Najnowsze wpisy, strona 48


lut 15 2005 Energia transcendentna.
Komentarze: 13

Kawa pięknie pachnie, w kolumnach „Prowadź mnie”. Przede mną, w zielonej, pękatej butelce po Sangrii stoi piękna czerwona róża. Smukła i pachnąca, piękna. Bez żadnego przybrania, które mogłoby zabrać jej piękno. Na kolanach trzymam przytulające się myszki. Pan Myszek i Pani Myszka, obejmują się łapkami i jak na nie patrzę to trochę jakbym widziała śpiących siebie i Esia bo Pani Myszka też ma nos w szyi Pana Myszka.

 

Jak minął wieczór??? CUDOWNIE!!! Po nieprzyjemnym dniu postanowiłam jeszcze wygrzać ciałko w solarium i nabrać trochę sztucznej witaminy D. Wróciłam do domu, przygotowałam naleśniki – wyszły pyszne – z nadzieniem ze szpinaku i sera feta, polane beszamelem, przełożone pomidorami (potem Ukochany robił smaka na nie znajomym, ochy i achy były). Na deser puszysty  przysmak w różowym kolorze z galaretki (na bazie wina) ozdobiony galaretkowymi serduszkami. Te mi trochę nerwów napsuły, ale efekt był. I wino tak pysznie smakowało i szumiało w głowie.

 

W mieście też było bardzo przyjemnie. Aż się zdziwiłam, że tak może być fajnie z O., przyjacielem Mojego Chłopaka. Było jeszcze trochę osób, ale w rezultacie zostaliśmy w trójkę przez większą część czasu. Bardzo sympatycznie było, a może to wino z piwem tak podziałało??? Hmmm... I Ukochany mnie mile zaskoczył. W piątek zaproponował łyżwy, a w przyszłym tygodniu teatr. Wow, I’m impressed. Ale, nie powiem, tydzień zapowiada się pełen atrakcji. Nawet tych uczelnianych, z racji tego, że nie ma jeszcze planu a jutro początek zajęć. Ale co tam, żeby nie było łaciny to da się przeżyć.

 

Zasnęłam wtulona w esiową szyję, otulona jego zapachem (perfumy pasują idealnie), schowana w jego ciele. Jak tam jest dobrze... I taka schowana głaszczę go po głowie (takie ma króciutkie, mięciutkie włosy) i po twarzy (ta jego bródka zabójcza...). I jest błogo.

 

Słucham „28 (One love)” Pidżamy Porno. Bardzo fajny kawałek. „Miłość nie drży na widok miecza Jest kruchym ciastem powietrza Którym zachłystuję się codziennie To cholerna niepewność Kiedy znowu wreszcie staniesz w drzwiach I to czy zobaczę cię na pewno Kiedy znowu wreszcie staniesz w drzwiach...”.

 

Ależ ja jestem Zakochana... Znalazłam swój „biegun ciepła”, a „transcendentna energia” mnie opanowała od stóp do głów.  Miłego dnia Robaczki.

 

alexbluessy : :
lut 14 2005 Ździebełko.
Komentarze: 5

Jestem wściekła, a wstałam w dość dobrym nastroju prawie obudzona bardzo sympatycznym esemesem. Weszłam do kuchni – w zlewie nie pozmywane naczynia. Popatrzyłam na podłogę – pełno okruszków, aż pod nogami chrupało i brudne ślady na kafelkach. Ze złością mrucząc pod nosem pozmywałam (pewnie niepotrzebnie), wyczyściłam kuchnię, część łazienki i pojechałam po zakupy. Wróciłam, zrobiłam bazę pod kolację, zrobiłam pranie, dokończyłam czyścić łazienkę i swój pokój. Z głośników obiegał kojący głos Piotra Machalicy śpiewającego Okudżawę, nawet uśmiechać się zaczęłam. Nie na długo – dostałam rachunek za prąd... Nie będę nadpłacać 100 złotych miesięcznie, z chłopakami szykuje się poważna rozmowa. W końcu oni też tu mieszkają, co oni sobie myślą w ogóle, wściekłam się i już. Nawet nie będę tego ukrywać!!!

