Najnowsze wpisy, strona 56


sty 04 2005 Lista Przebojów.
Komentarze: 10

... to jeszcze trochę czasu zostało, ale ponieważ ma on zwyczaj biec dość szybko, a mnie rozpiera Energia i Miłość to coś wymyśliłam. W Walentynki będę Eśka „katować” piosenką Kasi Kowalskiej „Prowadź mnie”, a z okazji naszej rocznicy, która wypada dokładnie 19 marca (przecież to zaledwie kilka dni) zamówię mu w radio „Chanses are” bo ona mi się jakoś z tym dniem kojarzy. Ciekawe dlaczego...

Uwielbiam zakupy z Ukochanym!!! Mig mig i po sprawie – sama łaziłabym ze dwie godziny, a tak w niecałą jedną dojechaliśmy do Korony, załadowaliśmy wózek, wróciliśmy z Korony wstępując po drodze do apteki bo Moje Kochanie chciał kupić Fervex i wróciliśmy do domu. Wow. Udało nam się nie zgubić, a Esio dzielnie pchał wózek – tyle, że na koniec powiedział, że następnym razem rozrysuje plan poruszania się, żeby nie cofać się co chwila. ;o)

Jutro zabierze mnie z uczelni, a ja w domku zrobię mu drinka z Curacao Blue o smaku pomarańczowym, które zakupiłam w Nowy Rok w przygranicznym sklepie w czeskich Mikulovicach. I będzie tak mmmm... I powiem mu jak mi z nim dobrze jest.

...Mój Braciszek zrobił Ukochanemu reklamę u moich Rodziców, którzy przecież z powodu zamieszkiwania na drugim końcu kraju nie mieli jeszcze okazji męża mojego poznać. Nie mówiłam Wam o tym (bo i nie było bardzo kiedy), ale tuż przed moim wyjazdem z B-stoku siedziałam z Rodzicami przy Martini z cytrynką, zapalonej choince i pieśniach rosyjskich bardów. Nagle Tatuś patrzy na mnie i mówi: „no Ola, ja słyszałem, ze twój S. To bardzo fajny i dobry chłopak jest”, a ja patrzę na Tatusia i mówię mu tak „a jaki ma być, jest Najlepszy i Najdobrzejszy!”. A Tatuś go zaprosił na piwo przy najbliższej okazji jak będzie we Wrocławiu. Przekazałam to potem Esiowi, a on powiedział, że Tatusia też zaprasza. I będą sobie razem na balkonie moim palić niebieskie L&My. Ciekawe kiedy przyjedzie, wczoraj Mama powiedziała, że na razie wybiera się do Sopotu bo firma, z którą współpracuje ma jakieś zebranie czy cuś.

Eh... Tylko Kochać, Kochać chcę w tym moim śnie, cudownym śnie – i nie chcę się budzić...

alexbluessy : :
sty 02 2005 Zakochana.
Komentarze: 14

...wróciłam zakochana (coraz bardziej) w Esiu i w nartach. Zabawiłam się tak, jak dawno się nie bawiłam. Piłam, tańczyłam, odpoczywałam. Kilkanaście minut temu wróciłam do szarej rzeczywistości. Popłakałam się prawie kiedy mama Mojego Ukochanego przytuliła mnie, wycałowała, życzyła szczęścia w nowym roku i dobrego chłopaka.

A ja przecież mam najlepszego chłopaka, jakiego mogłam sobie wymarzyć. Jestem szczęśliwa, kocham (pomimo wszystko), tęsknię, cierpię na jego brak. Piękne...

