Ukochany i jego siostra mają dzisiaj urodziny. Zadecydowałam, że upiekę im tort. Makowy, taki, jaki Mama piecze z okazji każdych świąt. Serca kawał w niego włożyłam, w efekcie biszkopt opadł, a krem się zważył. A tak chciałam żeby się udał... Po „reanimacji” krem wyszedł pyszny, a biszkopt się podniesie pod warstwą kremu. Pyszny będzie, dodatkowo nasączony rumem... Mniam. (Chętnych po przepis odsyłam na skrzynkę e-mail ;o)).
Z Esiem wczoraj porozmawiałam, i muszę Wam powiedzieć, że od początku wiedziałam, jaka będzie jego reakcja. Powiedziałam, że mi przykro, ze moje pytanie brzmi „dlaczego”. A on spojrzał i odpowiedział tak: „Misia, ale ty jesteś głupiutka. Zrób baranka, co? Chodź do mnie Kochanie, chodź cię przytulę. Przecież wiesz, że ja tak nie myślę, przecież mi się podobasz księżniczko...”. A on tym (nie)fortunnym przyjeździe jego w środę to w zasadzie miał rację... rzeczywiście trochę długo nie odpisywałam.
Na urodzinki dostał Kubek Czadowego Chłopaka, czapkę z pomponem i kartkę z przysięgą „starego pryka” ;o). Dla K. mam piękną, różową azalię w doniczce i kartkę z życzeniami. Każdemu z bliźniaków rymami częstochowskimi ułożyłam oddzielne życzenia, oby się spełniły... ;o). Esiowi trochę, jak powiedział, pojechałam po ambicji bo życzyłam mu powodzenia w rzucaniu palenia (ale akurat mi się rymowało... ;o)). Powiedział, że przy mnie palić nie będzie, choć nie powiem, ze czasem taki „męski” zapach papierosów i perfum nie jest kręcący... Mmmm...
(Tort w lodówce – wygląda jak mojej Mamy, tylko trochę niższy jest). Ma szansę być jadalnym (dobrze, że Tata zna się trochę na tortach i mógł mi pomóc). Jeszcze wyjdę tylko popłacić rachunki, potem się wykąpię, przebiorę, zabiorę za łacinę. Na 18 pojadę na wykład z literaturoznawstwa (historię sobie odpuszczę), a potem to już impreza z czterema tortami. No bo tak: mama bliźniaków upiekła dwa, mój trzeci, i chłopak K. tez podobno ma jakiś zrobić. Jezu, ile kalorii!!! Dlatego od rana jestem na diecie przedimprezowej, ale będzie fajnie. A jutro idę do miasta, i będę pić i tańczyć, a potem...
... jak zwykle – będzie blask świec i dotyk rąk.
Miłego dnia. I weekendu!!!