 

Telefon zaczął wygrywać „Chcę tu zostać” Farby, tylko jednej osobie ten dzwonek przypisałam. Kolacja będzie około 18, po 20 idziemy do miasta zobaczyć się z szanownym jubilatem :/. Teraz najchętniej to przytuliłabym się do Ukochanego. Uwielbiam jego ciało, jest takie silne, ciepłe, pachnące i jego jest. Uwielbiam jak mnie chowa w sobie, przyciska i wtedy jest bezpiecznie i ciepło. I PRZYESIOWEMU jest, czyli naj naj naj jest. I ja tam chcę się schować. A jeszcze muszę dokończyć kolację, jechać na uczelnię po nowy plan, wstąpić do sklepu... a już prawie 13... Eh...

 

Ździebełko Ciepełko Wiem, że miłość jest udręką Bo się wszystkiego od niej chce Ja pragnę mało, malusieńko A właściwie jeszcze mniej

Ździebełko ciepełka W codziennych piekiełkach W wyblakłym na szaro obłędzie Różowa perełka, ździebełko ciepełka Znów wiem, że jakoś to będzie

Gdy serce ukłuje przykrości igiełka I biedne się czuje, niczyje Ciepełka ździebełko
Ździebełko ciepełka Wystarczy i wszystko przemija

Ździebełko ciepełka Diamencik ze szkiełka Czułości kropelka na listku Ciepełka ździebełko Tkliwości światełko W twych oczach wystarczy za wszystko

 

Nie chcę wichrów, burz, nawałnic Uczuć, w których spalę się Jesteśmy przecież łatwopalni Dla mnie najważniejsze jest:

 

Ździebełka ciepełka... [Jonasz Kofta.]

 

alexbluessy : :
lut 13 2005 Pilotka.
Komentarze: 8

...Po esiowemu pachniał, po esiowemu przytulał, po esiowemu pochrapywał... przy esiowemu był bezpieczny, przy esiowemu był ciepły... nie miałam ochoty wychodzić spod koca, pod którym znalazłam się zaraz po odświeżającym prysznicu.

Na powitanie dostałam BUZIAKA i pudełko pączków. Mniam Mniam.

 

A jak wrażenia??? Fotel pilota to genialny wynalazek. Siedzi sobie człowiek przed przednią szybą, oko ma na świat i luzik. Tyle, że musi w tym czasie podzielić się na trzy: patrzeć w mapę, mówić kierowcy gdzie ma jechać i zabawiać turystów opowiadaniem. Obym zdała za miesiąc ten egzamin... I nie żałuję, ze pojechałam bo było rewelacyjnie!!! 

 

Wróciłam zaopatrzona w to i owo, uśmiechająca się do jutra, zmęczona ale zadowolona.

I wiecie co??? Ukochany rozmawiał ze swoim kolegą O. na temat urodzin tegoż. W sensie czy mamy przyjść czy nie... Co mnie zaskoczyło, kolega stwierdził, że pewnie gdzieś we dwoje będziemy chcieli pójść czy pobyć razem tylko...  A jak... :D

 

„Sami, nareszcie ty i ja niczego nie trzeba, na wszystko jest czas... Sami, nareszcie ty i ja uśpieni pod kocem śniąc w rytmie ciał...”. Tak było dzisiaj, Esio sobie pochrapywał, ja odpoczywałam patrząc jak on drzemie, od czasu do czasu wymieniliśmy jakieś uwagi drobne. BŁOGO, absolutnie błogo było.

 

A wycieczka??? Jak wycieczka, tyle, że pilotowana przez przyszłych adeptów tej sztuki. Nie ma sensu wdawać się w szczegóły bo musiałabym opisać co pilot powinien a czego nie powinien i niezły esej by wyszedł. Mogę tylko z całą stanowczością stwierdzić, że wkręciłam się w pilotowanie, choć mój odcinek wynosił jakieś 10 kilometrów tylko i prowadził przez okolice nieurodzajne w jakiekolwiek atrakcje. 12 marca wybieram się na ITB do Berlina, wspaniała impreza, chce ktoś jechać??? :D

 

Tymczasem mykam bo oczy mi się zamykają, a jutro czeka mnie trochę biegania po mieście w celu załatwienia spraw wszelakich (czyt. wizyta w dziekanacie np.), poza tym musze sprzątnąć w mieszkanku i napisać wypracowanie. Wrrr...