Jeśli chodzi o moje narciarskie wyczyny to skończyło się na zjechaniu (choć chyba to za mocno powiedziane -  zdreptanie brzmi lepiej) do połowy stoku, zaliczeniu około pięciu choinek, popłakaniu się i odpięciu nart. Esio zwiózł je na dół, a ja szłam sobie z góry psiocząc na szusujących obok narciarzy i snowboardzistów. A jak Moje Kochanie wygląda w stroju narciarza – czarne pianki, okulary przeciwsłoneczne w modnym fasonie – postanowiłam, że dla niego nauczę się jeździć!!! Wrócę na stok, nie poddam się!!! Bo moje pierwsze wrażenia wyglądały mniej więcej tak (już po zdjęciu nart i zejściu z góry): „kochanie zmęczona jesteś? Weź kluczyki, zanieś sprzęt do samochodu i odpocznij, ja jeszcze pojeżdżę”, „nie mów do mnie kochanie, chrzanię to!”, „skoro mam nie mówić do ciebie „kochanie” to czemu chwytasz mnie za rękę, co misia???. „wrrr...”. CMOK zakończył sprawę.

Wróciłam – niestety. Jutro od rana zaczyna się codzienna gonitwa. Kupowanie biletu, nauka na wtorkową łacinę bo przez święta kompletnie nic nie zrobiłam. wizyta u Pana Doktora, wieczorem zakupy z Eśkiem bo już pustą mam lodówkę. Fajnie będzie jak mi zejdą pieniądze od chłopaków bo na razie stan konta jest równy zeru, a w zasadzie mam 3,58 na minusie. Wrrr... Ledwie człowiek wrócił a już same niespodzianki na niego czekają. Mam nadzieję, że jutro stan konta choć trochę wzrośnie bo jeśli nie to termin zabiegu znowu się przesunie.

Mimo wszystko jest mi DOBRZE, aż płakać mi się chce. Za tydzień Esio ma urodziny – upiekę mu pyszny tort ze świeczkami, wycałuję. Z daty jego urodzin można sądzić, ze był noworocznym prezentem dla swoich rodziców. I dla mnie był i jest. Jeśli ktoś by mi rok temu powiedział, że następnego Sylwestra spędzę z Chłopakiem poznanym on-line, że będę szczęśliwa, że będę kochać, płakać z tego szczęścia i tęsknoty za jego ciepłem nie uwierzyłabym. A jednak... Czyli, ze wszystko jest możliwe, wszystko może się zdarzyć, tylko trzeba MARZYĆ!!!

Rany, ale ze mnie Szczęściara, jestem pijana z zakochania...

alexbluessy : :
gru 22 2004 Reisefieber.
Komentarze: 19

Wczoraj dostałam jakiejś cholernej reisefieber przejawiającej się strachem o utratę Esia.

Na zajęciach było spokojnie, miałam dość dobry nastrój mimo trochę uciążliwego bólu podbrzusza wywołanego kobiecą przypadłością. Fonetyka minęła szybko, pan dr. K. pożyczył wesołych świąt, zajęcia skończył kwadrans wcześniej. Teraz czekała nas ostatnia w tym roku kartkówka z łaciny. Jeszcze przed fonetyką padł pomysł, żeby może pana doktora S. przekonać co by od cotygodniowej reguły odstąpił i kupić mu czekoladowego Mikołaja. Pomysł wydał się dość ciekawy, aczkolwiek nie znalazł się odważny do wystąpienia na forum w imieniu grupy. A podobno do odważnych świat należy... Tak więc ostatecznie kartkówka była, nawet chyba nieźle mi poszła. Zaliczyłam też kolejną z tych do zaliczenia. Yeah, yeah, yeah.

Wracając do domu, o godzinę wcześniej niż zazwyczaj (bo łacina trwała tylko 30 minut), wysłałam Eśkowi smsa, ale nie odpisał. No cóż, myślałam, że ogląda „Fakty”, czy coś i nie przejmowałam się zbytnio. „To coś” dopadło mnie w drodze z przystanku do domu. Po prostu nagle zaczęłam się strasznie bać, że go stracę, że zostanę sama. Z miękkimi nogami i trzęsącymi rękoma weszłam do domu, nadal żadnej wiadomości. Musiałam z kimś pogadać – dobrze, że E. była akurat dostępna. Kilka wymienionych zdań, trochę się lepiej poczułam. Zresztą, tak na dobrą sprawę, przecież nie dawałby mi swojego telefonu, nie przywoził garnka bigosu gdyby mu nie zależało, right??? Co prawda, upiekłam mu piernika, dałam jednego dla siostry i rodziców, ale nie musiał się odwdzięczać, prawda??? Poza tym wcześniej uzgodniliśmy, że nie dajemy sobie prezentów gwiazdkowych bo wyjeżdżamy i tam zaszalejemy, a tu nagle w sobotę Mój Mężczyzna się pyta co bym chciała dostać na Gwiazdkę. Odpowiedziałam, że przecież uzgodniliśmy coś, jego odpowiedź była taka, że on mi zrobi prezent bo chce. To jak chce, niech coś wymyśli sam – ja mu nic nie (pod)powiem.

