oj się wybawiłam... Ukochany, który poczucie humoru ma wrodzone wypił wczoraj o jedno piwko za dużo i humorek mu się jeszcze bardziej wyostrzył. :] Doszło do tego, że dusiłam w sobie śmiech (a było to cholernie trudne bo Esiowi się gadanie włączyło i cały czas o czymś mówił). Nieciekawie się tylko zrobiło kiedy się przewrócił i nogę skręcił – chciał jeszcze bardziej się poprzekomarzać i udawał krok człowieka pod wpływem. Biedactwo... Ale ma za swoje... :]

 

Zaśnięcie przy Ukochanym, pobudka przy Ukochanym, śniadanie dla Ukochanego i z Ukochanym. (Pominę fakt, że trochę przy okazji robienia grzanek połamałam toster współlokatora. Ale on mi jakiś czas temu zbił w kuchni żyrandol... :]). Potem doprowadzanie komputera do stanu używalności, dzielenie pomarańczy i karmienie nią Ukochanego... BŁOGO!!!

 

Prawie 13 a ja jeszcze w ręczniku. Ukochany na zajęciach, przyjedzie około 16, prześpi się godzinkę i jedziemy do jego mamy na imieniny. Sama muszę zaraz jechać na Solny po tulipany.

A w ogóle to wczoraj zeszło nam się na porównywanie naszych na przyszłość planów, z czym przyszłość wiążemy itp. Było o pracy, rodzinie, dzieciach... (no, te dwie ostatnie to tak pi razy drzwi...) I ja sobie uzmysłowiłam, że przez cały piątkowy wykład z historii filozofii ciężko było mi oderwać oczy od brzucha prowadzącej, która w widocznej ciąży jest. Po mojej koleżance z roku też zaraz zacznie być widać... Eh, kobieta w ciąży pięknie wygląda...

Olka, babo, zamknij się, dopiero na początku drogi stoisz przecież.

 

Dobra, koniec gadania. Ubieram się i lecę na Solny. Miłego dnia!!!

 

(A w ogóle to wczoraj kupiłam jakąś zbdurną gazetę do której były dołączone „Dzieci z Bullerbyn”. To co, play??? No to PLAY...)

alexbluessy : :
mar 12 2005 Walczę.
Komentarze: 11

(wczoraj około 20:00)

-         Misia, a może na przegląd pojedziemy?

-         ... ???

-         Masz ochotę?

-         Ale co, ty chcesz teraz jechać na przegląd samochodu czy nas chcesz przeglądnąć?

-         Misia, na Przegląd Piosenki, na Galę może uda się wejść...

-         Aaa... to trzeba było tak od razu...

 

(za jakieś pół godziny)

-         Co moja kochana sierotka robi?

-         Rzucam kluczami, a ty nie lubisz tak sobie czasem porzucać kluczy na chodnik?

-         A wiesz, nigdy nie próbowałem jakoś...

-         :]

 

Za tą sierotkę kochaną to miałam go ochotę wyściskać i wytulić. Mimo, że porwana nadal nie zostałam to wydaje mi się, że coś tam w esiowej główce świtać zaczyna.

Tylko czemu zapytał się o czym piszę na blogu??? Mam nadzieję, że on tu nie zagląda. Dopiero jazda by była.

 

A tak w ogóle to rok temu dokładnie byłam w trakcie pierwszej gadulcowej rozmowy z obecnym moim Ukochanym, tylko jeszcze nie wiedziałam, ze tydzień później go na żywca zobaczę, a jeszcze potem się zakocham i pokocham. I vice versa zresztą.

 

Ponieważ budzę się zlana potem, przerażona przyszłoweekendowym egzaminem na pilota postanowiłam w nadchodzącym tygodniu zrobić sobie urlop od zajęć w IFS w ogóle, tylko na łacinę w czwartek pojadę.

 

Od wczoraj walczę z komputerem i z telewizorem bo oba urządzenia odmówiły posłuszeństwa. Mam nadzieję, że wieczorem, jak po zajęciach Ukochany zjedzie to coś poradzi. :o(

 

A teraz idę gotować bogracz drobiowy, co to miałam go gotować ze dwie niedziele temu. I może do Dominikańskiej na lody wieczorem... Jak nie Mahomet górę, to góra porwie Mahometa i już. :D

 

alexbluessy : :
mar 11 2005 Otchłań w Kobyłce.
Komentarze: 11

„Jak ona mówi: wiej ze mną do Tłuszcza; to serio mówi, czy podpuszcza? Jak mówi: porwij mnie choć do Kobyłki; poważnie mówi czy dla zmyłki?”

 

A w ustach mych „słowo Kobyłka to otchłań zmysłów, a nie zmyłka”. Dlatego Panie Esiu, Kasztanie Mój Ukochany,  proszę mnie porwać!!!

 

 

Od rana Okudżawa w wykonaniu Machalicy.

 

alexbluessy : :