 

No, ale wieczorem zniknę gdzieś razem z Ukochanym... :D

 

alexbluessy : :
lut 11 2005 Ustosunkowanie. :/
Komentarze: 14

Ustosunkuję się do jednego z komentarzy poprzedniej notki, choć nie mam w zwyczaju tego robić. A jestem nadpobudliwa, i co ci człowieku do tego, hm??? Ciesz się, że ty nie jesteś nadpobudliwy i nadwrażliwy. A że dorosła i że reaguje emocjonalnie??? Zazdrościsz??? Nie wiesz, że jak w kimś są emocje, ze jak ktoś czuje i odczuwa to znaczy, że żyje??? A może jesteś jednym z tych, którzy się ostatnio pojawili i sieją jakieś dziwne zamieszanie z zamętem na blogowisku.

 

Jestem „głuptaskiem kochanym” i cholernie mi z tym dobrze. :D

 

Zaopatrzyłam się w końcu w odpowiednią mapę, kilkaset czeskich koron, mleczną czekoladę, chusteczki do nosa i wodę mineralną. Mogę jechać, choć i chce i nie chce mi się. Bo jak już wspomniałam, najchętniej bym zakopała się pod kołderką w Esia koszulce i poszła spać. Albo chociaż bym czytała. Niespodziewanie spotkałam koleżankę – P., z którą chyba rok się nie widziałyśmy i prędko też znowu nie spotkamy.

 

I już się nie mogę doczekać... I już tęsknię... I już chciałabym... I już się uśmiecham... Eh...

 

alexbluessy : :
lut 10 2005 ...i jeszcze...
Komentarze: 11

...przywitałam go z bijącym sercem (ostatnio tak mi waliło jak mieliśmy się zobaczyć po jego powrocie z Anglii) zapłakana i z zapuchniętymi oczami. Rozchlipałam się na dobre i nie mogłam przestać. On przytulał, mówił „przecież wiesz, że cię kocham...”; „skarbie czemu płaczesz, nie płacz, proszę cię...”; „przecież wiesz misia, że przyjechałbym przed twoim wyjazdem do ciebie...”; „kochanie, nie płacz już...”. A ja płakałam, płakałam i chlipałam mu w szyję i w tą jego zabójczą bródkę. I nie mogłam przestać.

 

E: jak mogłaś myśleć, że nie przyjadę do ciebie przed wycieczką, co? Ja: no bo wczoraj tak dziwnie rozmawiałeś ze mną na gg, że od  razu potem poszłam spać, nawet płakać nie mogłam no a poza tym to wiem, że masz ważne kolokwia i myślałam, że może będziesz się uczyć... E: misia, no co ty. kocham cię bardzo mocno, pamiętaj o tym.

 

I ja o tym wiem, a takich słów na wiatr się nie rzuca, right???

 

Bo on miał prawo się wkurzyć, i nie bronię tu nikogo. Po prostu sama zdaję sobie z tego sprawę, że jak idziemy gdzieś większą grupą to ze mnie ulatuje cała energia i ludziom może się wydawać, że jestem niezadowolona czy coś. A to nie jest tak, nie wiem co na to wpływa. Po prostu jakbym nie mogła być sobą. Obiecałam, że się przyłożę do poprawy, a on obiecał, że jak mi się coś w jego zachowaniu nie spodoba to mam mu powiedzieć, a on nad tym popracuje. I jeszcze powiedział, że w niedzielę odbierze mnie z wycieczki. A ja mu powiedziałam, że przywiozę mu białą czekoladę Studencką. Że wolał ją zamiast lentilek, ale jego wybór... I jeszcze ustawił mi outlooka i skonfigurował monitor tak, że działa elegancko. Windowsa sama położę, zainstaluję wszystko też, ale outlook i monitor to magia dla mnie. I udało mu się odzyskać stare e-maile i przed chwilą skończyłam czytać te od niego, wysyłane z Londynu. Takie tęskniące i smutne, że aż mi się przykro zrobiło...  I jeszcze zabronił mi płakać i powiedział, że kocha i jeszcze... A ja takie myśli miałam... I jeszcze powiedział, że może jutro wpadnie. Ale może lepiej, żeby się uczył. Hmmm...

 

A w poniedziałek to będzie P I Ę K N I E!!! Tak właśnie będzie, bo inaczej być nie może, prawda??? 

 

alexbluessy : :