... i choć trochę się uspokoiłam. Nadal czułam jakiś niepokój. Nawet głęboki głos Piotra Machalicy śpiewającego pieśni Okudżawy mi nie bardzo pomógł. I jeszcze ten mój sen o pogrzebie sprzed jakiegoś czasu... Schizo po prostu. Wytłumaczyłam sobie, że to zbliżająca się podróż tak wpływa, że niepotrzebnie się niepokoję, że nie mam powodów do obaw, że jest dobrze. Wytłumaczyłam, a mimo to nadal niepewnie się czułam. Być może to dlatego, że miłość i strach są jak bliźnięta, że to ta sama chemia. Dlaczego ja się tak boję, dlaczego czasem czuję taki potworny lęk??? Dlaczego??? Bo mam okres, to może być powód??? Pewnie może...

W końcu wysłałam Ukochanemu smsa z pytaniem czy wszystko w porządku. Włączył się na gadulcu i uspokoił, w swojej paranoi nie bardzo uwierzyłam choć się starałam, zaczęłam sobie wmawiać, że może nie chce mnie martwić czy coś. „Olka, kretynko! Głupia babo! Shut up!!!”

Dziś się spotkamy. Esio przyjedzie po mnie na uczelnię, zrywam się z ostatniego wykładu. Wolę się z nim pożegnać, odpocząć przy nim przed podróżą niż siedzieć, ale być nieobecną myślami i duchem na wykładzie z językoznawstwa. Jeszcze tylko kartkówka u dr. Z. ze sprzętów domowych i plaża, jak mówi moja Mama.

 

Kochani!!! Spotkamy się za rok dopiero dlatego życzę Wam co następuje:

Vobis

in festum

Natalis Dominici

optima quaeque praecor exopto

sumilliterque in

Anno Novo

qui sit

fructuum bonorum et gaudiorum verorum plenus!

A po prostu: żeby święta obfitowały Wam w śmiech, radość, ciepło. Żeby było rodzinnie, śniegowo i prezentowo. Życzę Wam wystrzałowego Sylwestra z litrami szampana, kolorowymi fajerwerkami i żeby Nowy Rok był jeszcze bardziej pomyślny i pełen szczęścia niż ten odchodzący. No, a przynajmniej tak samo dobry.

Tutaj pozwolę sobie na małą refleksję – spoglądam właśnie na listę, którą zrobiłam 1 stycznia 2004 roku. Odhcaczam punkt po punkcie i wychodzi mi, że na wymarzone studia się dostałam, kurs pilotów robię, znalazłam Miłość i Szczęście (choć tego akurat na liście nie było), wierzyć (ogólnie to słowo pojmując) uczę się każdego dnia na nowo, czasu jak nie miałam wiele, tak i nie mam, w branży turystycznej działać nie zaczęłam (jeśli kursu nie liczyć rzecz jasna), książek na które wtedy czasu nie miałam wszystkich nie przeczytałam, nie byłam ani w krajach Beneluxu ani w Rumunii. W zamian za to zaczynam wierzyć, że świat nie jest zły i może trochę opornie, ale uczę się dystansować do niego.

Generalnie, jakimś cudem (a może nie jakimś), wyszło mi na PLUS.

I Wam też tego życzę. Takiego PLUSA właśnie. Trzymajcie się ciepło, nie połamcie nóg na nartach i sankach. I co, widzimy się za rok, da??? Pewnie, że da, a jak!!! 

 

P.S. ...I pliz, trzymajcie mocno kciuki za mój narciarski debiut.

 

alexbluessy : :
gru 21 2004 Śpiący Królewicz.
Komentarze: 8

Pewnie już nie raz to pisałam, ale napiszę kolejny (a pewnie i nie ostatni). Uwielbiam patrzeć na Mojego Śpiącego Królewicza. On nawet nie wie, że tak go sobie dzisiejszej nocy nazwałam. Nie mogłam inaczej, nic innego nie pasuje. Łzy pod powiekami czuję, kiedy patrzę na jego spokojną twarz, na małą bliznę na czole, kiedy wdycham równość jego oddechu. Jest coś roztkliwiającego mnie kiedy wyczuwszy, że na niego patrzę otwiera do połowy jedno oko, podnosi brew i wzrokiem pyta co się dzieje. Na przeczący ruch mojej głowy zamyka oko, opuszcza brew i śpi dalej. A ja patrzę... I boję się nawet najdelikatniej jak umiem dotknąć jego twarzy bo wiem, ze podczas snu on tego nie lubi. W ogóle boję się go dotknąć zeby go czasem nie obudzić, żeby nie zburzyć mu spokojnego snu.

A kiedy się obudzę i jeszcze w zaspaniu siadam na łóżku nie bardzo wiedząc co się dzieje, albo wiercić się zaczynam Mój Śpiący Królewicz obejmuje mnie ramieniem, i mruczy „śpij jeszcze misia, śpij”. Uwielbiam budzić się rano i leżeć w ciepłej pościeli otoczona takim jakimś fajnym zapachem. Niestety najczęściej nie mam wyboru i muszę wstać wraz z dzwonkiem budzika natrętnie przypominającym, że Królewicz musi wstać i iść do pracy. Zostaję wtedy sama, kładę się jeszcze na chwilę, żeby pooddychać, żeby ogrzać się w tym cieple. A potem??? Potem zaczyna się kolejny, zwykły dzień.

I znowu się boję. Jutro wyjeżdżam. Na całe 7 dni. No dobra, na 6 bo siódmy spędzę w pociągu, a wieczorem z dworca odbierze mnie Esio. Złą wiadomością jest to, że możliwe jest, że będzie musiał iść w Sylwestra do pracy i dopiero w piątek dojechać do grupy. Ja nie chcę,  on też nie, i co tu robić??? Jutro przyjedzie się pożegnać, na godzinkę, na dwie. Da mi buziaka przed odjazdem, przytuli. A jadę tak daleko... Nie wyślę smsa, ze mi źle – a nawet jak wyślę, to on nie przyjedzie. Wiem, że to szybko minie, zawsze mija. A potem będzie Nowy Rok.

...wczoraj odpłynęłam. Między jednym filmem, a drugim. Nie było mnie. Tylko jego dotyk, oddech na mojej szyi, pocałunki. Jego zapach i nasz taniec.

Czuję się bezpieczna kiedy jest blisko, kiedy mam go namacalnie. Kiedy go nie ma, irracjonalnie tracę momentami to poczucie bezpieczeństwa, wyobraźnia podsuwa wyimaginowane i trochę chore scenariusze, głupio łączy niełączliwe fakty. Czy ja zwariowałam??? Chyba nie, bo ciągle tu jestem, ale czasem boję się, tak bardzo się boję. A wiem, że nie mam powodów, że on się nie boi. A może boi tylko nie daje tego poznać po sobie??? 

Jutro chciałabym się do niego przytulić, nałapać ciepła i zapachu, zabrać je ze sobą. Dlatego spakuję się wcześniej żeby potem nic mi nie zakłócało „procesu zapamiętywania”. Hm, tak sobie myślę, że chyba trochę prawdziwe jest w moim przypadku stwierdzenie, które znalazłam kiedyś w książce Marty Fox: „Mówią: zwariowałeś przez tego, kogo kochasz. Powiedziałem: życie ma smak jedynie dla szaleńców”. O, wiem!!! Kupię Mojemu Śpiącemu Królewiczowi czekoladki, jakieś Rafaello czy Ferrero Rocher. I mu dam z Tymi Dwoma Słowami na ustach. Bo ja tak niewiele mu mogę dać, bo tak niewiele mam. Ale mogę włożyć kawałek serca w zwykłe czynności, w pamiętania, w...

To się Miłość nazywa, prawda???

Czasem nie wierzę, że mi się nie śni. A w moim śnie, cudownym śnie tylko kocham, kocham, kocham i kochać chcę!!!

 

„...Promise me, you’ll wait for me cause I’ll be saving all my love for you And I will be home soon, Promise me…”

alexbluessy : :
gru 20 2004 Przypadek Ally M.
Komentarze: 7

Czuję się lepiej, ale nadal jest we mnie lęk. Bo wczoraj powiedziałam przez gg Eśkowi, że przypomniało mi się nasze powielkanocne spotkanie w PRL-u i co się potem stało. Jego odpowiedź była taka: „kochanie nie martw się, już nie wyjadę”. A potem mu powiedziałam, że na tym Blogu zostawiam każdą rozterkę z wątpliwością, każdą nadzieję i wszystkie łzy. I ze wtedy byłam sama i w zasadzie tylko E. wie, co się wtedy ze mną działo. A on powiedział, że wie, że to dla mnie dużo znaczy. A potem wysłałam mu piosenkę przewodnią z „Notting Hill”. On powiedział, że słuchać będzie całą noc, a dosłałam jeszcze „Chances are” z Ally M.

... wyszłam na ulicę, na chwilę bo musiałam kupić sznurowadła i czystą płytę CD. Śnieg zacinał mi prosto w twarz, było mroźno. Sznurek samochodów, robotnicy  działający coś przy rurach, moje miasto... Pomyślałam, że z łyżew chyba trzeba będzie zrezygnować bo trochę się podziębiłam, a nie chcę na wyjazd się rozchorować. Choć i tak zwykle, jak jadę do B-stoku dostaję albo żołądkowej grypy albo czegoś innego. A skoro czeka mnie później wyjazd w góry to nie ma sensu kusić losu.

...przez chwilę czułam się jak Ally M. Na tej zaśnieżonej ulicy, omotana szalikiem, tęskniąca za Ukochanym... Jakby poszukać dogłębnie to trochę analogii między mną, a moją ulubioną bohaterką by się znalazło.

Przed chwilą dzwonił Esio. Też jest podziębiony i nie ma ochoty na łyżwy, po Nowym Roku nadrobimy. Przyjedzie po pracy... Z tego co zrozumiałam, ale mogłam się przesłyszeć to powiedział coś w rodzaju „chciałem żebyśmy sobie sami posiedzieli” – to chyba w nawiązaniu, że mieliśmy na Spiską iść z jego siostrą i jej chłopakiem. Ale ponieważ ja często słyszę tylko to, co chcę usłyszeć to istnieje możliwość, że się w zrozumieniu tej kwestii rozminęliśmy. Esio się odłączył, a moja śliczna bordowa komóreczka znowu straciła przytomność. Nie pomaga podłączanie do respiratora, nie pomaga sztuczne oddychanie. To chyba jej ostatnie chwile... A była taka wierna, jak mało co. Ja się nie przywiązuję do przedmiotów, ale ona znaczyła dla mnie wyjątkowo dużo. A teraz ma odejść sobie, tak po prostu bo materiał się zużył wyczerpał... Może za bardzo ją eksploatowałam??? Buuu...

Ślęczę od rana nad łaciną, a dokładniej odmianą rzeczowników i przymiotników III deklinacji. Straszny obłęd, byle jutro napisać tą kartkówkę i przez 2 tygodnie będzie spokój.

A w ogóle to chyba wygrałam, jakiś czek na noclegi w hotelach czy cuś. Na razie nic nie robię, choć w swojej naiwności bym wysłała zamówienie bez konsultacji z kimkolwiek. Pogadam z Esiem, chociaż na moje napomknięcie powiedział żebym sobie darowała. A ja pierwszy raz coś wygrałam...

alexbluessy : :